Dziś jest:
Czwartek, 28 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 28078x | Ocen: 2
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Przybysz z innego wymiaru
Jak to miało wyglądać? Ten wieczór miał być bardzo miłym, choć dość zwykłym wieczorem spędzonym w naszej Bazie FN położonej na obrzeżach Warszawy. Jak zawsze kolacja, rozmowy o zjawiskach niewyjaśnionych, oglądanie filmów i zdjęć. Wszystko miało wyglądać inaczej poza jednym elementem, który dotyczył pewnego eksperymentu, a raczej testu. Chodziło o układy monitorujące, których posiadamy już kilka (ostatnio znowu dokupiliśmy kolejny z bardzo czułą kamerą, która potem w tym tekście będzie nazywana „centralną”) i zawsze brakowało czasu, aby wypróbować wszystkie naraz. Mówiąc jeszcze precyzyjnie chodziło o to, że mamy tylko jedną nagrywarkę z twardym dyskiem o pojemności 150 gigabajtów, która nagrywa obraz w znakomitej jakości (nie jest typową nagrywarką przemysłową, ale urządzeniem do użytku domowego i nagrywania z jakością DVD). Trzeba było wreszcie zrobić próbę, jak to wszystko działa i czy jest możliwość nagrywania obrazu z kilku układów na jedną nagrywarkę.
Czy to jest możliwe? Owszem, ale wymaga bardzo starannego podłączania kabli, kilku przejściówek, rozdzielaczy itp. Mieliśmy to wszystko kupione, ale zawsze jakoś brakowało czasu na wypróbowanie tego sprzętu, bo zawsze były jakieś „ciekawsze rzeczy”. Wreszcie okazało się, że z podstawowego składu FN mają czas jednocześnie: Robert Bernatowicz, Małgorzata Żółtowska, Tadeusz Piątek i Rafał Nowicki. Rafał specjalnie przyjechał do Bazy FN aż z Innowrocławia zainteresowany pomysłem oryginalnego eksperymentu.
Dwie osoby miały jeszcze wspomóc „nasz zespół”, ale przeprosili, że jednak nie dadzą rady przyjechać. Ale cztery osoby w zupełności wystarczyły do przeprowadzenia wszystkich naszych eksperymentów. Czas uciekał błyskawicznie. Śmiejemy się, że w Bazie Fundacji Nautilus jest jakiś dziwny mechanizm, że ledwo tam się pojawimy (cały budynek i teren jest przeznaczony tylko i wyłącznie na potrzeby FN), to praktycznie natychmiast czas „przyspiesza”, gdyż – jak powszechnie wiadomo – zajmowanie się ciekawymi rzeczami sprawia, że czas mija błyskawicznie...
Około 15.00 zaczęliśmy powoli ustawiać sprzęt, rozwijać kable, instalować kamery na statywach. Pomysł był prosty: oprócz testu nagrywarki i wszystkich połączeń kablowych jednocześnie spróbujemy ustawić tzw. punkt centralny. Ot, taki orientacyjny punkt widoczny na wszystkich kamerach, który pozwoli „skalibrować” cały układ. Postanowiliśmy wykorzystać do tego celu mały stołeczek i drewnianą piramidę, którą kiedyś jakiś słuchacz Radia ZET przesłał na adres audycji, która ukazywała się na antenie. Bardzo prostą, małą i drewnianą piramidę. Jak wygląda? Oto zdjęcie Rafała Nowickiego, który trzyma naszą piramidkę w rękach.
