Sob, 4 lis 2006 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Jest kilka pytań, które można nazwać "najważniejszymi ze wszystkich". Ale jedno pytanie to numer jeden wszystkich pytań. Zajmuje ono nas od samego początku powstania Fundacji NAUTILUS.
Czy jest życie po śmierci? To pytanie zadawali sobie najwięksi z wielkich. Śmierć towarzyszy człowiekowi od zawsze i pytanie o "ciąg dalszy" pojawia się w głowie każdego, kto choć raz przeżył śmierć bliskiej osoby. Czy taki był sens? Czy po to budowaliśmy tak skwapliwie nasz świat, żeby nagle zostawić go i odejść? Ludzie opierają swoje poglądy na temat problemu "życia po śmierci" na podstawie wiary i przekonań przynoszonych nam przez naszą kulturę, religię, ale zawsze... pozostaje niepokój. A jeśli to bzdura? A jeśli cała wiara to efekt nadziei, którą rozbudzają w sobie ludzie od tysięcy lat, żeby uciec przed lękiem niebytu? Otóż nie! Fundacja NAUTILUS postawiła sobie za cel odpowiedzenie na to pytanie poprzez poznanie, chcemy, aby odpowiedź na to pytanie każdy mógł sobie wyrobić na podstawie historii, które wydarzyły się innym ludziom i które bardzo dużo mówią o tej sprawie. Wybraliśmy Wam kilka historii, które mogą nas przybliżyć do odpowiedzi na to pytanie...
„(...) 24 maja 1983 roku przeżyłem coś, co może Was jako Fundację NAUTILUS zainteresować. Byłem wtedy jeszcze w liceum i razem z rodzicami wracałem do domu samochodem. Było późno i mój ojciec spieszył się do domu, a ja już też byłem zmęczony i wszyscy chcieliśmy, żeby jak najszybciej wrócić. Samego wypadku nie pamiętam, nawet nie wiem, jak wyglądał ten samochód, który w nas uderzył, a w zasadzie uderzył w tył samochodu, gdzie siedziałem ja. Wszystko stało się nagle i nie mogę nawet opisać wypadku. Odzyskałem przytomność w szpitalu, ale tylko na chwilę. I właśnie wtedy zdarzyło się to, co chciałem Wam opisać. Byłem podłączony do respiratora na wydziale reanimacji, a potem odwieźli mnie na operację, gdyż miałem złamaną miednicę i bardzo silny krwotok wewnętrzny. Pamiętam, że zobaczyłem jakąś osobę pochylającą się nade mną, która coś krzyczała, ale nagle zrobiło się bardzo ciepło i usłyszałem tak jakby dźwięk pszczoły. Znalazłem się w bardzo dziwnym miejscu. Było ciemno i tylko w jednym miejscu był jasny punkt, do którego czułem, że się zbliżam. To było jakieś światło, bardzo mocne, ale w ogóle nie raziło w oczy. Zbliżałem się tam w jakieś postaci, ale nie jestem pewien, czy to było w ogóle jakieś ciało. Raczej nie, to było coś innego. Potem poczułem, że ktoś jest obok mnie, ale nie potrafię powiedzieć, czy ten ktoś był ze mną od początku, czy nagle się pojawił. Wiem tylko, że nagle zrozumiałem, że mój czas jeszcze nie nadszedł i wszystko się urwało. Potem opowiedziałem o mojej dziwnej historii mamie. Od razu wam mówię, że nigdy wcześniej nie słyszałem o przypadkach śmierci klinicznej, gdyż byłem na to zbyt mały. Myślę, że to nie był żaden sen, bo to było coś, co wydarzyło się naprawdę i w czym uczestniczyłem, ale nie wiem, w jakim ciele. Teraz myślę, że powinniście napisać, że takie rzeczy zdarzają się także ludziom w Polsce, a nie tylko w Ameryce. I jeszcze jedno. Lekarz prowadzący operację opowiadał, że w trakcie reanimacji przez kilka minut przestałem oddychać i byłem w stanie bliskim śmierci. Myślę, że to właśnie wtedy podążałem w kierunku tego światła. (...)
Witam załoge Nautilusa.
Ten list chcę poświęcić "zjawisku" do jakiego doszło dosyć dawno.
Otóż...hmmm powiem krótko... śniło mi się, że jest noc chodze po moim mieszkaniu, byłem w pokoju rodziców, widziałem jak spali, był środek nocy...spojrzałem we śnie także na zegar elektroniczny na którym była godzina 1:27.
Następnie obudziłem się, by spojrzeć na zegar, gdyż sen wydawał się...jawą...była godzina 1:28.
Uprzedzam ,że nie jestem żadnym lunatyniem, ani "czymś :) " podobnym.
Takie zdarzenie przytrafiło mi się tylko raz.
Czy redakcja nautilusa może mi to jakoś wyjaśnić?
Odpowiedź może być taka, że po prostu był to niezwykły sen. Ale mogło to być także zjawisko polegające na opuszczeniu ciała fizycznego przez ciało astralne, a to się... podobno zdarza każdemu wiele razy w ciągu nocy. Jednak takie "wycieczki" rejestruje inny rodzaj pamięci, stąd potem nie pamiętamy nic po przebudzeniu. Na koniec klasyczny "znak śmierci".
Bedąc małym dzieckiem usłyszałem pewną podobną historie która
wydarzyła się w mojej rodzinie.Zmarł mój dziadek ponad 20 lat
temu,tutaj w mojej miejscowości pod Krakowem w której mieszkał.Jedna
z jego córek mieszkała juz wówczas z męzem nad w Gdyni.
W chwili śmierci dziadka mój wujek znad morza sie golił.
W pewnej chwili pękło lustro ,które przez wiele lat było w stanie
nienaruszonym.Dodam, iż jest to potwierdzone co do czasu z dokładną
godziną,lusto pękło po przekątnej, było umocowane śrubami do ściany,
,nigdy nie mieli z nim żadnych problemów.
Więc ,to wszystko daje do myślenia.
Ja sam po dzien dzisiejeszy sie zastanawiam co to było.
Sądze że był to znak od zmarłego dla dalekiej rodziny iz on juz
odszedł,wiadomosć dla nich.
Ale oczywisćie każdy moze to w inny sposób interpretowac.
Z wyrazami uszanowania PAweł z okolic Krakowa
To, że był to znak, to nie ma wątpliwości. Pytanie tylko, czy był to znak wysłany przez osobę, która akurat umiera... tu można się spierać - teorii jest kilka.
Witamy na naszych stronach wszystkich słuchaczy Programu Pierwszego Polskiego Radia z całego świata! /temat "życia po śmierci" będzie królował na antenie PR1 od 24.00 do 3.00 Zaprasza Fundacja NAUTILUS. Za miesiąc w pierwszą sobotę miesiąca tematem trzygodzinnego rejsu NAUTILUS-a będzie UFO! Zapraszamy.
Sob, 4 lis 2006 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.