Dziś jest:
Piątek, 17 maja 2024

Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... 
/Albert Einstein/

Komentarze: 0
Wyświetleń: 6848x | Ocen: 0

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5


Czw, 6 mar 2008 00:00   
Autor: FN, źródło: FN   

„Samolot płonął, nie mogłem się wydostać!” – niezwykły przypadek chłopca, który jest przekonany, że kiedyś zginął w płonącym samolocie.

Historia Jamesa Leiningera została dość szczegółowo zbadana i opisana przez kilka amerykańskich grup zajmujących się zjawiskiem reinkarnacji. Z prośbą o przetłumaczenie tekstu z angielskiego na polski zwróciliśmy się do czytelnika, który kiedyś nas o tej historii zawiadomił. Dzięki jego pracy dziś możemy Wam zaprezentować przypadek małego Jamesa, który pamięta, jak był lotnikiem i... zginął. "On zawsze nadzwyczaj interesował się samolotami, naprawdę bez szczególnego powodu" – mówi mama małego James'a, Andrea Leininger. Wiele dzieci kocha samoloty, ale historia James’a jest unikalna. Posiada on bowiem wspomnienia z II wojny światowej, kiedy był pilotem bombowca z miasteczka Union (Pułkownik James McCready Huston zestrzelony w pobliżu Iwo Jima w 1945 roku). W wieku 18 miesięcy, jego ojciec, Bruce Leininger, wziął James’a do Muzeum Lotnictwa Kavanaugh w Dallas w Taksasie, gdzie wzrok malucha przykuł samolot z II Wojny Światowej. „To mój samolot” – powiedział do zdumionego ojca. Kilka miesięcy później rozpoczął się koszmar. Mały chłopiec zaczął miewać senne koszmary. Widział w nim płonącą żywcem załogę samolotu. Ciekawe, że w tych snach on zawsze także ginął w ogniu. ,,Słyszę krzyki... Mój samolot rozbił się, stoi w ogniu, a ja nie mogę się wydostać!” – kiedy chłopiec to mówił był przerażony, a rękami wskazywał na sufit. Wszystko zaczęło się, kiedy James miał 2 i pół roku. Razem z ojcem poszli na zakupy w poszukiwaniu modelu samolotu do sklejania. Kiedy ojciec zauważył model bombowca, powiedział ’Spójrz, tam jest jakaś bomba na dole podczepiona do kadłuba’. Jednak chłopiec zareagował bardzo stanowczo – „To nie jest zwykła bomba tato, to są bomby zrzutowe, pamiętam je!’ Ojciec nie miał pojęcia, co to są bomby zrzutowe. Nikt z rodziny Leinengersów nigdy nie służył w wojsku, nie mieli też nic wspólnego z lotnictwem. Do czasu od kiedy James zaczął ukazywać zainteresowanie samolotami nie mówiono nic w ich domu o lotnictwie. Tymczasem wiedza małego chłopca świadczyła, że musiał mieć wcześniej do czynienia z lotnictwem bombowym w czasie II wojny światowej. Chłopiec bez problemu wymieniał komendy, części samolotu, a nawet nazwy operacji lotniczych, które po sprawdzeniu w książkach historycznych okazywały się prawdziwe. Mama Jamesa tak bardzo zainteresowała się przypadkiem własnego dziecka, że kupiła książkę Pensylwańskiego autora Carol’a Bowmana o nazwie ,, Dzieci przeszłości’’ (,,Children’s Past Lives’’). Tymczasem chłopiec bezbłędnie odpowiadał na praktycznie każde pytanie. Robił to bez chwili do namysłu, natychmiast, co wprawiało w zdumienie jego rodziców. Oto kilka przykładowych pytań i odpowiedzi. - co się stało z