Dziś jest:
Piątek, 22 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 20425x | Ocen: 5
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Czarne psy, zjawy i… UFO
Pomysł jest cudowanie prosty. Tam, gdzie przyjeżdża nasz konwój FN, zawsze pojawiają się ludzie. Rozstawiamy sprzęt turystyczny, zapraszamy na kawę czy herbatę. Ludzie z ciekawości pytają nas, czym się zajmujemy albo już wcześniej znają nas z mediów czy sieci. Prosimy o to, aby opowiedzieli nam o czymś, co przeżyli, a czego wyjaśnić nie sposób. Tłumaczymy, że jesteśmy grupą dość oryginalnych ludzi, którzy po prostu zbierają niewyjaśnione historie. I tak natrafiamy na kolejne „perły” do naszego archiwum.
W ten właśnie sposób wczoraj natrafiliśmy na historię z czarnym psem, absolutnie demoniczną istotą, która terroryzowała mieszkańców domu jednej z polskich wsi. Pies przechodził przez zamknięte drzwi (!) i prześladował właściciela domu. Reagował bardzo gwałtowanie na wszelkie „święte przedmioty”. Opowieści tego człowieka zostały uwiarygodnione w sposób nie pozostawiający wątpliwości. Którejś nocy do jego domu przyszła delegacja pozostałych mieszkańców wsi, którzy po zobaczeniu istoty demonicznej „unoszącej się metr nad ziemią” w popłochu uciekli do domów. To tylko przykład takiej historii, którą mieliśmy okazję zarchiwizować podczas nasze wyprawy.
Operacja „Otwarte Niebo” okazała się nie lada wyzwaniem nie tyle z powodu sprzętu, co największej niespodzianki tego lata, czyli szalejącej pogody. Rozstawianie kamer, właściwe kalibrowanie sprzętu, podłączanie przewodów itp. zajęło nam kilka godzin. Kiedy wreszcie byliśmy gotowi na rozpoczęcie nocnych eksperymentów, nagle rozpętała się największa burza, jaką kiedykolwiek mieliśmy okazję przeżyć. Wiatr zrywał dachy, przewody trakcyjne i łamał drzewa, które błyskawicznie odcięły od świata naszą Bazę (drogi krajowe we wszystkie strony zostały zawalone drzewami). Akcja była błyskawiczna. Pierwsze podmuchy wichury sprawiły, że każdy kto mógł łapał sprzęt i wkładał do naszego pojazdu NAUT-Mobile. Wkładaliśmy „jak leci” i cudem skończyliśmy przed lunięciem z góry ściany deszczu. Nagły powiew wiatru zniszczył nam jednak brezentowy pawilon, który rozstawiliśmy przy naszym pojeździe. W samochodzie nagle „nie było gdzie igły włożyć”, gdyż kable, kamery i statywy wypełniły NAUT-Mobile od podłogi po dach. Nie przypuszczaliśmy, że wszystko położone luzem stworzy istną piramidę Cheopsa… Noc spędziliśmy zastanawiając się, czy przygniecie nas kolejne drzewo, a może jednak powiew wiatru przewróci na bok nasz samochód. Mimo prawie sześciu ton wiatr traktował nasz NAUT-Mobile niczym okręt na szalejącym morzu. Jedna z błyskawic uderzyła kilkadziesiąt metrów od nas zamieniając transformator na slupie w stertę dymiących przewodów. Było jasne, że wieś będzie pozbawiona prądu przez co najmniej 48 godzin, a to wyklucza ponowne uruchomienie kamer. Nasz agregat nie da rady wygenerować takiej mocy, aby „pociągnąć” monitory i reflektor podczerwieni. To oznacza, że za kilka tygodni przyjedziemy tam ponownie. Warunek jest jeden – musi uspokoić się wakacyjna, burzowa aura.
Rano przez kilka godzin musieliśmy suszyć wyposażenie naszego auta i układać je z powrotem w przeróżnych schowkach auta. Wyjechaliśmy dopiero w południe!
Jesteśmy teraz po nocy w Pilicy spędzonej na górze, gdzie znajduje się ośrodek wypoczynkowy przypominający scenografię do filmu „Bliskie Spotkania III Stopnia”. Jego unikalne położenie (na samym szczycie góry) już kiedyś zwróciło naszą uwagę i zapamiętaliśmy to miejsce. Tu mieliśmy pokaz multimedialny, a także zrobiliśmy mały eksperyment związany z… UFO. O szczegółach opowiemy po powrocie. W głównym domu bazie uruchomiliśmy wreszcie roboty monitorujące. Ich debiut będzie w nawiedzonym zamku, do którego zmierzamy.
Co kilka godzin dzwoni do nas Krzysztof Jackowski, który niczym wytrawny oficer Nautilusa natrafił na nieprawdopodobną historię z duchem, który prześladuje małe dziecko. Rzecz ma miejsce we Wrocławiu i nasz okręt powoli kierujemy właśnie tam. Szczęśliwy traf sprawił, że jesteśmy wyładowani sprzętem po dach i w mieszkaniu tej rodziny możemy przeprowadzić absolutnie wszystko, czego będzie wymagała ta sytuacja.
Na koniec pokazujemy kilka kartek z „naszej podróży”, w tym poranne „lizanie ran” po starciu z burzą, którą miejscowi nazwali „Armagedonem” . Kolejna relacja z okrętu Nautilus już wkrótce! ;)
Komentarze: 0
Wyświetleń: 20425x | Ocen: 5
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie