Dziś jest:
Piątek, 22 listopada 2024

Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... 
/Albert Einstein/

Komentarze: 0
Wyświetleń: 7621x | Ocen: 0

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5


Nie, 15 sty 2006 00:00   
Autor: FN, źródło: FN   

Zagadkowa Istota i... niezwykły zapach!

To chyba największe odkrycie każdego, kto zdecydował się na badanie zjawisk niewyjaśnionych. Kilka lat temu Fundacja NAUTILUS postawiła znaleźć odpowiedzi na pytania, jaki jest prawdziwy cel życia człowieka, jaki jest sens naszego bytowania na tej trzeciej planecie od Słońca. Nie ma wątpliwości, że temat tego tekstu jest związany pośrednio z odpowiedzią na to pytanie. Co udało nam się ustalić? Przed wyjaśnieniem Wam tej kwestii musimy zrobić tutaj niezwykle ważne zastrzeżenie: to, co przeczytacie poniżej, w żaden sposób nie ma związku z jakąś religią czy kościołem. Staramy się chłodnym okiem patrzeć na człowieka i analizować materiały, które w nieprawdopodobnej ilości napływają do Fundacji. Unikatową sprawą jest to, że te materiały dotyczą przeżyć, doświadczeń, ludzkich upadków i wzlotów, spotkań z nieznanym i niezwykłych zdarzeń. Czytając je, segregując, analizując i wybierając co ciekawsze sprawy do szczegółowego zbadania zauważyliśmy ze zdziwieniem, że wyłania się z tego pewien logiczny i spójny obraz. Mówimy o obrazie świata i naszego życia. Pozwala on z ogromnym prawdopodobieństwem postawić tezy, które są tak naprawdę zweryfikowaniem „doświadczalnym” dogmatów, które – trzeba to przyznać – stanowią podstawy różnych religii. W tej świątyni „ludzkiej wiary” jesteśmy barbarzyńcami, ale... dzięki temu możemy sobie na więcej pozwolić i spojrzeć na pewne sprawy z dystansu. Dlatego staramy się odrzucić słowo „wiara” i przyjąć w to miejsce słowo „wiedza”. Uznajemy bowiem, że pewien system prawideł i zasad, według których jest zbudowany świat, po prostu jest i już. Nie ma to nic wspólnego z wiarą w to, czy on jest, bo on jest. To jest wiedza. Tak też traktujcie tą pierwszą tezę tego tekstu. Każdy człowiek jest cały czas dyskretnie obserwowany. Kto obserwuje człowieka? Tego nie wiemy, ale można śmiało powiedzieć, że jest to jakaś potężna energia, którą nazwijmy w uproszczeniu „Mocą”. Setki relacji które docierają do naszej Fundacji pokazują, że w trudnych momentach owa tajemnicza energia potrafi dać znać o swojej obecności, robi to czasami dyskretnie, a... czasami nie. Choć wydaje się to niepojęte, ale owa „Moc” śledzi życie każdego człowieka od jego urodzenia do dnia śmierci, interesuje się jego sprawami, czasami decyduje się zaingerować w to czy tamto. Zdarza się, że człowiek przeżywa swoje kilkadziesiąt lat nawet przez chwilę nie zastanawiając się nad jej istnieniem, a jednak... owa „MOC” jest także i z nim. Jest to zaskakujący wniosek nawet dla nas, ale wszystko wskazuje na to, że żaden człowiek „nigdy nie jest sam” i w tym sensie wielkie światowe religie mają wiele racji. Ale to nie wszystko. Wydaje się, że owa „MOC” kieruje się... hmmm... własnym kodeksem oceny człowieka. Kodeks ten ma się nijak do tego, co obowiązuje w naszym świecie i jest uważane za sens życia. Dobra praca, ustawienie się, ustawienie dzieci, dożycie supersędziwego wieku i utrzymanie się na powierzchni życia „na maksa długo, aby przeżyć innych!” – te sprawy wydają się nieistotne dla tej energii. Ocenia ona nas po – jakby to powiedzieć – tych chwilach, kiedy... pokażemy Wam to na przykładzie. Kiedy przytuliłem moją siostrę, tylko to! Wydaje się, że