Publiczny “Incydent z Roswell” 8 lipca 1947 r., o godzinie 5:26 czasu wschodniego (USA), agencja Associated Press ogłosiła, że w Roswell podobno wydobyto i zabrano z pola mieszkającego nieopodal farmera “latający dysk”, i że przetransportowano go samolotem do siedziby „wyższego dowództwa”. Ta dziwaczna notatka prasowa stała się przyczyną narodowego szaleństwa, podtrzymywanego przez prasę. Jak się później okazało, “wyższym dowództwem” miał się okazać Generał Brygady Roger Ramey, szef Powietrznych Sił Zbrojnych (USAF) 8. Armii, stacjonujących w Fort Worth w stanie Texas. 509. Grupa Bombowa z siedzibą w Roswell stanowiła dywizję 8. Armii. Ogłoszono także, iż odnaleziony “dysk” został ostatecznie przewieziony do bazy Wright Field w stanie Ohio, gdzie stacjonowało Air Materiel Command oraz laboratoria badawcze Powietrznych Sił Zbrojnych. W ciągu około godziny od ukazania się notatki prasowej, Gen. Ramey zaczął rozpowszechniać alternatywną wersję całej historii, tłumacząc, że był to balon meteorologiczny. Po mniej więcej dwóch godzinach zrobiono zdjęcie Gen. Rameya (w kucki) z Szefem Personelu, Pułkownikiem Thomasem Dubose (siedzi). Ramey powtórzył swą wersję, że to, co odkryto w Roswell było jedynie szczątkami balonu meteo i przymocowanego do niego latawca naprowadzającego dla radarów, obciągniętego folią aluminiową i rozłożonego (widać na zdjęciu) na podłodze biura generała. Później Ramey sprowadził do biura oficea służb meteorologicznych w celu dokonania oficjalnej identyfikacji. Prasa przełknęła tę nagłą zmianę wyjaśnień. Aby upewnić się, że ta wersja zostanie ostatecznie przyjęta, armia i marynarka Wojenna przez kilka dni po demonstracjach balonu meteorologicznego i latawca prowadziły demaskującą kampanię propagandową. Balony meteorologiczne, twierdzono, wyjaśniały nie tylko naturę tego, co znaleziono w Roswell, ale też wielokrotne obserwacje „latających dysków” czy „latających talerzy”, mające miejsce przed incydentem w Roswell. Powietrzne Siły Zbrojne zmieniają swą wersję Przez nastęnych 47 lat była to oficjalna wersja wydarzeń, aż do chwili, kiedy wyborcy zgłosili się do Kongresmena Stevena Schiffa ze stanu Nowy Meksyk, aby zbadał sprawę. Schiff odniósł wrażenie, że w swym dochodzeniu odsyłany jest przez Powietrzne Siły Zbrojne od Annasza do Kajfasza, dlatego też w roku 1994 poprosił Generalne Biuro Śledcze Kongresu (General Accounting Office – GAO), by prowadziło dalsze dochodzenie, co zmusiło Powietrzne Siły Zbrojne do zmiany dawnej historii o balonie meteorologicznym. Teraz już nie chodziło o jakiś balon. Teraz w grę wchodził utrzymywany w sekrecie balon typu Mogul, składający się z wielu balonów meteo oraz latawców i wystrzelony z niedalekiej bazy Alamogordo w Nowym Meksyku. Trzy lata później, akurat w 50. rocznicę wydarzeń z Roswell, jeden z agentów kontrwywiadu USAF, który zaangażowany był w prace nad wcześniejszym raportem, sporządził dodatkowy raport „zamykający sprawę”, a dotyczący historii o ciałach rozbitków wyciągniętych z wraku. Wedle jego słów raporty w sprawie tych ciał stanowiły jedynie ślad wielce zniekształconych wspomnień dotyczących manekinów testowych, wykorzystywanych przy próbach katapultowych, przeprowadzanych w latach 50-tych XX wieku w Nowym Meksyku. FAKT 1: Lotnictwo wojskowe twierdziło w swym raporcie na temat Roswell z lat 1994/95, że rządowe laboratorium analiz fotograficznych, którego nie chciano zidentyfikować (“organizacja na poziomie narodowym”) nie było w stanie „dostrzec” na odbitkach