Śr, 4 paź 2006 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Jesteście sami w pokoju, a nagle... wyczuwacie czyjąś obecność! Znacie to uczucie? Nie?! To jeszcze przed wami!
Każdy z nas intuicyjnie wyczuwa obecność kogoś w całkowicie zaciemnionym pomieszczeniu. Uruchamia się jakiś szósty zmysł i wtedy włącza się alarm: nie jesteś sam!
To przemożne uczucie występuje w historii, którą przesłał Adam z Warszawy. Tak się składa, że działo się to tuż po powrocie z cmentarza, więc to dodaje pikanterii tej historii.
(...) nie byłem od miesięcy. Tym razem poprosiła mnie o to moja mama i choć tego nie lubię, tym razem się zgodziłem. Zawsze mam kłopot z dotarciem w miejsce, gdzie jest grób i podobnie było tym razem. Musiałem zapytać. Potem jednak znalazłem pomnik, złożyłem kwiaty i zapaliłem znicz. Zacząłem wracać do domu, bo robiło się ciemno. To uczucie zaczęło mi towarzyszyć tuż po tym, jak wsiadłem do samochodu. Po prostu czułem czyjąć obecność. Było to nie do zniesienia. Na stacji benzynowej zatrzymałem auto i starannie obejrzałem samochód otwierając wszystkie drzwi. Wiem, że zachowywałem się irracjonalnie, ale było to silniejsze ode mnie. Po powrocie do domu opowiedziałem o wszystkim żonie, która sprawę zbagatelizowała. Ja jednak twierdziłem, że "ktoś" przyszedł ze mną z cmentarza. I tu muszę opowiedzieć o moim psie, który zachowywał się bardzo dziwnie. Po raz pierwszy nie chciał wyjść ze mną na spacer, tylko wlazł za komodę i popiskiwał. Kiedy go wreszcie wydostałem, trząsł się jak osika. Było to naprawdę dziwne. Mamy małe dziecko i ja zawsze kładę się wcześniej spać, bo idę bardzo wcześnie do pracy. Kiedy się położyłem czułem, że ktoś mnie obserwuje. Było to okropne uczucie, którego nie życzę nikomu. Mamy dom, który stoi pod lasem (jest ostatni z serii bliźniaków) i czułem czyjąś obecność mimo, że pokój był pusty. Napiłem się piwa i zasnąłem. Obudził mnie krzyk żony, była pierwsza w nocy. I tu relacjonuję, co powiedziała żona. Nasze dziecko (1.5 roku) zaczęło mówić do... pustej przestrzeni! Synek śmiał się, coś gaworzył i wyciągał rękę. Żona twierdziła, że zachowywał się tak, jakby kogoś widział. Żona utrzymywała, że w pokoju było zimno, a ona poczuła, że "ktoś jest". Wzieła dziecko do naszego łóżka i pozostawiła włączone światło w przedpokoju. W pewnym momencie, kiedy już się kładła, ujrzała nad sobą... postać starszego mężczyzny! Zapamiętała nawet jego oczy, które były jakieś szalone - tak twierdziła. Opisywała go nawet, że był ubrany w coś w rodzaju mnisiego habitu. Wtedy zaczęła krzyczeć, a postać znikła. Mieliśmy w domu święconą wodę, którą zaczęliśmy kropić mieszkanie i głośno wypowiadać modlitwę "ojcze nasz". W pewnym momencie otworzyły się wszystkie okna w pokoju i zerwał się wiatr, po czym wszystko ucichło. Dodam, że tego dnia noc była absolutnie bezwietrzna. Po tym przerażającym incydencie uczucie czyjeś obecności w pokoju znikło na zawsze. Wiem, że potraktujecie moją opowieść jako wymysł, ale zdarzyła się naprawdę, co może poświadczyć moja żona, która naprawdę jest jak najdalsza od wierzenia w sprawy nadprzyrodzone. A przynajmniej była do tamtego dnia. "
Kolejna historia dotyczy także czyjeś obecności w pokoju, ale tutaj mamy do czynienia z kulą. Oto ta relacja.
Pragne opowiedzieć Wam o dwoch niesamowitych przezyciach jakich doznałem w dziecinstwie.
Mam 25 lat, mieszkam w Warszawie, na imie mam łukasz, pracuje jako elektronik i jednoczesnie studiuje turystyke.
Doznania o ktorych chce napisac siedza w mojej pamieci do dzis.Wstydze sie jednak opowiadac o nich innym poniewaz ludzie podchodza do takich spraw sceptycznie i niektorzy mogliby mnie wziac za ''wariata'', dlatego nie chce podawac swojego nazwiska.
Pierwsze zdarzenie mialo miejsce gdy mialem ok 7 lat.