w wytłumaczeniu tej trudnej kwestii pomoże zjawisko śmierci klinicznej. Polega ono bowiem na tym, że człowiek w stanie śmierci pozornej przeżywa kilka stałych „elementów gry”, a więc film z wybranymi scenami z życia, tunel i podróż w kierunku światła. I jest to bezsporne, a wszelkie dywagacje o „urojeniach umierającego mózgu” odrzucamy jako bzdurę (dalczego? O tym innym razem). Zbierając historie związane ze śmiercią kliniczną zauważyliśmy, że część z tych przypadków zawiera także interesujący element w postaci spotkania z jakąś istotą, energię, nieskończoną „dobrocią i mądrością”, która czasami udziela człowiekowi odpowiedzi na zadawane przez niego pytania. Niezależnie od tego, w jakiej części świata dochodzi do takiego spotkania zawsze są elementy wspólne dla wszystkich tego typu historii. Może to świadczyć, że jest to ta sama istota, albo że mają one ze sobą bardzo wiele wspólnego. Wśród niezwykłych relacji o śmierci klinicznej jest jedna, która nas bardzo zastanowiła. Przytaczamy Wam ją w całości. Witam Fundację! Na początku chce Was pozdrowić i podziękować za to, że jesteście. Uważam, że spełniacie niesłychanie ważną funkcję i w ogóle od lektury Waszych stron zaczynam każdy dzień. To jest jak nałóg, ale po rzuceniu palenia mogę akurat sobie na taki nałóg pozwolić. Postanowiłem do Was napisać, abyście poruszyli ważny, bardzo ważny temat związany z tym, co jest ważne w życiu człowieka, bo ma to potem znaczenie, kiedy człowiek umiera. I tu muszę opowiedzieć swoją historię. Jestem już po 50-tce, ale mówię to uczciwie – byłem draniem. W ogóle nie interesowałem się sprawami religii, którą uważałem za głupotę wymyśloną po to, żeby tumanić masy ludzi. Jakieś gadania o Nie wierzyłem ani w życie po śmierci, ani tym bardziej w istnienie jakiś istot, które obserwują życie człowieka, czego teraz jestem pewien, o czym za chwilę. Liczyły się dla mnie w zasadzie tylko dwie rzeczy, a mianowicie pieniądze i seks, który traktowałem jako nagrodę i naturalny cel życia. Gdyby mnie ktoś kiedyś zapytał, po co to wszystko jest, powiedział bym, że po to, aby się dobrze „zabawić”. W swoim działaniu byłem konsekwentny – kłamstwem i świństwem bardzo szybko robiłem karierę, dzięki czemu jestem teraz człowiekiem majętnym. Moi bliskich traktowałem źle i praktycznie chyba też tak traktowałem w ogóle ludzi. Byli to inni uczestnicy tej gry o „szmal i dobrą zabawę”, których trzeba było bardziej ocyganić i więcej zagarnąć dla siebie. Nie byłem w tej postawie odosobniony, jak pewnie dobrze wiecie rozglądając się wokół... Uprzedzając Wasze pytanie odpowiem, że byłem zatwardziałym ateistą, można powiedzieć wojującym. Nie chcę Wam pisać ani o moich małżeństwach ani o dzieciach, ale napiszę o najważniejszym wydarzeniu, które przeżyłem w wieku 47 lat. Wtedy to wysiadając z samochodu w moim garażu nagle poczułem potworne pieczenie w klatce piersiowej i straciłem przytomność. Był to rozległy zawał, z którego zresztą z trudem mnie odratowano i jestem tylko cieniem tamtego mnie sprzed lat. Wtedy jednak przeżyłem coś niepojętego, co Wy na swoich stronach opisaliście jako śmierć kliniczna. Zobaczyłem moje ciało leżące bezwładnie obok samochodu, widziałem nawet rzeczy, które mi wypadły z kieszeni. Wiedziałem, że jest to moje ciało, ale... to nie byłem ja. Ciało to było mi zupełnie obojętne. JA byłem w tym momencie obok tego ciała, to byłem JA! No i to światło – to cudowne światło. Pojawiło się w tym garażu i praktycznie natychmiast zacząłem się udawać w jego kierunku. W ogóle mnie nie męczyło, nie raziło, było tam tak cudownie. I wtedy poczułem obecność jakieś istoty, która mnie niesłychanie lubiła, wręcz była samym dobrem. Trudno mi to wyjaśnić... nie ważne. W każdym razie nagle znalazłem się w całkowitek ciemności i zobaczyłem sceny z mojego życia, ów film, o którym też potem czytałem (tu muszę zrobić małe zastrzeżenie, że do momentu mojego przeżycia nie czytałem żadnych książek o śmierci klinicznej i o tym filmie!). W czasie oglądania tego filmu było mi wstyd za siebie, bo widziałem różne złe sprawy. I wtedy poprosiłem tę istotę która ze mną wtedy tam była, żeby pokazała mi coś, co w moim życiu miało sens. Poczułem, że ona się na to zgodziła, a muszę powiedzieć, że od początku wiedziałem, że ta istota ma wpływ na ten film w stopniu zupełnym. I nagle zobaczyłem jedną scenę, kiedy miałem może z 16 lat. Moja młodsza siostra bardzo bała się spać i płakała w pokoju, a ja ten jeden jedyny raz wszedłem do jej pokoju, przytuliłem ją i byłem z nią do momentu, kiedy nie zasnęła. Nigdy bym nie pamiętał tej sceny, bo wobec moich wszystkich osiągnięć życiowych wydawała się ona nieistotna. Tymczasem usłyszałem od tej istoty, że to właśnie ten moment był jednym z najważniejszych w moim życiu! Zapytałem ją wtedy, skąd ona ma taką wiedzę o moim życiu, a czułem, że wie absolutnie wszystko. Wtedy usłyszałem coś takiego: „Jestem z Tobą od momentu Twoich narodzin, nie byłeś sam nawet przez chwilę!”. To zdanie mną wstrząsnęło, nawet wtedy, kiedy byłem „po tamtej stronie”. Usłyszałem wtedy tylko „Już czas wracać, już czas!” i pamiętam tylko potworny ból i ciemność. Potem obudziłem się w szpitalu, kilka dni później. Jak pisałem – cudem powróciłem do żywych. Każdego dnia myślę o tym, co wtedy przeżyłem. Było to tak realne, że ludzie którzy tego nie przeżyli nigdy, ale to nigdy tego nie zrozumieją. Nie chcę zresztą nikogo do tego przekonywać, że to się naprawdę zdarzyło – to jest moja historia i tylko ja znam prawdę. Wszystko się od tamtej pory zmieniło, ale ja jestem jedną rzeczą zaintrugowany. Bo tamta istota powiedziała, że obserwowała moje życie od samego początku, każdą sekundę była ze mną! Podejrzewam, że nie jestem wyjątkiem i dotyczy to każdego z ludzi. A więc każdy człowiek jest przez „kogoś obserwowany”, nawet wtedy, kiedy sam przebywa w pustym pokoju. To, co powiedziała mi ta istota nie daje mi spokoju. Wiem, że mówiła prawdę! Mówiąc wprost wpłynęło to tak mocno na mnie, że od tego czasu nigdy nie czuję się sam i w ogóle zrozumiałem, że coś takiego jak samotność w ogóle nie istnieje, że jest to po prostu błędne przekonanie człowieka, który nigdy nie jest sam. Mam nadzieję, że poruszycie ten ważny temat w swoich publikacjach, lecz pamiętajcie, żeby nie zrobić tego przez pryzmat jakieś religii czy kościoła, bo wtedy pomyślą, że jesteście... w każdym razie może opublikujcie mój list. Na pewno jest wiele innych historii ludzi, którzy doświadczyli obecność tej istoty, która jest z każdym człowiekiem na ziemi. Nie wiem, jak o tym pisać, trudno mi znaleźć właściwe słowa. Ale właśnie obowiązkiem Fundacji jest mówienie o tym ludziom, bo mogą tę prawdę odkryć późno, tak jak ja ją odkryłem tak późno. A może inaczej – nie tyle ja ją odkryłem, co ona została dla mnie odkryta. Nie napisałem bowiem, że jestem przekonany, że ten „Wielki Ktoś” potrafi wpływać na różne wydarzenia w życiu człowieka, tak jak wpłynął na to, co ja przeżyłem w związku z moim zawałem. Mam nadzieję, że Was nie zanudziłem