Dziś jest:
Piątek, 29 listopada 2024

Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... 
/Albert Einstein/

Komentarze: 0
Wyświetleń: 2833x | Ocen: 2

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5


Wt, 20 kwi 2021 07:11   
Autor: FN, źródło: FN   

CZY MOŻNA PRZEWIDZIEĆ OKOLICZNOŚCI SWOJEJ WŁASNEJ ŚMIERCI? STEFAN OSSOWIECKI UDOWODNIŁ, ŻE TAK – 'ZAMORDUJĄ MNIE'

Był gigantem jasnowidzenia w czasach 20-lecia Międzywojennego. Znali go wszyscy Polacy, znajdował zaginionych ludzi, przedmioty, także zwierzęta. Miał także szereg innych umiejętności z zakresu postrzegania pozazmysłowego, w tym także wiedział, że zostanie zamordowany przez Niemców. ‘Nie sposób ujść przeznaczeniu’ – tak o zbliżającej się własnej śmierci mówił Stefan Ossowiecki.




To nasza kolejna publikacja o Stefanie Ossowieckim w ostatnich tygodniach, ale o tym człowieku powinniśmy pisać częściej, aby jego postać była pamiętana przez naszych czytelników. Dostaliśmy także dwa pliki do naszego archiwum, ale o tym może na końcu.

Być może wielu z czytelników zastanawia się nad tym, jak będzie wyglądała śmierć każdego z nas. Śmierć pozorna, gdyż tylko naszego ciała fizycznego, które jak to pięknie powiedział w jednym z wywiadów dla prasy Stefan Ossowiecki – „jest tylko pokrowcem, który zużyty porzucamy podczas naszej podróży”.

Czy można poznać okoliczności własnej śmierci?

Jak najbardziej, ale ta wiedza jest dostępna tylko dla takich potęg jak Stefan Ossowiecki, a przed wzrokiem zwykłych śmiertelników na szczęście jest zakryta. Byłoby to bowiem przerażające, gdybyśmy musieli każdego dnia odliczać jedynie dni do zakończenia tego etapu wędrówki, które zwane jest banalnie „obecnym życiem”. Ale to szczegół – przejdźmy do Stefana Ossowieckiego.

 

Stefan Ossowiecki – „Nie wyjdę z tego żywy”. Nie pomógł podpis Adolfa Hitlera.

"Zamordują mnie. Nikt nawet nie znajdzie mego trupa" - przewidywał Stefan Ossowiecki. Jak zwykle się nie pomylił i do dziś nie wiemy, gdzie został pochowany najsłynniejszy polski jasnowidz, który potrafił nie tylko przewidywać przyszłość, ale także posiadał dar przenoszenia przedmiotów bez użycia rąk czy przebywania w dwóch miejscach jednocześnie.


To był czwarty dzień Powstania Warszawskiego. Maszerującego ulicami stolicy Stefana Ossowieckego, aresztowanego wcześniej przez Niemców i po kilku godzinach zwolnionego, zaskoczył zmrok, dlatego postanowił przenocować na plebanii kościoła przy placu Zbawiciela.

Słynny jasnowidz dysponował listem podpisanym przez samego Adolfa Hitlera, który teoretycznie powinien zapewniać bezpieczeństwo. Był to dowód wdzięczności berlińskiego milionera, a jednocześnie oficera Wehrmachtu, który na początku lat 30. poprosił Ossowieckiego o pomoc w odnalezieniu 11-letniej córki. Polak, po dotknięciu rękawiczki dziewczynki, zakomunikował, że została ona zgwałcona i zamordowana, a także bezbłędnie wskazał miejsce ukrycia zwłok. Wskazał też fotografię sprawcy zbrodni, który został aresztowany i skazany za brutalną zbrodnię.

Jednak nawet list od fuhrera nie uratował życia Ossowieckiemu. Rankiem, 5 sierpnia, na plebanię wkroczyli niemieccy żołnierze. Jasnowidz prawdopodobnie został rozstrzelany w czasie masowej egzekucji w Alejach Ujazdowskich, choć pojawiły się też informacje o skatowaniu mężczyzny przez Gestapo.

Zgodnie z przepowiednią Ossowieckiego, jego ciało nigdy nie zostało odnalezione.

 

Moc umysłu

Urodził się w 1877 r. w okolicach Mohylewa. Jego ojciec - Jan Ossowiecki był inżynierem-chemikiem, asystentem słynnego twórcy układu okresowego Dmitrija Mendelejewa. Stefan, idąc jego śladami, także postanowił zostać chemikiem. Jednak nie mniejszą rolę w życiu przyszłego jasnowidza odegrała matka i babka, które wyróżniały się "nadzwyczajną intuicją". Być może to im Ossowiecki zawdzięczał niezwykły dar, rozwinięty dzięki spotkaniu żydowskiego kabalisty Worobieja.

