Sob, 2 gru 2006 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Podlatują do ludzi, emitują niezwykłą energię i wykazują się ogromną inteligencją – czas na relacje o spotkaniach z obiektami w kształcie kuli... w pomieszczeniach!
Fundacja NAUTILUS od lat prowadzi akcję zbierania zdjęć i relacji dotyczących kul, które nazywamy „orbs”. Są to obiekty niewidoczne gołym okiem, które wychodzą na zdjęciach w postaci właśnie kulistych, jasnych obiektów, w przeważającej ilości o barwie białej. Ale to duże uproszczenie, gdyż sfotografowane kule to zupełnie różne obiekty, zupełnie różne energie. O co chodzi? Już tłumaczę – każda energia poruszająca się w przestrzeni w sposób naturalny powinna przyjąć kształt kuli. Wiele wskazuje na to, że energia wypełniająca nasze ciało, która daje mu ów niezwykły „spirit” pozwalający także mi pisać te słowa, po śmierci ciała fizycznego może przyjąć właśnie kształt kuli. To tylko hipoteza, ale na razie musimy ograniczyć się do stawiania hipotez, choć materiał w tej sprawie jest naprawdę ogromny.
Przysyłacie do nas setki, dosłownie setki zdjęć „orbs”. Analiza tych zdjęć pozwala nam dowiadywać się coraz więcej o tych obiektach i dopiero taka perspektywa pozwala stawiać w tej sprawie jakieś wnioski, na razie bardzo ostrożne.
Tym razem warto napisać o kulach, które były widoczne przez świadków, a nawet które wchodziły z nimi w pewne interakcje! Nawet w tych trzech relacjach dostrzeżecie wspólne elementy. Zaczniemy od Warszawy, a relację spisał jeden z naszych „oficerów Nautilusa”. Historia dotyczy jego najbliższej rodziny.
(...) Były lata siedemdziesiąte (nie pamiętam dokładnie, czy był to rok 76 czy 77, ale coś koło tego), kiedy reperowałem małego Fiata w swoim garażu. W tamtych latach popularne było budowanie małych szopek, które jedynie przypominały prawdziwe garaże, i tam trzymano samochody. I to w zasadzie było tylko takie zadaszenie przy domu. Pracowałem przy silniku i kiedy zrobiło się ciemno, do samochodu przyciągnąłem z domu kabel i podłączyłem lampę. Było po 22.00, kiedy jeszcze raz wróciłem do auta. W pewnym momencie światło żarówki zaczęło przygasać, a następnie całkowicie zgasło. Poczułem, że ktoś mnie obserwuje. To uczucie jest nie do opowiedzenia, ale każdy wie, o co chodzi. Ja je wtedy miałem. I nagle cały garaż rozświetlił się jasnym, czerwonym światłem. Znad maski samochodu (stałem z tyłu przy silniku) wyleciała jasna czerwona kula, która emitowała cudowne, ciepłe światło. Kula miała około 20 centymetrów średnicy, w całkowitej ciszy zaczęła zbliżać się do mnie i zatrzymała się przed moją twarzą w odległości około metra, może trochę mniej. Po prostu mnie zamurowało, patrzyłem się na nią wręcz jak w stanie hipnotycznym. Ale to nie wszystko – ta kula przekazała mi komunikat, rodzaj zdania, które po prostu przyjąłem bezpośrednio w mojej głowie. To był rodzaj telepatii chyba, ale nie wiem, bo nigdy wcześniej mi się nic takiego nie przydarzyło. To zdanie pamiętam, a były to tylko trzy słowa: „On jest wszędzie”. Wiem, że to zdanie wydaje się bez sensu, ale mimo wszystko mówię o tym, bo pamiętam je wyraźnie. Potem kula w całkowitej ciszy przemieściła się w prawą stronę i nagle zgasła. Potem myślałem, że może nie zauważyłem, jak przeleciała przez blachę garażu (bo ścianami były duże płyty blachy przymocowane do drewnianego rusztowania), ale jednak uważam, że nagle znikła. Wybiegłem na zewnątrz, ale niczego ciekawego już nie było. Może tylko to jest ważne, że po chwili znowu był prąd i zaświeciła się żarówka. Myślę, że to coś, co było tą kulą, było żywe, to coś powiedziało do mnie te słowa. Czułem od tej kuli ogromną dobroć, miłość do mnie, choć wiem, że te słowa brzmią trochę dziwnie, bo przecież miłość rozumiemy trochę inaczej. Ale dokładnie tak było.”
Kolejny mail z opowieścią o jasnej kuli dotarł do nas od p. Pawła.
Przypadek
Witam
Chciałem podzielić się z Wami, a także z osobami goszczącymi na waszych stronach pewną historiaą (prawdziwą). Pracowałem w latach 96-99 w pewnej firmie produkującej świeczki. Tego dnia mieliśmy nocną zmianę (nasza zmiana nocna liczyła trzy osoby). Przyszliśmy do pracy dzień po Wszystkich Świetych. Osoba nadzorująca miała nam zapewnić parafinę nadającą się do produkcji, ale z powodu braku w dostawie prądu nasza parafina była w stanie stałym, więc mieliśmy osiem godzin wolnych. Musieliśmy tylko podtrzymywać temperaturę w kadziach. Koledzy poszli do stołówki na kawę, ja natomiast zostałem przy "topnikach". Oparłem się o szafki, zapaliłem papierosa, choć "był zakaz palenia" (hala była w tzw. stanie surowym, nie bylo żadnych urządzeń alarmujacych). Spojrzałem na okna, które miały wg mnie ok 15 na 5 m (byly duże), gdy na nie patrzyłem nie mogłem ich objąć wzrokiem. Nagle niespodziewanie wszystkie okna wypełniły się światłem (jakie to były kolory po tylu latach pamiętam tylko trzy - pomarańcz, żółć i czerwień i jeszcze nie wiem jak to opisać „dźwięk" - dziwny dźwięk teraz kiedy do was pisze nie wiem jak to ująć w słowach. Nagle przez zamknięte (okna) wleciała biała kula (wielkości piłki koszykowej, nożnej, siatkowej. Myślę że takiej średnicy. Zacząłem uciekać, chociaż byłem na tyle przytomny, iż wydawało mi się, ze poruszam się w zwolnionym tempie. Nagle stanąłem przed Tą białą kulą. Nie wiem jak, chociaż byłem w "szoku"w mojej głowie (pomyślałem) że to Coś nie jest stąd. Wyciągnąłem rękę na powitanie – i tu już nie chce pisać, bo chodź wierzę w rzeczy dziwne, to wydaje mi, że to co miał bym opisać ....nawet na stronie NAUTILUSA wydało by się Wam śmieszne. Proszę jeśli ktoś miał podobny przypadek o informacje.
Paweł
p.s.
Czy istnieje forma hipnozy w trakcie której mógłbym sobie przypomnieć tamto zdarzenie? Pragnę Was zapewnić, że podczas ww zdarzenia nie byłem pijany ani po przepiciu. Nie byłem także pod wpływem narkotyków (nie biore) proszę o odpowiedz adres do dyspozycji NAUTILUSA
Panie Pawle!
Mamy nadzieję, że opublikowanie tego tekstu zachęci Pana do przysłania nam całej historii, także tego, co się stało po przylocie tej kuli nawet, jeśli uznaje Pan to za zabawne – to nie ma znaczenia. Bardzo prosimy, przypominamy adres:
nautilus@nautilus.org.pl
Hipnoza – to jest możliwe, ale musimy poznać cały przebieg tego zdarzenia. Proszę nam opisać wszystko, co Pan pamięta.
Jest jeszcze fotografia, którą przysłała do nas Klaudia.
Czytałam na stronce, że szukacie zdjęć z poruszającymi się kulami ORBS, oto jedno z nich. Dostałam je wczoraj od koleżanki. Było robione w jej pokoju. Najciekawsze jest jednak to, że robiła sobie tym aparatem w tym jednym miejscu kilkanaście zdjęć, wiec niemożliwe by było ze obiektyw aparatu był brudny, ponieważ wyszło to tylko na jednym z nich. Pozdrowienia dla wspanialej redakcji Nautilusa przesyla Klaudia z Olsztyna:*
I jeszcze mail i zdjęcia, które przysłał do nas Arek.
Witam,
Wiem, że takich zdjęć macie państwo tysiące, ale te wydaje mi się
szczególnie ciekawe. Aparat powinien ustawić ostrość na osobę stojącą w oddali. Ale nastawił na dwa ORBSY, które przecież nie są normalnie widoczne dlatego dziwne jest to
że aparat ustawił ostrość na te ORBSY.
Inna rzecz która mnie zainteresowała, to takie dziwne refleksy (zaznaczone na drugim załączniku (zaznaczenie.jpg)). Mogą to być zwykłe odbicia światła, ale wg. mnie byłyby o wiele bardziej nieostre. Jako trzeci plik załaczam dane EXIF.
Zdjęcie mogą państwo wykorzystać do publikacji jak i w każdym innym celu.
Pozdrawiam, Arek S.
Od redakcji:
Drodzy czytelnicy, dziękujemy za maile i listy. Prosimy pamiętać, że każdy list czy mail jest czytany i segregowany. Czasami dostaniecie odpowiedź po jakimś czasie, bo niestety ledwo wyrabiamy się z odpowiadaniem na bieżącą pocztę. Ale prosimy pamiętać – każdy Wasz list, zdjęcie czy film – jest analizowany i prosimy nie zrażać się brakiem natychmiastowej odpowiedzi. Dziękujemy za wszystkie ciepłe słowa pod naszym adresem i.... pozdrawiamy Was wszystkich serdecznie z pokładu NAUTILUS-a!
Sob, 2 gru 2006 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.