pierwszej generacji i kopiach negatywów żadnych „szczegółów” w oświadczeniu Rameya, nawet po ich obróbce cyfrowej (skan komputerowy), podobno ze względu na „niewystarczającą jakość” obrazu. Gdy patrzy się na skany wyższej rozdzielczości z podobnych odbitek, do których ma dostęp ogół społeczeństwa, to nasuwa się pytanie, ile „prawdy” było w oświadczeniu Wojsk Lotniczych? FAKT 2: Ostatnie próby uzyskania egzemplarza raportu z przeprowadzonej analizy fotograficznej, cytowanego przez Wojska Lotnicze (ale nigdy nie opublikowanego), czynione przez kilku badaczy na podstawie Ustawy o wolności informacji, zakończyły się odpowiedzią wojska, że nie mają pojęcia, co się z nim stało. Dlaczego Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych nie są w stanie znaleźć własnego raportu z incydentu w Roswell? Dlaczego wciąż odmawiają podania szczegółów, dotyczących laboratorium, badającego fotografię? FAKT 3: Łamiąc bez precedensu reguły protokołu, kontrwywiad Sił Powietrznych USA opublikował swój skrócony raport na temat Roswell na 9 miesięcy przed zakończeniem dochodzenia przez GAO. Czasopismo Newsweek nazwało to posunięcie „uderzeniem wyprzedzającym”. Wiadomość od Rameya – co się naprawdę zdarzyło Na zdjęciu z roku 1947 ledwie widoczny jest kawałek papieru, który Gen. Ramey trzyma w lewej ręce. Zapewne nieświadomie Gen. Ramey trzymał tę kartkę drukiem do góry, w stronę obiektywu, co pozwoliło na sfotografowanie tekstu. Po powiększeniu i przeanalizowaniu okazuje się, że notatka Rameya mówi coś zupełnie innego o wydarzeniach z Roswell, niż generał czy współczesny kontrwywiad sił lotniczych chcieliby nam wmówić. Streszczenie wiadomości od Rameya – odnaleziono słowa “dysk” i “ofiary” Wiadomość okazała się telegramem od gen. Rameya do Pentagonu i do Generała Hoyta Vandenberga, który wówczas pełnił funkcję Szefa Personelu w Powietrznych Siłach Zbrojnych. Ramey przedstawia Vandenbergowi uaktualnioną wersję bardzo niepewnej sytuacji w Roswell. Pierwszy akapit opisuje co odnaleziono. Ramey rozpoczyna swą notkę od potwierdzenia, „ŻE KOLEJNYM NOWYM ZNALEZISKIEM JEST ‘DYSK’”. Dodaje nastęnie, że „OFIARY WYPADKU” – oraz być może coś jeszcze (niewykluczone, że „WRAK”) – zostały odnalezione w trakcie „OPERACJI NA ‘RANCZU’”. Pod koniec notki mowa jest o tym, że „PAN” (czyli Gen. Vandenberg) zlecił, by „ofiary” oraz/lub wrak „PRZETRANSPORTOWAĆ” to „FORTU WORTH W TEKSASIE”. W drugim akapicie Ramey opisuje, w jaki sposób poradzono sobie z zaistniałą sytuacją. Najpierw Ramey stwierdza, że coś „WEWNĄTRZ ‘DYSKU’” – prawdopodobnie ciała „przetransportowanych” „ofiar” (określonych przypuszczalnie jako „LOTNICY”) – zostanie przewiezione specjalnym lotem bombowca B-29 lub C-47 do „A1” (dyrektora personelu) jakiejś dywizji „**** 8. ARMII”, zapewne – jak wynika z kontekstu – do naczelnego chirurga wojskowego w bazie Fort Worth. Należące do lotnictwa wojskowego laboratoria aeronautyczne w Wright Field w stanie Ohio miały zbadać i opisać obiekt znaleziony na miejscu katastrofy w Roswell (opisany prawdopodobnie jako „FOLIA LOTNICZA”). W końcowych akapitach Ramey opisuje sposób przedstawienia zaistniałych wydarzeń opinii publicznej i sugeruje w jaki sposób należy zamaskować czy też zatuszować całą sprawę. Zapewnia najpierw Vandenberga, że wysoce kontrowersyjna wcześniejsza notatka prasowa (określana jako „ŹLE ZINTERPRETOWANA TREŚĆ WYDARZEŃ”) była robotą wojskowego zespołu ds. kontrwywiadu („CIC/TEAM”), ale że „NASTĘPNA WYSŁANA NP” (notka prasowa) będzie