Już w wieku 14 lat Stefan odkrył w sobie zdolności telepatyczne, a podczas studiów w Petersburskim Instytucie Technologicznym stał się prawdziwą gwiazdą w świecie studenckim, ponieważ chętnie organizował niezwykłe seanse. "Związywano mnie sznurami, nakładano długą koszulę z długimi rękawami, które były wiązane z tyłu. Leżałem na ziemi i w takim stanie, skrępowany, mogłem poruszać najcięższe przedmioty. Zrywałem ubrania, przesuwałem figury marmurowe lub inne ciężkie przedmioty, zdejmowałem obrazy ze ścian, wszystkie te przedmioty mogłem poruszać bardzo szybko, bo w pół lub jedną minutę od chwili natężenia woli już pociągałem je ku sobie" - wspominał w książce "Świat mego ducha i wizje przyszłości".

Zaginiony testament

W 1917 roku wybuchła w Rosji rewolucja bolszewicka. Jako polski szlachcic Stefan Ossowiecki został aresztowany i skazany na śmierć. W ostatniej chwili uniknął spotkania z plutonem egzekucyjnym, ponieważ ocalił go dawny kolega ze szkoły, który sprawował ważną funkcję w komunistycznej administracji. W 1918 r. Ossowiecki dotarł do Warszawy. "Moje zdolności telekinetyczne zupełnie mnie opuściły, przekształciwszy się w dar jasnowidzenia. Ten moment przejścia do innych form psychiki wyższej jest bardzo ciekawy. Twierdzę, że ta sama energia kosmiczna, którą rozporządzałem według mojej woli i za pomocą której mogłem dźwigać przedmioty, te same fale są dziś energią, dzięki której rzutują moje widzenie bez ograniczenia przestrzeni i czasu, daleko ogarniając wzrokiem wszechświat niewidzialny" - wspominał.

Dzięki swoim niezwykłym zdolnościom Stefan Ossowiecki szybko zyskał wielką sławę. Jednak nigdy nie czerpał dochodów z jasnowidzenia. Nawet wtedy, gdy pomógł słynnemu bankierowi Rothschildowi odnaleźć zaginiony testament, ukryty w pewnym londyńskim domu. Bogacz proponował mu pokaźne honorarium, ale Ossowiecki wyjaśnił, że nie traktuje swojego daru jako sposobu na zarabianie pieniędzy.

Widział losy każdego człowieka, jeśli tylko tego chciał

Słynnemu międzywojennemu tenorowi Dmitrijowi Smirnowowi wyjawił, że rozwiedzie się z żoną, a podczas koncertów w Stanach Zjednoczonych spotka Rosjankę, w której się zakocha i ją poślubi. Będzie miała na imię Lidia. Artysta energicznie zaprzeczył, twierdząc, że to niemożliwe, gdyż do Ameryki się nie wybiera i nie ma zamiaru powtórnie się żenić. "Dwa lata później znowu przyjechał do Warszawy. Moja przepowiednia, jak się okazało, spełniła się. Był on bowiem w Ameryce, gdzie przez kilka miesięcy śpiewał, poznał tam Rosjankę imieniem Lidia, zakochał się w niej, wskutek czego rozwiódł się z pierwszą żoną i ożenił się po raz drugi" - wspominał Ossowiecki.


Przyjaźń z Józefem Piłsudskim

Jasnowidz był prawdziwą gwiazdą międzywojennej Polski i - jak wspominał jego znajomy, mecenas Stanisław Raabe - "wielkim smakoszem życia, nie tylko w znaczeniu kulinarnym". "Trudno było go widzieć kiedykolwiek nieotoczonego gronem kobiecym. Widziało się jego adoratorki, klientki, interesantki, petentki, penitentki. Ta zanudzała go zwierzeniami o niewierności swego męża, tamta szukała u niego rady w jakiejś zawiłej kolizji życiowej (oczywiście erotycznej), owa dopraszała się przepowiedni o swą przyszłość (oczywiście miłosną); tej doradzał filozoficzne ustosunkowanie się do zmartwień, tamtej cytował poetów, jedną odwodził od grzechu, inną vice versa" - czytamy w książce "Niepospolici ludzie w dniu swoim powszednim". Ossowieckiego cenili również przedstawiciele elity politycznej II RP, zwłaszcza Józef Piłsudski, wielki miłośnik parapsychologii. W 1930 r. marszałek zaprosił jasnowidza do Belwederu, gdzie w obecności najbliższych współpracowników - Felicjana Sławoja-Składkowskiego, Józefa Becka i Aleksandra

Prystora - wręczył mu kopertę i poprosił o odgadnięcie treści ukrytej w środku kartki. Ossowiecki dotknął jej ręką i wyrecytował ulubione powiedzenie Piłsudskiego: "Pocałuj mnie w d...".

