Śr, 1 lis 2006 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Czy czasami niewidzialny " tajemniczy Ktoś" nam pomaga? Obiecaliśmy wrócić do tego tematu i oto kilka nadesłanych do nas relacji.
Czy to możliwe, że czasami człowiekowi pomaga "niewidzialna siła"? Kilka dni temu na stronach Nautilusa ukazał się tekst, w którym zasugerowaliśmy istnienie takiej możliwości. Spotkało się to z bardzo żywym odzewem czytelników i teraz możemy zaprezentować Wam kilka wybranych opowieści o "pomocnej dłoni".
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Kto uslyszal wolanie o pomoc....??
witam serdecznie cala redakcje. Po przeczytaniu historii Pani Ewy przypomniała mi się ta, którą od wielu lat opowiada moja ciocia. Otóż musialo to byc juz kilkanascie lat temu gdy moja (dorosla juz kuzynka) miala kilka miesiecy. Byla pozna godzina w nocy kiedy moja ciocia miala bardzo dziwny sen/widzenie/. Widziala postac swojej babci ktora zmarla kilka lat wczesniej powiedziala ona do mojej cioci tylko jedno zdanie: "Obudz sie natychmiast, Anii dzieje sie krzywda". W tym momencie moja ciocia sie obudzila i od razu odwrocila sie w strone lozeczka w ktorym.......dusilo sie male dziecko. Dziewczynka spala w tak niefortunnej pozycji ze minimalny doplyw powietrza powodowal ze byla juz naprawde sekundy od smierci. Do dzis ciocia z przerazeniem opowiada o tym wydarzeniu i naprawde ciezko jej nie wierzyc w to co sie stalo. Czy to byl 6-ty zmysl.....?? byc moze i tak, ale ja mysle ze to bylo cos innego. pozdrawiam
kto uslyszal wolanie o pomoc 2
Historia ktora opisze miala miejsce kilkanascie lat temu, mialam wtedy okolo 5-6 lat. Mieszkalam wowczas z rodzicami w 2-wu pietrowym domu, na samej gorze byl moj pokoj. Pewnego ranka bylo wczesnie moze 7-7;30, moja mama jak zwykle wczesnie wstala a reszta rodziny jeszcze spala, ja tez. Pamietam, ze obudzilo mnie cos nie wiem dokladnie jak to opisac, jakies przeczucie, pamietam ze obudzilam sie i "cos" jakas dziwna sila kazala mi wstac i isc na dol do piwnicy zobaczyc co robi mama, pamietam to jak dzis ze bardzo nie chcialo mi sie wstawac bo bylo tak wczesnie ale cos ciagnelo mnie na dol. Wstalam z lozka i zeszlam 2 pietra na dol do piwnicy, gdzie zastalam moja mame lezaca nieprzytomnie w samym dole schodow. Dodam ze nie slyszalm wolania o pomoc . Mama spadla ze schodow i dzieki temu ze ja znalazlam i zaalarmowalam spiacego tate, udalo sie ja uratowac. Do dzis nie rozumiem tego skad wiedzialam zeby isc do piwnicy sprawdzic co robi, ciesze sie ze posluchalam TEGO glosu.
Pozdrawiam
Ania USA
Witam. Jestem stałym czytelnikiem Fundacji Nautilus i tym razem chciałbym się podzielić swoją historią na temat wiadomości "kto usłyszał wołanie na pomoc?". Może moja historia za bardzo nie dotyczy tego tematu lecz postanowiłem do Was napisać. W 1998 roku zostałem potrącony przez samochód osobowy obok rodzinnego domu . Miałem wtedy 8 lat więc chodziłem do 1 klasy szkoły podstawowej. Podczas potrącenia doznałem złamania obydwóch nóg i uderzyłem się w głowę obok pulsu co zarazem doszło do wstrząśniecia mózgu. Zaraz po tym wypadku byłem jeszcze przytomny lecz tego nie pamietam . Po dojeździe do szpitala straciłem przytomność na ok. 30 minut. Nie wiem czy to co zaraz napisze jest prawdą czy tylko doznaniem powypadkowym ale według mnie jest to prawda: widziałem swoje ciało ( dotykałem go lecz nie poruszało sie , było jak martwe) a dookoła niego była bardzo jasno. A więc jeśli widziałem ciało to wtedy moja dusza wyszła z mego ciała. Nagle złapała mnie za ręke osoba ( mężczyzna)której twarzy nie widziałem, szliśmy przez tą jasność i w pewnym momencie spytałem sie gdzie idziemy. Ta postać mi odpowiedziała że w odpowiedniej chwili sie dowiem. W pewnym momencie pojawiła sie osoba, starsza lecz też nie widziałem jej twarzy, spytałem sie jej co się stało? A on odpowiedział mi, że miałem wypadek. I teraz jestem mu potrzebny (według mnie to mogła byc rozmowa nawet z NAJWYŻSZYM). Nie zgodziłem się, więc ta osoba odpowiedziała mi że zgadza sie tylko pod jednym warunkiem: za to że mnie przywróci do życia będzie to że w przyszłości coś jeszcze sobie złamię ( wydaje sie ironiczne ale prawdziwe). Przystałem na to i opuściłem to jasne miejsce. W szpitalu dowiedziałem sie że przed śmiercią uratowało mnie szczęscie, gdyż jakbym został uderzony o 1/100 centymetra bliżej pulsu; to by mnie nie było już na tym świecie. Na szczęscie wszystko poszło po myśli, kości idealnie zrosły się i mogłem powoli od nowa uczyć sie chodzić. Co ciekawe w 2002 roku złamałem ręke. Oto jest moja historia. Wiele razy słyszałem i czytałem na temat śmierci klinicznej, lecz ja wierze że coś takiego może dojść też nawet mając wstrząśnięcie mózgu i krótkotrwałą nieprzytomność. Lecz jedno jest pewne, my ludzie w pełni nie decydujemy o swojej przyszłości tylko jesteśmy zależni od istot Wyzszych (Anioł Stróż , Bóg).
Żegnam i pozdrawiam FN - Mariusz , stały czytelnik z podkarpacia
Ostrzezenie o niebezpieczenstwie
Witam serdecznie !
To mój drugi list skierowany na pokład Nautilusa .
Tym razem chciałbym opowiedzieć o pewnym dziwnym wydarzeniu w moim życiu . Oczywiście nie chcę ujawniać miejsca tego zdarzenia ani tym bardziej nazwisk osób w nim uczestniczących .A wydarzyło się to już kilkanaście lat temu .
Otóż miałem praktykę jako malarz - konserwator w pewnej stacji przesyłającej energię elektryczną na Pomorzu . Zadaniem naszej ekipy było odnowienie transformatorów napięcia - było ich 7 , po ponad 10000 woltów w każdym .
Transformatory były odłączane przemienne, a każdy pracujący był oddzielony łańcuchem ostrzegawczym . Codziennie mieliśmy instruktaż , a dwóch pracowników elektrownii sprawowało nad nami opiekę . Pewnego dnia rozpoczęliśmy pracę jak co dzień . Po instrukażu zajęliśmy się obowiązkami . Było około godz. 10-tej ( czyli czas w którym pracownicy elektrowni mieli przerwę śniadaniową ) , kiedy usłyszałem od szefa że mam rozpocząć pracę na trnsformatorze nr. 3 .
Więc wziąłem narzędzia w dłoń i poszedłem w kierunku nowego stanowiska pracy . Ale zobaczyłem że ten transformator jest oddzielony łańcuchem bezpieczeństwa . Więc wróciłem do szefa i powiedziałem mu o tym . Ale usłyszałem słowa zapewnienia , że ten transformator jest WYŁĄCZONY . Szef zapewnił mnie że rozmawiał z pracownikiem elektrownii i na pewno jest wyłączony .
Znałem już dość długo tego człowieka , i wiedziałem że nie może być w tych słowach niczego nie sprawdzonego . Ufałem mu po prostu.
Więc wróciłem pod transformator, przeszedłem pod łańcuchem , rozłożyłem drabinę .... pierwszy szczebel .... drugi szczebel .... i słyszę :
EJ - A TY DOKĄD ?!?!?!? ZŁAŹ MI STAMTĄD !!!
Zdębiałem .... Jeden z naszych dozorców właśnie powiedział że tam jest prąd.
Ale najciekawsze jak do tego ostrzeżenia doszło! Otóż panowie mieli przerwę , jedli śniadanie i grali w karty . W kącie stał włączony telewizor . Jeden z nich miał właśnie rzucić kartę , kiedy odłożył je wszystkie na stół , wstał i bez słowa wyszedł . Stanął w drzwiach wejściowych z bardzo głęboką futryną .... wychylił się dość sporo w przód i spojrzał w prawo .... zobaczył mnie . Resztę już znacie .
Niestety nie rozmawiałem z nim o tym . Nie wiem co było przyczyną właśnie takiego jego zachowania . Zresztą nie interesowałem się wtedy jeszcze sprawami , powiedzmy z pogranicza , i właściwie nie rozważałem nawet tego wydarzenia z tej perspektywy .
Jeżeli go spotkam w przyszłości , jeżeli będzie mi to dane - zapytam . Może będzie jeszcze coś pamiętał .
Pozdrawiam , i życzę wszystkiego najlepszego .
Adam
Proroczy sen
Moj ojciec (aktualnie 45 lat) od dawna miewa "dziwne przeczucia" jak to nazywam. Do rzeczy. W roku 1997 zmarła moja prababcia. W dniu jej smierci ojciec jak zwykle wrócił do domu w porze obiadu, lecz gdy wszedł do domu wzdrygnął sie poniewaz wydawało mu się ze w domu jest jakos za dużo ludzi, potem przyznał ze wydawało mu sie ze czuł obecność pradziadka.
Rok później miał sen, jego nieżyjący od ponad 10 lat ojciec, on, oraz jego brat wynoszą z przedpokoju otwarta trumnę. Nie potrafil zobaczyc kto lezy w trumnie, ale był pewnien ze ktos tam jest, kilka dni puźniej umarł syn brata.
Nie pamiętam kiedy to było dokładnie ale ojciec jechał jak co dzien do pracy droga przez niewielki lasek, droga była mokra. W pewnej chwili miał jakby wizję ze za chwile cos wyskoczy z lasu prosto w samochód, odruchowo zwolnił a wtedy przed samą maske wyskoczył dorosły jeleń, przeskoczył na druga strone ulicy i zniknął w zaroslach.
Jestem pewnien ze macie jeszcze wiele tego typu historii, ale moze i ta na cos sie przyda...
PS nie mam zadnych wątpliwości co do autentycznosci tych historii.
Pozdrawiam,
Ł.K >
Na koniec, ponieważ mamy Zaduszki, jeszcze dwie historie o duchach.
niewidoczni doglądacze (ewentualnie podglądacze) /tytuł autora/
Witam Was!
Ciekawy jest ten Wasz artykuł o niewidocznej obecności w pokoju - jestem pewny że otrzymacie sporo dodatkowych relacji dzięki temu że go zamieściliście. Uważam że zjawisko to jest bardziej powszechne niż sie może wydawać, a tylko mało kto o tym mówi. Mi sie zdarza takie coś jakby ktoś niewidoczny wszedł do pokoju raz na kilka tygodni. Wtedy jest takie uczucie jakby elektrostatyczności wiszącej w powietrzu - coś w rodzaju jakby promieniowania bijącego od koneskopu telewizora, ale to jest inne i w przestrzeni/powietrzu pokoju. Tych wkraczających do pokoju określam mianem "doglądaczy", bo to jest tak jakby jakaś intensywna energia wkroczyła nagle do pomieszczenia w którym się przebywa i patrzała. A potem to traci na intenstwności i sie jakby rozwiewa lub odchodzi. Jak miałem około 12 lat to taką obecność widziałem. Obudziłem się w nocy, by pościelić łóżko. Spojrzałem odruchowo na zamknięte drzwi bo miałem wrażenie że tam ktoś jest. Nikogo jednak nie dostrzegłem i gdy po kolejnych paru sekundach poprawiania prześcieradła znów spojrzałem na te drzwi, one wciąż były zamknięte ale stała obok nich czarna postać. Była mała i sięgała gdzieś do wysokości klamki. Tak czarna że nie szło zauważyć żadnych zarysów twarzy itp. ta czerń zdawała się wręcz pochłaniająca. Po chwilowym zastygnięciu wywołanym przez strach, rzuciłem się pod kołdrę i krzykiem obudziłem cały dom. Gdy sie zbiegli do mojego pokoju "tego" już nie było. Do dziś nie wiem kim lub czym "to" było.
U mojej kuzynki zaś całkiem niedawno, zdarzyło się takie coś że będąc sama na piętrze swego domu i w swoim pokoju, poczuła czyjąś obecność. Rozglądała się odruchowo, ale nikogo nie dostrzegła. Troche przestraszona poszła do innego pokoju w którym był też jej pies i zaczęła oglądać telewizor. W pewnej chwili zza ściany gdzie leży jej pokój zaczęło coś strasznie krzyczeć i lamęcić. Jej pies wyrwał ze strachu z tego pokoju, a ona za nim... U nich straszy tak bo kiedyś bawiły się w wywołanie ducha i coś przyciągnęły. I ta obecność co jakiś czas daje znać o sobie. Kuzynka mówi że to prawdopodobnie duch dziecka, bo zdarzało się że zajmował się zabawkami. No i też ma sny w których przychodzą do niej postacie z poprzednich wieków. Zatem jestem pewny że zjawisko o którym piszecie jest rzeczywiste.
