Wt, 3 paź 2006 00:00
Autor: FN, źródło: FN
"Mgła, której nie ma" - nie sugerujcie się tym przewrotnym tytułem. Mówimy o czymś, co jest. I co potrafi zadziwić!
Ten upiorny sposób myślenia można sprowadzić do jednego zdania: “coś, czego nie widzę, nie istnieje”. Skoro czegoś nie widać, więc tego nie ma. Nie można tego zważyć, policzyć, zmierzyć, a więc tego nie ma. Nie ma duszy, nie ma telepatii, nie ma jasnowidzenia. Dlaczego? Bo wchodząc do laboratorium naszymi współczesnymi metodami nie jesteśmy sprawdzić danego zjawiska, zidentyfikować go. Wniosek – tego zjawiska nie ma. I pomyśleć, że jeszcze 150 lat temu najmądrzejsi ludzie epoki zgodnym chórem krzyczeli, że meteoryty nie istnieją, bo kamienie nie mogą spadać z nieba. Dziś wiemy, że opowiadali głupoty. Tak samo będzie ze zjawiskami, którymi zajmuje się Fundacja NAUTILUS.
I do tych zjawisk zaliczamy fenomen niewidocznej mgły. Mówiąc w największym skrócie twierdzimy, że w naszym świecie oprócz znanej nam materii istnieje jeszcze wiele innych rodzajów materii, a nawet istot funkcjonujących w równoległym do naszego świecie. Nie są oni widoczni, ale to nie znaczy, że ich nie ma. Zdarza się, że na zdjęciach wychodzi dziwna materia jak najbardziej przypominająca mgłę, ale absolutnie się od niej różniąca. I to wszystkim: konsystencją, barwą itp. Pisaliśmy już o tym, że podejrzewamy, że jest to jakaś żywa istota, która potrafi naśladować kształty, a także ludzkie twarze. To „coś” zachowuje się inteligentnie. Tadeusz Piątek z Fundacji przyniósł ostatnio na pokład Nautilusa książkę „Ryk Tygrysa” Kennetha Andersona, która jest zapisem jego pobytu w Indiach. Jest tam naprawdę porażający opis „inteligentnej mgły”, którą miał okazję zaobserwować autor. Opis jest na tyle ciekawy, że z pewnością fragment tej książki zamieścimy na stronach. Nasze ustalenia w tej sprawie są podobne: owa mgła wychodzi z konkretnego miejsca w danym terenie, po czym do niego powraca! Mamy ustalone przynajmniej jedno takie miejsce, gdyż moment wychodzenia tego „czegoś” zarejestrowała kamera wideo.
Dziś przedstawimy Wam relację Krzysztofa, który jest naszym stałym czytelnikiem.
(...) Nie tak bardzo dawno wybrałem się z przyjaciółmi na małą wycieczkę po powojennych (prawdopodobnie Niemieckich) bunkrach, które znajdują się w Gdańsku. Samo miejsce położenia bunkrów jest dość niebezpieczne i nie dopuszczone do zwiedzania przez ludzi, gdyż znajdują się na terenie Policyjnym. Mieliśmy szczęście gdyż deski z jednego z nich były wyłamane, poczym bez problemu weszliśmy do środka. Sam charakter miejsca był nieco przerażający i tajemniczy. Miałem wrażenie, jakby ktoś bądź coś uciskało mi w klatke piersiową, lecz szedłem daleko, oczywiście nie lekceważąc tego "sygnału". Wcześniej pomyślałem o zabraniu ze sobą aparatu fotograficznego, aby porobić zdjęcia do własnej kolekcji odwiedzonych miejsc. Robiłem skrupulatnie każde ciekawe miejsce jakie tylko dostrzegłem w owym bunkrze. Gdy zeszliśmy niżej, poczułem silny chłód (nie było to związane z temperaturą powietrza w bunkrze, gdyż zapytałem przyjaciół, czy poczuli nagłą zmiane temperatury, odpowiedzieli „nie”.) (...) Postanowiliśmy wyjść już z bunkru, lecz Coś "skusiło" mnie aby zrobić zdięcie w kierunku drewnianej bramy, co się okazało ,wyjawiła się "mgła" opisywana już w wcześniejszych artykułach na Państwa stronie. Również mnie to bardzo zdziwiło, lecz bardziej zafascynowało, gdyż słyszałem w głowie słowa -"Zrób zdięcie w kierunku bramy". Nie był to głos zwyczajny, czyli taki jakby to ktoś powiedział, lecz przekaz telepatyczny, tylko ja go usłyszałem.NIe pytałem reszty grupy czy to słyszeli, ponieważ na pewno by bardzo zaragowali, gdyż nie są wtajemniczenii w takie sprawy. Szli dalej więc byłem pewny że nie usłyszeli tego co ja. Gdy przyszedłem do domu, byłem bardzo ciekawy jak będą wyglądały zdięcia na dużym formacie. Gdy je zobaczyłem, byłem w bardzo ekscytującym stanie. Byłem z siebie dumny i zadowolny, że własnie ten Ktoś bądz Coś, wybrało mnie abym mógł Im zrobić zdięcie. Do listu dołączam zdjęcia. Pozdrawiam serdecznie.
Z archiwum Fundacji NAUTILUS wybrałem jeszcze dwa zdjęcia. Pierwsze zrobione przez Nancy Talbott w Polsce podczas jej pobytu w 2003 roku. Na zdjęciu jest człowiek, który prosił o zrobienie fotografii, gdyż... zaklinał się, że coś niewidzialnego do niego "podeszło".
Drugie zdjęcie jest z trochę innej beczki, ale równie ciekawe. Widać na nim smugę pozostawioną przez "coś", co wleciało w drewniany pal!
Wt, 3 paź 2006 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.