By fundacjanautilus at 2009-10-30
A tak wyglądała ustawiona na naszym punkcie centralnym:
By fundacjanautilus, shot with DSLR-A200 at 2009-10-30
Piramida jest otwierana i ma w środku mały schowek, ale akurat tym razem nic w nim nie było. Miała pełnić jedynie rolę punktu orientacyjnego, który jednocześnie będzie także jednym z najsilniejszych kształtów znanych tematyce, którą zajmuje się FN. Czy zakładaliśmy, że coś się stanie? Czy wierzyliśmy, że być może „coś przyleci” do tej piramidy i uda nam się coś zarejestrować na wideo? Oczywiście taka szansa może nawet była, ale... raczej nikt w to poważnie nie wierzył. I tak wieczór zapowiadał się znakomicie, szykowała się wspaniała kolacja, a także mieliśmy przed sobą wiele godzin rozmów na tematy, które nas wszystkich interesują. Zakładaliśmy, że przy okazji kolacji będziemy mogli sobie spoglądać od czasu do czasu na monitory i obserwować, czy coś szczególnego przypadkiem nie pojawi się na jednym z nich. Ot, takie uatrakcyjnienie wieczoru.
Była godzina 17.00, kiedy zaczęliśmy radzić sobie z kablami i podłączyliśmy wszystkie układy do monitorów, ale jeszcze trzeba było zainstalować kamery na placu przed bazą. Rafał Nowicki sporządził orientacyjny rysunek rozmieszczenia kamer monitoringu. Oto ten plan:
By fundacjanautilus at 2009-10-30
Najlepsza i najbardziej czuła kamera została zamontowana na ogrodzeniu i skierowana centralnie na cały teren objęty eksperymentem.
By fundacjanautilus at 2009-10-30
Pozostałe kamery miały być dopiero ustawiane, mieliśmy na to cały wieczór. Wszystko robiliśmy bez pośpiechu licząc, że skończymy przed kolacją, którą planowaliśmy na godzinę 20.00. Warto pokazać, jak wyglądają kamery ze specjalnego zestawu czterokamerowego.
By fundacjanautilus at 2009-10-30
By fundacjanautilus at 2009-10-30
I jeszcze jedno zdjęcie. Pomieszczenie, gdzie był obserwowany obraz z kamer.
By fundacjanautilus at 2009-10-30
Musimy wspomnieć o ważnej kwestii. Wszystkie kamery są przechowywane w pudełkach, gdzie są także styropianowe ochraniacze. Zawsze jest tak, że po ustawieniu w punktach obserwacyjnych wszystkie obiektywy kamer (a raczej szyby obudowy, w której jest umieszczona kamera) są przecierane, aby usunąć wszelkie potencjalne zanieczyszczenia. Tego typu operacja została wykonana także i tym razem, a jest to o tyle ważne, że to wyklucza możliwość istnienia jakieś pajęczyny na obiektywie w momencie ustawiania kamer!Dlaczego to jest ważne? Przekonacie się Państwo czytając kolejne części tego tekstu. W każdym razie ostateczne ustawianie kamer planowaliśmy tuż przed kolacją, a na razie zdecydowaliśmy się jedynie podłączyć jeden z układów monitoringu do nagrywarki i zobaczyć, czy nie ma jakiś zakłóceń w transmisji. Na pierwszy ogień poszedł układ z kamerą centralną, która dawała zdecydowanie najlepszy i najdokładniejszy obraz, a poza tym miała najbardziej skuteczny układ oświetlenia w podczerwieni. Późnym wieczorem mieliśmy zainstalować naszą szóstą kamerę, „asa w rękawie”, fabryczną kamerę SONY CAM, która naszym zdaniem jest absolutnym numerem jeden, jeżeli chodzi o jakość obrazu w podczerwieni. Ma ona jednak słaby układ diod (nie została stworzona z myślą o stałym monitoringu), więc obok naszego pojazdu zwanego przez nas NAUT-Mobile został ustawiony potężny reflektor podczerwieni, który oświetla teren do 300 metrów. Tej ostatniej kamery nie zdążyliśmy ustawić, a jedynie zainstalowaliśmy kamerę na fale radiowe z kolejnego zestawu, który nabyliśmy bodaj rok wcześniej.
