Dziś jest:
Piątek, 29 listopada 2024

Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... 
/Albert Einstein/

Komentarze: 0
Wyświetleń: 8012x | Ocen: 1

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5


Czw, 12 kwi 2007 00:00   
Autor: FN, źródło: FN   

12 listopada 1966 roku, miasteczko Clendenin w Zachodniej Wirginii. Na miejscowym cmentarzu pięciu grabarzy przygotowywuje grób. W pewnym momencie monotonię pracy zakłóca szelest dochodzący gdzieś z góry...

12 listopada 1966 roku, miasteczko Clendenin w Zachodniej Wirginii. Na miejscowym cmentarzu pięciu grabarzy przygotowuje grób. W pewnym momencie monotonię pracy zakłóca szelest dochodzący gdzieś z góry - oczom ludzi ukazuje się bezkształtna postać zfruwająca z korony drzewa. Po kilku okrążeniach nad głowami pracujących, postać odlatuje w stronę lasu i znika. Jeden z grabarzy, Kenneth Duncan, określił potem stwora jako "brązowego, skrzydlatego człowieka", przypominającego nieco wielkiego motyla lub ćmę. Tak mniej więcej przebiegło jedno z pierwszych, głośnych spotkań z tajemniczą istotą, którą jedni przyporządkowują tematyce kryptozoologii, inni siłom nadprzyrodzonym, lub eksperymentom genetycznym, czy fenomenowi UFO. Z racji konotacji anatomicznych, ochrzczono ją mianem Mothman czyli Człowiek-Ćma. Według relacji świadków Mothman ma skórę koloru szarego, brązowego, lub czarnego, około 1.80, do 2.5 metra wzrostu i porusza się na "nogach", podobnych do ludzkich, lecz jest od człowieka szerszy. Posiada parę wielkich, okrągłych, osadzonych blisko ramion, czerwonych oczu, które świadkowie określili jako "świecące", (nie umieli jednak stwierdzić, czy lśniły wskutek odbicia światła, czy też emitowały własne). Jego błoniaste skrzydła, przypominają skrzydła nietoperza, jednak Mothman nigdy nie trzepocze, ani nie macha nimi podczas lotu - raczej szybuje. Co dziwne, potrafi unosić się pionowo w górę z niezwykłą prędkością, niczym helikopter. Istota wydaje ponoć przerażające odgłosy podobne do pisku myszy, płaczu kobiety, czy odgłosu płyty gramofonowej odtwarzanej w przyspieszonym tempie. Podczas lotu wydaje brzęczący dźwięk. W czasie obecności Mothmana stwierdzono ponoć także zakłócenia pracy odbiorników telewizyjnych i radiowych. W 1965 roku, pewna kobieta musiała uspokajać swojego siedmioletniego synka, który twierdził, że widział anioła. W nocy z 15, na 16 listopada 1966 roku (a więc kilka dni po przygodzie grabarzy), dziwne odgłosy zaniepokoiły mieszkającego w Salem (90 mil do Point Pleasant) Newella Partridge' a. Oglądał on akurat telewizję, gdy nagle z ekranem zaczęły dziać się niezwykłe rzeczy, zrobił się czarny, po czym wypełnił go dziwny wzór przypominający rybie ości i usłyszał jęki dochodzące z podwórza, których ton podnosił się, by po chwili ucichnąć, jak zeznał później Partidge "To brzmiało jak rozgrzewający się generator". Po chwili zaczął wyć jego pies, Bandit. Newell wyszedł więc na zewnątrz zobaczyć co się dzieje. Światło latarki skierował na stodołę, gdzie ujrzał dwoje czerwonych oczu, wygladających jak "reflektory rowerowe". Nie były to oczy zwierzęcia. Partidge próbował podejść z psem do stodoły, ale sparaliżował go "hipnotyczny, paranormalny strach". Resztę nocy spędził w łóżku ze strzelbą w dłoni, a rano znalazł tylko ślady łap psa w okolicy stodoły, pies się nie odnalazł. O 22.30, tego samego wieczoru, małżeństwa Scarberry i Mallette przejeżdżały obok opuszczonej fabryki trotylu, w okolicach Point Pleasant, gdy na raz zauważyły dziwną postać stojącą przy drodze. Jak relacjonowali, istota "wyglądała jak człowiek, tylko była dużo wyższa. Mogła mieć ze dwa metry wzrostu albo i więcej. Na plecach miała złożone wielkie skrzydła". Z kolei "jego oczy nas wprost zahipnotyzowały. Były wielkie, czerwone, jak światła hamowania samochodu". W pewnym momencie istota ruszyła w stronę pojazdu, przerażeni ludzie czym prędzej oddalili się z miejsca zdarzenia. Mothman rozłożył skrzydła, wzbił się w powietrze i uniósł nad wzgórzami. Po chwili zauważyli istotę na pagórku przy drodze. Według nich, "ptak" bez wysiłku wzbił się w powietrze i leciał za ich nimi nie poruszając skrzydłami. W końcu dopędził mknący ponad 150 kilometrów na godzinę samochód. Jadąc minęli na drodze ciało wielkiego psa, ale gdy później wrócili w to miejsce - psa już nie było. Świadkowie zgubili Mothmana dopiero na granicach Point Pleasant, gdzie wszystko zgłosili szeryfowi. Dowiedzieli się też, że ich spotkanie z tym stworzeniem było jednym z trzech, jakie wydarzyły się tej nocy. Na miejsce zdarzenia wrócili z zastępcą szeryfa, Millardem Halsteadem. Po dziwnej istocie nie było jednak śladu, z policyjnej radiostacji zaczęły się za to wydobywać dźwięki przypominające płytę gramofonową odtwarzaną na przyspieszonych obrotach. 16 listopada miała miejsce, zwołana przez szeryfa, konferencja prasowa, na której czworo świadków powtórzyło swoją relację. Halstead, znający tych ludzi całe życie, nie miał żadnych powodów aby sądzić, że kłamią. Tego samego dnia, Pani Bennett, mieszkająca nieopodal wspomnianej fabryki trotylu, zauważyła krążące na wieczornym niebie dziwne, czerwone światło. Przejęta wsiadła do samochodu ze swoją malutką córeczką, Tiną i wyruszyła na farmę sąsiadów, państwa Thomas. Kiedy wysiadła z auta, zamarła ze strachu. Koło samochodu jak spod ziemi wyrosła postać. "Wyglądało to, jakby leżała na ziemi" - powiedziala pani Bennett "powoli uniosła się do góry. Wielka szara rzecz. Większa od człowieka, z przerażającymi świecącymi oczami". Kobieta była tak przerażona, że upuściła na ziemię córeczkę. Szybko podniosła małą i wbiegła do domu Thomasów. Zaryglowano drzwi, ale na tym nie koniec. Mothman pojawił się na werandzie i z wyraźnym zainteresowaniem zaglądał do środka przez okna. Kiedy w końcu pojawiła się policja, po stworzeniu nie było już śladu. Pani Bennett przez kilka miesięcy nie mogła dojść do siebie, niezbędna okazała się pomoc psychiatryczna. Co więcej, według kobiety istota pojawiała się też koło jej domu. Podczas tych wizyt było słychać przerażające dźwięki, podobne do krzyków kobiety. Po tym czasie na pobliskie komisariaty wpływały raporty, o czerwonych światłach krążących nad fabryką, o wielkim ptaku unoszącym się prosto w górę w powietrze, bez machania skrzydłami, o trzech ptakach o niezwykłej rozpiętości skrzydeł i czerwonych plamach w okolicach łba. Z czasem zeznania pojawiały się rzadziej, ale okolicę nawiedziły inne zjawiska: widziano UFO, zjawiska typu poltergeist i wizyty ludzi w czerni. Zaczęto znajdywać także okaleczone ciała bydła... Na przestrzeni lat podejmowano rozmaite próby wytłumaczenia zjawiska Mothmana, z lepszym, lub gorszym skutkiem. Dr Robert Smith z Uniwersytetu Wirginii Zachodniej twierdzi, że tajemniczą zjawę mylono z rzadkim gatunkiem żurawia Sandhilla, emigrującym na zimę z Kanady, który w okolicach łba posiada charakterystyczne czerwone plamy ("wielkie, czerwone oczy"). Teorię tę jednak odrzucono, według świadków żuraw nie miał ze stworem nic wspólnego. Jak powiedział Roger Scarberry "Chciałbym zobaczyć, jak ten żuraw ściga się z naszym samochodem". Niektórzy eksperci wymieniają również sowę płomykówkę ze względu na "małpi" kształt przedniej części głowy, pozornie duże oczy świecące na czerwono gdy zostaną oświetlone jasnym światłem, nocny tryb życia, nadzwyczaj cichy lot i tendencję do okupowania opuszczonych budynków (fabryka TNT). Teoria ta nie wyjaśnia jednak powtarzającego się w opisach motywu błoniastych (nieopierzonych) skrzydeł, niezwykłej prędkości, czy też sylwetki, którą można pomylić z wysokim człowiekiem. Z drugiej strony, skojarzenie wszystkich zeznań z jedną istotą również nie musi być poprawne - różni świadkowie mogli widzieć ptaki, ludzi lub inne całkiem naturalne stworzenia. Pojawiły się też teorie mniej konwencjonalne. Zjawisko Mothmana starano się wytłumaczyć działaniem sił nadprzyrodzonych, uznawano go za istotę z kosmosu, zmutowane zwierzę lub człowieka (Rock Moran mówi wprost, że za fenomenem kryją się rządowe eksperymenty na ludziach), ducha lub demona. Niepodal Ohio Valley zanotowano kilka przypadków fenomenu zwanego poltergeist. Drzwi otwierały i zamykały się z trzaskiem, przedmioty fruwały w powietrzu, słychać było zagadkowe dźwięki i głosy. Widziano tajemnicze światła unoszące się nad fabryką trotylu, a silniki samochodów przejeżdżających obok, często bez powodu gasły. Przypadek awarii telewizora Newella Partridge'a nie był jedynym tego rodzaju zdarzeniem - w całej okolicy często psuły się telewizory i radioodbiorniki. Oprócz tego reporterkę Mary Hyre, która odebrała ponad 500 telefonów od świadków widzących fruwające światła, odwiedzali kilkakrotnie Mężczyźni w Czerni (MIB-y). W tym miejscu nie sposób nie wspomnieć, o głośnej sprawie zawalenia się mostu Silverbridge w Piont Pleasant 15 grudnia 1967 roku. Na miejscu zginęły 44 osoby, ciał dwóch w ogóle nie odnaleziono. Wiele osób przypisywało tę tragedię Mothmanowi, widziano go przed tym zdarzeniem ponad 100 razy... Choć do katastrofy doszło z przyczyn naturalnych, niepokoi fakt, że wśród ofiar wiele było ludzi, którzy wcześniej Człowieka-Ćmę widzieli. Przypadek? A może niezwykła istota starała się je przestrzec? Nasilenie paranormalnych zjawisk w tych stronach tłumaczy się jeszcze jednym wydarzeniem. W roku 1770 indiański wódz Łodyga Kukurydzy (Cornstalk) rzucił klątwę na Point Pleasant, rzekomo wezwał on skrzydlatego demona zwiastującego katastrofy... Od tej pory za wszystkie nieszczęścia i kataklizmy obwinia się właśnie jego. Postać podobną Mothmanowi obserwowano przed katastrofą w Czarnobylu, świadkowie mówili o wielkim ptaku krążącym wśród dymu. Przed zawaleniem się zapory Xiaon Te w Chinach (19 stycznia 1926) - 15 000 ofiar - pojawił się według świadków "zwiastun katastrofy" - człowiek-smok. Istnieją także zeznania, które mówią o dziwnej, nietoperzopodobnej istocie latającej wokół wież World Trade Center, tuż przed atakami 11 września... Informacje o Mothmanie, a także innych zjawiskach mających miejsce w okolicach Point Pleasant zebrał amerykański badacz i ufolog John Keel. Uważał on UFO za "manifestację sił paranormalnych, które od wieków ukazywały się ludziom pod różnymi postaciami. Mogły to być właśnie latające spodki, potwory, demony, anioły etc". W wydanej w 1975 roku książce "The Mothman Prophecies" ("Przepowiednie Człowieka Ćmy") twierdził, że okolica Point Pleasant jest jak gdyby "oknem", skupiskiem tajemniczych sił, które manifestują swoją obecność w tak niezwykłe sposoby. Na podstawie książki powstał parę lat temu film pod tym samym tytułem (polski tytuł "Przepowiednia") z Richardem Gere' em jako dziennikarzem, który przybywa do Point Pleasant i rozpoczyna na własną rękę badania zeznań świadków. Fabuła filmu jest fikcyjna, choć opisane w nim widzenia pasują do zeznań z roku 1966, motywem przewodnim jest zdolność istoty (istot?) do przewidywania przyszłości. Filmowy Mothman przedstawia się jako Indrid Cold i mówi głosem przypominającym zakłócenia elektrostatyczne. Zamiast epilogu chciałbym przytoczyć wypowiedź anonimowego korespondenta, która dotarła do kryptozoologa Karla Shukera, oto ona: "Działo się to na początku lat 50. kiedy mieszkałem w dzielnicy Bronx w Nowym Jorku, zanim moja rodzina przeprowadziła się do Buttler Houses Complex w 1964 roku. Wówczas często widywaliśmy istotę, którą mój młodszy brat Ralph nazywał gonzwell. Pojawiała się na dachu za oknem sypialni i patrzyła na nas. Czasami wchodziła do pokoju. Była ciemnoszara, miała gładkie pióra lub sierść i wyglądała jak skrzyżowanie strusia, nietoperza, wielkiego ptaka i człowieka. Mogła, niczym struś, wyciągnąć szyję, kiedy chciała się zbliżyć i spojrzeć nam w oczy. Nie wiem, czy tak działo się naprawdę, czy ta dziwna istota tylko wytwarzała takie złudzenie. Czasami nie opuszczała dachu, tylko wsadzała głowę do pokoju, dążąc do kontaktu twarzą w twarz, ale zanim to zrobiła, trzeba było spojrzeć jej w oczy. Miała wielkie, odblaskowe, rybie oczy, które czasami lśniły jak macica perłowa i mieniły się czerwono, żółto i zielono. Nie wiem, czy w ten sposób odbijało się światło, czy też same oczy wysyłały taki blask, ale to spojrzenie nas hipnotyzowało. Stworzenie pojawiało się tylko w ciepłych miesiącach, w bezksiężycowe noce. Nie wiemy, czy przychodziło w innych okresach (...) gdy stwór spoglądał nam w oczy, nie mogliśmy się ani poruszyć, ani krzyczeć. Nazywaliśmy go Pan Gonzwell, gdy tylko upodobniał się do człowieka, lub gonzwell, ilekroć pojawiał się w postaci podobnej do ptaka lub nietoperza. Nigdy jednak nie wyglądał jak człowiek, raczej jak humanoid (...) Dopiero w latach 70. usłyszałem o istocie, której opis przypominał naszego gonzwella. Dowiedziałem się o niej z książki zatytułowanej 'The Mothman Prophecies' napisanej przez, o ile dobrze pamiętam, Johna Keela. Nadal więc zadaje sobie pytanie, czy to był tylko senny koszmar o istocie, która staje za oknem i patrzy na nas jak w obrazek. Sen czy rzeczywistość? Fikcja czy fakt? Myślcie, co chcecie."

Komentarze: 0
Wyświetleń: 8012x | Ocen: 1

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5


Czw, 12 kwi 2007 00:00   
Autor: FN, źródło: FN   



* Komentarze są chwilowo wyłączone.

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

ONI WRACAJĄ W SNACH I DAJĄ ZNAKI... polecamy przeczytanie tekstu w dziale XXI PIĘTRO w serwisie FN .... ....

UFO24

więcej na: emilcin.com

Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...

Artykułem interesują się

Poniżej lista Załogantów, których zainteresował ten artykuł. Możesz kliknąć na nazwę Załoganta, aby się z nim skontaktować.

Brak zainteresowanych Załogantów.

Dziennik Pokładowy

Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...

czytaj dalej

FILM FN

EMILCIN - materiał archiwalny

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.