moją historią. Jeśli chcecie, możecie ją wydrukować. Pozdrawiam Was! Andrzej Historia Andrzeja jest jedną z wielu historii pokazujących, że owa istota potrafi wpływać na życie ludzi raz że czasami daje mu znaki swojej ob>ecności. W ten sposób podkreśla jakiś ważny moment. Czasami związany jest on... z pięknym zapachem kwiatów. Oto kolejny mail, który trafił do nas na początku stycznia 2006 roku. Historia która mi się przydarzyła miała miejsce na początku sierpnia 2005. Prowadzę mały zakład krawiecki pod Częstochową i często jeżdżę do Andrychowa po tkaniny trasą A1. Będąc nieco wcześniej w magazynie (ok. miesiąca ) okazało się, że jest przeceniona tkanina z 10 zł z mb na 6 zł. Zdeklarowałem się, że kupię całą partię ok.1000 mb ,ale nieco później z powodu braku wolnych środków na ten cel. Można by było powiedzieć, że jest sprzedana. Piszę o tym ponieważ ma to według mnie związek z tym, co mnie spotkało na początku sierpnia. Wracałem wtedy również z Andrychowa, ale z innymi tkaninami. Mam w zwyczaju zabierać po drodze osoby, które chcą jechać w tym samym kierunku. Na wysokości Dąbrowy Górniczej w kierunku Częstochowy zatrzymuje mnie mężczyzna bardzo w moim odczuciu zaniedbany (brudny, spodnie w strasznym stanie, koszula flanelowa poobtargiwana itp.) zatrzymałem się, ponieważ jego twarz robiła wrażenie uczciwego i ciepłego człowieka. On wsiadł i bez słowa zmknął drzwi samochodu, a ja ruszyłem. Po dłuższej chwili zapytałem, dokąd chce jechać, ale on nie odpowiadał. Troche się wystraszyłem, ale po moim stanowczym pytaniu „dokąd jedzie” odpowiedział łamaną polszczyzną, że na Litwę lub Łotwę, tego już dokładnie nie pamiętam. Wyciągnął z torby paszport i mi go pokazał. Myślałem, że zepsuł mu się samochód, ale on mi opowiedział, że wraca autostopem z Pragi w Czechach gdzie pracował ok.dwóch miesięcy za 500 koron(tak ok.60 zł). Ale gdy skończył ,Czech go wyrzucił nie płacąc nawet tych marnych pieniędzy. Zrobiło mi się bardzo żal tego człowieka .W torbie miał tylko 10 butelek po piwie i tłumaczył mi, że za nie kupi sobie wodę do picia. Chciałem pomóc jakoś temu człowiekowi, ale nic mądrzejszego nie przyszło mi do głowy. Przed Częstochową wytłumaczyłem mu, że muszę skręć z trasy i że musi juz wysiadać. Przed wyjściem dałem mu 40 zł, bo tyle akurat miałem, żeby kupił sobie coś jedzenia. Był bardzo zadowolony, wręcz szczęśliwy. Gdy wysiadł odruchowo spojrzałem w prawe lusterko, jak zostawał na drodze, a on zrobił jak gdyby gest błogosławieństwa w moim kierunku. Od momentu, kiedy wsiadł do samochodu, w środku był niewyobrażalny po prostu smród i w czasie kiedy z nim rozmawiałem, zastanawiałem się, czy uda mi się później doprać tapicerkę, aby dało się tym samochodem dalej jeździć. Gdy wysiadł ujechałem może 500 m i w samochodzie zapanował przemiły zapach (!) tak intensywny, że gdybym nosił perfumy, to byłbym pewny, że się rozlały. Był zapach albo jaśminu albo delikatnego różu. Nie potrafię tego opisać. Zapach był bardzo miły i trwało to nie dłużej niż minuta. Po tamtym smrodzie nie było ani śladu. Wróciłem do domu i to opowiedziałem w rodzinie, ale najciekawsze stało się następnego dnia rano. Z zakładu w Andrychowie zadzwoniła pani, żeby przyjechać po tą zamówiona tkaninę ponieważ została jeszcze raz przeceniona na 3 zł za mb. Tak że dane 40 zł wróciło do mnie 3000 zł . Proszę o komentarz do tej sprawy, bo różne rzeczy chodzą mi po głowie. Pozdrawiam P.S. Jestem Stałym czytelnikiem Nautiliusa Jest to piękna historia, która bardzo dobrze pokazuje istotę sprawy, o którą chodzi w tym tekście. Są momenty, kiedy ów „obserwator naszego życia” decyduje się na jakiś znak. Na pewno autor listu zadaje sobie pytanie, kim był ów mężczyzna, którego spotkał na drodze... Możliwości jest kilka, choć można przyjąć, że był on faktycznie tym, za kogo się podawał. Cala jednak sytuacja była dyskretnie „obserwowana” przez jakąś wyższą „Moc”, która zachwycona bezinteresowną pomocą zdecydowała się dać dyskretny znak, że właśnie „o to w tej grze chodzi”... bardzo ciekawe. Piękny zapach kwiatów Sprawa niezwykle pięknych zapachów kwiatów jest związana z postaciami kilku świętych, a najsłynniejsze historie związane z tym fenomenem dotyczą włoskiego zakonnika Ojca Pio. Fenomen ten nazywany jest osmogenezą. Pozwala on na odczuwanie obecności świętego poprzez charakterystyczny dla niego aromat. Ów zapach świętości ojca Pio był wyraźnie wyczuwalny przez ludzi, którzy znajdowali się w pobliżu. Wydobywał się z jego ciała, ubrań lub przedmiotów, które dotknął. Czasem był wyczuwalny w miejscach, przez które jedynie przeszedł. Zapach ten pojawia się zresztą do tej pory w momentach, w których na przykład ktoś intensywnie myśli o tym zakonniku lub go o coś prosi w modlitwie (Ojciec Pio zmarł kilkadziesiąt lat temu). Ciekawe, że przypadki cudownego zapachu związanego z jego osobą zdarzały się już za życia tego niezwykłego człowieka. Oto przykłady takich historii: Brat zakonny Modestino opowiadał: “ Kiedyś byłem na wakacjach w St. Giovanni Rotondo. Poszedłem do zakrystii aby pomóc ojcu Pio w mszy św., ale byli tam już inni mnisi kłócąc się o to kto powinien to zrobić. Ojciec Pio przerwał te kłótnie mówiąc: ‘tylko on będzie służył do mszy’ i wskazał na mnie. Towarzyszyłem mu do ołtarza św. Franciszka i z nabożną czcią służyłem. Kiedy doszliśmy do Podniesienia, poczułem nieodpartą chęć ponownego poczucia zapachu, który owładnął mnie kiedy całowałem dziś rękę ojca Pio. Pragnienie to w tym samym momencie zostało spełnione, zapach pojawił się i robił się z każdą chwilą intensywniejszy tak że w końcu poczułem się słabo. Musiałem oprzeć się o klęcznik, żeby nie upaść! Kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że za chwilę zemdleję, w myślach poprosiłem ojca Pio aby uchronił mnie od upadku na oczach ludzi. W tym samym momencie zapach zniknął. Wieczorem, kiedy towarzyszyłem ojcu Pio w drodze do domu, zapytałem go o wyjaśnienie tego zjawiska. Odpowiedział: ‘Moje dziecko, nie jestem w stanie tego wyjaśnić. Bóg pozwala poczuć ten zapach wtedy kiedy chce’”. Czekając na spowiedź u ojca Pio, widziałem go słuchającego spowiedzi jakiejś kobiety. Kiedy pomyślałem, że za chwilę będę rozmawiał ze świętym otoczył mnie silny zapach lilii. Poczułem się strasznie zmieszany, ponieważ nigdy nie wierzyłem w te historie o zapachach. Od tej pory wiedziałem, że one naprawde istnieją. Pewna 24 letnia kobieta z Bolonii miała poważne powikłania funkcji prawego ramienia w wyniku wypadku, który zdarzył się trzy lata wcześniej. Po operacji i długim okresie rehabilitacji chirurg powiedział ojcu dziewczyny, że już nigdy nie będzie mogła ruszać prawą ręką. Ręka była sztywna w wyniku usunięcia fragmentu kości i nie przyjęcia przeszczepu. Ojciec wraz z córką udali się do St. Giovanni Rotondo. Spotkali ojca Pio, który im pobłogosławił i powiedział: „Ponad wszystko nie rozpaczajcie! Zaufajcie Bogu! Ramię wyzdrowieje.” Był koniec lipca 1930 roku, kobieta wróciła do Bolonii bez żadnej poprawy zdrowia. Czy to możliwe, że ojciec Pio się pomylił? Wkrótce o sprawie zapomniano. 