Podróże astralne

Ossowiecki i Piłsudski spotykali się wiele razy. Jasnowidz był przekonany, że wybitny przywódca wykazuje spory talent w kwestiach parapsychologicznych. Obaj umawiali się, że o określonej godzinie połączą się myślami, a później precyzyjnie odtwarzali swoje przemyślenia.

Piłsudski chciał nawet wykorzystać talent Ossowieckiego do celów wywiadowczych i zaproponował mu stanowisko w polskiej ambasadzie w Belinie. Jednak spotkał się z odmową. "Niemiecki kontrwywiad od razu by mnie wykończył" - tłumaczył jasnowidz, który do końca życia z dumą pokazywał liścik od Marszałka, ze słowami: "Panu Stefanowi Ossowieckiemu na pamiątkę naszych rozmów, w zrozumieniu tego, czego nie ma, a co jest". Z czasem rozwinęła się u niego zdolność bilokacji, czyli przebywania w dwóch miejscach jednocześnie. Wykorzystał ją, gdy nie mógł wyjechać na konferencję naukową do Wiednia. "Powoli osłabiłem tętno i oddech. Z późniejszej relacji wiem, iż po pewnym czasie obecny lekarz stwierdził, że tętno i oddech ustały jakby zupełnie. Leżałem na kanapie sztywny i prawie zimny do godziny 19. A tymczasem... byłem w Wiedniu na zjeździe, słuchałem referatów, a podpis mój figurował na liście obecności. Architekci polscy, którzy również byli na owym zjeździe, wierzyć później nie chcieli, że tam nie byłem, skoro mnie widzieli" - wspominał.

 

Później rzadko korzystał jednak z umiejętności bilokacji, ponieważ "podróże astralne" miały poważne konsekwencje dla zdrowia. "Cała moja postać jak gdyby płynęła w powietrzu, nie czułem rąk ani nóg. Słowem nie mogłem przemówić, a strach śmierci mnie ogarnął na myśl, jak ja powrócę i czy w ogóle powrócę" - tłumaczył.

"Nie sposób ujść przeznaczeniu"

 Ossowieckim zafascynowali byli najwybitniejsi naukowcy tamtych czasów, m.in. Charles Richet. Wybitny francuski fizjolog i laureat Nagrody Nobla kilkukrotnie odwiedzał polskiego jasnowidza. "Otaczają nas niewątpliwie inne, odrębne siły i moce, których nie poznamy ani my, ani następne pokolenia. Ale, że istnieć mogą, zaprzeczać nie wolno" - wspominał naukowiec po spotkaniach z Ossowieckim.

Jasnowidz podobno przewidział wybuch II wojny światowej, ale na prośbę polskich władz nie dzielił się tą informacją. W czasie okupacji, mimo licznych propozycji, nie zdecydował się na wyjazd z Polski i pomagał wielu osobom w poszukiwaniach zaginionych bliskich. Był przekonany, że nie dożyje końca wojny. Na pytanie szwagra, dlaczego nie próbuje się uratować, odpowiedział podobno: "Nie sposób ujść przeznaczeniu".

 

 

Do tego kolejnego wspomnienia o Stefanie Ossowieckim nakłonił nas e-mail od naszego czytelnika z bardzo ważnymi plikami, które trafiają do naszego Archiwum FN.

From: […]

Sent: Tuesday, July 20, 2021 10:03 AM

To: Fundacja Nautilus

Subject: Re: Stefan Ossowiecki - artykuł prasowy z 1936 r.

 

Dzień dobry,

bardzo dziękuję za zainteresowanie! W załączniku przesyłam kolejny ciekawy materiał - jest to screen artykuły z bardzo popularnego dziennika "ABC" z 1936 (dzisiejszy odpowiednik to "Fakt" lub "Super Express").

Z wyrazami szacunku,

[…]




From: [..]

Sent: Tuesday, July 20, 2021 8:10 PM

To: Fundacja Nautilus

Subject: Ossowiecki - kolejny tekst

 

Dzień dobry,

przesyłam relację prasową ("ABC" z 1935 r.) ze spotkania otwartego z udziałem inż. Ossowieckiego.

Może to Państwa zainteresuje.

Z wyrazami szacunku,

[…]


Komentarze: 0
Wyświetleń: 2833x | Ocen: 2

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5


Wt, 20 kwi 2021 07:11   
Autor: FN, źródło: FN   



* Komentarze są chwilowo wyłączone.

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

ONI WRACAJĄ W SNACH I DAJĄ ZNAKI... polecamy przeczytanie tekstu w dziale XXI PIĘTRO w serwisie FN .... ....

UFO24

więcej na: emilcin.com

Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...

Artykułem interesują się

Poniżej lista Załogantów, których zainteresował ten artykuł. Możesz kliknąć na nazwę Załoganta, aby się z nim skontaktować.

Brak zainteresowanych Załogantów.

Dziennik Pokładowy

Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...

czytaj dalej

FILM FN

EMILCIN - materiał archiwalny

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.