Śr, 7 mar 2007 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Do dziś nierozwiązana tajemnica dwóch przedmiotów znalezionych w... zupełnie "dziwnych" miejscach.
W czerwcu 1934 roku, w Londynie (stan Teksas), 32-letnia Emma Hahn wraz ze swoją rodziną znalazła się na drodze na Llano Uplift. Kilka kilometrów dalej, obok wodospadu, wędrowcy natrafili na głaz narzutowy leżący na skale. Ich uwagę w szczególny sposób przykuł kawałek drewna wystający z wnętrza kamienia... Po chwili udało im się odsłonić wystający przedmiot. Rodzina Hahnów nie mogła ukryć zdumienia – ich oczom ukazał się... młotek!
Kamień musiał liczyć wiele milionów lat, z całą pewnością musiał się znajdować tam od czasu, gdy na naszej planecie (najprawdopodobniej) nie było jeszcze ludzi. Zatem jak to możliwe?...
Tajemnicy młotka ukrytego w skale nigdy nie rozwikłano. Dzisiaj spoczywa on w muzeum w Glen Rose (stan Teksas) i podziwiają go kolejni widzowie zdumieni tą niebywałą tajemnicą...
Młotek ma 15 cm długości, a jego przekrój wynosi 3cm. Drewniany trzonek jest częściowo zamieniony w węgiel. Carl Baugh – dyrektor muzeum, w którym znajduje się ten artefakt – informuje, że znalezisko datowane jest na okres dolnej kredy (czyli rząd 145-60 milionów lat).
Badania przeprowadzone na metalowej powierzchni młotka wykazały, że składa się on z 96% żelaza, 2,6% chloru, a także 0,74% siarki. Metal ten jest wyjątkowo czysty, ani nie ma w nim zastygłych pęcherzy powietrza – tak znakomitą jakość można uzyskać jedynie metodą przemysłową.
Dla amerykańskich kreacjonistów jest to ewidentny dowód na to, że na naszym globie nie miała miejsca ewolucja. Innego zdania jest Dave E. Matson, który od lat „rozprawia się” z kreacjonistami. W 1994 roku Matson oświadczył iż jego zdaniem młotek mógł pochodzić z XIX wieku, natomiast „kamienna część” młotka z ordowiku (czyli miałaby ona mieć 435-500 milionów lat), co stoi w sprzeczności z informacjami podawanymi przez dyrektora muzeum w Glen Rose.
Inną możliwością jest też „naturalne” powstanie kamienia – hipotetycznie pewne minerały mogłyby wytrącać się z wody wodospadu, krystalizować i twardnieć wokół młotka – potwierdzałaby to chemiczna rozpuszczalność kamienia. Teorię tą ostro skrytykował niemiecki geolog Johannes Fiebag: „...Nadal pozostaje niejasne z jakich minerałów składa się sama powłoka. A wiedza o tym, moim zdaniem jest absolutnie konieczna, aby móc powiedzieć, czy istotnie chodzi tylko o konkrecję...”. Fiebag uważa też, że „dopóki brak bliższych danych na temat młotka oraz sąsiadującego z nim kamienia, każda wypowiedź a priori ma charakter spekulatywny. Należałoby przeprowadzić mineralogiczno-chemiczne badania w niezależnym instytucie mineralogii oraz badanie, które by ustaliło wiek przedmiotu. W tym celu trzeba by koniecznie poświęcić część młotka. Czy właściciel zgodziłby się na takie rozwiązanie, to oczywiście całkiem inna sprawa”.
Jak dotąd w sprawie samego młotka (według naszych informacji) niewiele się wyjaśniło. Zastanawiające są natomiast również inne „dziwne” znaleziska geologiczne...
W Wilburton (stan Oklahoma) znajdują się kopalnie węgla zawierające złoża uformowane około 312 milionów lat temu. Warto tutaj zaznaczyć, że 65 milionów lat temu (według oficjalnej nauki) miało miejsce wymarcie dinozaurów, a ludzi wtedy (teoretycznie) jeszcze nie mogło być.
W jaki sposób można więc wytłumaczyć to, co spotkało Franka Kennarda, jednego z pracowników elektrowni węglowej, w 1912 roku... Jak mówił później Kennard:
„Podczas gdy pracowałem w elektrowni w Thomal, w Oklahomie, w 1912 roku, znalazłem kawał węgla, który był zbyt wielki aby go użyć. Rozłamałem go młotem. Ten żelazny garnek wypadł ze środka, dając wrażenie, jakby był kawałkiem węgla. Jim Stull (jeden z pracowników) był świadkiem tego jak rozłamywałem węgiel i widział jak ten garnek wypadał. Prześledziłem skąd pochodził ten węgiel i jego źródłem była kopalnia w Wilburton, w Oklahomie.”.
Obaj świadkowie podpisali przysięgę, tego, że to co mówią jest prawdą, a następnie sfotografowano garnek. Niestety po śmierci wystawcy garnek w niewyjaśnionych okolicznościach zaginął, jednak do tamtego czasu wiele osób próbowało poddawać go wielu różnym testom. Nikt nie podważył autentyczności znaleziska...
Naszym zdaniem hipotez tłumaczących występowanie tych artefaktów w tak „dziwnych” miejscach jest co najmniej kilka. Według wierzeń Majów, ludzie są trzecią rasą stworzoną na tej planecie. Ponieważ poprzednie dwie „nie podobały się Bogom”, zostały zniszczone. Być może w odległych, bardzo zamierzchłych czasach, żyła na tej planecie inna cywilizacja, która rozwinęła się aż do swojego upadku, albo zniszczenia.
Drugą hipotezą jest możliwość podróży w czasie – wyobraźmy sobie, że jesteśmy zdolni do dowolnego podróżowania w czasie, aby zrozumieć proces ewolucji roślin czy zwierząt cofamy się do samego początku wraz z którymś z tych artefaktów (np. dziwnym garnkiem). Niestety, na naszej drodze pojawia się coś, co sprawia, że w panice musimy uciekać. Garnek wypada nam z rąk i wpada w górę butwiejących paproci...
Być może są też procesy powodujące zwęglanie, czy tworzenie skał, które mogą w pewnych szczególnych warunkach zachodzić dużo, dużo szybciej, ale... my o tym jeszcze nie wiemy.
Oczywiście to tylko hipotezy, ale trudno znaleźć racjonalne wytłumaczenie, zwłaszcza drugiego, opisanego przeze mnie przypadku...
Śr, 7 mar 2007 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.