Dziś jest:
Niedziela, 24 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 45561x | Ocen: 3
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Ogień pojawia się „znikąd”. Jest inny, niż ten, który znamy – nie parzy i nie zapala odzieży!
To dzieje się każdego roku od setek lat w Jerozolimie w Bazylice Grobu Pańskiego. Setki wiernych ze świecami i pochodniami w rękach czekają na to, aż nagle pojawi się tejemniczy ogień, który przekazują sobie momentalnie oczekujący go ludzie. Wierni wierzą, że jest to „ogień zesłany przez siłę wyższą”. Oto relacja, którą znajduje się na stronach monasterjukowice.pl:
Święty Ogień, który pojawia się co roku w Bazylice Grobu Pańskiego w Jerozolimie nie pali i nie parzy. Jest zsyłany od setek lat w obchodzoną przez prawosławnych Wielką Sobotę. Na ten cud co roku czekają tysiące wiernych. Niektórzy liczą, że zostaną uzdrowieni. Inni chcą na własne oczy zobaczyć niebywały dowód dobroci Boga.
- Kiedy pierwszy raz byłem świadkiem zesłania Świętego Ognia, odebrałem to jako błysk fleszy i… byłem trochę rozczarowany. Inaczej to sobie wyobrażałem. Ale jak już dostałem go na moje świece, to po całym ciele przeszły mi dreszcze. I poczułem, że to prawdziwy znak od Boga. To błogosławieństwo Pana, w miejscu, gdzie wszystko się zaczęło - opowiada z nieukrywanym przejęciem ksiądz Sławomir Ostapczuk z białostockiej parafii Wielkiego Męczennika i Cudotwórcy Świętego Pantelejmona na Zaściankach, który już cztery razy uczestniczył w tych cudownych wydarzeniach. W tym roku znów pojechał do Ziemi Świętej.
To tak jakby płomienie ognia tańczyły pomiędzy wiernymi
Prawosławni gromadzą się w Bazylice Grobu Pańskiego już w Wielki Piątek. Są gotowi czekać na Cud Ognia nawet dwadzieściacztery godziny. W piątkowy wieczór, tuż przed zamknięciem na noc, świątynia jest więc zapełniona po brzegi. A mieści się w niej od ośmiu do dziesięciu tysięcy osób! Porządku pilnują policjanci i żołnierze. Wejście do środka w sobotę rano, kiedy bazylika jest ponownie otwierana, graniczy niemal z cudem. Wierni - nie tylko prawosławni, ale także przedstawiciele wielu innych wyznań i religii gromadzą się więc bazylika jest zapełniona po brzegi. A mieści się w niej od ośmiu do dziesięciu tysięcy osób! Porządku pilnują policjanci i żołnierze.
Wejście do środka w sobotę rano, kiedy bazylika jest ponownie otwierana, graniczy niemal z cudem. Wierni - nie tylko prawosławni, ale także przedstawiciele wielu innych wyznań i religii gromadzą się więc na placach otaczających wyjątkową budowlę. Jest ich tak wielu, że trudno wszystkich zliczyć.
Około południa z siedziby patriarchatu do bazyliki wyrusza uroczysta procesja. Duchowni, którym przewodniczy Patriarcha Jerozolimski, okrążają trzy razy najświętsze miejsce wszystkich chrześcijan - kaplicę Grobu Pańskiego. Prowadzące do niej drzwi są wcześniej starannie opieczętowane. Przedstawiciele czterech religii chrześcijańskich robią to po dokładnym sprawdzeniu, czy nie ma w niej czegokolwiek, co mogłoby rozniecić ogień. Grób Pański w Wielką Sobotę tonie więc w ciemnościach.
- Później, po okrążeniu kaplicy, Jego Świętobliwość jest rozobłaczany, to znaczy zdejmuje się niego szaty liturgiczne, pozostawiając tylko specjalne okrycie, by pokazać, że jest czysty i nie ma źródeł ognia. Tak ubrany, sam jeden wchodzi do kaplicy - opowiada ksiądz Sławomir Ostapczuk.
Kule ognia otaczają ludzi, ale ich nie palą
W bazylice zalega cisza. Tysiące osób zatapia się w modlitwie. Minuty ciągną się w nieskończoność. Czasami oczekiwanie trwa tylko kilka minut, czasami ponad dwie godziny. Aż wreszcie w Kaplicy Anioła, w przedsionku Grobu Pańskiego (miejscu gdzie Anioł Pański powiedział trzem kobietom o zmartwychwstaniu Jezusa) pojawia się płomyk ognia. Wiernych ogarnia szał radości. Krzyczą, płaczą, śmieją się, modlą… Rozlega się hałas tak wielki, jak na stadionach piłkarskich. Ogień przekazywany jest z rąk do rąk. Niektóre świece same się zapalają. W powietrzu fruwają płomyki. Czasami wyglądają jak wstążki, czasami jak błyskawice świetlne.