Od pewnego czasu próbuje nawet zrobić eksperyment i już nie ignorować uczucia gdy "ktoś przychodzi". Gdy mi sie udaje wtedy wyrwać z odrętwienia/niechęci do zrobienia czegoś - łapie po prostu za aparat i pstrykam zdjęcia po całym pokoju. Jak dotąd jeszcze nic nie udało mi się uchwycić, ale się nie poddam. Albo to będzie sposób na odstraszenie tych "doglądaczy", albo przy łudzie szczęścia uda się mi coś uchwycić.
I tu prośba do Was, dajcie apel do internautów by też w czasie takich odwiedzin łapali za aparat. Takie postępowanie daje dwa pozytywne skutki: po pierwsze można wówczas zmniejszyć swój strach i mieć poczucie że to my panujemy nad sytuacją, a po drugie może coś aparat wyłapie?
Jeśli chcielibyście wykorzystać coś z tych moich opisów, lub opisu przeżycia mojej kuzynki to prosze o anonimowość. Fakty będące elementami owej układanki są ważne a nie moje dane. Ja jestem pewny że te niewidoczne obecności to istoty duchowe - kimkolwiek by były i skądkolwiek. Tak więc sie zgadzam ze spostrzeżeniem tego człowieka za którym coś przyszło z cmentarza.
Pozdrawiam!
Krzysiek
Babcia Agnieszki
Witajcie!
Skoro "na tapecie" jest temat duchów i dziwnych zjawisk, to mam ciekawą historię.
Usłyszałam ją około dziesięciu lat temu i szczegóły po takim czasie troszkę się przytarły, ale mimo wszystko warta jest choćby streszczenia.
Mam koleżankę, koleżanka owa ma kuzynkę - Agnieszkę. Historię opowiedział mąż owej mojej koleżanki, w sumie postępując odrobinę niegrzecznie, gdyż cała sprawa była swego rodzaju tajemnicą rodzinną, do której nikt z uczestników nie miał najmniejszego zamiaru się przyznawać. Po prostu obawiali się wyśmiania.
Babcia Agnieszki była bardzo chora i leżała w szpitalu. Nikt nie oczekiwał poprawy, raczej żegnano się z babcią przy każdej wizycie. Był początek zimy, chłodno i mokro. Agnieszka lekko zaziębiona została w domu a jej mama poszła odwiedzić babcię w szpitalu.
Czas jakiś po wyjściu mamy ktoś zadzwonił do drzwi, Agnieszka poszła otworzyć. Za drzwiami stała babcia. Zdziwiona, że babcię wypuszczono ze szpitala bez żadnego uprzedzenia Agnieszka próbowała wypytać, ale rozmowa jakoś się nie kleiła. Babcia poprosiła o herbatę, dziewczyna nastawiła wodę zostawiając babcię w palcie w kuchni i poszła przygotować babcine łóżko. Wrócając do kuchni przeklinała kiepskie ogrzewanie w domu, nieszczelne okna i wyjątkowo zimny dzień. Popijała z babcią herbatę, próbując wypytać o szczegóły jej niespodziewanego powrotu, ale babcia zapewniła ją tylko, że już wszystko w porządku i czuje się bardzo dobrze.
Agnieszka usłyszała gmeranie w zamku drzwi wejściowych i czyjś płacz w korytarzu. Pobiegła sprawdzić, co się dzieje. W korytarzu zastała zapłakaną matkę, która właśnie wróciła ze szpiala z informacją, że babcia zmarła na chwilę przed jej przybyciem... Agnieszka zemdlała.
Mama Agnieszki znalazła w kuchni dwie szklanki nieomal lodowatej herbaty.
Pamiętam tylko dreszcz przebiegający po plecach, kiedy słyszałam tę historię po raz pierwszy. Gęsią skórkę mam nawet teraz wspominając tę opowieść. Nie chcę nikogo przekonywać, co do jej prawdziwości. Jedynie towarzyskiemu faux pax owego męża-opowiadacza zawdzięczam fakt, że ją poznałam, a okoliczności owego opowiadania nie sprzyjały bajaniu. Próbował przekonać swoją żonę do istnienia zjawisk nadprzyrodzonych wytykając jej fakty z życia rodziny.
Z pozdrowieniami
Kaśka
Śr, 1 lis 2006 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.