Nie, 21 maj 2006 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Przerażeni rodzice wysłuchują opowieści ich dziecka, które opowiada kulisy... własnej śmierci!
Na początku rodzice bagatelizują sprawę. Dziecko bowiem może fantazjować i nawet jeśli opisuje własną śmierć, to – jak przeważnie podejrzewają rodzice – syn lub córka „naoglądali” się telewizji. Gorzej, kiedy dziecko konsekwentnie do sprawy powraca i wszystkie relacje zgadzają się nawet w najdrobniejszych szczegółach. Mówiąc krótko opis dotyczy tego, jak wyglądała ich wcześniejsza śmierć. Oto przykład z roku 1993.
„O tej sprawie opowiedziała mi najpierw moja mama, która zauważyła, że Karolina bardzo boi się pociągów. Moja córka miała wtedy 2.5 roku i na sam widok pociągu zaczynała kurczyć się i płakać, chciała uciekać. Myślałam, że tak reagują wszystkie dzieci, ale okazało się, że one patrzyły na jadące pociągi z zaciekawieniem. Moja mama była świadkiem, kiedy Karolina powiedziała coś takiego, że „pociąg zrobił bum z autem”. Myślała początkowo, że jest to efekt obejrzenia w telewizyjnych wiadomościach jakiś obrazków z katastrofy, ale w następnym roku moja córka mówiła już znacznie lepiej i podawała nowe szczegóły. Wyłaniał się z nich zadziwiający obraz i myślę, że dziennikarze z Waszego radia powinni się tą sprawą zainteresować. Opowiadała bowiem, że razem ze swoim mężem (!) wracała samochodem do domu. Samochód był białego koloru i z opisu wygląda, że mógł to być FIAT 126p, ale niestety nie mam tutaj pewności. Sprawa kolejna jest związana z tym, że ona dokładnie opisuje własną córkę, która miała na imię Monika. Te wszystkie szczegóły mogą być istotne w momencie, gdyby ktoś próbował ustalić, czy kiedyś doszło już do takiego wypadku. I tu muszę właśnie wyjaśnić, że moja córka opisywała wypadek, kiedy samochód wjechał na przejazd kolejowy i uderzył w niego pociąg. Karolina opowiada, że był tylko huk i potem pamięta, że pojawiło się światło, do którego poleciała i tam spotkała się z mamą, która „przywitała ją i bardzo była szczęśliwa”. Moja córka zawsze mówiła o tym w taki sposób, że po prostu nie mieściło mi się w głowie, że mogłaby to zmyśleć. Mój mąż zaczął nawet szukać miejsca tego wypadku, które opisywała córka. Podawała ona mnóstwo szczegółów, jak na przykład to, że był wtedy śnieg i przed wjechaniem na przejazd wszystko było zasłonięte przez pryzmę śniegu. Wymienia także nazwę miejscowości i chyba swoje nazwisko. Gdyby zainteresowała Was ta sprawa, to ja chętnie Wam pomogę, proszę tylko o zachowanie w tajemnicy moich danych. Uprzedzając Wasze pytanie od razu powiem, że po tej historii zaczęłam zupełnie poważnie brać pod uwagę możliwość istnienia reinkarnacji.
Pozdrawiam
Alina (nazwisko do wiadomości redakcji)
Oddzielnym działem tego typu przypadków są takie, kiedy dzieci mają ślady na ciele pasujące do wypadku, który miał okazać się śmiertelny w poprzednim wcieleniu. Czasami objawia się to także defektem fizycznym. Jako przykład warto podać historię, która została przysłana na pokład Nautilusa w 2005 roku.
Witam i pozdrawiam, chcę podzielić się moim doświadczeniem z lat osiemdziesiątych. Moja córka miała ogromny lęk przestrzeni, zaczęła chodzić nagle dopiero, gdy miała 16 mies. w dzień moich imienin. Miała silne, zdrowe nóżki, a lekarze nie wiedzieli jak pomóc .Ćwiczenia terapeutyczne były dla niej strasznym przeżyciem, nie mogła przejść odcinka 3 m. od terapeutki do mnie. W wieku 3,5 lat idąc wzdłuż potoku zaczęła opowiadać katastrofę lotniczą w której prawdopodobnie zginęła, sytuację w samolocie opisywała mówiąc " my" a potem jak leciała w dół do "dużej" wody : "ja". Dużo gestykulowała, miała przerażenie w oczach, brakowało jej słów, ale zastępowała je swoimi. Poraziło mnie wtedy. Po prostu uwierzyłam i zaczęłam pytać, a ona ,przejęta, ale jakby zadowolona ze się zainteresowałam. Moje odczucie było niesamowite, bo opowieść córki, która w tv widziała tylko bajki, a w przedszkolu była drugi dzień była b. wiarygodna i do dzisiaj czasem o tym myślę i zastanawiam się. Pamiętam tylko, że po powrocie do domu skojarzyłam fakt, że kilka miesięcy przedtem była katastrofa lotnicza w której zginęli wszyscy pasażerowie, ale nad Warszawą, a wiec nie było wody, a ja zrozumiałam że chodzi jej o ocean. Byłam i jestem tego pewna.
Nie, 21 maj 2006 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.