dotyczyła „BALONÓW METEOROLOGICZNYCH”. Ramey kończy swą wiadomość stwierdzeniem, że opowieść o balonie meteorologicznym będzie łatwiejsza do zaakceptowania, jeśli zorganizowany zostanie pokaz dołączanych do balonów latawców naprowadzających radary. Najwyraźniej stanowiło to bodziec do prowadzonej na skalę narodową kampanii dezinformacyjnej, wykorzystującej aparaturę, pokazywaną w ciągu następnych dni. Krótka analiza wiadomości od Rameya -- implikacje Nie ma wątpliwości, że wiadomość od Rameya, nawet przy bardzo dużym powiększeniu komputerowym, jest niezwykle trudna do odczytania ze względu na rozmazania i nieostrość, ziarnistość błony, nierównomierne naświetlenie i wywołanie, błędy fotograficzne, zgięcia papieru i kąt jego nachylenia, cienie oraz fakt, że Gen. Ramey zasłonił część tekstu kciukiem po stronie lewego marginesu. Fakt ten zapewne stanie się przedmiotem odpowiednich komentarzy ze strony zatwardziałych sceptyków, mianowicie takich, że cała ta sprawa z wiadomością Rameya jest jedynie wytworem mojej wyobraźni. (Poniżej przedstawiam metodologię, wykorzystywaną przy odczytywaniu wiadomości). Pewne jednak kluczowe słowa i frazy są bardzo łatwo zauważalne, nawet przy skanach z niską rozdzielczością, po raz pierwszy analizowanych przez kilka osób w roku 1999. Owe słowa kluczowe i frazy bez żadnej wątpliwości stanowią dowód, że w różnych „wyjaśnieniach” lotnictwa wojskowego nie ma krzty prawdy, bez względu na to, czy wyjaśnienia te dotyczą pierwotnej wersji z roku 1947 o „balonie meteorologicznym”, czy też zaktualizowanej wersji lotnictwa o „balonie typu Mogul” i „manekinach testowych”. Z całą pewnością najważniejszym słowem w całej wiadomości jest wyraz „OFIARY” (ang. „VICTIMS”) w trzeciej linijce tekstu (stanowiący część frazy „OFIARY WYPADKU” (ang. „THE VICTIMS OF THE WRECK”). Jeśli istotnie były „OFIARY”, to nie mogło dojść do katastrofy balonu Mogul. Jak stwierdzono w samym sprawozdaniu lotnictwa z incydentu w Roswell (używając pokrętnej argumentacji), „raporty dotyczące wydobycia zwłok nie mogły być prawdą, ponieważ wypadek dotyczył balonu typu Mogul, który nie miał na swym pokładzie żadnych ‘obcych’ pasażerów”. Naturalnie wzmianka poczyniona przez Rameya o „OFIARACH” w roku 1947 obala także niedorzeczną teorię o „manekinach testowych”. Jedynym sposobem, w jaki owe powstałe dopiero w latach 50-tych XX wieku manekiny mogłyby stać się „ofiarami”, byłoby przeniesienie ich w czasie do roku 1947. Innym łatwo zauważalnym słowem kluczowym i frazą jest „DYSK” (ang. „DISC”) oraz „W ‘DYSKU’” (ang. „IN THE ‘DISC’”) w linijce piątej. Ramey najwyraźniej opisuje rozbity obiekt jako „DYSK”, a nie „balon meteo”, „Mogul”, czy „cel radarowy” lub też „RAWIN” (skrót od angielskich słów „radar wind target” – radarowy cel powietrzny), ani też nie używa żadnego słowa, związanego w jakikolwiek sposób z balonami i oprzyrządowaniem do balonów. W istocie jakakolwiek wzmianka o „balonach meteorologicznych” i systemie „RAWIN” znajduje się dopiero na samym końcu wiadomości w kontekście oświadczeń, jakie należy przedstawić opinii publicznej i zapobieżeniu zniszczenia reputacji. (W pierwszej linijce w odniesieniu do znaleziska występuje także pisownia angielska „DISK”, ale ta wersja wyrazu nie jest łatwo zauważalna.) Ponadto, wiadomość odnosi się do późniejszego przetransportowania czegoś, co znajduje się “W dysku” (ang. „IN the disc”.). Ani balony, ani też dwuwymiarowe, płaskie latawce nie mają “w sobie” niczego, co można by przewozić. Jeśli Ramey opisywał jakąś aparaturę, zamocowaną do balonu, wówczas ta fraza powinna się zaczynać od słów „przytwierdzony do”, „zawieszony z”, „z”, itp. Mówiąc o „OFIARACH WYPADKU”, używając słowa „DYSK” w odniesieniu do rozbitego obiektu oraz wspominając o przewiezieniu czegoś „W DYSKU”, Ramey najwyraźniej mówi o czymś innym, niż o rozbitym balonie meteorologicznym. Najprostszą interpretacją jest dosłowne rozumienie słów. Nie ma powodu, by Gen. Ramey opisywał wydarzenia w abstrakcyjny sposób w tajnej wiadomości skierowanej do przełożonych. Niewątpliwie doszło do katastrofy tzw. „latającego dysku” i odnalezienia wewnątrz statku martwej załogi, co potwierdzają zeznania świadków wojskowych i cywilnych. Tajemny projekt? Ramey w gruncie rzeczy mówi zupełnie otwarcie o istnieniu jakichś ciał i o tym, że rozbity obiekt jest “dyskiem”. Jedyną rzeczą, o jakiej nie mówi się wyraźnie w analizowanej wiadomości jest dokładna natura owych ciał i „dysku”. Ramey zapewne nie używa w stosunku do ciał takich określeń jak „niepodobne do ludzkich”, „obce” i zbliżonych. Nie używa także w odniesieniu do „dysku” takich słów jak „statek kosmiczny”, „pojazd o nieznanym pochodzeniu” i podobnych. Jedną z teorii dotyczących przypadku z Roswell jest ta, wedle której doszło tam do wypadku supertajnego, eksperymentalnego pojazdu rządowego, pilotowanego przez ludzi. Jednakże nikt jeszcze nie przedstawił dowodu, że taki eksperymentalny statek o kształcie dysku kiedykolwiek istniał lub że był w owym czasie testowany na terytorium Nowego Meksyku. Wydaje się również wysoce nieprawdopodobne, że do tej pory trzymano by w tajemnicy nawet najbardziej tajny pojazd, wykorzystujący jednak technologię sprzed pół wieku. Ponadto, nie wydaje się prawdopodobne, że rząd mógłby być całkowicie nieświadomy katastrofy własnego pojazdu i dowiadywał się o tym od farmera, który zgłosił taki przypadek. Tę samą logikę zastosować można w przypadku katastrofy czegoś bardziej konwencjonalnego, na przykład bombowca z bronią nuklearną (co jest inną sugerowaną teorią). Wojsko z pewnością nie czekałoby na miejscowego farmera, który opowiedziałby im o takim wypadku, ani też nie byłoby potrzeby utrzymywania tego wypadku w tajemnicy do chwili obecnej. (Podobne wypadki nuklearne zostały odtajnione, a ich dokumentacja jest obecnie dostępna dla szerokiego ogółu.) I dlaczego Gen. Ramey miałby nazywać samolot „dyskiem”? Wreszcie, zarówno Siły Powietrzne, jak i Generalne Biuro Śledcze (prowadzące dochodzenie w imieniu Kongresmana Schiffa) w roku 1995 przyznały, że z raportów dotyczących wypadków lotniczych wynika, iż żaden wypadek lotniczy w okolicach Roswell nie miał miejsca w analizowanym okresie. Mówiąc krótko, brak dowodów na to, że przydarzył się jakikolwiek wypadek samolotu konwencjonalnego lub eksperymentalnego. Zeznania świadków Wydaje się, że nie istnieje żadne konwencjonalne wyjaśnienie, potwierdzające stwierdzenia w notce od Gen. Rameya. Kiedy jednak przyjrzymy się zawartości notki i porównamy ją z zeznaniami świadków, dowody wskazują wyraźnie na katastrofę latającego talerza, nawet jeśli taka konkluzja może się wydać zaskakująca. Dowody te omówione są w szczegółach w innym miejscu tej strony. Polegają przede wszystkim na licznych i spójnych opisach niezwykle dziwnych szczątków i – w znacznie mniejszej mierze – ciał obcych. Oto relacje kilkorga kluczowych świadków: Major Jesse Marcel: W owym czasie szef wywiadu w Roswell i pierwsza osoba, która przeprowadziła wstępną analizę