Jest godzina 18.00. Na placu pojawiają się kolejne kamery, jest piękna pogoda, nie jest ani szczególnie sucho, ani mokro. Temperatura około 18 C. Zupełny brak wiatru (to zresztą będzie widać na materiale wideo). Ten całkowity brak wiatru był czymś, co bardzo utkwiło nam w pamięci. Czy dzieje się coś ciekawego? Absolutnie nic. Jedyną interesującą rzeczą są chyba pieczarki przyniesione ze sklepu, które w kuchni naszej Bazy są przygotowywane do wieczornej jajecznicy. Powoli zaczyna zapadać zmrok.
I tak dochodzimy do pierwszego, ciekawego momentu tego dnia, kiedy w kamerze centralnej uruchamia się automatycznie układ do podświetlenia w podczerwieni. Tu jednak musimy zrobić małą uwagę. Jak Państwo na pewno wiecie, od dawna interesujemy się kulami, które z angielska nazywamy „orbs”. Posiadamy dosłownie tysiące takich zdjęć, a także kilka filmów pokazujących przeloty takich właśnie kul. Wiele osób jest przekonanych, że kule orbs są to po prostu „pyłki/owady/ciapki/drobinki/małe dziubinki/kurzu ciapinki”, które oświetlone silnym światłem flesza rozbijają to światło i tworzą właśnie takie „kuliste bańki”. Dowodem może być proste doświadczenie, które my także robiliśmy wielokrotnie. Wystarczy bowiem wejść do pustego pomieszczenia (na przykład piwnicy) i wytrzepać solidnie z zawartości pojemnik z odkurzacza. Kiedy w powietrzu będzie tak gęsto od pyłu, że aż będzie „ciężko oddychać”, wtedy należy wyjąć aparat i wykonać kilka zdjęć z użyciem flesza. Efekt? Pojawi się mnóstwo kul! Oto przykład zdjęcia z miejsca, gdzie jest „szlifowana” ściana
By fundacjanautilus, shot with Canon PowerShot A460 at 2009-10-30
I na tym można by zakończyć dyskusję klaszcząc w ręce, że „wszystko się wyjaśniło”, ale jest jedno małe „ale”. Owe kule są jak najbardziej podobne do tych, które posiadamy na zdjęciach, ale... nie są identyczne!
Tego typu „zdjęcia zapylonych piwnic” bynajmniej nie wyjaśniają tego zjawiska, gdyż tego typu postępowanie oznaczałoby, że należy odrzucić wszystkie zdjęcia UFO w postaci latających talerzy, które są widywane na całym świecie. Dlaczego? Bo rzucony w powietrze talerz wygląda „podobnie”.
A więc sprawa wyjaśniona. Jest „pozamiatane”, a my wszystkie inne zdjęcia odrzucamy. Był problem „orbs”? Nie ma problemu „orbs”! To pyłki, ciapki, drobinki oświetlone światłem flesza. Koniec.
Od wielu lat jednak staramy się wyjaśniać, że zjawisko to jest o wiele bardziej zagadkowe i są różne aspekty tego fenomenu, których wyjaśnić nie sposób. Są bowiem zdjęcia wykonane bez flesza, kiedy te obiekty zachowują się w bardzo szczególnie. Ale co tam zdjęcia... są filmy, na których widać takie kule. A przecież tam nie ma mowy o owym mitycznym „fleszu”, który naświetla pyłek i tworzy kulę „orbs”. Nie ma także owego silnego światła słonecznego, które miało „naświetlać pyłek i tworzyć kulę orbs”. Mamy jedną z największych na świecie kolekcję najbardziej dziwnych zdjęć „orbs” (jesteśmy o tym przekonani porównując się z naszymi zagranicznymi przyjaciółmi) i im więcej dostajemy tych zdjęć, tym więcej jesteśmy zdumieni.
/oddzielny tekst o tych zdjęciach powstanie w przyszłości, dziękujemy wszystkim, którzy nam takie zdjęcia przysłali/
Mówiliśmy także wiele razy, ze zdjęcia to przeżytek. Zdjęcia już nie są interesujące, bo liczą się tylko filmy. Filmy, na których widać te obiekty w ruchu. Filmy, o których jest jasne, że nie ma mowy o użyciu flesza. Filmy, które pozwalają zobaczyć milion rzeczy więcej niż zdjęcie. Marzyliśmy, żeby taki film nagrać. Nasze monitoringi z układami podczerwieni rozkładaliśmy wszędzie. Na zapylonym i suchym jak wiór polu, gdzie w powietrzu latało tyle piachu, że wchodził on w każdy zakamarek naszego Naut-MOBILE. Albo w lesie, gdzie ilość owadów, komarów, chrabąszczy i Bóg jeden raczy wiedzieć czego jeszcze była taka, że w powietrzu było widać jeden wielki rój. A jednak efekty na ekranach monitorów były żadne. Owszem, było widać owady, ich charakterystyczne skrzydełka także, tory lotów, ale nijak nie mogliśmy się w nich dopatrzeć owych kul „orbs”, które wychodziły nam czasami na zdjęciach. Owo słowo „czasami” jest bardzo ważne, gdyż jest jasne, że takie kule nie pojawiają się „zawsze”, co przeczy tezie, że w każdym miejscu naszej planety są w powietrzu słynne „pyłki”, które potem wyglądają jak kule. Otóż nie w każdym, ale pojawiają się „czasami”. A to różnica. Staraliśmy się ustawiać kamery monitoringu i trzepać przed nimi dywany, wyrzucać w powietrze zawartość worka z odkurzacza, rozrzucać pył węglowy, kurz zebrany z podłogi, cement itp. Efekt? Kompletne zero. Wszystko to upadało na ziemię, a nijak nie mogliśmy dopatrzeć się owych kul „orbs”. Robiliśmy takie doświadczenia nawet przy silnym wietrze, ale wyrzucane w powietrze pyły widoczne były jedynie jako „pył”, który opadał na ziemię. Kiedy robiło się zdjęcie z użyciem flesza – to co innego. Wtedy można się było dopatrzeć jakiś kul, choć do obiektów „orbs” było im naszym zdaniem równie daleko, jak z Nowosybirska do Budapesztu. Filmy były porażką, nigdy nie udało nam się nagrać takich obiektów w ruchu, a jedynie oglądaliśmy zdjęcia przysłane nam z zachodu. Sytuacja ta miała się zmienić właśnie 25 września 2009, kiedy w naszej kamerze centralnej uruchomił się układ podświetlenia w podczerwieni. Była godzina 18.50, kiedy osoby obecne w Bazie dostrzegły na ekranie monitora bardzo dziwne przeloty czegoś, co przypominało kule orbs. Początkowo było ich niewiele, ale wraz z kolejnymi minutami zjawisko nagle przybrało na sile. Czy pojawiały się owady? 25 września to dość późna jesień i raczej nie ma ich zbyt wiele, ale pojawiają się i ich przeloty są wyraźnie widoczne. Najciekawsze jednak jest to, że oprócz owadów są widoczne właśnie dziwne kule, które – co do tego nie ma najmniejszej wątpliwości – są fotografowane przez ludzi jako obiekty typu „orbs”. Piszemy to bez wnikania w materię, czym owe obiekty są, ale jedno jest pewne – oto owe legendarne „orbs” nagrane na wideo. Dlaczego rozstawialiśmy te same kamery tyle razy, a nigdy – nawet w najbardziej zapylonych miejscach Polski – nie udało nam się nagrać tego efektu? Skąd ich dziwny ruch, skoro nie było żadnego wiatru? Jak wytłumaczyć to, że po kilkudziesięciu minutach zjawisko nagle znikło całkowicie? Już po ósmej nagle zjawisko znikło jak kamfora. Obraz z kamery monitoringu pokazywał po prostu obraz czysty, bez żadnych kul. Od czasu do czasu przelatywał jakiś owad bardzo dobrze widoczny, ale poza tym nagle to coś, co odpowiadało za ów rój kul – wyparowało!
Proponujemy Państwu zobaczenie dwóch materiałów. Najpierw zapis z naszego „recordera”. Zwracamy uwagę na to, że pierwsze przeloty owych kul pojawiają się w momencie włączenia układu podświetlenia w podczerwieni, który uruchomił się automatycznie w kamerze centralnej.
I jeszcze jeden materiał wideo, ale tym razem jest to zapis z kamery Rafała Nowickiego. Jest to o tyle cenna rzecz, że słychać komentarze osób znajdujących się w Bazie zdziwionych niezwykłym obrazem, który pokazywał monitor podłączony do kamery centralnej.
Na pewno zwróciliście Państwo uwagę na moment, kiedy przed kamerą są próby rozrzucenia czegoś przed kamerami, aby uzyskać efekt owych „kul”. Bardzo podobnie wyglądały nasze próby z pyłem węglowym, cementem czy kurzem z odkurzacza. Sprawa jednak owego filmu i zdjęć kul „orbs” zasługuje na oddzielne opracowanie i zupełnie oddzielny, długi tekst, gdzie pokażemy materiały z naszych eksperymentów. Zostawiamy sprawę „orbs” na później i przechodzimy do najciekawszego momentu tego niesłychanego wieczoru 25 września, czyli godziny 19.22.
Jest moment, kiedy ktoś w Bazie FN zauważa światełko na obrazie jednej z kamer, które tuż po pojawieniu się nagle znikło. Niestety, nie mamy tego momentu zarejestrowanego. Była to kamera numer trzy. Początkowo nikt z nas nie przywiązywał do tego wagi. Światełko? No i co z tego? Ot, po prostu banał. Jakieś odbicie, albo latarka Rafała. Nawet raczej bardziej latarka niż odbicie światła, bo... oprócz latarki wszystkie światła wygasiliśmy do zera. W Bazie dyskusja, że jest to pewnie latarka Rafała Nowickiego zostawiona gdzieś obok „punktu zero”. Wtedy jeszcze jesteśmy zadziwieni tym, co rejestruje kamera centralna, czyli tym rojem dziwacznych kul, których nigdy nie udało nam się zarejestrować w takiej ilości. Nagrywarka rejestruje tylko i wyłącznie obraz z kamery centralnej, a dopiero w planach są doświadczenia z nagrywarką. Fatalnie są także ustawione kamery, gdyż dopiero planowaliśmy ich ustawienie. Moment pojawienia się owego dziwnego „światełka” jest na szczęście zarejestrowany przez naszą kamerę w Bazie FN dokumentującą ten wieczór. Wszystko staje się nagle, owo światełko początkowo nie wzbudza większego zainteresowania (Tadeusz na początku komentuje to, co widzimy na kamerze centralnej), ale nagle wszystko zaczyna się zmieniać.
- Czy masz włączone jakieś światło?! – od tego pytania skierowanego do Rafała zaczyna się zupełnie nowa historia, która w sposób dramatyczny zmieniła przebieg tego wieczoru w Bazie FN.
Oto zapis wideo tego, co zarejestrowała nasza kamera Full HD. Kamera rejestrowała wszystko non-stop.
"Przybysz z innego wymiaru" - zapis wideo from FundacjaNautilus on Vimeo.
I kolejny, ważny moment: tuż po zniknięciu tej kuli bierzemy najsilniejszy reflektor z naszej Bazy i idziemy do kamer aby je sprawdzić. Oto zapis wideo:
Dokładne obejrzenie kamer w silnym snopie światła pozwoliło wykluczyć hipotezę, że oto na tej kamerze numer trzy pojawił się jakiś pająk, który utkał sieć. Nie było bowiem wiatru, który mógłby usunąć taką pajęczynę, a hipoteza z „pająkiem tańczącym po pajęczynie” mimo oczywistych zastrzeżeń (ja wygląda pająk idący po nitce pajęczej i jego pajęcze odnóża, za chwilę pokażemy w innym materiale wideo) wydawała nam się najbardziej racjonalna ze wszystkich racjonalnych hipotez wyjaśniających fenomen, który mieliśmy okazję obserwować.
Postanowiliśmy przyjąć jasną metodę postępowania, czyli wykluczać kolejne, nawet najbardziej irracjonalne możliwości. Była więc hipoteza z odblaskiem czy świetlnym blikiem (tylko pytanie od czego, skoro wszystko było oświetlone światłem podczerwieni), laserkiem, którym ktoś celował w naszą kamerę (absurd), a nawet pyłkiem unoszonym przez wiatr na obiektywie (był zupełnie czysty, więc i ta hipoteza upadła). Najbardziej rozsądna hipoteza „z pajączkiem biegającym po ekranie kamery” sprawiła, że po całym placu rozpoczęliśmy poszukiwania pająków. Okazało się, że jest ich jak na lekarstwo (w końcu był to 25 września, późna jesień). Pająki znaleźliśmy dopiero w pomieszczeniach gospodarczych Bazy FN i były one wyraźne mało aktywne. Zmuszenie ich do poruszania się „wzdłuż nici pajęczej w dół lub w górę” było trudne, choć nawet po wielu, wielu trudach udała nam się ta sztuka. Jak wygląda pająk przed obiektywem kamery? Zobaczmy kolejny materiał:
Dopiero położenie żywego pająka na szybce obudowy kamery pokazało nam coś, czego nikt wcześniej nie był świadomy – każdy obiekt znajdujący się bardzo blisko obiektywu (w tym na szybce) jest ciemną plamą, gdyż nie jest oświetlony przez diody. A więc jeśli to był pająk, musiał on się znajdować na pajęczynie znajdującej się w pewnym oddaleniu od kamery. Aby dokładnie wyjaśnić wszystkie szczegóły dotyczące tego filmu, nagraliśmy specjalny materiał w Bazie FN.
"Przybysz z innego wymiaru" - analiza w Bazie FN from FundacjaNautilus on Vimeo.
Już po nakręceniu tego materiału do FN zaczęły docierać przeróżne, nawet najbardziej zwariowane koncepcje na siłę “racjonalnie” wyjaśniające to, co zarejestrowała kamera monitoringu. Odrzuciliśmy stanowczo wszelkie sugestie, że było to z naszej strony oszustwo, gdyż... po prostu nikt z nas nie byłby w stanie nawet zrobić takiego oszustwa. Nie wzieliśmy poważnie pod uwagę teorii, że była to sztucznie sterowana mała kulka z napędem antygrawitacyjnym, którą obsługiwali ludzie z Armii Amerykańskiej. Jest nasz czytelnik, który cały czas konsekwentnie sugeruje koncepcję „roztocza na matrycy kamery”, ale jest to absurd. Roztocze owszem, jest sympatycznym żyjątkiem, choć bardzo małym (każdy owad długości ok. 0.5 mm!) ale widać go w zasadzie tylko pod mikroskopem. Łyżeczka kurzu może zawierać ich prawie 1000, łóżko – 10,000. Najwięcej mieści się w dywanach, materacach, poduszkach, kołdrach – i pluszowych misiach (w których jest ich 2.5 razy więcej na mm2 niż w łóżku). Żywią się głównie kawałkami skóry i naskórka, które zrzucamy w normalnym procesie ich wymiany. Roztocza żyją w optymalnych warunkach do 3 miesięcy, co 3 tygodnie produkując 25-30 nowych osobników każde. Przy takiej rozrodczości, po praniu czy czyszczeniu ich liczba wraca do starego stanu już po 1-2 tygodniach. Najchętniej żyją i rozmnażają się w temperaturach od 18°C do 21°C i przy wilgotności 70-80%. Skąd żywiące się naskórkiem mikrostworzenie miałoby się wziąć w szczelnie zamkniętym, wodoodpornym pojemniku kamery? W jaki sposób byłoby widoczne jako owa unosząca się, falująca kula na ekranie kula, skoro wszystko położone poniżej poziomu diod LCD to czarne plamy???? Nie ma w ogóle o czym mówić. |
Komentarze: 0
Wyświetleń: 28078x | Ocen: 2
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie