O tej historii dowiedzieliśmy się od znajomego dziennikarza popularnej gazety codziennej o zasięgu ogólnopolskim, który uznał, że skoro świadek nie zgadza się na „zdjęcia i pokazanie twarzy”, to sprawa nie nadaje się do publikacji w gazecie. I tak trafiła do nas.

Natychmiast „bierzemy ją na celownik”, gdyż po rozmowie telefonicznej ze świadkiem widać, że raczej śmiało można wykluczyć „żarty lub złudzenie”. Z weryfikacją tego typu historii jest zawsze problem, bo jedynym źródłem informacji jest świadek. Nie ma zdjęć, nie ma śladów, często nie ma także innych świadków (akurat w tym przypadku jego żona potwierdza różnicy czasu, o czym za chwilę). A jednak już sam głos, sposób mówienia, styl – to wszystko wiele mówi o historii i o człowieku. Opowieść świadka jest intrygująca.

Jest to człowiek pragnący zachować anonimowość w obawie przed ośmieszeniem się w oczach znajomych, rodziny, sąsiadów. To natychmiast zadaje kłam wszelkim tezom, że zależy mu na „tym czy owym”. Na niczym mu nie zależy poza tym, żeby nikt go nie rozpoznał, bo wtedy mogą zacząć się prawdziwe kłopoty… Opowiada on ciekawą historię.

Wracając do domu nagle dostrzegł bardzo silne światło, które pojawiło się na niebie prawie tuż nad jego głową. Odległość była niewielka, bo około 20 metrów nad nim. Była noc, więc światło powinno oświetlić teren wokół w promieniu co najmniej kilkunastu metrów, ale on uparcie twierdzi, że wszystko pozostawało w całkowitej ciemności poza tym światłem.

Ważna sprawa – świadek sam dziwiąc się swoim słowom powiedział, że nie jest w stanie określić, jakiego koloru było światło, gdyż on taki kolor widział… po raz pierwszy w życiu. Dla osób mających stały kontakt z historiami typu CE III nie jest to w żaden sposób dziwna informacja, gdyż świadkowie w kontakcie z UFO wielokrotnie mówią o kolorach, które „widzą po raz pierwszy w życiu”.

Wracając do tej historii – tu wypadki potoczyły się błyskawicznie. Świadek zdecydował się na ucieczkę, ale kiedy zaczął biec, nagle znalazł się tuż przed bramą do swojego domu. Twierdzi, że niemożliwością jest, aby „tak po prostu” zapomniał, jak przebył ponad 300 metrów. Mimo, że mieszka w dość odludnej okolicy, to teren zna znakomicie i nie jest sobie w stanie wyjaśnić, w jaki sposób po raz pierwszy w życiu nagle poczuł się tak dziwnie… Po wbiegnięciu do domu rodzina zadała mu pytanie, dlaczego nie było go tak długo. Ze zdumieniem spostrzegł, że pomiędzy czasem na zegarku na jego ręku, a czasem wskazywanym przez zegary w domu jest różnica 1h 57 minut! Na razie wiemy tylko tyle, ale historia „dobrze rokuje” i już na dniach postaramy się na miejscu pojawić. Nie zrobimy tego jednak naszym dużym autem oflagowanym napisami fundacji, gdyż świadek bardzo prosił o uniknięcie podejrzeń sąsiadów, że przeżył coś, co sprawiło, że przyjechała do niego FN. W każdym razie zapowiada się niezwykle ciekawie!

I jeszcze jedna sprawa związana z filmem.

Musimy bowiem wspomnieć o filmie z Japonii (pisze nam o nim dużo naszych czytelników), który od kilku tygodni jest do obejrzenia na japońskich portalach zajmujących się zjawiskiem UFO.

13 marca 2011 roku jedna z kamer monitoringu ustawionych na wulkan Sakurajima zarejestrowała osobliwe zjawisko. Tuż przed przebudzeniem się wulkanu na zboczu pojawiło się bardzo dziwne i silne światło. Nie było efektem żadnych "napięć w sieci", gdyż to natychmiast wykluczono, choć naukowcy zgłosili hipotezę, że światło może być efektem… tarcia o siebie płyt tektonicznych. Warto zauważyć, że pod koniec materiału wideo na niebie nad wulkanem widać jasne obiekty. Oto film: