Czw, 7 wrz 2006 00:00
Autor: FN, źródło: FN
"Zagubienie w przestrzeni" - to fascynujące zjawisko nie ma racjonalnego wytłumaczenia. Ale zdarza się, o czym świadczy nasza dokumentacja!
Na całym świecie święci triumfy serial, który w Polsce jest znany pod tytułem "Zagubieni". Pomysł jest znakomity, świetna dramaturgia itp.
Serial ten jednak porusza dość ciekawy aspekt zjawiska, które my znamy bardzo dobrze, choć jest on przez wiele osób uważany za nieprawdopodobny. Chodzi o zagubienie w przestrzeni, kiedy nagle nie można znaleźć drogi do domu. I nie mylcie tego ze zwykłym "gapiostwem", kiedy ktoś kręci się w kółko i po prostu nie jest w stanie znaleźć drogi. O nie, mówimy o czymś zupełnie innym!
Podam Wam przykład. Ta historia jest bardzo wiarygodna ze względu na świadków, ludzi wykształconych i absolutnie pozbawionych ochoty do robienia sobie z nas żartów. Mamy zapis dźwiękowy z rozmów z uczestnikami tego zdarzenia i obiecujemy, że w naszym zupełnie nowym programie radiowym (będzie taki na antenie ogólnopolskiego radia!) zaprezentujemy je w całości, teraz opowiem w największym skrócie. Na początku lat 70-tych ówcześni studenci (dwie pary młodych ludzi) wybrali się na wycieczkę. Około 5-tej nad ranem wsiedli do kajaków i udali się na spław po rzece Widawce. W zasadzie to nie jest nawet rzeka, lecz malutka rzeczka, która w najszerszym miejscu ma kilkanaście metrów szerokości. Początkowo wszystko szło bez problemów, oba kajaki płynęły czasami ocierając się o dno, zaś uczestnicy wycieczki podziwiali przyrodę podczas wschodu słońca. Nagle zauważyli, że przed nimi na rzece jest mgła, bardzo gęsta i ciemna. Wpłynąli w nią traktując ją jako rodzaj naturalnej "atrakcji", ale po chwili mgła się rozwiała, a oni... spostrzegli, że są na jakimś upiornie czarnym morzu! Nie widać było brzegów, woda była bardzo ciemna, nie widać było ani słońca, ani chmur. Zaczęli płynąć w wybranym kierunku, ale po trzech godzinach (!) ogarnęło ich zmęczenie i ponownie staneli. Na tym dziwacznym morzu spędzili - uwaga - kilkanaście godzin! Byli przerażeni, żegnali się z życiem. Potem znowu zobaczyli ową tajemniczą mgłę, w którą wpłynęli kajakami. Po chwili poczuli, jak kadłuby kajaków uderzyły o piach brzegi widawki. Kiedy mgła się rozwiała okazało się, że Widawka w tym miejscu ma najwyżej 5 metrów szerokości! To są w tej chwili ludzie starsi, ale cały czas przysięgają, że to doświadczenie zapamiętają do końca życia i że zdarzyło się naprawdę. Fani dawnego "Nautilusa Radia Zet" na pewno pamiętają tę historię, gdyż emisja relacji tych ludzi zupełnie wstrząsnęła słuchaczami tej stacji... Dziś wiemy o tym zjawisku znacznie więcej!
Jesteście ciekawi, jak je tłumaczymy? No cóż, teorii jest kilka, ale najbardziej wiarygodne są dwie. Pierwsza, że czasami powstają samoczynnie anomalie czasoprzestrzeni. Druga, że wydarzenia te sztucznie zostały "wprogramowane" tym ludziom do umysłów przez... kogoś, kto nie chciał, żeby pamiętali, co w tym czasie robili naprawdę. Ten "ktoś" jest od wielu lat uważnie obserwowany przez Fundację NAUTILUS i nasi stali czytelnicy wiedzą, o kogo nam chodzi.
Przez ostatnie lata zyskaliśmy kolejne historie o tajemniczych zagubieniach w przestrzeni. Na koniec zaprezentuję Wam jedną z najświeższych.
Witam!