Byla to noc gdy moj ojciec wyjechal w delegacje do innego miasta.W dziecinstwie balem sie bardzo spac samemu wiec wskakiwalem do lozka miedzy rodzicami.Rodzice czekali az usne i przenosili mnie do mojego pokoju.Tej pamietnej nocy jednak nie bylo mojego taty, wiec moglem spac z mama. Ja spalem przy scianie. Nagle cos mnie obudzilo, poczulem czyjas obecnosc w pokoju. Po otworzeniu oczu zobaczylem na srodku pokoju cos jakby kule bialego swiatla.To swiatlo nie bylo oslepiajace. Bylem przestraszony. Klepnalem mame dwa razy w ramie jednoczesnie patrzac na swietlisty obiekt, mama jednak nie zareagowala. Poczulem ze nie moge sie ruszac i...obudzilem sie rano.Opowiedzialem wszystko mamie. Mama powiedziala mi ze to byl tylko zly sen, ja wiedzialem ze to nie byl sen.
Drugie zdarzenie mialo miejsce ok 10 lat pozniej. Lezalem wtedy w lozku na boku (zawsze tak sypiam) gdy w srodku nocy poczulem czyjas obecnosc w pokoju, bylo to bardzo dziwne uczucie. Nie otworzylem oczu. Uslyszalem jakby cichutki dzwiek maszynki do borowania zebow i poczulem ''przeplywajacy prad'' w kregoslupie. Gdy to doznanie minelo (trwalo ok 5-6 sekund) nieczyjej obecnosci juz nie czulem.Mimo to nie otworzylem oczu i poszedlem spac.
Na tym koncze opowiadac to co przezylem. Napisalem tego maila bardziej w celu zwierzenia sie niz materialu na artykul.
Pozdrawiam Załogę
I kończymy nasz tryptyk o "obecności w pokoju czegoś nieznanego" historią nadesłaną do nas rok temu, o której zresztą kiedyś wspomnieliśmy.
Witam Was gorąco!
Nie zdziwi Was fakt, że dzień zaczynam od odwiedzenia Waszych stron. Weszło mi w nałóg, jak zresztą wielu osobom. Ale do rzeczy...
Postaram się krótko i zwięźle.
Gdy miałam niewiele lat, nie wiem dokładnie, ile, ale bardzo mało, lubiłam bardzo pewną zabawę z "łezkami". Kiedy leżałam sobie w łóżku, wyciszona i spokojna przylatywały do mnie moje "łezki"... Tak nazywalam moich przyjaciół, tak przynajmniej pamiętam, choć to wspomnienie dość mocno się przytarło. Leżałam sobie i czekałam na nich.. Przylatywały, gdy byłam sama w pokoju.. To były takie świetliste kuleczki, które podfruwały radośnie w powietrzu dla mojej, jak mi się wydawało, uciechy. Nie ruszając się z miejsca mogłam się z nimi bawić tylko i wyłącznie za pomocą wzroku. Nieraz była jedna, nieraz całe "stada", niekiedy wyciągałam rączki i mogłam je prawie dotknąć. Różnej wielkości, ale raczej nieduże świetliste kulki, które znikały, kiedy tylko się rozproszyłam, lub ktoś wszedł do pokoju.
Kiedyś zapytałam mamę, dlaczego wygania moje łezki. Opowiedziałam jej o nich, ale ona powiedziała, że jak się zmruży oczy, to nieraz tak się dzieje, że pojawiają się różne rzeczy i jak zamrugam to znikną. Sprawdziłam. Faktycznie, kiedy zamrugałam oczami i "wracała mi rzeczywistość" łezki znikały...
Z czasem zaniechałam moich zabaw z nimi... Pytałam babcią, mamę, dziadka, gdzie sie podziały i dlaczego nie moge już ich "zrobić" jak przymrużę oczy... Babcia mówiła, że to moje aniołki i moge z nimi porozmawiać, jak będę grzeczna....
Odgrzałam w sobie to wsponmienie po lekturze artykuły o zwierzętach, które widzą ORBS. Może to były moje łezki? Może dzieci też je widzą?
Bardzo wyraźnie je pamiętam, pamietam również jak później wielokroć próbowałam je przywołac do wspólnej zabawy, ale nie przypominam sobie, żeby mi się udało. Może to wolny i swobodny dziecięcy umysł sprawiał wtedy, że mogłam je widzieć....? Do tej pory zachodzę w głowę cóż to mogło być. Pomysł, że ludzie są w stanie widzieć ORBS bardzo mi się spodobał i uważam, że jest to możliwe, lecz tylko w niezwykłym wyciszeniu, które dziecku może przyjść z łatwością, której dorośli z "nawałem spraw na głowie" już nie mają.
Nie ukrywam, żę od kilku dni staram się znaleźć w sobie ten - o dziwo! - doskonale pamiętany przeze mnie błogostan, w którym byłam będąc dzieckiem i przywołać moje łezki.
Moze mało niezwykłości w mojej historii, ale tak sobie myślę, że tak naprawdę wcale nie wiemy z kim bawią się dzieci wymachując radośnie rączkami, gurząc i śmiejac się "do siebie"...
Pozdrawiam serdecznie
Kaśka
Dostajemy sporo zdjęć przysyłanych nam przez rodziców, na których widoczne są małe białe kulki w pobliżu bawiących się dzieci. Oto przykład takiego zdjęcia.
Pięknie dziekujemy za wszystkie nadesłane do nas historie i zdjęcia! Fundacja NAUTILUS
Śr, 4 paź 2006 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.