Pon, 30 paź 2006 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Prezentacja na naszych stronach filmu Johna Tostiego wzbudziła ogromne zainteresowanie naszych czytelników podobieństwem do obiektu sfotografowanego w Zdanach. Obiecaliśmy więcej informacji o jego autorze... oto i one!
Na zdjęciu obok jest John Tosti, który wykonał film zaprezentowany na naszych stronach. Dostajemy sygnały od czytelników naszego serwisu, którzy są zdumieni podobieństwem UFO z filmu Tostiego do obiektu ze zdjęć ze Zdanów. Obiecaliśmy, że opublikujemy materiał o Johnie Tostim, który przetłumaczył Wojtek Bobilewicz. Oto ten tekst:
Spotkanie z Obcymi w miejscowości Bloomington w Indianie, USA
Opowieść o Johnie Tostim
Raport specjalny
Autor: Brian Vike
Dyrektor grupy badawczej
http://www.hbccufo.com
11-6-4
W naszej działalności ufologicznej często słyszymy o wielu niezwykłych spotkaniach i obserwacjach dziwnych pojazdów, przelatujących dniem i nocą po naszym niebie. Co jakiś czas mamy do czynienia z przypadkiem, który wymyka się wyjaśnieniom. O takim właśnie przypadku teraz chciałbym napisać. Ostatnio skontaktował się ze mną ktoś, kto wysłał mi parę zdjęć czegoś naprawdę niezwykłego. Przynajmniej na razie sprawy nie daje się wyjaśnić. Początkowo rozmowa dotyczyła samego obiektu, lecz nie zdawałem sobie wówczas sprawy, że kryje się za tym znacznie więcej.
Opowieść pochodzi od człowieka nazwiskiem John Tosti, mieszkającego od wielu lat w południowej części miasta Bloomington w stanie Indiana w wiejskiej posiadłości. W młodości był on zapalonym myśliwym i lubił przebywać poza domem. Wychodził z domu mniej więcej między 4:00 a 5:00 rano, przed wschodem słońca, tak aby dotrzeć do położonych za budynkiem części posiadłości w nadziei upolowania jakiejś zwierzyny. Któregoś dnia, szykując się do wyjścia, John wyszedł na znajdujący się przed domem taras i natychmiast zauważył trzy jasne światła o kulistym kształcie, które zdawały się płynąć nad wierzchołkami drzew.
Jedno ze świateł przemieszczało się na zachód. To pierwsze światło nie poruszało się bezładnie, lecz przesuwało się dość wolno. Miało ono niebieski kolor. Na odległość wyciągniętej ręki miało w przybliżeniu rozmiar złotówki, a pozostałe dwa – pięciogroszówki. Te dwa światła miały barwę zieloną i czerwoną i bezładnie okrążały błękitne światło po torze przypominającym ósemkę. Były trochę mniejsze od niebieskiego światła. Obiekty znajdowały się wystarczająco nisko nad ziemią, by oświetlać drzewa. Szacunkowa odległość od świadka wynosiła prawdopodobnie około 90 metrów. John mówi, że obserwował ich powolne ruchy przez trzy do czterech minut, po czym obiekty zniknęły. Stał tam, obserwując je i był całkowicie zaskoczony tym dziwnym widokiem. Powiedział, że nigdy wcześniej niczego takiego nie widział. Stwierdził, że widział różne rodzaje maszyn latających i śmigłowców i zna brzmienie ich silników oraz wie, jak wyglądają. Owe światła nie wydawały żadnego dźwięku.
W końcu wrócił do domu. Obudził swą narzeczoną i powiedział jej, co właśnie zobaczył. Na wpół śpiąca, wysłuchała go z wyrazem zaskoczenia na twarzy, jak gdyby nie rozumiała, co do niej mówi. Opowiedział bardziej szczegółowo o przebiegu obserwacji i zaprowadził ją na taras na chłodne i rześkie powietrze poranka. Pokazał palcem w kierunku, w którym widział światła. Obydwoje stali na tarasie, rozmawiając przez kilka minut o tym przypadku, w końcu jednak weszła z powrotem do środka i położyła się do łóżka. John usiadł na kanapie i zaczął rozmyślać o tym, co właśnie zobaczył.
Nieco później tego samego dnia John rozmawiał o różnych rzeczach ze swymi współpracownikami na budowie. Umówił się z najbliższym przyjacielem Jimem, że następnego dnia udadzą się na polowanie.
Następnego dnia John obudził się wcześnie rano i rozpoczął przygotowania do polowania. Mniej więcej między godziną 4:00 a 4:30 rano przyjechał jego przyjaciel Jim. Obaj mężczyźni usiedli przed domem, wyciągając sprzęt i przygotowując go na wędrówkę na teren posiadłości, znajdujący się w pewnej odległości za domem. Raz jeszcze John spojrzał w stronę nieba i ku swemu najwyższemu zdumieniu zaobserwował te same światła, znajdujące się na tym samym terenie, co poprzednio i wykonujące te same manewry. Jim usiadł tylko i obserwował wszystko w milczeniu, prawie się nie odzywając, a potem w końcu odwrócił się do Johna i spytał: – Co to, u diabła, jest? John powiedział przyjacielowi, że nie ma pojęcia, czym są te obiekty. Wyjaśnił też, że dokonał takiej samej obserwacji dzień wcześniej. Siedzieli tam obaj, oglądając to dziwne zdarzenie i od czasu do czasu zerkając na siebie, a potem w końcu wzruszyli ramionami i kontynuowali zamierzoną wędrówkę. Obaj włączyli latarki i wyruszyli w stronę oddalonej tylnej części posiadłości.
Obaj mężczyźni byli mniej więcej w połowie drogi i dotarli do niewielkiego wąwozu, przebiegającego wzdłuż zbocza wzniesienia. John jako pierwszy zauważył znajdującą się w pewnej odległości świecącą na pomarańczowo/czerwono kulę światła, wiszącą w niedalekiej niecce w lesie. Wiedząc, że w tym miejscu nie powinno się znajdować nic, co mogłoby być takim źródłem światła uznał, że jest to zachodzący księżyc, gdyż tylko takie wyjaśnienie przyszło mu do głowy. Mężczyźni szli dalej, weszli na wzgórze i zaczęli zbliżać się do barwnej i jasnej kuli światła, którą teraz widzieli wyraźnie w zagłębieniu terenu. Z miejsca, w którym się znajdowali na szczycie wzgórza spostrzegli nagle, że kula po prostu zgasła. Naszych dwóch myśliwych stało teraz kompletnie zaskoczonych, zdezorientowanych i zdenerwowanych tym, co właśnie przed chwilą ujrzeli.
Gdy tak patrzyli w stronę, gdzie ujrzeli kulę światła, nagle przed nimi pojawiły się dwa pojedyncze światła. Pierwszą myślą Johna było, że jest to para myśliwych, którzy mają latarki na głowę lub też górnicy z włączonymi lampkami na kasku. Lecz te dwie postacie znajdowały się tam, gdzie przed chwilą jarzyła się świetlna kula. Zbliżały się w stronę Johna i Jima. Sądząc, że to w takim razie myśliwi, i nie chcąc być wziętymi za zwierzynę, do której trzeba strzelać, John powiedział Jimowi, by ukryć się za jednym z dużych drzew, które znajdowało się w ich pobliżu. Obaj mężczyźni położyli się płasko na ziemi, zachowując milczenie i skrywając się przed wzrokiem dwóch postaci, które szły w ich kierunku. John od czasu do czasu spoglądał zza drzewa, by przekonać się, czy postacie wciąż się do nich zbliżają, ponieważ dało się słyszeć szelest suchych liści i trzask łamanych gałązek, co wskazywało na to, że nieznajomi byli wciąż bliżej i bliżej. John ocenił wówczas, że postacie nie mogły być dalej, niż 25 metrów od nich. Odwrócił się i wyszeptał do Jima, by zachowywać się bardzo cicho, ponieważ nieznajomi byli coraz bliżej i szli wprost na dwóch mężczyzn. W chwili, gdy John przestał mówić do swego przyjaciela, wyjrzał ponownie zza drzewa, a dwie postacie stały tuż nad nimi.
Mierzące około 180 cm wzrostu istoty wyszły zza drzewa i zaświeciły swymi światłami wprost na dwóch mężczyzn. John pomyślał: – Kim są ci ludzie, co robią na prywatnym terenie i czego chcą? – Był przerażony! Chwilowo oślepiło go światło. Tym, co pamiętał potem, był fakt, że zrobiło się jasno. John powiedział, że kiedy zdał sobie sprawę z tego, gdzie się jest, to okazało się, że znajduje się około 15 metrów od miejsca, w którym się ukrywa. Brakowało obydwu strzelb. Nigdzie nie było ich widać. Jim leżał około 15 metrów od Johna, wśród kolczastych zarośli w poprzek niewielkiego wąwozu, machając do niego.
John czuł silny ból w przewodzie nosowym, a z lewego nozdrza ciekła krew. Powiedział mi, że to wszystko wydawało mu się snem, ponieważ szli sobie przez las w ciemności, potem zaobserwowali jasno świecący obiekt i dwie postacie, a potem nagle był dzień. Naprawdę nie miał pojęcia co się stało.
Przyjaciele, zaskoczeni i skonfundowani, zaczęli szukać swych strzelb. John spostrzegł przedziwny kopiec liści i poszedł go obejrzeć. W kopcu znajdowały się strzelby obydwu mężczyzn. Stwierdził, że ktoś je tam ukrył. Mężczyźni zebrali swój sprzęt i wrócili do domu. Kiedy dotarli do stodoły w posiadłości Johna, pozostawili tam cały sprzęt. W końcu odezwał się Jim, mówiąc: – Nie wiem, co przydarzyło się tobie i mnie, ale nie chcę o tym nigdy więcej mówić. – John odpowiedział Jimowi: – Nie musisz się martwić, że komuś powiem, bo nawet nie wiem, co mógłbym powiedzieć. Nie mam pojęcia, co zaszło!
John powiedział mi, że z pewnością doszło tu do zdarzenia z brakującym czasem. Ile czasu stracili obaj mężczyźni jest trudne do określenia, ponieważ z powodu zamieszania żaden z nich nie spojrzał na zegarek. Jak już wcześniej o tym wspominał, John nigdy nie interesował się zbytnio NOLami, Obcymi, wzięciami, czy czymkolwiek z tych rzeczy.
OD REDAKCJI:
To początek historii Johna Tastiego, Wojtek Bobilewicz zapowiedział dalsze części jego historii.
Widzimy po mailach i listach, jak ogromne zainteresowanie wzbudza przypadek zdjęć wykonanych 8 stycznia b.r., które opublikowaliśmy określając je jednymi z najlepszych zdjęć UFO na świecie. Dziękujemy za wszystkie maile i oferty pomocy w sprawie Zdanów, zwłaszcza osób z Siedlec i okolic. Ta sprawa jest dla nas priorytetowa i po prostu nigdy nie mieliśmy do czynienia z tak wiarygodnym i udokumentowanym przypadkiem manifestacji niezidentyfikowanego obiektu. Wybaczcie, że publikujemy materiały w tej bezprecedensowej sprawie stopniowo, ale jest to praca zespołowa i tak naprawdę w tej chwili większość materiałów dotyczących tego przypadku będzie przesyłana do Stanów Zjednoczonych, gdzie sprawę tych zdjęć w ciągu kilku najbliższych przedstawi Nancy Talbott. Będzie to tak naprawdę debiut tej historii dla amerykańskiej opinii publicznej.
W związku z tym przypadkiem mamy wiele pracy i musieliśmy podzielić zadania i zorganizować zespoły, które będą zajmowały się poszczególnymi sprawami.
Najpierw kilka słów o pobycie Nancy Talbott w Zdanach i jej raporcie w tej sprawie. Bardzo nam zależało, aby Nancy mogła sama na własne oczy zobaczyć wszystkie miejsca związane z tym przypadkiem, a także odbyć dokładną rozmowę ze świadkiem. Nawet najlepsze materiały multimedialne nie zastąpią spotkania z Maciejem Talachą i własnej oceny jego wiarygodności. Zdjęcia to jedynie część tej historii, a samo wydarzenie jest na tyle dobrze udokumentowane, że mimo ponad 100 stron dokumentacji nadal mamy bardzo dużo pracy przed sobą.
Dzięki temu, że Nancy przyjechała do Polski, będzie mogła mówić „ja widziałam, ja rozmawiałam”. To jest bardzo ważne w Stanach Zjednoczonych, gdyż materiały otrzymane od kogoś zawsze są obarczone ryzykiem manipulacji. Obecnie Nancy w ogóle nie musi posiłkować się Fundacją NAUTILUS i naszą pracą, gdyż sama miała okazję na osobiście poznać wszystkie aspekty tego wydarzenia. Podczas pobytu w Zdanach wszystko tłumaczył na angielski Wojtek Bobilewicz i nasze wcześniejsze raporty są jedynie dopełnieniem. Opinia Nancy jest jednoznaczna i wkrótce materiał w sprawie Zdanów zostanie opublikowany na najbardziej znanych amerykańskich serwisach (o tym wydarzeniu poinformujemy Was w specjalnym komunikacie na stronach). Nie będzie to w żaden sposób materiał Fundacji, ale właśnie Nancy Talbott – całkowicie autorski. Część materiałów już dostaliśmy, w tym chyba najbardziej szczegółowe analizy zdjęć. Obiecujemy, że postaramy się przetłumaczyć materiały, które zostały dokonane w Stanach Zjednocznych i Europie Zachodniej. Jest jednak tego sporo, a nasza „sekcja tłumaczeń” i tak jest trochę przeciążona. Ale wszystko w swoim czasie.
Ponieważ informujemy Was na bieżąco o naszej pracy w tej sprawie chcemy Wam powiedzieć o kierunku naszych działań. Po pierwsze ustaliliśmy, w jakich miejscach w Polsce można za pieniądze dokonać profesjonalnej analizy zdjęć pod kątem wielkości obiektu, jego oddalenia od fotografującego, a także położenia w przestrzeni. Okazało się, że najlepsze możliwości mają laboratoria policyjne, ale tryb ich pracy jest naznaczony oficjalną procedurą. Musimy napisać jako Fundacja wiele pism i zwrócić się w sposób oficjalny o analizę zdjęć, która zostanie przeprowadzona w sposób, w jaki nigdy jeszcze w Polsce nie zostało przeanalizowane żadne zdjęcie UFO. Wyniki, które przyszły do nas z USA są naprawdę rewelacyjne i chcemy (to także propozycja Nancy – bardzo słuszna zresztą) zaczekać na efekt pracy polskich laboratoriów. Efektem tego będzie absolutnie bezprecedensowy materiał, który będzie po prostu nie do podważenia. Na szczęście zdjęć jest siedem i to daje możliwość użycia wszystkich możliwych technik porównawczych znanych jedynie w kryminalistyce. Ten materiał jest nam bardzo potrzebny, gdyż mamy pewien plan związany z tym przypadkiem, aby wykorzystać go na forum międzynarodowym, które wykracza poza ludzi interesujących się UFO, ale o tym później.
W tej chwili dysponujemy bogatym materiałem wideo dotyczącym Zdanów, a zwłaszcza mamy nagrane wypowiedzi świadka Macieja Talachy. Jego wiarygodność i sposób przedstawiania tej historii... to trzeba po prostu zobaczyć i postaramy się Wam pokazać obszerne fragmenty jego wypowiedzi w formie plików wideo, które zobaczycie na naszych stronach. Zajmie się tym Rafał Nowicki, który – podobnie jak my wszyscy – coraz bardziej angażuje się w ten przypadek.
Świadek Maciej Talacha jest jednym z najmocniejszych punktów uwiarygadniających tę historię. Postaramy się pokazać zapisy wideo z wypowiedziami tego świadka jednemu z najsłynniejszych polskich aktorów (to będzie duża niespodzianka!), który powie, czy tak zachowuje się osoba, która kłamie. Robiliśmy już pierwsze takie próby i wszystko wskazuje na to, że Talacha musiałby być mistrzem kunsztu aktorskiego, a jednocześnie zagrać swoją „życiową rolę” na poziomie, który byłby niedostępny dla takich geniuszy jak Laurence Olivier. W tej chwili materiał z nagranym świadkiem to kilka godzin i naprawdę jest co analizować. Biorąc pod uwagę, że „kłamał” i „wziął udział w przedstawieniu z rzucaniem miskami” po prostu nie ma możliwości, żeby nie popełnił błędu i nie zdradził się technikami niewerbalnymi, że „bierze udział w oszustwie”.
I to kolejny punkt naszych badań: nagrania z Maciejem Talachą pokażemy jednemu z najlepszych polskich specjalistów od technik niewerbalnych. Polega to na tym, że człowiek opowiadający kłamstwa na wiele sposobów zdradza, że kłamie, choć nie jest tego świadomy (ruchy i ułożenie rąk, mimika twarzy, ruchy nóg, powtarzanie pewnych fraz itp.). Zobaczycie, że kiedy zaprezentujemy wam ten materiał prawdomówność Macieja Talachy będzie po prostu niepodważalna. Jesteśmy gotowi także pojechać do niego z wykrywaczem kłamstw, choć wykonanie całej procedury zgodnie z wymogami policyjnymi będzie wiązało się ze znacznymi kosztami. Kolejną sprawą będzie dokładne przedstawienie sprawy publikacji tych materiałów w prasie lokalnej i ogólnopolskiej, stąd tak ważna jest pomoc naszych sympatyków z terenu Siedlec. Jak widzicie, mamy mnóstwo pracy.
Już wiecie, że sprawa ze Zdanów i zdjęć z 8 stycznia okazała się tylko początkiem żmudnej pracy i już wiemy o następnych wydarzeniach, które miały miejsce wcześniej w tym miejscu. Zanim zdradzimy Wam szczegóły chcemy dokładnie zebrać materiał. Dotychczadowa praca bardzo dużo nas nauczyła i w tej chwili już wiemy, jaka powinna być kolejność poszczególnych procedur przy analizie takiej historii, jak ta z 8 stycznia.
Mamy nadzieję, że nasi czytelnicy wykażą zrozumienia dla tego, że tak wiele miejsca i artykułów poświęcamy tylko jednemu wydarzeniu, ale sprawa jest naprawdę bezprecedensowa. Za chwilę będzie to materiał, który swoją jakością i objętością nie będzie miał konkurencji w Polsce, a będzie w absolutnej czołówce światowej. Stąd w tej historii liczy się każdy szczegół, a pracuje w tej chwili nad nią zespół ponad dziesięciu osób. Bardzo ważne zadanie spoczywa na Tadeuszu Piątku z Fundacji NAUTILUS, który podjął się dotarcia do kolejnych świadków tamtych wydarzeń. Pomóc nam w tym mają także działania innych osób i wierzymy, że taka zespołowa praca przyniesie efekty.
Wszystkie najbliższe publikacje w tej sprawie będą trafiały do specjalnego podkatalogu „RAPORT Zdany”, który został stworzony na naszych stronach, ale wszystkie teksty będą najpierw publikowane w pasku „newsów”. Z korespondencji przychodzącej na pokład Nautilusa wynika, że doceniacie naszą pracę i kibicujecie nam w zebraniu materiałów w sprawie tego przypadku. Obiecaliśmy Wam, że w tej sprawie zrobimy absolutnie wszystko, co tylko jest możliwe.
Mieliśmy prośbę o opublikowanie zdjęć w oryginalnych plikach, aby można było robić powiększenia obiektu ze zdjęć. Podjeliśmy decyzję, że do czasu zakończenia procedury badania zdjęć tego nie robić, co zresztą zasugerowali nam nasi amerykańscy partnerzy. Przeglądając przysyłane do nas z USA analizy zauważyliśmy, jak wiele uwagi poświęcili fotografii, którą my pomijaliśmy. Tymczasem właśnie na tej fotografii obiekt jest na najwyższej wysokości. Przypominamy to zdjęcie. Ta fotografia jest jedną z najważniejszych (to uświadomiła nam Nancy Talbott), gdyż pokazuje wysokość, na jakiej znalazł się obiekt. W grę wchodzi tylko obiekt zrzucony z samolotu lub balon. W ciągu najbliższych tygodni będziemy mieli materiał dotyczący tego zdjęcia, który jest zupełnie oddzielnym raportem.
Nie chcemy zamienić nasze strony w serwis poświęcony wyłącznie Zdanom, więc materiały o tym przypadku będziemy się starali prezentować w formie dużych publikacji (kilka materiałow zebranych razem). Naprawdę nigdy nie przypuszczaliśmy, że kiedykolwiek jedna historia okaże się tak zajmująca, jak właśnie przypadek ze Zdanów. I jeszcze jedno - przysyłacie nam analizy zdjęć na skrzynkę mailową. Bardzo duże materiały (kilkaset mega) prosimy nagrywać na CD lub DVD i kierować zwykłą pocztą na adres:
Fundacja NAUTILUS
skr. 221, 00-950 Warszawa
Pon, 30 paź 2006 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.