Dziś jest:
Piątek, 29 listopada 2024

Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... 
/Albert Einstein/

Komentarze: 0
Wyświetleń: 6381x | Ocen: 0

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5


Pon, 23 paź 2006 00:00   
Autor: FN, źródło: FN   

Kim lub czym jest... ta mgła?!

Sprawa tego fenomenu powraca na naszych stronach i zawsze powstaje pytanie: czy nie ulegamy złudzeniu? Wiadomo, że zjawisko mgły lub dymu towarzyszy człowiekowi od początku. Ogniska, unoszące się mgły nad wrzosowiskami, nadciągająca mgła od strony wilgotnego pola – gdzie tu niezwykłe zjawisko? Ale nie ulegnijcie złudzeniu, że sprawa jest tylko nieporozumieniem, gdyż sprawa jest niezwykle interesująca. Oto relacja z okresu międzywojennego, pochodzi mieszkańca Warszawy Władysława M., a uczestnikiem tego wydarzenia był jego dziadek. Kilka lat temu na adres jednego z miesięczników poświęconych dziwnym zjawiskom przysłał on list, którego fragment zacytujemy: „... ale był wtedy w pełni władz umysłowych, o czym zaświadczył na piśmie. Opisywał to podobno „Kurier” w dziale ciekawostek i gdzieś ta relacja powinna być. Dziadek był zapalonym grzybiarzem i często chodził na grzyby razem ze swoim sąsiadem. Mój ojciec miał wtedy 14 lat i także towarzyszył mężczyznom w wyprawie do lasu. Był 1937 rok. Były to okolice rzeki Narutówka, dzisiejsze tereny Puszczy Kozienickiej. Był wrzesień, dochodziła godzina szósta rano. Dziadek nagle poczuł ogromny niepokój, który opisywał tak, jak gdyby znalazł się w stanie zagrożenia życia. A muszę powiedzieć, że jako żołnierz walczący z bolszewikami stan ten znał doskonale. Ale powróćmy do tego momentu, bo ten lęk był zupełnie nieuzasadniony, a przynajmniej tak się początkowo dziadkowi wydawało. Chciał zawołać mojego ojca, ale nie był w stanie wydobyć z siebie głosu. I nagle w głębi lasu dostrzegł powoli sunący ku niemu dym. To była taka strużka dymu, ale przypominała węża, gdyż z przodu była bardzo cienka, a potem się rozszerzała. Dziadek miał krzyż i tylko go ujął w obie ręce i się przeżegnał czekając, co się wydarzy. Ten dym był niczym ramię ośmiornicy, otoczył dziadka i zaczął tworzyć coś w rodzaju obrazu, a raczej ogromnej ludzkiej twarzy, która była tylko przez chwilę, a potem ten dym się rozproszył, aby ponownie uformować takie ramiona jak macki ośmiornicy – tak opisywał dziadek. Jego zdaniem to było coś żywego, i miało jakąś materię, bo było gęstsze od zwykłego dymu. Dziadek przez chwilę miał wizję własnej śmierci, dokładniej rozstrzelania. Tak się zresztą stało w czasie II wojny światowej, więc można powiedzieć, że była to wizja prorocza. Zastanawia też koniec tej historii, gdyż dziadek opisuje, że to coś się uniosło ponad drzewa i wijąc się niczym jakieś węże poszybowało tak wysoko, że stracił to dziadek z oczu. Mój ojciec obserwował dziadka z pewnej odległości i widział, jak ten trzyma w rękach krzyż i wokół niego wiruje jakaś mgła albo dym. Opis tego, jak napisałem, był już kiedyś w Kurierze. Relacja dziadka spisana jest w moim domu i jest pod nią podpis, że wydarzyła się naprawdę. Z poważaniem Proszę o zachowanie anonimowości Władysław M. /nazwisko do wiadomości redakcji/ ...” Bardzo prosimy o zapamiętanie szczegółów z tej historii, gdyż... one jeszcze powrócą. Widać wyraźnie, że są elementy wspólne, które wyraźnie pokazują, że jest to realnie istniejący fenomen. W 2003 roku kilka osób z naszej Fundacji stało w pobliżu Bazy NAUTILUS-a w Wylatowie, która mieściła się w domu Jerzego Szpuleckiego. W pewnym momencie do bazy zaczęła zbliżać się mgła, bardzo gęsta, która w powietrzu przyjmowała postać wijących się węży (kiedyś przedstawiliśmy tę relację na naszych łamach). Niezwykłe jest to, że zachowała się relacja nagrana na wideo. Zapis pokazuje coś, co jest widoczne tylko w momencie błyskania fleszy, ale ponieważ w tamtym momencie zdjęcia wykonywano jedno po drugim, więc widać, jak to „coś” się porusza! Kiedy w 2003 roku ktokolwiek wspomniał o tym dziwnym zjawisku