Dziś jest:
Piątek, 29 listopada 2024

Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... 
/Albert Einstein/

Komentarze: 0
Wyświetleń: 6043x | Ocen: 1

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5


Śr, 6 wrz 2006 00:00   
Autor: FN, źródło: FN   

"Fundacjo... przyjedźcie, pomóżcie!" - zawsze staramy się pomagać, ale w przypadku nawiedzonych domów musimy zachować ostrożność.

Wiele osób zwraca się do nas o pomoc. Zwykły poltergeist nie jest groźny, ale trudniejsze sprawy związane na przykład z opętaniami demonicznymi wymagają bardzo dużej ostrożności. Znamy 2, 3 osoby w całym kraju, które potrafią stawić czoło demonowi. Nie wierzycie, że takie opętania są prawdą? Trudno. Życzę Wam jednak, żeby nigdy Was coś takiego nie spotkało. Pamiętam przypadek z 92 roku, kiedy w jednorodzinnym domu jakaś niewidzialna siła atakował domowników w tak makabryczny sposób, że gdyby nie zdecydowana interwencja egzorcysty cała historia zakończyła by się tragicznie. Ten przypadek jest wyjątkowy z tego powodu, że sprawa została szczegółowo opisana przez policję (postaramy się kiedyś opublikować akta tej sprawy, ale musimy na to uzyskać zgodę). Tam nie był zwykły poltergeist, tam było coś znacznie groźniejszego... Tym razem chcemy Wam przedstawić historię, którą opisał nasz czytelnik. Na szczęście to był "zwykły", nawiedzony dom. W 1996 roku kupiłem dom, zwykły, normalny jakich wiele w poniemieckich miastach. Stał biedaczek opuszczony i samotny, więc się nim zaopiekowałem. Ten dom znałem od dzieciństwa. Często w nim bywałem, gdyż stał niedaleko mojego rodzinnego gniazdka. Jako sąsiedzi żyliśmy w najlepszych stosunkach. Rodzice spotykali się często, dzieci razem się bawiły. Dawno temu mieszkała w nim porządna rodzina z zasadami. Był to dom wielopokoleniowy - Babcia , dziadek, rodzice, dzieci. W 1989 roku ostatnia fala emigracji na zachód „zabrała” rodziców i dzieci do „lepszego świata”. Pozostała w nim tylko Babcia tęskniąca za swą rodziną. Jej dzieci i wnuki przyjeżdżały w odwiedziny tak często, jak tylko mogły. Kilka razy ją odwiedziłem jako dziecko. Ona uczyła mnie j. niemieckiego opowiadała o dawnych starych czasach. Mimo upływu wielu lat po wojnie Babcia słabo mówiła po polsku, pisała gotykiem i czytała przedwojenne romanse i inne stare książki. Gdy sąsiedzi wyjechali na zachód coraz rzadziej odwiedzałem staruszkę. Pewnego dnia ciężko zachorowała i trafiła do szpitala. Dzieci przyjechały z zachodu i pamiętam jak mój ojciec powiedział do sąsiada – „Ona chce się połączyć z mężem - zbliża się dzień jego urodzin.” Babcia zmarła - dokładnie w dniu urodzin swego męża…i moich. Dom stał parę lat pusty. Ciemne okna, brak gwaru i życia – przyzwyczailiśmy się do pustki. Zaczął podupadać na kondycji. Pewnego dnia sąsiad przyjechał z zachodu z myślą o odsprzedaży domu. Przyszedł do nas i powiedział do mnie :”Będziesz dobrym gospodarzem tego domu. Przychodzę do ciebie jako pierwszego z propozycją sprzedaży”. Zdziwiłem się ponieważ miał jeszcze brata i jego rodzinę. Przemyślałem sytuację i postanowiłem go nabyć. Zamieszkałem w „nowym” starym domu. W domu pozostawiono wszystkie rzeczy tak jak były przed śmiercią Babci.. To dziw, ile człowiek za życia nazbiera rupieci. Najcenniejsze przedmioty, rodzinne zdjęcia i rzeczy te które chciał zabrać oddałem sąsiadowi, resztę zacząłem powoli ale sukcesywnie wyrzucać. Na strychu odnalazłem stare niemieckie medale, mapy Monachium i wiele papierów z okropnej II WŚ. Wyczytałem z nich że moja ulica nazywa się tak samo jak przed wojną i powoli zacząłem interesować się historią domu. Niewiele pamiętałem z tego co Babcia mi opowiadała łamaną polszczyzną a szkoda bo odtworzenie historii zajęło mi parę ładnych lat. Po paru nocach spędzonych w moim domu już zacząłem odczuwać czyjąś obecność. Odgłosy kroków, skrzypienie schodów, spadające przedmioty na parterze. Dziwiłem się tylko, że nie odczuwam strachu. Ta obecność była zupełnie neutralna. Pies w nocy co chwila biegał na dół i głośno wył. Ja schodziłem na dół zupełnie nielękawszy się i nic nie znajdowałem choć przed chwilą słyszałem, że tam ktoś jest. Często pozostawiałem okna pootwierane więc sądziłem, że to może ktoś wskoczył z chęci sprawdzenia co jest w środku. Przecież dom stał pusty parę lat. Przyzwyczaiłem się do obecności tych odgłosów i istot i po paru miesiącach żyłem z nim za pan brat. Witałem się i żegnałem z nimi. Kompletnie mi nie przeszkadzali. W domu wszystko poustawiałem po swojemu …oprócz starego strychu. Kiedy sąsiad przyjechał kolejny raz do Polski opowiedziałem mu o wszystkim a on na to z powagą : ” Nie bój się go. On Ci krzywdy nie zrobi. Ty jesteś dobrym gospodarzem domu. Pozwól mu zamieszkać na strychu” Powoli zacząłem ciągnąć byłego sąsiada (a mówię do niego wujek) za język a on powoli, powoli się otwierał i opowiadał o losie swojej rodziny. Kiedyś przyjechali znajomi na imprezę spali na dole domu (tam gdzie stukało, pukało). Kolejnego dnia znajoma pyta :” Kim jest ten starszy Pan, który tu wszedł w nocy i palił fajkę w progu?”. Zaśmiałem się tylko i opowiedziałem im co wiem o tym fakcie. Zdziwiłem się jednak, że komuś się pokazał , ja go nigdy zarówno wcześniej jak i później nie widziałem. Po gruntownym remoncie łazienki kiedy żona brała kąpiel ni stąd ni zowąd spadła niemiecka moneta niewiadomo skąd ( rok wybicia 1960) zona przerażona wybiegła z łazienki i pokazała mi znalezisko. Wciąż witałem się i żegnałem z bytami które zamieszkiwały mój dom razem ze mną a one mi nie szkodziły i nie przeszkadzały. Pewnego dnia przy bezwietrznej pogodzie pranie suszyło się na podwórzu. Zażartowałem do żony że zaraz Pan X (dziś znam jego personalia- niech pozostaną do mojej wiedzy) wywróci całą suszarkę z praniem, żona się uśmiechnęła…i w tej chwili całe pranie z głośnym hukiem wylądowało na ziemi. Opróżniłem stary strych ze zbędnych rupieci i od tej chwili Pan X zniknął niewiadomo gdzie. Były sąsiad - wujek- powiedział :” Zobaczył że dobrze gospodarzysz i odszedł sobie.” Wcześniej jednak zupełnie przypadkiem dowiedziałem się że mój kolega z pracy określa położenie żył wodnych i nie tylko. Przyjechał, pooglądał pokazał gdzie są owe żyły, określił miejsca położenia ekranów, zbadał wahadłem monetę i opowiedział mi co „zobaczył”. A mianowicie: dom zbudowano w 1865 roku. Byty w domu są neutralne ale są i tak będzie. Co do monety to ciekawa historia pozostawił ją byt który nie jest (uwaga!) kobietą, mężczyzną ani dzieckiem – więc kim jest (?) – nie potrafił określić i mocno się dziwił. Powiedział jeszcze wiele szczegółów ale to już prywatna sprawa. Co do historii rodziny zamieszkującej kiedyś mój dom. Po wielu rozmowach i pytaniach „wujek” zgodził się opowiedzieć co wie. W 1944 roku jego dziadek (którego nie znał) pracował w pobliskiej fabryce zarabiał dobrze, wyremontował dom, podniósł o 1 piętro górę. Mieszkał w części domu zaś pozostałą część wynajmował. Pewnego dnia kiedy wychodził do pracy ulicą szedł rosyjski patrol sądząc ,że dziadek jest dezerterem Wehrmachtu. Rosjanie nie pytawszy o nic dokonali egzekucji tuż koło domu. Rodzina zabitego pochowała go na pobliskim cmentarzu w miejscu pochówku jego pierwszej żony nie wystawiając nagrobka ani tabliczki. (odnalazłem ten grób i odwiedzam go od czasu do czasu, obiecałem także sobie i Im , że postawię także tabliczkę z oryginalnym brzmieniem imienia i nazwiska zmarłego jak tylko coś o co prosiłem się spełni). Tego styczniowego dnia w okolicy zginęło ponad 120 mężczyzn, leżeli pod płotami czekając na odwilż (wiem to od najstarszych mieszkańców okolicy) Ten dziadek był chyba niezbyt szczęśliwy mimo majętności, bo pierwsza żona zmarła w weku 28 lat rodząc tylko jedno dziecko – tę Babcię która zmarła w dzień urodzin swego męża i …moich. Dziadek ponownie się ożenił ale… niestety druga żona okazała się chora umysłowo i dręczyła mała dziewczynkę – ową Babcię. Resztę szczegółów nie znam bo to może ich rodzinna tajemnica. Ale to nie wszystko… udział w tym bierze jeszcze brat zamordowanego Dziadka. Młody chłopak, który wyruszył na front wschodni podczas II WŚ i nie powrócił do rodzinnego domu. Wiele dni spędziłem w pobliskich parafiach aby poznać datę jego urodzenia i po wielu dniach i godzinach odnalazłem „go” jako zapis w księdze jako chrzczone niemowlę w 1913 roku. Wtedy narodził się ponownie. Do dziś w domu jest jego złamany na pół „nieśmiertelnik”. Istnieje także marynarz, którego U-bota zatopiono, Pilot Junkersa , którego skórzana pilotka spoczywa w moich „skarbach” i pewnie wielu innych o których niestety nic nie wiem! Dziś wiem poco to wszystko było. Jest to , prawdziwa historia pewnego domu i nie ma w niej niczego niezwykłego. Sądzę, że musiałem się dowiedzie tego wszystkiego aby stać się prawdziwym właścicielem, nie tylko materialnym ale i duchowym. Żeby czasem zapalić świeczkę na opuszczonym grobie byłych mieszkańców, aby opowiadać tę przygodę dzieciom moim, aby potomni pamiętali o przeszłych trudnych czasach bo „człowiek żyje dopóty dopóki ktoś o nim pamięta”- więc byli mieszkańcy żyją jeszcze - nie materialnie ale przynajmniej w mojej pamięci. Dziś znam Ich imiona – Karl, Anna, Josef, Joachim i pewnie wiele jeszcze innych. Może oni chcieli abym Wam to opisał, a może nie. Nie wiem. Proszę o zachowanie anonimowości!

Komentarze: 0
Wyświetleń: 6043x | Ocen: 1

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5


Śr, 6 wrz 2006 00:00   
Autor: FN, źródło: FN   



* Komentarze są chwilowo wyłączone.

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

ONI WRACAJĄ W SNACH I DAJĄ ZNAKI... polecamy przeczytanie tekstu w dziale XXI PIĘTRO w serwisie FN .... ....

UFO24

więcej na: emilcin.com

Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...

Artykułem interesują się

Poniżej lista Załogantów, których zainteresował ten artykuł. Możesz kliknąć na nazwę Załoganta, aby się z nim skontaktować.

Brak zainteresowanych Załogantów.

Dziennik Pokładowy

Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...

czytaj dalej

FILM FN

EMILCIN - materiał archiwalny

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.