odkrycia, dokonanego przez farmera Macka Brazela; 30 lat później Marcel potwierdził w licznych wywiadach, że szczątki pojazdu z katastrofy posiadały niezwykle anomalne właściwości i „nie pochodziły z tej Ziemi”. Marcel opowiadał także o związanej z balonami meteo kampanii dezinformacyjnej Rameya w Fort Worth. Bill Brazel Jr.: Syn farmera Macka Brazela, Bill Brazel, niezależnie od ojca podał wiele szczegółów, potwierdzających dowody Marcela, w tym dziwne szczątki, wielkie, podłużne pole ze szczątkami oraz opowieść ojca o eksplozji podczas gwałtownego wyładowania elektrycznego. Louis Rickett: Jeden z zatrudnionych na pełny etat pracowników kontrwywiadu wojskowego w biurze Marcela. Rickett potwierdził anomalne właściwości szczątków, wielką akcję „sprzątania” pola Brazela, utrzymywanie wszystkiego w ścisłej tajemnicy oraz rozpoczęte później śledztwo, dotyczące trajektorii pojazdu. Inne osoby opowiedziały mu także o kształcie głównego pojazdu. Gen. Brygady Arthur Exon: Chociaż nie uczestniczył bezpośrednio w wydarzeniach, w owym czasie Exon stacjonował w Wright Field, oblatywał teren katastrofy wkrótce po niej, a potem był głównodowodzącym Bazy Sił Powietrznych Wright-Patterson. Podczas pierwszego przesłuchania Exon stwierdził wprost: „W Roswell wydobyto szczątki pojazdu kosmicznego”. Potwierdził on między innymi istnienie dwóch miejsc katastrof. Exon powiedział także, że słyszał o tym, jakoby odnaleziono także ciała oraz potwierdził, że odnalezione szczątki miały bardzo anomalne właściwości, jak wykazały testy wykonane w laboratoriach Wright-Patterson. Dodał też, że wiedział o innych miejscach, w których zdarzyły się podobne katastrofy podczas jego służby jako szefa Wright-Patterson. Gen. Brygady Steven Lovekin (służył w Białym Domu za kadencji prezydentów Eisenhowera i Kennedyego). Chociaż, podobnie jak Exon, nie był bezpośrednim świadkiem wydarzeń z Roswell, Lovekin jest jeszcze jednym wysokim rangą oficerem, który twierdzi, że opowiadano mu o rozbitych na terenie Nowego Meksyku latających talerzach i że podczas odprawy w Pentagonie w roku 1959 pokazano mu dziwna, metaliczną belkę z symbolami, pochodzącą z wypadku z roku 1947 (prawdopodobnie z Roswell); stwierdził też, że mówiono mu o odnalezieniu ciał 3 lub 5 obcych istot, z których jedna jeszcze żyła. Ponadto mówił też o tym, że pokazano mu bardzo przekonywające dowody fotograficzne i radarowe, potwierdzające istnienie UFO. Zeznał też o groźbach kierowanych do personelu wojskowego, będącego w posiadaniu informacji, jeżeli kiedykolwiek ujawnią te informacje opinii publicznej. Powiedział wreszcie o zaniepokojeniu Eisenhowera, wynikającym z możliwości utraty kontroli nad sytuacją i przejęciu władzy przez prywatne korporacje, posiadające dostęp do materiałów. Gen. Brygady Thomas Dubose: Dubose był w roku 1947 Szefem Personelu w dowództwie Rameya. Zajmował się organizowaniem telekonferencji na najwyższym szczeblu pomiędzy Roswell, Fort Worth i Waszyngtonem. Dubose wielokrotnie wspominał o wysokim stopniu utajnienia rozmów (sprawa omawiana była nawet w Białym Domu), o tym, że otrzymywał bezpośrednie polecenia z Waszyngtonu, by rozpocząć kampanię dezinformacyjną, o opowieści Rameya na temat balonu meteorologicznego oraz o opatrzonym klauzulą najwyższej tajności transporcie szczątków z Roswell do Fort Worth, Waszyngtonu i Wright Field. Obciążające zeznania Dubose’a sprawiły, że w raporcie na temat wypadków w Roswell z roku 1995, sporządzonym przez Powietrzne Siły Zbrojne, nie było