natychmiast spotykała go kpiarska uwaga o „dymie z ogniska lub papierosa”. Tymczasem uważne obejrzenie klatek rejestracji wideo wyklucza, że mamy do czynienia z dymem czy zwykłą mgłą nadciągająca od pola. Od tego czasu na pokład Nautilusa dotarło bardzo dużo relacji o tym zagadkowym zjawisku, w tym naprawdę dziesiątki zdjęć. W tej sprawie pojawiły się zupełnie zaskakujące wątki, jak choćby ten, który był zawarty w wykładzie Nancy Talbott w Warszawie. Nancy pokazała serię zdjęć, które miały pokazać związek tego zjawiska z fenomenem UFO. W każdym razie tym razem zdecydowaliśmy się Wam zaprezentować naprawdę superciekawą historię, która dotarła do nas dzięki temu, że... nasz oficer pokładu Nautilusa Tadeusz Piątek przeczytał książkę. Jej autorem jest brytyjski podróżnik Kenneth Anderson, a tytuł to „Ryk Tygrysa”. Jest to reporterski zapis pobytu w Indiach. W jego trakcie autor książki przeżył historię, która jak najbardziej jest godna tego, żeby zaprezentować ją na łamach NAUTILUS-a. Zwracamy uwagę na podobieństwo wielu elementów do tych, które przedstawiliśmy we wcześniejszej relacji. Ten opis dotyczy tego, co wydarzyło się w okolicy miasta Chitaldroog w dżungli leżącej w okręgu Shimoga, stan Mysore. Były tam ruiny starej światyni, w których zginęło kilku myśliwych czających się właśnie tam na dzikie zwierzęta. Ponieważ w okolicy grasował tygrys ludojad, więc okoliczna ludność zwróciła się do Brytyjczyków (rzecz rozgrywała się za czasów przynależności Indii do Korony Brytyjskiej) o wytypowanie najlepszego myśliwego, aby rozprawił się z bestią. Padło na Andersona, który postanowił w ruinach spędzić noc. W nocy odważny myśliwy usłyszał dziwne odgłosy, które dobywały się z wnętrza... starej studni. I nagle ze studni zaczęła się wydobywać mgła, którą dobrze znamy z opisów z terenu Polski. Jego zdaniem był to ciemny obłok, w którym można było zauważyć „wijące się grube węże jakieś piekielnej mgły”. Cały opis jest bardzo obszerny, ale pozwólcie, że zacytujemy fragment: „Światło latarki, które znów skierowałem w głąb studni, ukazało mi kłąb dymu, wirujący zaledwie pięć stóp poniżej otworu i tak gęsty, że ostry promień światła nie mógł go przebić. Kłąb ten szybko sunął w górę i raptem ogarnął moją latarkę, którą trzymałem skierowaną w dół. Ręka zaczęła mi gwałtowanie drżeć, a jasna smuga światła tańczyła jak oszalała w ciemnej czeluści. Kłębiący się opar tchnął jakąś nieopisaną grozą i wzbudził we mnie uczucie, jakiego jeszcze nigdy nie doświadczyłem. W przeciwieństwie do zwykłego dymu ów mglisty kłąb wił się niby wstęga w ciasnych skrętach, przypominające zwoje ogromnego, nieskończenie długiego węża, który zwijał się pełznąc coraz wyżej - niespokojny, żarłoczny, złowieszczy i nienasycony. Wkrótce sięgnął mojej głowy i ramion, ogarniając mnie do połowy ciała, gdyż pochyliłem się nisko, zaglądając do wnętrza studni. Był dużo gęstszy niż wczoraj, prawie tak gęsty jak słynna, niemal namacalna londyńska mgła. Nie jestem przeczulony, ale przez chwilę nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Trudno opisać uczucie, którego doznawałem. Może określenie, że byłem jak gdyby poza sobą, byłoby najtrafniejsze, zdaję jednak sobie sprawę, że nie oddaje ono w pełni istoty rzeczy. Znów poczułem się śmiertelnie zmęczony, opuszczony, przybity i pozbawiony wszelkiej nadziei. Nieodparcie zapragnąłem skoczyć do studni, aby raz na zawsze skończyły się moje cierpienia. Byłby to taki łatwy i przyjemny koniec, kładący kres wszystkim wysiłkom i udrękom. Koniec łatwy i tak kojący... Nagle ów dziwny gaz czy dym rozwiał się, a raczej uniósł w górę ponad moją głową, wirując w powietrzu niczym ciężki obłok. Zaledwie się to stało, oprzytomniałem i ze zdumieniem przypomniałem sobie, że tylko co, ogarnięty posępnymi myślami, byłem gotów rzucić się do studni. Obłok wznosił się coraz wyżej i wyżej i rzedniał coraz bardziej, aż w końcu całkowicie rozpłynął się w powietrzu. Przez dziesięć minut obserwowałem go, świecąc