Sob, 26 sie 2006 00:00
Autor: FN, źródło: FN
O takich obiektach już pisalismy w naszym serwisie. Ogromny obiekt UFO składający się z niewielkich świecących kul ułożonych w dwa pierścienie był obserwowany na Białorusi.
Na początek przypomnijmy szczegóły obserwacji obiektu UFO, jaka miała miejsce w okolicach Płońska w maju br.: Oto fragment relacji:
W nocy z 27 na 28 maja br. około godziny 0.30 zaniepokoiło go (świadka obserwacji - przyp.red.) szczekanie psów. Poszedł więc na budowę (kilkadziesiąt metrów od miejsca gdzie obecnie mieszka), ale nie zauważył tam niczego niepokojącego.
Chciał już wracać, ale jeszcze na chwilę odwrócił się w stronę budowanego domu. Kilkadziesiąt metrów od niego, nad pobliskimi drzewami okalającymi łąkę, na wysokości 20-25 m wisiał obiekt. Mlecznobiałe kule, w ilości około dwudziestu sztuk tworzyły na niebie kształt okręgu, którego średnica wynosiła około 20 metrów. Tuz pod dużym okręgiem był jeszcze jeden, znacznie mniejszy, również składający się z kul. Średnica pojedynczej kuli została określona na około 30-40 cm. Obiekt wisiał przez kilka minut. Nie słychać było żadnego dźwięku. Pan M. obserwował to zjawisko około 4-5 minut i jak podkreśla, nie odczuwał żadnego strachu. Nie dowierzał temu, co widzi i był pewien, że nikt mu nie uwierzy. M. pobiegł do domu i obudził żonę. Razem kontynuowali obserwację. Obiekt w tym czasie przesunął się o około 100 metrów i zatrzymał się nad wysokim drzewem. Według słów świadka, obiekt raz był widoczny, a raz zanikał, jakby się bawił z obserwatorami. W końcu M. postanowił zadzwonić do swojego brata (który później poinformował nas o całym zdarzeniu). Wziął telefon w dłonie i zaczął wybierać numer. Tuż po rozpoczęciu rozmowy telefonicznej, obiekt znikł, “tak jakby ktoś światło wyłączył".
Dziwnie zachowały się dwa psy. Po tym, jak obiekt zniknął, z wielkim ujadaniem rzuciły się w kierunku ciągnących się za zabudowaniami bagien. (...)
Opisując wydarzenie z maja br. wspominaliśmy także, iż podobny obiekt był widziany nad Warszawą latem 2004 roku.
Ku naszemu zdumieniu, w ostatnich dniach dotarł do nas raport naszego kolegi z Białorusi, Wiktora Gajduczika, w którym jest opisane zdarzenie dotyczące obserwacji łudząco podobnego obiektu.Jedyna zauważalna różnica dotyczy rozmiarów obiektu. Raport przytaczamy poniżej: OBCY WYLĄDOWALI NA ŁOGOJSZCZYŹNIE
Po publikacji wywiadu, jaki ukazał się w gazecie „7 DNI”, do naszej organizacji zgłosili się naoczni świadkowie obserwacji UFO, która miała miejsce dosłownie kilka dni temu. W dniu czwartego sierpnia, na miejsce zdarzenia udali się członkowie organizacji UFOCOM: Wiktor Gajduczik oraz Dmitrij Dzierżyński. Niestety, było zbyt mało czasu, padał ulewny deszcz, a do tego na miejscu nie było żadnego z naocznych świadków obserwacji. Wszystko to nie pozwoliło na zebranie pełnej informacji o zaistniałym zdarzeniu. Do ekipy UFOCOMa doszła jednak informacja, że w pobliżu miejscowości znaleziono także kręgi w zbożu.
Biorąc te wszystkie czynniki pod uwagę, zdecydowano się na przeprowadzenie kolejnej ekspedycji do tej miejscowości. Tak się stało i w dniach 7-10 sierpnia, dzięki pomocy m.in. przedstawicieli firmy SKM z Brześcia - panów Jurija Saharuty i Edwarda Bakunowicza można było wznowić prace.
Jak się okazało, niezwykłe obiekty w południowej części regionu Łogojskiego pojawiały się już niejednokrotnie. Jednak najbardziej spektakularna obserwacja, do tego zbiorowa miała miejsce w końcu lipca i na początku sierpnia br. Naocznymi świadkami tych wydarzeń byli mieszkańcy nielicznych sąsiednich wiosek: Sowdzieniewice, Sliżino i Januszkowicze, a także osoby, które przyjechały na wypoczynek z Mińska.
Najdokładniej całe zdarzenie opisała rodzina Gak z Mińska, która w miejscowości Sowdzieniewice posiada daczę i spędza tu w okresie letnim bardzo dużo czasu.