jednej wzmianki na temat generała. W raporcie nie wymieniono jego nazwiska pod zdjęciem, przedstawiającym także Gen. Rameya z jego balonem meteorologicznym. Sierżant Robert Slusher oraz „Tim” Członkowie załogi tajemniczego lotu bombowca B-29 z Roswell do Fort Worth w dniu 9 lipca 1947 r., transportującego w luku bombowym wielką drewnianą skrzynię, otoczoną uzbrojonymi strażnikami. Po przybyciu na miejsce załogę przywitali wysocy rangą oficerowie i pracownik zakładu pogrzebowego. Prawdopodobnie jest to ten sam lot, o którym w swej wiadomości pisze Ramey i który miał przewieźć to, co było „w ‘dysku’” do Fort Worth bombowcem B-29. Frank Kaufmann: Wysoce kontrowersyjny świadek, twierdzący, że był jednym z wyznaczonych członków kontrwywiadu wojskowego (CIC), odpowiedzialnych za operację wydobycia wraku i ciał w Roswell. Niemniej niektóre ze stwierdzeń Kaufmanna znajdują raczej potwierdzenie w notce Rameya, w tym informacje na temat istnienia takiego zespołu, odnalezienia „dysku” z ciałami w środku oraz specjalnej grupy odpowiedzialnej za opublikowanie pierwotnej noty prasowej. Kaufmann zeznał także, iż wiedział o drewnianej skrzyni pilnowanej przez straż w hangarze i o tym, że znajdują się w niej ciała oczekujące na dalszy transport – być może była to ta sama skrzynia, którą opisali Slusher i „Tim”. Jednakże, w świetle informacji Rameya, wedle której „ofiary” i „dysk” odnaleziono w dniu 8 lipca, twierdzenia Kaufmanna o dacie 5 lipca są prawie na pewno nieprawdziwe, podobnie jak dane dotyczące miejsca wypadku. Wkrótce przed śmiercią Kaufmann zmienił informacje dotyczące miejsca odkrycia statku/ciał na tereny położone bardziej na zachód i bliżej pola, na którym znaleziono szczątki. Glenn Dennis: Pracownik zakładu pogrzebowego i kolejny wysoce kontrowersyjny świadek. Dennis opowiadał o dziwnych telefonach z bazy, dotyczących technik konserwacji zwłok oraz trumienek dla dzieci. Twierdził także, iż przebywał w szpitalu bazy wojskowej w Roswell i widział niezwykłe szczątki w tylnej części wojskowego ambulansu (w tym przedmiot o kształcie strąka, o którym prawdopodobnie wspominał Ramey w swej wiadomości), a także iż mu grożono. Ponadto twierdził, że zna pielęgniarkę z Roswell, która uczestniczyła we wstępnej autopsji w szpitalu w bazie wojskowej i która opisała mu obcych. Jednakże wszelkie próby identyfikacji owej tajemniczej pielęgniarki spełzły na niczym, ponieważ okazało się, że Dennis podał fałszywe nazwisko. Nie zgadzają się także niektóre inne elementy jego opowieści, co sprawia, że prawdziwość całości jego zeznania jest wątpliwa. Jednakże niektórzy inni świadkowie potwierdzają wersję Dennisa, na przykład David Wagon, technik medyczny, pamiętający pielęgniarkę, która pasuje do opisów Dennisa, czy ówczesny szef policji L. M. Hall, który zeznał, że Dennis mówił mu o telefonach z bazy, dotyczących małych trumien dla obcych zaledwie kilka dni po tym, jak historia o rozbitym latającym talerzu dostała się do gazet w Roswell. Ponadto inni niezależni świadkowie złożyli także zeznania o informacjach, jakie posiadali z drugiej ręki na temat odnalezienia małych ciał, a szczegóły zgadzały się z tymi, które podał Dennis; wśród tych świadków był m.in. „Pappy” Henderson, o którym mowa poniżej. Rodzina i przyjaciele Olivera „Pappy” Hendersona: Henderson był jednym ze starszych rangą pilotów, zatrudnionych w bazie w Roswell. Kiedy w roku 1981 zaczęły wśród opinii publicznej krążyć pierwsze informacje o katastrofie z Roswell, Henderson przyznał