latarką. Wzniósł się przez ten czas na wysokość chyba pięćdziesięciu stóp, a potem rozproszył się i zniknął mi z oczu. Usiadłem i zgasiwszy latarkę zacząłem zastanawiać się nad tym dziwnym zjawiskiem. Słowa wieśniaka i historia przez niego opowiedziana przypomniały mi się z natrętną natarczywością. Przez dłuższą chwilę zastanawiałem się nad tym opowiadaniem o krzywdzie i zemście i z przerażeniem pomyślałem o dziwnym uczuciu znużenia i rezygnacji, które mnie opanowało, gdy opar ogarnął mnie i przepływał nad moją głową. Była to skrajna rozpacz, pomieszana z nieprzepartą pokusą, by skończyć z wszystkimi udrękami, rzucając się w zapamiętaniu do studni. Prawdę mówiąc, niewiele brakowało, a stałbym się jeszcze jedną ofiarą rzuconego przed wiekami przekleństwa. Trudno mi było uwierzyć, że jeszcze przed kilkoma minutami bezwolnie myślałem o samobójstwie. Ale pozostało jeszcze kilka zagadnień związanych z tą sprawą i domagających się wyjaśnienia. Trzy dziwne gwizdy, następujące zaraz po sobie. Trzepot skrzydeł niewiadomego pochodzenia. Fakt, że tygrys nie słyszał tych dźwięków. Ale najbardziej dziwiło mnie, że owa fatalna moc, wynurzająca się ze studni, występowała w postaci czarnego obłoku. Poszedłem do leśnego bungalowu, aby znów wyciągnąć się na starym trzcinowym fotelu i trochę się uspokoić. Jeszcze nigdy w życiu nie byłem tak wstrząśnięty, zdenerwowany i niezadowolony z siebie. Uczucie to prześladowało mnie nadal, gdy na drugi dzień rano po opowiedzeniu moim przyjaciołom przeżyć ostatniej nocy opuściłem na dobre Sampigehalii. Wszyscy bez wyjątku kiwali głowami i powtarzali to samo: - Przecież ci mówiliśmy. Narrator, który poprzedniego dnia tak bardzo mnie zirytował, powiedział triumfująco: - Wczoraj byłeś na mnie zły. Masz szczęście, że dzisiaj żyjesz. Los drugi raz cię oszczędził i nie utopiłeś się w starej studni jak tylu innych przed tobą. Stało się tak dlatego, że twój czas jeszcze nie nadszedł. Ale nie siedź tam przez trzecią noc. Może się bowiem okazać, że twój czas nadszedł, a wtedy na pewno rzucisz się do studni i utoniesz. (...) Fundacja NAUTILUS zna jedno miejsce w Polsce, z którego wychodzi twór identyczny, jak opisywany powyżej. Nie wiemy, w jaki sposób można to „coś” wywołać, ale jest pewne, że tajemnicza mgła wydostaje się dokładnie z tego miejsca. Dlaczego? Przypadkiem zarejestrowała to kamera wideo – zapis jest naprawdę zapierający dech w piersiach. Kilka osób, w tym Tadeusz Piątek (do którego należy książka, której fragment zacytowaliśmy) proponuje, aby w pobliżu tego miejsca zaparkować naszym pojazdem, rozbić klasyczny obóz NAUTILUS-a, ustawić kamery i w nocy spróbować sprowokować wyjście tego czegoś... Jest to pomysł, choć bacząc na opis Kennetha Andersona jest on obarczony pewnym ryzykiem. Tak się składa, że w pobliżu tego miejsca dochodzi często do zjawisk związanych z fenomenem kręgów zbożowych. Czy oba fenomeny mają ze sobą jakiś związek? Zobaczymy. Nasz eksperyment „Mgła” i próbę zarejestrowania momentu jej pojawienia się zamierzamy przeprowadzić wtedy, kiedy wyposażymy nasz NAUT-MOBILE w przenośny sprzęt do monitoringu wideo (jego zakup jest kolejnym dużym wydatkiem Fundacji, który planujemy wkrótce).

Komentarze: 0
Wyświetleń: 6381x | Ocen: 0

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5


Pon, 23 paź 2006 00:00   
Autor: FN, źródło: FN   



* Komentarze są chwilowo wyłączone.

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

ONI WRACAJĄ W SNACH I DAJĄ ZNAKI... polecamy przeczytanie tekstu w dziale XXI PIĘTRO w serwisie FN .... ....

UFO24

więcej na: emilcin.com

Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...

Artykułem interesują się

Poniżej lista Załogantów, których zainteresował ten artykuł. Możesz kliknąć na nazwę Załoganta, aby się z nim skontaktować.

Dziennik Pokładowy

Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...

czytaj dalej

FILM FN

EMILCIN - materiał archiwalny

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.