Według słów Tamary Grigoriewny Gak, wszystko rozpoczęło się w nocy z piątku na sobotę (z 28 na 29 lipca). Pani Tamara obudziła się około północy. Odzuwała niepokój i przyśpieszone bicie serca. Wyszła z daczy na ulicę i ujrzała na niebie nieznany świecący obiekt, który wyglądał jak biegające po okręgu światła. Nie przywiązała szczególnej uwagi do tej obserwacji i wróciła do domu, ale nie na długo….
W tym czasie z wiejskiej dyskoteki, która odbywała się w sąsiedztwie („Na Rudni”) powrócił samochodem jej siostrzeniec, Georgij, który także zwrócił uwagę na niespotykane zjawisko na niebie. Georgij poszedł do swojego sąsiada i poprosił wszystkie znajdujące się tam dzieci: Pawła, Maszę i Nastię Woropaj, a także przebywającego u nich Siergieja Surowicza. Wszyscy razem poszli w stronę domu Tamary Grigoriewny i ponownie wywołali ją na ulicę, żeby razem obserwować „latający talerz”. Wszystko to działo się około godziny 0.20. Pogoda była dobra, chociaż niebo pokryte było chmurami. Było jednak widać prześwity.
Obiekt wyglądał imponująco. Był po prostu ogromny i znajdował się na wysokości 140 stopni. Jego rozmiary kątowe wynosiły około 40 stopni, a liniowe (na „oko”) – więcej niż 2 km. Według słów innych świadków, obiekt mógł mieć średnicę nawet pięciu kilometrów. Samego korpusu prawie nie było widać. Wg Tamary Grigoriewny, mógł być on półprzezroczysty, ale inni świadkowie nie wspominali o tym. Widoczne były tylko elementy znajdujące się na obrzeżach obiektu. Były to biegające ze stałą prędkością białe ogniki. Ale wszyscy świadkowie podkreślali, że ogólnie obiekt sprawiał wrażenie monolitu i przywodził skojarzenie z latającym talerzem. Co prawda, na początku obserwacji przyszła im do głowy myśl, że jest to efekt działania świateł laserowych z dyskoteki, ale ta hipoteza została szybko odrzucona.
„Talerz” wisiał na wysokości 30 stopni nad horyzontem z pewnym odchyleniem od pozycji horyzontalnej. Jego prawa strona była położona znacznie wyżej od lewej, a przód był pochylony w stronę obserwatorów tak, że widzieli oni płaszczyznę górnej powierzchni.
Obserwacja trwała dość długo, aż wydała się wszystkim zbyt monotonna. Georgij z powrotem pojechał na dyskotekę, dzieci sąsiada rozbiegły się. Tylko Tamara Grigoriewna została, żeby obserwować dalej to zjawisko. Była ciekawa, czym to się wszystko zakończy. Jej upór został wynagrodzony. Wkrótce nastąpiła zmiana. „Talerz” powoli wyrównał swoją pozycję i opuścił się niżej. Na „spodzie” zapaliły się dwa źródła światła. Pojawił się też wyciągnięty do dołu pręt ze świecącą na końcu kulką. Po 5-6 minutach znikł. Z każdego zewnętrznego i centralnego ognika, wydobyły się różnokolorowe łuki. Te zewnętrzne były koloru jasnoniebieskiego, lewe – fioletowego, prawe – czerwonego (o ciepłej tonacji), a dolne – zielonego. W łukach chaotycznie pojawiały się złociste kulki. „Show” trwało około 3-4 minut. Po czym łuki zaczęły blednąć, po czym zniknęły. Pozostały tylko światła zewnętrzne, które zostały porównane przez świadków do światła dziennego lub też neonowego. Te światła już się nie przemieszczały. Stały w miejscu. „Talerz” zaczął pomału unosić się do góry, a następnie błyskawicznie, w ciągu sekundy wzbił się w powietrze i zniknął z pola widzenia, pozostawiając jedynie spadające iskry.
Na tym obserwacja się zakończyła. Było to około godziny trzeciej w nocy. Po tym wydarzeniu, pani Tamara poszła spać.
Obiekt był obserwowany także przez 14-letnią Marię Woropaj, ale Maria nie doczekała do momentu zniknięcia obiektu. Dziewczyna zauważyła jednak, że przez cały czas obserwacji „talerz” powoli poruszał się z prawej strony na lewą, dopóki nie pojawił się nad domem stojącym naprzeciwko. Kiedy zauważyła, że obiekt znajduje się niebezpiecznie blisko, poczuła się nieswojo i skryła się do domu.
Jeszcze z innej strony udało się zaobserwować obiekt synowi Tamary i jego narzeczonej – Jekaterinie. Po tym, jak ludzie wyszli obserwować „cudo” na niebie, we dwójkę postanowili pójść nad jezioro, znajdujące się w okolicy wioski Domaszi. Zauważyli, że oprócz zewnętrznego pierścienia z kulami, obiekt posiadał także pierścień wewnętrzny, składający się z mniejszych, ale także poruszających się po okręgu źródeł światła. Momentu zniknięcia obiektu niestety nie widzieli.
Należy odnotować, że opisy wyglądu obiektu, dokonane przez naocznych świadków różnią się od siebie. Maria Woropaj opisała go jako trzy koncentryczne okręgi składające się ze świecących kul. Jej brat Paweł opowiedział o zewnętrznym dużym pierścieniu i systematycznie pojawiających się pojedynczych ogniach kręgu wewnętrznego.
Należy także wspomnieć o zachowaniu zwierząt w tym czasie – w całej wsi wyły psy. Słychać też było dźwięk, porównywany przez większość świadków do wycia wiatru. Żadnego negatywnego wpływu na ludzi nie stwierdzono. Ludzie odczuwali jedynie zdziwienie, ciekawość i zdumienie. Jak zauważyła Jekaterina Szantarenko, monotonny ruchu obiektu działał wprost uspokajająco.
Ale nie jest to koniec wydarzeń. W sobotę na daczę do Tamary Grigoriewny przyjechali krewni z Mińska, rodzice Georgija z przyjaciółmi, żeby wspólnie poświętować urodziny syna (osoby te prosiły o zachowanie anonimowości). Usłyszawszy historię o ostatnich wydarzeniach, oczywiście nie uwierzyli i zdrowo się uśmiali. Ale nadszedł wieczór….
Późnym wieczorem dzieci sąsiadki, wracające z odwiedzin od krewnych znów zobaczyły ten dziwny obiekt, prawie że w tym samym miejscu co poprzednio. Postanowiły zawołać Tamarę Grigoriewnę. Później wspominały, że jak siedziały jeszcze w gościnie, przyszedł podenerwowany sąsiad i powiedział, że „to” znowu lata. Wszyscy wyskoczyli z domu, żeby zobaczyć to „dziwo”. „Talerz” znowu wisiał na niebie, ale jednak w trochę innym miejscu niż poprzednio i był mniejszej średnicy niż poprzedniej nocy. Rozmiary kątowe wynosiły około 20 stopnia. Obiekt powoli przemieszczał się z północnego wschodu na południe. Tym razem wyglądał, jakby był otoczony „dymkiem”. Świadkowie podjęli próbę nagrania obiektu na kamerę w telefonie komórkowym, ale niestety na kadrze nic nie wyszło. Widać było tylko czarne niebo. Goście z Mińska zaczęli żartować i krzyczeć: „chodźcie tutaj! Weźcie nas z sobą”. Chwilę potem obiekt znikł z pola widzenia. Dla niektórych obserwatorów jego zniknięcie było tak szybkie jak mgnienie oka: „raz i już go nie było”. Cała obserwacja trwała od godz. 0.13 przez około 5 minut. Tej nocy świadkami przelotu obiektu było 14 osób.
W poniedziałek nocą, z UFO mieli do czynienia mieszkańcy sąsiednich wiosek. Cztery osoby znajdujące się na polu pomiędzy wsiami Sliżewo i Sierpiszczino. Obserwatorzy zobaczyli, że pole zostało oświetlone jasnym światłem, a na niebie był widoczny nieznany obiekt. UFO rozdzieliło się na kilka fragmentów i tak pozostało. Niestety, informacja ta pochodzi od osób trzecich. Z bezpośrednimi świadkami nie udało się porozmawiać.
We wtorek, 1 sierpnia małżeństwo Gak znów przyjechało na swą daczę. Postanowili oczekiwać na nowe wydarzenia. Tamara Grigoriewna znowu przebudziła się w środku nocy. Tym razem oprócz kłopotów z sercem, przeszkadzał jej szum w domu. Jej papuga dosłownie wariowała. Miotała się w klatce i przeraźliwie krzyczała. Tamara wybiegła na ulicę i zobaczyła, że nieznany obiekt wisi dokładnie nad jej domem. Zauważyła, jak po większym zewnętrznym kręgu przebiegają ogniki, kryjąc się następnie za drzewami i domem. Rozmiar obiektu był ogromny, ale świadkowie czuli, że centrum znajduje się właśnie nad nimi. W tym samym czasie obudził się mąż Tamary. Czuł wyjątkową suchość w gardle. Po chwili papuga uspokoiła się, ale UFO cały czas krążyło nad nimi. Tamara postanowiła obudzić syna oraz jego narzeczoną. Poszła do ich pokoju i zauważyła, że oboje śpią bardzo niespokojnie, wprost rzucają się we śnie, jakby obojgu śnił się koszmar. Nie obudziła ich.
W ciągu nocy około 8 do 10 razy wzbudzała się sygnalizacja alarmowa w stojącym przy domu samochodzie. Obiekt wydawał szum, który słyszano także w przypadku poprzednich obserwacji. Wszystko ucichło nagle, samo z siebie.
To była ostatnia obserwacja tego obiektu w tym rejonie. W czasie przeprowadzonej ekspedycji badawczej UFOCOMa prowadzono nocne dyżury (noce 7/8 i 8/9 sierpnia). Niestety niczego nie zaobserwowano.
Co ważne, ta okolica nie po raz pierwszy była nawiedzona przez nieznane obiekty latające. Jak wspomina pani Tamara Gak, w lipcu 2004 (prawdopodobnie), późnym wieczorem (około 22.30 – 23.00) także miała spotkanie z UFO. Znajdowała się na ulicy, kiedy zauważyła, że teren został oświetlony czerwonym światłem. W pierwszym momencie pomyślała, że to światło od Księżyca, ale akurat znajdował się w zupełnie innym miejscu. Obejrzała się i dostrzegła, że w dość dużej odległości, w powietrzu zawisła czerwona kula. Przypominała zachodzące Słońce, ale zachód miał miejsce dużo wcześniej. Tymczasem kula przemieściła się nad jedno ze wzgórz otaczających wieś. Jego światło było ciepłe, nie oślepiało. Obiekt przemieścił się nad drugie wzgórze i znikł, szybko wzlatując do góry.
O spotkaniu z podobną czerwoną kulą wpominał także Paweł Woropaj. Obiekt wisiał nad dachami domów.
We wsi Sowdzieniewiczi badacze usłyszeli interesującą historię o jednym z nieżyjących już mieszkańców, który bardzo często opowiadał o swoich spotkaniach z „talerzem”. Komentował to tak „do mnie Bóg przylatuje, niedługo mnie stąd zabierze”. Nikt tego nie traktował poważnie. Dopiero pod wpływem ostatnich wydarzeń, przypomniano sobie te słowa starego człowieka.
Oprócz rozmów ze świadkami obserwacji NOL-a, głównym zadaniem ekspedycji było sprawdzenie prawdziwości informacji o odkryciu 30 lipca br. kręgu na jednym z pól w miejscowości Duże Biesiady. Pojawienie się kręgu tam, gdzie w poprzednie noce był widziany ogromny obiekt UFO było bardzo istotne.
Jak do tej pory, na Białorusi odkryto tylko jeden piktogram, który można uznać za autentyczny. Było to na polu niedaleko miejscowości Rosson w Okręgu Witebskim. Tak więc potwierdzenie informacji o pojawieniu się kolejnego kręgu byłoby prawdziwą sensacją. Źródłem informacji o kręgu w Dużych Biesiadach był 19-letni traktorzysta, Siergiej Surtowicz. Udało się z nim porozmawiać już w pierwszy dzień pobytu ekspedycji. Wg jego opisu, widział z daleka zległe zboże na polu. Siedział wtedy w kabinie traktora i nie był pewien, czy formacja ma regularną formę, czy też jest tzw.legiem.
Członkowie ekspedycji udali się na wskazane pole, ale oględziny nie wykazały jakichkolwiek formacji geometrycznych, mogących być uznanymi za „kręgi zbożowe”.
Tak więc, niestety informacja o powstaniu kręgów nie potwierdziła się.
Tym nie mniej, mimo niepowodzenia akcji poszukiwania kręgu zbożowego, fakt masowej obserwacji niezwykłego obiektu na niebie jest niezwykle ważny. Odszukaliśmy 15 naocznych świadków, z czego z większościa udało nam się porozmawiać osobiście lub też przez telefon.
Jedną z rozpatrywanych hipotez pochodzenia niezwykłych świateł jest pokaz świateł laserowych, jakie czasem towarzyszą zabawom w dyskotekach. Jednak świadkowie, z których część mieszka w Mińsku jasno twierdzili, że w swoim mieście niczego podobnego nie widzieli. Hipoteza jest tym bardziej mało prawdopodobna, że obiekt znajdował się na południowym wschodzie, w kierunku na Smolewicze, które położone są około 35 km dalej.
Możliwym jest, że wydarzenia z przełomu lipca i sierpnia mogły być także obserwowane przez innych mieszkańców regionu Łogojskiego. W związku z tym, wszystkie osoby, które były świadkami obserwacji prosimy o kontakt z naszą organizacją.
22 sierpnia 2006 r.
W. Gajduczik (UFOCOM)
od redakcji - Łogojszczyzna - region Białorusi leżący na północ od Mińska. Z uwagi na swe walory krajobrazowe, zwany czasem Białoruską Szwajcarią.
Sob, 26 sie 2006 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.