Nie, 3 wrz 2006 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Idziemy ulicą. Nagle ktoś podchodzi do nas, mówi wiadomość i... odchodzi! Od kogo pochodzi ta wiadomość?
Idziemy ulicą. Nagle ktoś podchodzi do nas, mówi wiadomość i... odchodzi! Od kogo pochodzi ta wiadomość?
Kiedyś wspomnieliśmy o tym na stronach, że mamy informacje w zupełnie niezwykłej sprawie. Chodzi o przekazywanie informacji do ludzi w zaskakujący i nietypowy sposób. Zamiast długo tłumaczyć lepiej pokazać przykład tego fenomenu.
„... nie chcę nikogo przekonywać, że to miało miejsce, ale proszę mi wierzyć, że to jest prawda. Był lipiec 1997 roku, kiedy znajdowałem się za granicą. Pracowałem wtedy fizycznie jako pomocnik w nastawni w amsterdamskim porcie. Nie byłem człowiekiem szczególnie wierzącym, ani nie interesowałem się sprawami z tak zwanego pogranicza nauki.
Pamiętam, że była niedziela, a ja korzystając z wolnego czasu włóczyłem się ulicami Amsterdamu, co naprawdę uwielbiam robić, bo jest to wyjątkowe miasto. Szedłem myśląc o tym, co będę robił po powrocie do Polski i czy jest sens dalej studiować kierunek, który mnie nie interesuje. Był pochmurny dzień, nie widać było słońca, ale nagle niebo się rozstąpiło i zobaczyłem nieziemski widok. Słońce przebiło się przez chmury i oświetliło wszystko w taki sposób, że po prostu coś ścisnęło mnie za gardło. Było to tak piękne, że nagle w mojej głowie pojawiła się myśl, że ktoś musiał to wszystko stworzyć.
Nie wiem, dlaczego tak pomyślałem. Stałem nieruchomo ze ściśniętym gardłem. I wtedy podszedł do mnie taki stary już człowiek, typowy Holender, ubrany był nowocześnie i w zasadzie pamiętam tylko, że miał taką twarz trochę przypominającą mi tego aktora, który grał Greka Zorbę. I ten człowiek podszedł do mnie, złapał mnie za prawą rękę i powiedział nachylając się do mnie dwa słowa po polsku (!), które zresztą powtórzył. Pamiętam wyraźnie, że było to coś takiego „dobrze myślisz, dobrze myślisz”.
Uśmiechnął się i szybko odszedł. Byłem tak zaszokowany tym wydarzeniem, że naprawdę nie wiedziałem, co powiedzieć. Stałem jak zamurowany. Nie wiem, kim był ten człowiek ani skąd znał te słowa po polsku. Myślałem, że może to był jakiś Holender, ale naprawdę pojęcia nie mam, jak to wytłumaczyć. Czy zdarzyło Wam się kiedykolwiek o czymś podobnym usłyszeć?!”.
Owszem, mamy kilka relacji, które mówią także o podobnym wydarzeniu, choć trzeba przyznać, że powyższa historia ma naprawdę wymiar spektakularny (ze względu na miejsce zdarzenia). Wydaje się, że z ludźmi czasami „ktoś lub coś” prowadzi rodzaj dialogu. Na pierwszy rzut oka mamy do czynienia z ciągiem zbiegów okoliczności, a dopiero potem okazuje się, że to jednak była „ważna informacja”. Oto fragment maila, który dostaliśmy kilka miesięcy temu.
Witam!
Pod koniec lat dziewięćdziesiątych przeszedłem operację wyrostka robaczkowego. Nie obyło się bez komplikacji. Jeszcze przez kilka miesięcy po zabiegu z rany sączyła się ropa... W 2004 roku przez przypadek (?) wszedłem na stronę internetową tacomadwa.blox.pl Przeczytałem, że młoda kobieta (Katarzyna) pisząca swój internetowy dziennik, jest także po operacji wyrostka i ma podobne problemy (przypadek?). Tyle tytułem wstępu.
Piszę ten list ze względu na dwa wpisy z tego "bloxa", które wg mojej opinii są wyjątkowe. Oto ich treść.:
1)
"środa, 29 września 2004
Nieznajomy
Dziś spotkało mnie coś niesamowitego.
Stacja metra Dworzec Gdański. Właśnie przyjechał pociąg, wysiada z niego mnóstwo ludzi, ja boczkiem przepycham się do pierwszego wagonu (żeby później było bliżej wyjścia). Nagle mężczyzna idący z przeciwka chwyta mnie w pasie i mówi "Uważaj na siebie" po czym jak gdyby nigdy nic idzie dalej w swoją stronę. Pierwszy odruch miałam taki, że złapałam się za torebkę, dopiero później uprzytomniłam sobie to, co on powiedział. Wsiadłszy do wagonu najpierw rozejrzałam się, czy gdzieś, ktoś nie zostawił jakiejś torby albo czegoś takiego i cały czas zastanawiałam się czy nie powinnam z tego metra wysiąść. Serce biło mi jak oszalałe a jak dojechałam do Centrum to niemalże wybiegłam na górę. Cały czas myślałam, co ten człowiek miał na myśli i o co mu tak na prawdę chodziło. Jak to jest, że gdy rodzice mówią nam "uważaj na siebie" to nie bierzemy tego sobie do serca, a gdy słowa te padają z ust nieznajomego to się nimi przejmujemy?"
źródło: http://tacomadwa.blox.pl/html/1310721,262146,13.html?62960
Ta historia ma swój ciąg dalszy, ale umówmy się, że jest to jedynie początek dyskusji na naszych łamach w temacie „ktoś obcy mówi na ulicy wiadomość”. Najlepsze historie zostawiam na później... ;)
Nie, 3 wrz 2006 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.