Śr, 9 lis 2005 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Dlaczego niczego nie widziałem? Dopiero na zdjęciu zauważyłem obiekt! – to klasyczne zdanie, które pojawia się w mailach osób przysyłających nam zdjęcia z obiektami UFO.
Pojawienie się aparatów cyfrowych sprawiło, że otrzymujemy praktycznie codziennie zdjęcia pokazujące niezwykłe obiekty. Mam na myśli tutaj te fotografie, na których można dostrzec obiekty wyraźnie techniczne (na przykład w kształcie spodka). Kiedy założymy po wstępnej analizie, że zdjęcie jest prawdziwe, pojawia się poważny problem. Można go ująć najprościej cytując autorów zdjęć: „Nie wiem, jak to możliwe… ja niczego nie widziałem w momencie wykonywania zdjęcia!”
Sprawa jest istotna, bo w tej chwili nasze archiwum to setki wiarygodnych zdjęć (!) i prawie zawsze świadkowie poruszają ten aspekt zjawiska UFO. Wydaje się, że obiekty te bez problemu potrafią zniknąć z radarów, a także z pola widzenia. Podczas wizyty w latach 90-tych u słynnego „łącznika” i jednocześnie osoby znanej z najlepszych zdjęć tych obiektów na świecie, Billego Meiera, pojawiła się ta kwestia. Nie będę wdawał się w tej chwili w dywagacje, czy Meier jest oszustem czy też nie (w Internecie od wielu lat trwa lincz tego Szwajcara), ale warto przywołać to, co on na ten temat powiedział:
„Potrafią wszystko, w tym znikać kiedy chcą. Zapytałem ich o to, jak to robią. Ich pojazdy (pojazdy Plejadian przyp. red.) posiadają specjalne emitery rozlokowane wokół statków, które potrafią zakrzywiać światło. To jest tak, jakby taki obiekt opływało światło, a my widzimy obraz nieba, który jest za tym obiektem. Tymczasem on cały czas jest w tym samym miejscu. Ponieważ dotyczy to tylko pasma widzialnego przez oko ludzkie, więc wydaje nam się, że tych obiektów nie ma. Jeśli jednak użyjemy aparatu fotograficznego, to światłoczuła błona (w latach 90-tych Meier nic nie wiedział o aparatach cyfrowych przyp. red) jakoś rejestruje ten obiekt i dlatego widać go na zdjęciach, a nie widać, kiedy patrzymy na niebo. Kiedy ONI chcą, to wtedy odblokowują to pole i widać ich bardzo dobrze. Robią to jednak w określonym celu, normalnie nie mają pozwolenia na pokazywanie się. Jeśli ICH widać, to znaczy, że ktoś miał ich zobaczyć. Tutaj rzadko jest mowa o przypadku. Warto też pamiętać, że na Ziemię przybywa codziennie kilkadziesiąt obiektów z innych światów i poszczególne cywilizacje posługują się różną techniką. Niektóre z tych obiektów otaczają się polem ochronnym i widziane są jako czerwone kule, inne po prostu poruszają się tak szybko, że są niewidoczne.”
Słowa Meiera wydają znajdować potwierdzenie w relacjach autorów zdjęć, które trafiają do nas. Przykład? Oto jedno z najnowszych zdjęć, maila przysłał nam pan Marcin Śmigiel.
Witam.
Będąc nad morzem 17 września 2005 dokładnie o godzinie 18:07:46 (taka jest data i dokładna godzina utworzenia tego pliku) zrobiłem zdjęcie które Wam przesyłam (zachód).
Widoczność była dobra a na niebie pustka... tylko kilka chmur na horyzoncie. Dopiero po zrzuceniu zdjęć do komputera zobaczyłem jakiś świetlny punkt po prawej stronie zdjęcia....Trochę mnie to zaniepokoiło bo podczas robienia zdjęcia nie przelatywał, tam żaden samolot ani nic podobnego!
Nie wiem, co to jest.
Pokazałem zdjęcie koledze i to był jego pomysł by wysłać je do Was.
Jesteście w stanie ustalić, co to takiego??
Z poważaniem Marcin Śmigiel.
Mamy zamiar uruchomić oddzielny dział na naszych stronach, na którym będziemy prezentowali tylko i wyłącznie relacje związane ze zjawiskiem UFO. Dzieje się w tej sprawie tyle, że powinniśmy zrezygnować z własnych zajęć i nic innego nie robić, jak tylko i wyłącznie archiwizować informacje.
Oceniając przychodzące na pokład Nautilusa informacje można śmiało postawić tezę, że mamy do czynienia ze stałym wzrostem aktywności UFO w Polsce. Choć podejrzewam, że podobnie dzieje się wszędzie na świecie.
Śr, 9 lis 2005 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.