Twoim samolotem? - Został zestrzelony! - Jak to się stało? - Trafili nas w silnik... później wszystko zaczęło się palić. - I co się stało z samolotem? - Spadł do wody. - Kto trafił w silnik? - Jak to kto? Japończycy! Kto inny mógł to zrobić? - A skąd wiesz, że to byli Japończycy? - Bo to małe słońce... - Jakie słońce? - Takie małe, czerwone słońce na samolocie... To był japoński samolot, który nas zestrzelił...” W czasie II Wojny Światowej tak właśnie oznaczane były samoloty cesarskiej armii, ale mały James nie miał szans o tym wiedzieć. James dostarczył inną, ważną informację. Powiedział, że jego wcześniejsze imię także brzmiało James, zdarzało mu się latać samolotem Corsair i pływał łódzią o nazwie Natoma. Pamięta także kolege lotnika, Jack’a Larsona. Na Natonie nie było często lodów! ,,Nie robiłam mielonych mięsnych kotletów od 10 lat, więc James nigdy ich nie jadł” – opowiadała mama chłopca - Kiedy usiadł i je zobaczył, powiedział natychmiast „Kulki mięsne! Nie jadłem ich od kiedy byłem na Natomie” Ciekawa była także jego reakcja na widok lodów, które kiedyś pojawiły się na koniec posiłku. James powiedział rodzicom, że „on kiedyś jak był duży bardzo lubił jeść lody, ale oni nie mogli mieć lodów na Natomie każdego dnia”. Jego ojciec Bruce zainteresował się dziwnymi opowieściami syna i zaczął poszukiwać jakichkolwiek informacji w książkach historycznych, które mogłyby zweryfikować opowieść syna. W zapisach dotyczących wojny na Atlantyku okrył wzmiankę o małej eskadrze lotniczej broniącej niszczyciela o nazwie Natoma Bay, który brał udział w bitwie Iwo Jimy. 21 osób z tej grupy zginęło. Bruce odkrył także, że tylko jedna osoba z grupy Natoma ocalała, nazywała się James, James Huston. Samolot Jamesa Hustona został postrzelony w silnik przez Japończyków w Marcu 1945 roku, spadł w dół w płomieniach i utonął natychmiast wraz z całą załogą. Pilot Jack Larson był świadkiem wypadku. James Huston urodził się 22 Października 1923 roku w South Band, Indiana, i żył w miasteczku Union w latach 30-tych. Jego ojcem był sierżant James McCready Huston i matką Daryl Green Huston urodzona w Nowej Genewie i dorastająca w miasteczku Union. James był jedynakiem. Tłumaczenie dla FN Marek Wojakowski. Wędrówka dusz, czyli reinkarnacja – mało który temat budzi takie emocje. 7 miliardów ludzi na Ziemi dzieli się mniej więcej równo - połowa ludzi wierzy w reinkarnację, druga połowa potępia ją w czambuł. Tylko jedna grupa może mieć rację... pytanie która? ;) Czytając uważnie strony FN na pewno zauważyliście, że w tym zabawnym podziale świata na dwa nienawidzące się nawzajem obozy trudno nam zachować bezstronność. Zbyt wiele przypadków ludzi pamiętających swoje poprzednie wcielenia, które trafiły do Fundacji Nautilus, daje ogromne prawdopodobieństwo, że wędrówka dusz jest faktem. Jest jeszcze jeden element, który można by nazwać „logiką otaczającej nas rzeczywistości”. Na czym to polega? Dobrze, postaramy się to wytłumaczyć.... Spójrzcie na otaczających Was ludzi jak na biegaczy, którzy wystartowali do biegu na 100 metrów.

Na samym końcu wszystkich czeka taki sam finał, czyli śmierć. Potem są rozliczani z tego biegu. Jeśli ktoś dobiegł na metę, zachowywał się porządnie, grał fair, wtedy już w życiu „po śmierci” spotyka go sąd, ktoś go ocenia, idzie albo w tę stronę, albo w tamtą. Każdy ma własną wolę, każdy biegnie obok innych. Ale już po chwili zaczniecie mieć wątpliwości. Jak to? Ludzie są taki bardzo różni, tak bardzo niektórym życie upływa w zdrowiu i szczęściu, jest pełne pieniędzy, a jeszcze opatrzność jako specjalny „bonus na start” daje im urodę, co tym bardziej umila ich życie. Tymczasem inni mają od samego początku „pod górkę”. Nie tylko, że nie mają urody, nie mają pięknego głosu, ale także los częstuje ich potwornymi chorobami i ułomnościami. Trzymając się naszego porównania z biegaczami można by powiedzieć, że to jest tak, jakby na bieżni ustawić biegaczy i kazać im dobiec do mety, ale... niektórych, wybranych ubrać zamiast w stroje sportowe w ciężkie skafandry płetwonurków. I wydać komendę: biegnij! Dzieci chore na raka, dotknięte ciężkimi schorzeniami, które umierają w męczarniach w bardzo młodym wieku są trudnym problemem także dla Chrześcijaństwa. Tylko bowiem doktryna reinkarnacji jest w stanie poradzić sobie z wyjaśnieniem problemu dziecka, które w wieku 10 lat kona w szpitalu na jakąś chorobę... Chrześcijaństwo albo nazywa to „wielką tajemnicą, której człowiek nigdy nie zgłębi”, albo odwrotnie – uznaje kalectwo lub chorobę za „łaskę Boga”. To także jest jednak ciekawy moment, bo skoro jest to łaska, to dlaczego Stwórca tylko wybrańców obdarowuje w dzieciństwie „łaską choroby nowotworowej”, a inni w zdrowiu i szczęściu bez żadnych kłopotów dożywają starości? Mamy nadzieję, że dostrzegacie ten niezwykle ważny aspekt rozważań o sensie życia, który my nazwaliśmy „tajemnicą niesprawiedliwości”. Od lat toczymy dyskusję z przeciwnikami reinkarnacji i znamy już wszystkie argumenty drugiej strony. Dla osób, które mają trochę wolnego czasu, polecamy obejrzenie wykładu protestanckiego kaznodziei, Nicka Vujicica. Jako dziecko urodził się on bez rąk i bez nóg. Stało się to bez żadnej wyraźnej przyczyny medycznej – ot, tak po prostu mu się przydarzyło. Ta niesłychana przypadłość zdarza się raz kilka milionów urodzeń. Z czasem udało mu się wygrać ze swoją słabością i odnalazł się jako właśnie protestancki kaznodzieja. Pomijając religijny wymiar jego wykładu i ogromną wiarę, która wręcz bije z Nicka, warto jest posłuchać tego, co mówi. Stawia on sobie bowiem te same pytania, które my postawiliśmy w tym tekście. Jego wyjaśniania i odpowiedzi na te pytania oczywiście całkowicie nie uwzględniają doktryny reinkarnacji, ale pozwalają wyrobić sobie pogląd na to, jak świat chrześcijański radzi sobie z problemem odpowiedzi na pytanie „dlaczego jedne dzieci są piękne, zdrowe i szczęśliwe, a drugie chore, biedne i umierają w męczarniach”. Logika zaproponowana przez Nicka jest zgodna z tym, co od dawna głosi Kościół. A więc jest to „przywilej dany od Boga, jego miłość szczególna itp.”. Podoba nam się to, co mówi Nick i jak mówi Nick. Lubimy ludzi z pasją, którzy swoim życiem mogą być przykładem dla innych. Jego przypadek niech będzie także inspiracją dla wszystkich czytelników serwisu FN, którzy narzekają na to czy tamto... Nick mówi w pewnym momencie piękne zdanie: „chcę pokazać wszystkim, aby docenili to, co mają. A mają bardzo, bardzo dużo...” Do sprawy reinkarnacji powrócimy niebawem w tekście o polskich przypadkach śladów na ciele po poprzednich wcieleniach.

Komentarze: 0
Wyświetleń: 6848x | Ocen: 0

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5


Czw, 6 mar 2008 00:00   
Autor: FN, źródło: FN   



* Komentarze są chwilowo wyłączone.

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

ONI WRACAJĄ W SNACH I DAJĄ ZNAKI... polecamy przeczytanie tekstu w dziale XXI PIĘTRO w serwisie FN .... ....

UFO24

więcej na: emilcin.com

Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...

Artykułem interesują się

Poniżej lista Załogantów, których zainteresował ten artykuł. Możesz kliknąć na nazwę Załoganta, aby się z nim skontaktować.

Dziennik Pokładowy

Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...

czytaj dalej

FILM FN

EMILCIN - materiał archiwalny

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.