Czw, 25 sty 2007 00:00
Autor: FN, źródło: FN
21 stycznia doszło do niezwykłego zdarzenia na odcinku drogi Gnieżdżewo-Łebcz. Według relacji świadka było to spotkanie z autostopowiczem-widmem!
O tej sprawie dowiedzieliśmy się przypadkiem od osoby, która zajmuje się prezentacją technik sprzedaży dla dużej korporacji. Jest to 27 letni mieszkaniec Warszawy, który – jak to zwykle bywa – prosił o to, żeby jego nazwisko było tylko dla wiadomości redakcji Nautilusa. Oto jego relacja:
„Zajmuje się robieniem tzw. Szkoleń dla firmy ….., robię to na terenie całego kraju. To oznacza, że muszę dużo jeździć. Bardzo lubię prowadzić samochód w ciągu dnia, ale zdarza mi się także jechać nocą, czego staram się unikać. Lubię strony Nautilusa, ale nigdy nic mi się dziwnego nie przytrafiło. Wszystko zmieniło się 21 stycznia 2007 roku, kiedy postanowiłem pojechać do Warszawy jadąc z ośrodka nad morzem, gdzie robiliśmy szkolenie. Jechałem Oplem Astrą, razem ze mną była moja koleżanka z działu marketingu, która także może wszystko potwierdzić jeżeli tego będziecie chcieli. Było to na drodze 216 za miejscowością Smarzewo. Była godzina 22.20, a pamiętam to dokładnie, gdyż tuż przed tym wydarzeniem spojrzałem na zegarek, gdyż liczyłem, ile mogę jeszcze przejechać na zatankowanej benzynie. Tę dziewczynę pierwsza zauważyła Magda, która powiedziała coś takiego, jak „zobacz, ktoś stoi przy drodze” czy coś w tym stylu.
Była to dziewczyna w wieku ok. 25 lat, miała czarne włosy, była ubrana w sukienkę jasnej barwy, ale prawdę mówiąc nie pamiętam dokładnie, jaki to był kolor. Pamiętam tylko, że zdumiało mnie to, że w takim stroju wybrała się na spacer. Mimo ciepłej zimy było około 4 stopni, czyli całkiem zimno. Jechałem około 90 km/h, miałem włączone długie światła i widziałem ją bardzo wyraźnie. Kiedy byłem od niej jakieś 10 metrów, wtedy ona ruszyła na jezdnię. Próbowałem ją wyminąć, ale ta dziewczyna po prostu szła naprzeciw mojego samochodu. Nacisnąłem z całej siły na hamulec i po prostu w nią wjechałem. Był okropny pisk hamulców i byłem pewien, że po niej przejechałem. Wyskoczyliśmy z samochodu, a ja rzuciłem się do tyłu aby zobaczyć, czy ona żyje. Nikogo na drodze nie było! Był tylko ślad mojego hamowania. Zatrzymał się samochód ciężarowy widząc, że nasz Opel stoi pośrodku drogi i ma otwarte drzwi. Kierowca był przekonany, że doszło do wypadku. Kiedy powiedziałem mu, że przejechałem dziewczynę on natychmiast zobaczył, czy ona przypadkiem nie jest pod moim autem. Możecie wyobrazić sobie, jak byliśmy przerażeni, kiedy okazało się, że na aucie nie ma nawet śladu po uderzeniu w tę dziewczynę! Pod samochodem nie było także nikogo. Kierowca zapytał mnie, czy przypadkiem nie jestem na jakiś kwasach, ale na szczęście Magda potwierdziła, że na 100% nasz samochód uderzył w dziewczynę, która wbiegła na jezdnię i znikła. Kierowca ciężarówki powiedział wtedy, że od jego kolegów słyszał opowieści o zjawach, które czasami rzucają się pod samochody i powodują wiele wypadków.
Kiedy to powiedział zjeżyły mi się włosy na głowie i błyskawicznie wsiedliśmy do samochodu i stamtąd odjechaliśmy. Wiem, że nikt mi w to nie uwierzy, ale słowo daję przeżyłem to, a raczej przeżyliśmy. Bo jak powiedziałem widziała to jeszcze jedna osoba. Od tej pory przyrzekłem sobie, że już nigdy nie będę jeździł nocą samochodem. Wiem już, że są jakieś istoty, które są zjawami i które można czasami widzieć tak samo, jak widzi się innych, żywych ludzi. Ale te zjawy nie są żywe, lecz składają się z jakieś ulotnej materii."
Nasz kolega po raz pierwszy zetknął się ze zjawiskiem autostopowiczów-widm, o których często piszemy na naszych łamach. Nie znamy przypadku, aby kiedyś tego typu zjawy spowodowały wypadek, ale nie można tego wykluczyć. W każdym razie jest to pierwsza tego typu historia, która dotarła do nas w tym roku. Poszperaliśmy w naszym archiwum i tam znaleźliśmy podobną historię, którą tym razem ktoś nam przysłał mailem. Będzie ona dobrym dopełnieniem opowieści o wydarzeniu z 21 stycznia, gdyż jest tam wiele wspólnych elementów. Takich opowieści jest zbyt dużo, żeby można je było lekceważyć. Wszystko wskazuje na to, że na naszych drogach – podobnie jak na drogach całego świata – można spotkać autostopowiczów-widma. A oto ten mail.
-----Original Message-----
From:
Sent: Friday, June 02, 2006 10:43 PM
To: nautilus
Subject: Nocna przejażdżka!!!
Witam!!
Piszę do was, ponieważ całkiem nie dawno dowiedziałem się od taty o dziwnym zjawisku, a raczej wydarzeniu jakie miało miejsce ładnych parę lat temu... Nie będę was przekonywał i namawiał do tego byście w to uwierzyli, bo jest mi to naprawdę obojętne ...
Zafascynowany opowieściami mojego taty postaram się wam zobrazować zasłyszaną przeze mnie historię. Cofniemy się teraz 19 lat wstecz, jest rok 1987. Mój tata wraz z moim dziadkiem i jego bratem wracali z Wrocławia dużym FIAT`em. Była noc, wszyscy pragnęli jak najszybciej znaleźć się w domu w ciepłych łóżkach . Rozwijając jak na tamte czasy sporą prędkość 100km/h pędzili szosą, lecz ngale na drodze ujrzeli kobiecą sylwetkę, która pojawła się nie wiadomo skąd niemalże przed samą maską samochodu. Wystraszony dziadek natychmiast zaczął hamować. Po zatrzymaniu auta wszyscy wyskoczyli na asfalt penetrując pobocze ... Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że kobieta ta odziana była w sułtannę. Jak zapewne się domyślacie żadnego poszkodowanego nie znaleziono. Kobieta równie szybko zniknęła jak się pojawiła. Po powrocie do domu brat mojego dziadka postanowił odwiedzić swojego przyjaciela , jednak przywitała go
brutalna prawda i puste mieszkanie. Jak się później dowiedział jego kumpel poważnie ranny w wypadku samochodowym został przewieziony do szpitala gdzie tego samego dnia, A RACZEJ NOCY zmarł. Stało się to dokładnie o tej samej godzinie, w której mój dziadek podczas drogi powrotnej na Mazury z Wrocławia potrącił rzekomą kobietę. Lecz, czy aby na pewno była to kobieta? Wiążąc fakty łatwo spostrzec, że w polskim kościele kobiety nie noszą sułtan, NIE MOGĄ PRZECIEŻ SPRAWOWAĆ FUNKCJI KAPŁANA... W
każdym razie osobą, którą widzieli moja babcia, dziadek, tata i brat mojego dziadka nie była kobieta, lecz ksiądz, ten sam, który na skutek ciężkich obrażeń zmarł w szpitalu.
Pozdrowienia dla całej redakcji!!!
Czw, 25 sty 2007 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.