17 września (dzień celebracji stygmatów św. Franciszka), w pewnym momencie mieszkanie w którym mieszkała rodzina, wypełnił piękny zapach żonkili i róż. Zjawisko trwało około kwadransa, podczas którego wszyscy zachodzili w głowę, skąd bierze się ów zapach. Tego dnia ramię dziewczyny wróciło do pełnej sprawności. Zdjęcie rentgenowskie wykazało całkowite wyleczenie kości. Młode małżeństwo w Anglii przeżywało poważne problemy. Byli już na skraju rozpaczy, nie wiedzieli do kogo się zwrócić o pomoc. Ktoś powiedział im o Ojcu Pio. Napisali do niego o swoich problemach, lecz nie otrzymali odpowiedzi. Postanowili wtedy pojechać do St. Giovanni Rotondo aby spotkać się z Ojcem Pio i zasięgnąć jego mądrej rady. Droga z Anglii do Puglia we Włoszech jest długa, a w dodatku było to w środku srogiej, śnieżystej zimy. Pomimo pogody wybrali się w drogę. Pierwszą noc spędzali w podrzędnym hotelu w Bernie, gdyż na lepszy nie mogli sobie pozwolić. Dopadły ich znowu wątpliwości – co będzie jeśli Ojciec Pio ich nie przyjmie? Kontynuować podróż czy wracać? Gdy tak debatowali, ich pokój wypełnił się słodkim, upojnym zapachem, który wywierał na nich ogromnie kojący wpływ. Kobieta nawet zaczęła szukać źródła tego zapachu, myśląc że to ktoś przez roztargnienie zapomniał w pokoju swojej buteleczki perfum, lecz bez skutku. Chwilę później zapach ulotnił się, a pokój wypełnił, jak poprzednio, odór zgnilizny. Małżonkowie opowiedzieli o swoim przeżyciu właścicelowi hotelu, którego to bardzo zaskoczyło: żaden z jego klientów nigdy nie twierdził, że czuje zapachy perfum w hotelu. Jednak nasi małżonkowie poczytali to za znak aby kontynuować podróż do St. Giovanni Rotondo i spotkać się z Ojcem Pio. Gdy już tam dotarli, ów młody człowiek powiedział po włosku do Ojca Pio (jako że dobrze mówił po włosku): „Pisaliśmy do Ojca, ale ponieważ nam nie odpowiedziałeś...” „Co takiego?” przerwał mu Ojciec Pio. „Czemu mówisz, że nie odpowiedziałem? Czyż nie czuliście niczego w tamten wieczór w hotelu w Szwajcarii?” Zrozumieli wtedy, że ten zapach który czuli w pokoju hotelowym był zapachem Ojca Pio, i wypełniła ich radość i wdzięczność. A do rozwiązania ich problemów w istocie wystarczyło kilka mądrych słów Ojca Pio. Od redakcji: Po raz pierwszy zdecydowaliśmy się poruszyć temat osmogenezy. Dodajmy, że sprawa niezwykłego zapachu „świętości” nie dotyczy tylko chrześcijańskich świętych, ale także innych wielkich postaci światowych religii. Wydaje się, że jest to element łączący różne elementy układanki, na którą składa się obraz owej niezbadanej rzeczywistości, o której często piszemy na łamach Nautilusa.

Komentarze: 0
Wyświetleń: 7621x | Ocen: 0

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5


Nie, 15 sty 2006 00:00   
Autor: FN, źródło: FN   



* Komentarze są chwilowo wyłączone.

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

ONI WRACAJĄ W SNACH I DAJĄ ZNAKI... polecamy przeczytanie tekstu w dziale XXI PIĘTRO w serwisie FN .... ....

UFO24

więcej na: emilcin.com

Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...

Artykułem interesują się

Poniżej lista Załogantów, których zainteresował ten artykuł. Możesz kliknąć na nazwę Załoganta, aby się z nim skontaktować.

Brak zainteresowanych Załogantów.

Dziennik Pokładowy

Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...

czytaj dalej

FILM FN

EMILCIN - materiał archiwalny

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.