Jak podaje siostra Maria (Jurczuk), autorka książki “Ziemia Święta, Cud Ognia i Chwała Obłoków” bywa, że te niecodzienne zjawiska w bazylice przybierają taką moc, że całe ściany toną w blasku. Siostra, która kilka lat spędziła w żeńskim monasterze w pobliżu Jerozolimy, opisuje też, jak spod stropu świątyni, na wiernych, nie wiadomo skąd i dlaczego, spływają kule ognia, otaczające całe grupki. Z boku wygląda to jak pożar, ale po zniknięciu kuli za każdym razem okazuje się, że nikomu nic się nie stało. Nikt nie ma nawet najmniejszego śladu oparzenia.
- Święty Ogień w pierwszych chwilach po zapaleniu nie parzy. Można go dotykać rękoma, umywać w nim twarz i ręce. Święty Ogień oczyszcza i leczy - pisze siostra Maria.
Na płycie Grobu pojawiają się krople jak perły
Najbardziej tajemniczy jest sam moment zesłania z nieba Świętego Ognia. Co dzieje się między wejściem i wyjściem patriarchy z komory grobowej? Nikt do końca nie potrafi tego wyjaśnić. Sceptycy doszukują się oszustwa. Wierni po prostu wierzą w relacje duchownych. Jedną z nich zawarła w swojej książce siostra Maria. Oto słowa naocznego świadka cudu, patriarchy Jerozolimy:
- Gdy po raz pierwszy wszedłem do Kaplicy Anioła i drzwi zostały zamknięte za mną, był półmrok. Światło trochę przenikało przez dwa otwory z rotundy bazyliki, która też jest przecież słabo oświetlona z góry. Wewnątrz grobu nie potrafiłem odróżnić - modlitewnik trzymam w ręce, czy coś innego. Zaledwie zauważałem białą jak gdyby plamę na tle nocy: bielała marmurowa płyta na świętym Grobie Bożym. Gdy otworzyłem modlitewnik - byłem zdziwiony, Grób widziałem jasno bez pomocy okularów. Nie zdążyłem przeczytać więcej niż trzy, cztery wersy, gdy spojrzałem na płytę. Bielała coraz bardziej i bardziej, tak że jasno zobaczyłem wszystkie jej brzegi. Wtedy na płycie tej zauważyłem jak gdyby rozsypane drobne perły, różnych kolorów, a płyta Grobu zaczęła wydawać z siebie światło. Zgarniając kawałkiem waty te perły, które zlewały się z sobą jak krople oleju, poczułem, że wata jest ciepła i dotknąłem nią świecy. Nastąpił jak gdyby wybuch - i świeca płonęła, oświetlając trzy ikony Zmartwychwstania, ikonę Matki Bożej i metalowe lampki oliwne wiszące nad Grobem - można przeczytać w książce siostry.
Do dziś nikt nie potrafi wyjaśnić także tego, że w oddalonej o około kilkadziesiąt metrów cerkwi Zmartwychwstania świecestojące na ołtarzu rozbłyskają ogniem w tej samej chwili, kiedy patriarcha wychodzi z kaplicy Grobu Pańskiego. Nie wiadomo, kto i jak w tak błyskawicznym tempie przenosi ogień.
Cud, który powtarza się od ponad półtora tysiąca lat
Co ważne, zesłanie Świętego Ognia powtarza się w Jerozolimie od setek lat. Pierwsze wzmianki o cudzie pochodzą jeszcze z IV wieku - z czasów, gdy święta Helena i jej syn cesarz Konstantyn Wielki prowadzili budowę Bazyliki Grobu Pańskiego. Przez długie wieki nikt nie śmiał zakłócać ceremonii. Aż w XVI wieku, w okresie niewoli tureckiej, prawosławni nie mogli spokojnie poczekać na coroczny znak od Boga.
Pewnego razu Ormianie przekupili władze miasta i nie pozwolili prawosławnym wiernym wejść w Wielką Sobotę do bazyliki. Chcieli sami przyjąć ogień. Całymi godzinami modlili się w świątyni i prosili o zesłanie łaski. Bez skutku. Ale ogień, mimo wszystko, tego dnia został zesłany. W pewnym momencie, zupełnie nieoczekiwanie, wytrysnął z jednej z kolumn na zewnątrz świątyni, tam gdzie zgromadzeni byli wierni. Ludzie przekazywali go sobie wśród okrzyków radości. A spalony marmurowy słup do dziś można zobaczyć w Jerozolimie.
/wspolczesna.pl/
oto materiał wideo pokazujący ten unikalny fenomen:
Komentarze: 0
Wyświetleń: 45561x | Ocen: 3
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie