Sob, 25 sie 2007 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Mała nepalska dziewczynka ma niezwykła moc. Patrząc na chorych ludzi... uzdrawia ich! O niezwykłym dziecku napisała gazeta „La Vanguardia”.
O fenomenie małej Kumari na początku pisały tylko lokalne, nepalskie gazety. Dopiero tekst w światowej gazecie, jaką jest „La Vanguardia” nadał sprawie rozgłosu. Ostatnio przedrukowały go także polskie portale internetowe. Zanim ocenimy to zjawisko, warto zapoznać się z tym tekstem.
Jedenastoletnia bogini
Jest małą dziewczynką, ma podrapane nogi, chodzi do szkoły, a ostatnio nawet nieźle narozrabiała. Mimo to Nepalczycy są skłonni wszystko jej wybaczyć. Bo przecież jedno spojrzenie Kumari ma moc uzdrawiania.
– Kiedy nie będę już boginią, chciałabym zostać fotografem – wyznaje Sajani Shakya siedząc na swym rytualnym tronie z rzeźbionego drewna. – Chociaż chciałabym też nadal pomagać ludziom – dodaje z tą samą powagą, tak nietypową u jedenastoletniej dziewczynki. Dla kilku milionów wyznawców hinduizmu w Nepalu Sajani Shakya jest Kumari, czyli żyjącą boginią – została uznana za bóstwo, kiedy miała dwa lata. Jednak w tym roku jej wierni o mało nie odebrali jej boskiego statusu, ponieważ dopuściła się "niegodziwości": wyjechała za granicę i to nie gdzie indziej, ale do Stanów Zjednoczonych.
Dotychczas żadna Kumari nie przekroczyła granic Nepalu. Po swoim powrocie w zeszłym miesiącu Sajani przebywała przez jakiś czas w Indiach, czekając aż jej najbardziej ortodoksyjni rodacy ochłoną z gniewu. Dziś, kiedy już jej wybaczyli, Sajani przyznaje, że było jej przykro z powodu ich zachowania. Ale nie ma tego złego: będąc w Indiach otrzymała "najpiękniejszy dar" w ciągu ośmiu lat swojej boskości: – Nauczyłam się jeździć na rowerze – mówi z dumą.
Pytana o to, czy bardzo by się zmartwiła, gdyby przestała być boginią, Sajani ucina: – Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Ale gdy ktoś pyta, czy naprawdę jest boginią, przytakuje bez mrugnięcia okiem. Tak czy inaczej Sajani ma świadomość, że po pierwszej miesiączce straci swój status. A zatem już wkrótce dobiegnie końca jej czas na tronie, a właściwie na dwóch: jeden z nich stoi przed wejściem do jej domu, a drugi, mniejszy, na pierwszym piętrze. Przed tym drugim klękają dorośli chcąc otrzymać oczyszczające błogosławieństwo jej dziecięcego spojrzenia.
Najbardziej oburzeni jej podróżą do USA byli organizatorzy jesiennych obchodów ku czci bogini Durgi, w których dziewczynka miała odegrać ważną rolę. Przez piętnaście dni Kumari, mocno umalowana na czarno i czerwono, jest obwożona w procesjach, podczas których udziela błogosławieństwa tysiącom wiernych. Teraz wszystko wróciło już do normy i mała bogini znów chodzi do szkoły (angielskiej), jak wszystkie dzieci z okolicy.
Do Waszyngtonu pojechała razem ze swoją opiekunką, aby promować film dokumentalny "Living Goddess" (ang. Żyjąca bogini), poświęcony kultowi dziewiczych bóstw w Nepalu. Obecnie w tym himalajskim królestwie są trzy panujące Kumari. Rezydują w trzech historycznych stolicach: Bhaktapur, Patan i Katmandu. Najważniejsza jest Kumari z Katmandu, zwana też Kumari Królewską – żyje zamknięta w pałacyku w historycznym sercu obecnej stolicy. Począwszy od XVIII wieku wszyscy królowie Nepalu, jedynego państwa, gdzie hinduizm jest oficjalną religią, zwracali się o błogosławieństwo do tej dziewczynki. Uważana jest za wcielenie Kali, krwiożerczej bogini, w Nepalu znanej pod imieniem Taleju, której poświęcona jest przepiękna świątynia w Bhaktapur, bajkowym mieście zaliczonym przez UNESCO do światowego dziedzictwa kultury.
Sajani, Kumari z Bhaktapur, rezyduje w starym domu zbudowanym z cegieł, przy cichym placyku, tuż przy buddyjskiej świątyni. To nie przypadek: jeden z wymogów, jakie musi spełnić Kumari (w sumie jest ich 32), głosi, że dziewczynka musi wywodzić się z buddyjskiej kasty Shakya. W przypadku Sajani znakiem ostatecznie przesądzającym o jej boskości był fakt, że nawet nie drgnęła, gdy umieszczono jej wielki kwiat na głowie. Choć zapewne nie bez znaczenia okazała się okoliczność, że jej ojciec – akwizytor z fabryki herbatników – jest również bardzo religijny i należy do komitetu wybierającego Kumari. (…)
Sajani jest śliczną dziewczynką, bystrą i ciekawą świata. – Jak się mówi "bogini" po hiszpańsku? – dopytuje się. Wywiad z nami rozpoczęła jednak trochę nadąsana, ponieważ musiała przerwać oglądanie filmu. Mała bogini niedawno wróciła ze szkoły (lekcje zaczynają się o piątej rano), przyszła boso, z podrapanymi nogami, a z pomalowanych paznokci poodpryskiwał jej lakier. Mówi, że zarówno nauczyciele, jak i koledzy traktują ją normalnie. Normalnie to znaczy (jak możemy zaobserwować na przykładzie jej dwóch starszych sióstr) z ogromną czułością. Sarmila, studiująca obecnie zarządzanie biznesem, zrzuciła położony jej na głowie kwiat. – To nie było moje przeznaczenie – mówi tonem, w którym pobrzmiewa nuta rozczarowania. Jest święcie przekonana, że jej siostrzyczka jest prawdziwą boginią. – Podczas święta na jej cześć, kiedy ma największą moc, widać to na jej twarzy – zapewnia.
Ale czasy zmieniają się nawet w tak tradycyjnym mieście jak Bhaktapur. Dziś nikogo nie dziwi, że kwestionuje się tu boskość Kumari, w chwili, gdy korona wyjątkowo nielubianego króla Gyanendry wisi na włosku. Król wstąpił na tron w wyniku tajemniczego zabójstwa w 2001 roku, kiedy to zginął jego brat i około dziesięciu członków rodziny królewskiej. (…)
Podczas ostatniego święta błogosławieństwo Królewskiej Kumari było przeznaczone już nie dla króla, lecz dla premiera. Szef rządu pod presją republikanów zaproponował rozwiązanie kompromisowe: tron Nepalu powinien objąć wnuk króla Gyanendry, choćby miał pełnić tylko funkcje rytualne. Mając małego chłopca za króla i trzy małe boginie Nepal chyba nie musi martwić się o swoją przyszłość.
Sprawa małej Kumari jest dla ludzi zachodu czymś, co budzi ich protest, a czasem nawet gniew. Tego typu umiejętności wykraczają bowiem poza nasze pojmowanie medycyny. Ludzie dopatrują się w tym oszustwa, ale także złych mocy, które w ten sposób pokazują swoje możliwości i starają się zwieść ludzi „z drogi prawdy”.
Tymczasem już czas zastanowić się na hipotezą, że dzieci są tak naprawdę inkarnacjami różnych istot, z których niektóre mają niezwykłą moc. Obserwując życiorysy wielkich twórców światowych religii bardzo łatwo dostrzec, że były to zejścia na Ziemię potężnych istot, które swoimi możliwościami przekraczały granicę, którą my zwykli ludzie nazywamy „cudem”. Zastanawiając się nad tym, czy sprawa małej Kumari jest prawdą czy też nie rozejrzyjcie się wokół Was samych. Dostrzeżecie ludzi, których wcale nie wyróżniają się urodą, majątkiem, niezwykłym ubraniem czy ekstrawaganckim stylem życia. A jednak kiedy tylko te osoby pojawiają się nawet milcząc, natychmiast zwracają się na siebie uwagę, promieniuje z nich coś urzekającego, co działa na innych. Te dzieci z czasem stają się dorosłymi ludźmi, którzy potrafią swoją postawą wpływać na światopogląd milionów, budzą emocje, nie można wobec nich być obojętnym... Tak można dostrzec ową moc duszy, o której często piszemy na naszych stronach.
Przygotowujemy tekst o dzieciach z terenu Polski, które posiadają niezwykłe możliwości. Mamy już sporo informacji, ale jeśli coś wiecie na temat takiego dziecka, prosimy o kontakt
nautilus@nautilus.org.pl
Sob, 25 sie 2007 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.