się rodzinie i przyjaciołom, że był tym pilotem, który przewoził ciała obcych i szczątki pojazdu do Wright Field. Twierdzi także, iż widział ten pojazd i ciała i przedstawił opis obcych. Sierżant Robert E. Smith: Członek jednostki transportowej w bazie w Roswell. Smith stwierdził, że pomagał załadowywać skrzynie wypełnione szczątkami, które miały być przewiezione samolotami C-54, w tym samolotem pilotowanym przez Hendersona i jego załogę. Smith jest także jednym ze świadków, którzy opisywali tajemniczą „folię z pamięcią”, znajdującą się w jednej ze skrzyń. Opisuje też dziwnych obcych ludzi, ubranych w zwykłe cywilne ubrania i pokazujących przepustki, w których mowa o jakimś nieznanym projekcie, być może stanowiących część grupy kontrwywiadowczej, o której wspominają Ramey w swej notce oraz Frank Kaufmann. Wreszcie stwierdza też, że jego odległy krewny pracował w wywiadzie i był wówczas w bazie, reprezentując Prezydenta Trumana. Earl Zimmerman: Wcześniej pracownik AFOSI (kontrwywiadu Powietrznych Sił Zbrojnych). Przebywając w klubie oficerskim słyszał niejednokrotnie pogłoski o wypadku latającego talerza i o dochodzeniu w tej sprawie, przedstawianym jako śledztwo dotyczące wypadku samolotu. Kilka razy widział, jak w związku z tym dochodzeniem do bazy przybywają niezapowiedzianie Gen. Ramey oraz Charles Lindbergh. Podobnie jak Robert Smith, Zimmerman także mówił o dziwnych ludziach z kontrwywiadu wojskowego (CIC), których widziano w bazie. Pułkownik Blanchard powiedział mu, że wszystko jest w porządku. Później Zimmerman pracował z astronomem Drem Lincolnem LaPazem i potwierdził słowa pracownika CIC, Lewisa Ricketta, o tym, że LaPaz badał przypadek Roswell po wypadku i z pomocą CIC próbował ustalić trajektorię lotu obiektu. I tym razem historia opowiedziana dla uspokojenia opinii publicznej mówiła o katastrofie samolotu. Pułkownik Robert Shirkey: W owym czasie oficer wspomagający podczas operacji. Był świadkiem załadunku bombowca B-29, którym do Fort Worth zabrał się też Major Marcel, mający się tam spotkać z Gen. Rameyem. Jak twierdzi, widział załadunek skrzyń ze szczątkami na pokład bombowca, w tym dziwnej tuby z wystającymi ponad powierzchnię znakami oraz duży kawałek metalu o kolorze polerowanej stali nierdzewnej, z całą pewnością nie stanowiący folii aluminiowej ze wspominanego przez Rameya latawca. Powiedziano mu, że to fragment latającego talerza. Wraz z innym świadkiem, Robertem Porterem, zeznał, że pilotem samolotu był Zastępca Głównodowodzącego, Podpułkownik Payne Jennings, który pełnił rolę zastępcy Pułkownika Blancharda, przebywającego oficjalnie na urlopie. Dziewięć dni później Sharkeya nagle przeniesiono na Filipiny, na stanowisko, które nie istniało. Jennings osobiście przetransportował go na nowe miejsce. Sierżant Robert Porter: Był członkiem załogi podczas lotu Marcela do Fort Worth; wręczono mu paczki, zawierające próbki szczątków. Powiedział, że pilotem tamtego samolotu był zastępca komandora bazy, Jennings. Na pokładzie powiedziano mu, że przewożony materiał pochodzi z latającego talerza. Potem wmawiano mu, że to szczątki balonu meteorologicznego. Potwierdził, że szczątki załadowano później na inny samolot. Inne świadectwa Walter Haut: Ówczesny oficer do spraw kontaktów z mediami i informacji w bazie Roswell. Wydał pierwotne oświadczenie prasowe. Był całkiem pewny, że komandor bazy, Blanchard, widział szczątki wypadku I ciała. W roku 1980 Marcel powiedział mu, że fotografie z Fort Worth były tylko przykrywką i że tak naprawdę odkryto w Roswell coś zupełnie innego. Art McQuiddy: Ówczesny wydawca wychodzącego w Roswell pisma Morning Dispatch. Powiedział, że dowódca bazy, Pułkownik Blanchard, przyznał się do autoryzowania notatki prasowej i do tego, że jego ludzie odkryli na miejscu katastrofy dziwny materiał. Judd Roberts: Współwłaściciel stacji radiowej KGFL w Roswell. Mówił o nagraniu wywiadu z farmerem Mackiem Brazelem w celu późniejszego odtworzenia na antenie, lecz wycofali się z tego zamiaru po otrzymaniu ostrzeżeń z Waszyngtonu, że mogą utracić licencję. Wyznał także, iż widział kordon wojskowy wokół farmy Brazela, na której doszło do katastrofy. William Woody: Kolejny świadek przejazdu kordonu wojskowego, zmierzającego na północ wzdłuż głównej drogi i blokującego dostępu do miasta od zachodu. Lydia Sleppy: Teletypistka z Albuquerque i jeden z najwcześniejszych świadków. Stwierdziła, że zadzwonił do niej ze swą historią reporter radiowy Johny McBoyle, mówiąc, iż widziano rozbity latający talerz i słyszano o ciałach załogantów; wedle jej słów rozmowa została przejęta i rozłączona przez FBI. Loretta Proctor: Sąsiadka farmera Macka Brazela. Brazel powiedział jej i jej mężowi, że przed udaniem się do Roswell znalazł dziwny materiał i pokazał im odłamek czegoś, co wyglądało jak drewno, lecz nie dawało się przeciąć ani podpalić. Poradzili mu, by poszedł z tym do Roswell i złożył sprawozdanie ze swego odkrycia. Brazela zatrzymano w bazie, a po powrocie mocno narzekał na sposób, w jaki go tam traktowano. Sally Strickland Tadolini: Inna sąsiadka Brazela. Chociaż w owym czasie miała tylko 9 lat, pamięta, jak dorosły syn Brazela, Bill, przyniósł metaliczny fragment jakiegoś przedmiotu, posiadający swoistą pamięć kształtu i pokazywał go jej rodzinie (zdarzenie to potwierdziła jej matka). Opisała ów przedmiot jako mocny, przypominający gładki materiał, taki jak jedwab czy satyna, który oczywiście rozwijał się do pierwotnego kształtu po zgnieceniu czy zwinięciu. Potwierdziła niezależnie twierdzenia Billa Brazela o odnalezieniu tego przedmiotu oraz Marcela o metalicznym materiale, posiadającym pamięć kształtu, przepuszczającym powietrze (dlatego też nie mógł to być balon meteorologiczny). Pamiętała też, że dorośli dyskutowali na temat złego traktowania Macka Brazela przez wojskowych. Dr. Jesse Marcel Jr.: W roku 1947 jedenastoletni syn Majora Marcela; przypomina sobie, jak w środku nocy ojciec obudził jego i jego matkę po powrocie z miejsca katastrofy i pokazywał im szczątki “latającego talerza” Wśród różnych przedmiotów pamięta wyraźnie małą, metaliczną tubę z fioletowymi „hieroglifami”. Irving Newton: Oficer meteo w Fort Worth, poproszony o potwierdzenie, że to, co widnieje na zdjęciu z Fort Worth to szczątki balonu meteorologicznego. Newton jest wielkim sceptykiem i lotnictwo wojskowe wykorzystało jego ówczesne zeznanie na poparcie ich twierdzeń, że Major Marcel znalazł resztki balonu typu Mosul i nieprawidłowo zidentyfikował je jako szczątki latającego talerza. Jednakże Newton był jedynie świadkiem tego, co pokazano mu w biurze Rameya, a nie tego, co odnaleziono w Roswell. Zarówno Pułkownik Dubose, jak i Marcel potwierdzili, że prawdziwe szczątki statku kosmicznego z Roswell podmieniono na fragmenty balonu meteorologicznego. Pogardliwe uwagi Newtona na temat zachowania Marcela w biurze Gen. Rameya nie zgadzają się z zapiskami samego Marcela oraz dużo mówiącymi notatkami Rameya na jego temat, sporządzonymi w rok później.