Często odwiedzam Waszą stronę internetową i z zainteresowaniem czytam
Wasze artykuły, chociaż przyznam, iż niektóre są może trochę zbytnio
fantastyczne i trudno traktować je poważnie ale większość to bardzo
rzeczowe i obiektywne teksty poruszajace tematy, które nurtują ludzi od
wieków. Ostatnio bardzo zaintrygował mnie artykuł o błądzeniu i niemożliwości
znalezienia drogi w miejscach, które doskonale się zna, ponieważ taka
historia przydarzyła się również mnie kilka lat temu.
Ludzie tracili orientację
Mieszkałam wtedy w małej wiosce, która leży w województwie lubelskim
ok.80 km od samego Lublina. Od dzieciństwa słyszałam opowieści o miejscu,
w którym ludzie tracili orientację i gubili się nie mogąc znaleźć drogi do
domu. To miejsce to niewielki wąwóz na drodze prowadzącej przez pola,
którą w latach tuż po wojnie i jeszcze długo później ludzie jeździli i
chodzili do pobliskiego, odległego ok. 4 km miasteczka, ponieważ był to
skrót, którym o wiele szybciej niż grogą główną można było się
tam dostać. Słyszałam często od rodziców o opowieściach znanych mi osób z
naszej wioski, którzy zarówno w nocy jak i w dzień, w tym własnie miejscu
tracili orientację i w żaden sposób nie mogli odnaleźć drogi do domu mając
wrażenie, że nagle znaleźli się w obcym miejscu, krążyli w miejscu przez
całą noc zanim odzyskali orientację i mogli wrócić do domu. Z opowieści
rodziców wiem, że ludzie kojarzyli to zjawisko z wydarzeniem z czasów II
wojny - w tym bowiem wąwozie miała miejsce egzekucja Żydów
- trudno jednak powiedziec czy jedno z drugim miało jakiś związek - w
każdym razie ludzie tak to sobie kojarzyli. Ja osobiście, jako osoba realnie
patrząca na świat i twardo stąpajaca po ziemi nie wierzyłam w te opowieści
i nie traktowałam ich poważnie, tym bardziej, że często chodziłam tamtą
drogą z koleżankami czy kimś z rodziny i nigdy nic niesamowitego sie nie
wydarzyło. Muszę jednak nadmienić, że nie znałam dokładnie lokalizacji
tego miejsca wśród pól, bowiem droga przez pola ciągnie się
ok. 3 km i nie wiedziałam w którym dokładnie miejscu ludzie tracili
orientację. Ponieważ, jak zaznaczyłam, nie wierzyłam w te historie pewnego
słonecznego dnia w środku lata wybrałam się żeby wrócić z miasteczka tą
właśnie polną drogą. Było około południa, jasny słoneczny dzień.W tamtym momencie
nie myślałam zupełnie o tym, że idę tą osławioną drogą, na której
tyle osób zabłądziło. Z tego co pamiętam nawet na moment przysiadłam w
jakimś miejscu, żeby odpocząć i podelektować się ładnym dniem.
Wszystko było obce!
Idąc, w pewnym momencie poczułam się tak, jakbym była w zupełnie obcym
miejscu. Trudno opisac dokładnie to odczucie, ale w miejscu, w którym
powinnam skręcić w drogę prowadzącą do naszego pola kompletnie straciłam
orientację i nie widziałam gdzie iść, chociaż, jak wspomniałam wcześniej
chodziłam tą drogą wiele razy, znałam tam każde drzewo, układ pól i
bezbłędnie trafiałam do domu.Tym razem miałam wrażenie, jakbym znalazła się w
jakiejś obcej miejscowości. Wszystko wydawało się nieznajome. Postanowiłam, że wrócę
jeszcze raz w miejsce z którego wyszłam i na pewno rozpoznam właściwą
drogę. Ale chociaż wydawało mi się, że idę we właściwą stronę ciągle
błądziłam i ciągle miałam wrażenie, że nie jestem w swojej wiosce tylko
jakiejś kompletnie obcej, której nie znam - pola, uprawy, drzewa, układ
dróg polnych wydawały mi sie całkiem obce. Co dziwniejsze w oddali (
ponieważ pola i polna droga znajdują się na wzniesienu ) widziałam bardzo
charakterystyczny budynek szkoły w mojej wiosce, wiedziałm wiec że jestem
niedaleko od domu, jednak ciągle nie mogłam znaleźć własciwej drogi!
Krążyłam tak około godziny, może więcej, co chwile starając się wrócic do
punktu, z którego wyszłam, aż w końcu postanowiłam iść jedną z dróg w
strone wioski mając nadzieję, że w końcu trafię do domu. Rzeczywiście ta
droga zaprowadziła mnie do głównej asfaltowej szosy w mojej
wiosce, jednak było to ok. 2 km od mojego domu! Kiedy w końcu dotarłam do
domu opowiedziałm całą historię. Domownicy od razu przypomnieli mi podobne
opowieści wielu mieszkańców wioski. Co więcej, gdy dokładnie zlokalizowałam
miejsce, w którym usiadłam na odpoczynek okazało się, że jest to właśnie
ten wąwóz, gdzie w czasie II wojny miała miejsce masowa egzekucja Żydów.Od
domowników dowiedziałam sie również, że podobne historie zdarzały sie zawsze
ludziom którzy tą drogą podróżowali sami - nie w
towarzystwie innych osób, co tłumaczyłoby dlaczego nie zabłądziłam nigdy
chodzac tą drogą z koleżankami.
Pozostała tajemnica
Do tej pory nie wiem co o tym myśleć - było to naprawdę dziwne przeżycie
i jak wspomniałam trudno dokładnie opisać słowami moje odczucia
dezorientacji podczas tego zdarzenia. Faktem jest, że z miejsca, które
doskonale znałam nie mogłam trafic do domu, kręcąc się w kółko przez
ponad godzinę!
Pewnie gdybym nie przeżyła tego, sama opowiesci sąsiadów o wąwozie, w
którym się błądzi nadal traktowałabym jako zmyślone bzdury. Na własnej
skórze jednak przekonałam się, że jest to ( a raczej bywa gdy jest sie tam
samemu ) miejsce naprawde dziwne. Obecnie z uwagi na to, że wiekszość pól
jest nie uprawiana, drogi polne zarosły i większość ludzi porusza się
samochodami, temat został nieco zapomniany - przypadki zagubienia nie zdarzaja się,
ponieważ ta polna droga jest prawie nie uczęszczana.
Dodam jeszcze, że kiedy ja tam zabłądziłam nie towarzyszyły temu żadne
zjawiska typu mgła czy jakies światła, ale był to bardzo ciepły ,
słoneczny dzień, doskonała widoczność, żadnego wiatru - pamiętam nawet, że
zwróciłam uwagę na to, że pogoda była tak doskonała i czysta " jak z
obrazka". Byc może gdyby to było w nocy, można by było zaobserwować mgłę,
ale tego nie wiem.
Co o tym sądzicie? Byc może czytelnicy nautilusa mieli podobne
przygody? A może istnieje jakies racjonalne wytłumaczenie tego zjawiska?
Czekam na komentarz.
Pozdrawiam załogę i czytelników.
Wasza czytelniczka z województwa lubelskiego.
P.s. Bardzo proszę o nie ujawnianie moich danych i adresu
elektronicznego, bo nie chciałabym narazić sie na jakies złośliwe komentarze
osób z mojego otoczenia - bardzo sceptycznie nastawionych do tego typu zjawisk.
Z góry dziekuję.
Od redakcji:
Naprawdę bardzo serio traktujemy takie historie i wiemy, jak trudno jest ten fakt zaakceptować ludziom, którzy bagatelizują ten fenomen wzruszając ramionami i mrucząc coś w stylu "po prostu zbłądzili". Otóż nie! Temat powróci na stronach Nautilusa i wtedy przekonacie się, że ta sprawa jest całkiem serio. Zabiegamy o to, aby uczestnicy tych wydarzeń zgodzili się wystąpić ujawniając swoje nazwiska i twarze. Wtedy przekonacie się, że opowiadają o "zagubieniu w przestrzeni" poważni ludzie. To wszystko będzie na stronach www.nautilus.org.pl
Nie zapominajcie o nas! ;)
Czw, 7 wrz 2006 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.