Pt, 2 gru 2005 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Bretarianizm czyli odżywianie się światłem jest powszechnie traktowany przez lekarzy jako wierutna bzdura, a jednak Rama Bamjon nie je ani nie pije od pół roku!
O sprawie pisaliśmy kilka tygodni temu, ale wracamy do niej, gdyż wszystko wydaje się potwierdzać fenomenalną sprawę związaną z osobą młodego 15-letniego chłopca Rama Bamjona z prowincji Bara w Nepalu. Opieramy się tutaj na informacjach największych światowych agencji, a nie niewiarygodnych, lokalnych serwisach internetowych. Miejsce jest pod stałą, 24-godzinną obserwacją dziennikarzy. Nie ma wątpliwości – ten chłopiec nie przyjmuje wody ani jedzenia od co najmniej kilku tygodni. Rama Bamjon siedzi pod drzewem Bodhi i medytuje od pół roku. Przy okazji tej sprawy powróciły ważne pytania dotyczące jednej z najbardziej kontrowersyjnych teorii z dziedziny zjawisk niewyjaśnionych, czyli bretarianizmu.
Żyć bez jedzenia
Wegetarianizm… trudne, ale OK. Są ludzie, którzy w ogóle nie jedzą mięsa i faktycznie wyglądają zadziwiająco młodo. Wegetarianizm to idea, która na świecie zyskuje coraz więcej sympatyków i w zasadzie została zaakceptowana przez lekarzy. Mamy kilka przypadków osób, które po porzuceniu posiłków mięsnych dramatycznie schudły (czasami na pograniczu anemii), ale generalnie już wiadomo, że wegetarianizm umiejętnie stosowany daje zadziwiające efekty. Wymagana jest jednak wiedza, jakie produkty spożywać, w jakich ilościach itp. Filozofia wegetarianizmu w pełni odpowiada systemowi wartości, który płynie z tak zwanej „wiedzy duchowej”. W Polsce coraz więcej osób akceptuje fakt, że są tacy, którzy nie jedzą mięsa. Gorzej jest z bretarianizmem. Jak można nie jeść? Czy to możliwe, żeby człowiek mógł przeżyć dłużej niż… no właśnie, ile? Zasypani górnicy w kopalniach bez jedzenia i wody zaczynali umierać po ok. 10 dniach. Była to śmierć z wyczerpania, zapadali w coś w rodzaju śpiączki. Zmiany wywołane brakiem przyjmowania posiłków były czasami nieodwracalne. Święte Pisma wielkich światowych religii mówią jednak wyraźnie, że są przypadki niezwykłych ludzi, którzy wytrzymywali bez jedzenia bardzo długo. Wystarczy przypomnieć Jezusa, który miał spędzić na pustyni 40 dni, a prawdopodobnie nie miał ze sobą wody. Jogini na wschodzie mieli rzekomo wytrzymywać nawet kilka miesięcy bez jedzenia i picia, ale tak naprawdę nikt nie był w stanie tego sprawdzić. Wszystko było na zasadzie „ktoś tam widział coś tam”. Wszystko wydawało się niesprawdzone, nie do udowodnienia. Tymczasem przypadek Rama Bamjona sprawił, że problem możliwości „odżywiania się światłem” powrócił z zaskakującą siłą. Być może są tacy, którzy nie czytali w naszym serwisie informacji o wydarzeniach z Nepalu, więc warto przedstawić najnowsze informacje.
Rama Bamjon
Od kilku tygodnii do prowincji Bara w Nepalu ściągają tłumy. Wszyscy chcą zobaczyć "nowego Buddę". Pielgrzymi mówią tak o 15-letnim chłopcu Ramie Bamjonie, który od sześciu miesięcy siedzi pod drzewem Bodhi i medytuje. Świadkowie mówią, że widzieli, jak z czoła chłopca bije światło, nic nie je i nie pije. "Wygląda to tak, jakby ktoś zaświecił silną latarką" - ekscytuje się Bahadur Lama, członek komisji, która zajmuje się pielgrzymami. Jak dotąd - zdaniem dziennikarza lokalnej gazety, Upendry Lamiczmiego - nie ma żadnych podejrzeń, że chłopiec przerwał swój post i medytacje nawet na jedną chwilę. Wciąż siedzi w bezruchu. Władze lokalne zaapelowały o wysłanie ekipy naukowej do jego zbadania. Jak na razie 15-latka próbowali diagnozować lekarze. Nie udało się, bo mogli zbliżyć się do chłopaka na odległość tylko 5 metrów. Na więcej się nie zgodził. To, że "nowy Budda" pozostaje w tej samej pozycji już od pół roku, potwierdzają pielgrzymi. Wielu koczuje pod drzewem od wielu miesięcy.
Oszałamiająca popularność Rama Bamjona wzięła się stąd, że to, co robi, przypomina jeden z epizodów z życia Buddy, który urodził się w odległości zaledwie 250 kilometrów od miejsca, w którym teraz siedzi Ram, w 543 roku przed naszą erą. Budda także medytował pod świętym drzewem Bodhi przez 49 dni. Wielkie poruszenie wywołał w całej okolicy fakt, że chłopaka pokąsał wąż i nic mu się nie stało, choć na jego ręce wyraźnie widać było ślady ukąszenia. W pobliżu miejsca, gdzie medytuje Bamjon, już kwitnie biznes. Fotografie chłopca sprzedają się po pięć rupii i cena rośnie z dnia na dzień. Mnisi z pobliskiego buddyjskiego klasztoru planują wybudować tu klasztor i domy dla turystów.
Bretarianizm – problem wrócił
Sprawa Bretarianizmu czyli „odżywiania się światłem” była przez nas – nie ukrywam tego – omijana dużym łukiem, gdyż brakowało dowodów na to, że ten fenomen jest w ogóle możliwy. Utwierdzało nas w tym przekonaniu to, co wiedzieliśmy o eksperymencie, który przeprowadziła Australijka Jasmuheen, a którą mieliśmy okazję poznać podczas jej pobytu w Polsce. Utrzymuje ona od lat, że właśnie „odżywia się światłem”. Kilka lat temu zgodziła się na niezwykły eksperyment, aby pod nadzorem kamer w zamkniętej willi spędzić miesiąc bez jedzenia i wody. Eksperyment musiano przerwać, gdyż po kilku dniach główna bohaterka zaczęła omdlewać z wyczerpania. Tłumaczyła potem dziennikarzom, że stresowały ją kamery i dlatego nie mogła „przyjmować światła jak zwykle”. To wszystko sprawiało, że akurat Bretarianizm odrzucaliśmy jako niebezpieczną i nieprawdziwą ideę. Sprawa chłopca z Nepalu sprawiła, że… mamy mały problem. Nie jesteśmy w stanie jechać do Nepalu, ale postaramy się śledzić wszystkie agencyjne informacje dochodzące do nas z prowincji Bara. O zjawisku „Bretarianizmu” przygotowywany jest program z serii „Archiwum” w Radiu TOK FM. Wtedy głos zabiorą naukowcy i specjaliści od żywienia. O terminie audycji poinformujemy na stronach.
Pt, 2 gru 2005 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.