Dziś jest:
Czwartek, 28 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 12104x | Ocen: 1
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 1/5
MARTWY CZY W GŁĘBOKIEJ MEDYTACJI? - CIEKAWY PRZYPADEK SPORU WOKÓŁ HINDUSKIEGO GURU
Ci, którzy byli kiedykolwiek w Indiach wiedzą, że są tam tysiące ruchów religijnych czy grup religijnych mających własnych przywódców, czasami wręcz uważanych za duchowego guru. Taką właśnie osobą był Ashutosh Ji Maharaj, który w 1983 roku stworzył własną grupę Divya Jyoti Jagrati Sansthan (DJJS), jedną z wielu indyjskich szkół religijnych, by promować "samoprzebudzenie do światowego pokoju" i stworzyć świat w którym "każdy człowiek staje się uosobieniem prawdy, braterstwa i sprawiedliwości". Zyskał natychmiast ogromną popularność, a w masowych medytacjach na głównym placu w Pendżabie uczestniczyły tysiące osób.
Ashutosh Ji Maharaj miał jednak podobno szczególne umiejętności medytacji w bardzo niskich temperaturach, co wielokrotnie mieli okazję na własne oczy zobaczyć jego wyznawcy. W Nepalu w Himalajach wchodził w stan głębokiej medytacji i mimo trzaskającego mrozu był w stanie pozostawać nieruchomy nawet przez kilkanaście dni. Każdy normalny człowiek wystawiony na działanie takiego mrozu zmarłby po kilkudziesięciu minutach, tymczasem Ashutosh Ji Maharaj nie doznawał nawet najmniejszego uszczerbku na swoim zdrowiu.
29 stycznia 2014 roku Ashutosh Ji Maharaj zmarł. Lekarze orzekli śmierć kliniczną, która nastąpiła po tym, gdy pacjent skarżył się na silny ból w klatce piersiowej.
- Jego serce przestało bić, nie miał pulsu - oświadczył miejscowy lekarz dr Harpal. To jednak nie przekonało jego wyznawców, którzy tłumaczyli, że wielokrotnie widzieli swojego mistrza w takim stanie i była to jedynie głęboka medytacja.
Członkowie sekty przez pięć dni czekali aż mistrz otworzy oczy. Nie otworzył. Gdy ciało guru zrobiła się szare i pojawiły się pierwsze ślady rozkładu, wyznawcy zamknęli je w zamrażarce. Jak tłumaczyli, chcieli odwzorować warunki himalajskie.
- Mistrz przez wiele lat medytował w Himalajach w temperaturze poniżej zera. Takie warunki są dla niego normalne. Powróci do życia, gdy uzna to za stosowne. Do tego czasu będziemy dbać o jego ciało - mówili.
"Jego Świątobliwość Shri Ashutosh Maharaj od 29 stycznia 2014 roku przebywa w stanie głębokiej medytacji. Dziękujemy ludziom, którzy od tego czasu nas wspierają, dzwonią, piszą, odwiedzają nas. Doceniamy wasze zaangażowanie" - ogłoszenie tej treści można przeczytać na stronie Divya Jyoti Jagrati Sansthan (DJJS).
- Ashutosh Maharaj nie żyje. Zmarł pod koniec stycznia na atak serca - przekonuje rodzina guru cytowana przez indyjskie media. Żona i syn twórcy sekty domagają się od wyznawców wydania ciała i zamierzają je skremować. Jednak według wyznawców mistrz ma się dobrze i szkoła nie zamierza wydać ciała.
Rodzina już pod koniec stycznia zwróciła się do policji, a ta początkowo potwierdziła śmierć mężczyzny. Jednak później Sąd Najwyższy na wniosek wyznawców oddalił raport policyjny. Uznał, że to sprawa duchowa i nie może zmusić wyznawców, aby uwierzyli, że ich guru nie żyje.
Teraz rodzina sama wystąpiła do sądu i domaga się śledztwa w sprawie śmierci mężczyzny.
Spór wokół osoby Ashutosh Ji Maharaj to także spór o duże pieniądze. Ruch zwolenników mistrza posiada bowiem ponad sto ośrodków w Indiach i za granicą, a zgromadzony w nieruchomościach majątek grupy jest warty 170 mln dol. Najciekawsza jest jednak istota sporu. W tej części świata, w której przyszło nam żyć, pojęcie medytacji praktycznie nie istnieje i jest uważane co najwyżej za „wschodnio-sekciarskie dziwactwo”. W Indiach medytujący mistrzowie, którzy potrafią w tej samej pozycji przebywać tygodniami, to część tamtej rzeczywistości.
Poza sporem jest także to, że istnieją sposoby bardzo głębokiej medytacji, która pozwala przebywać przez nieprawdopodobnie długi czas w ekstremalnie niskich temperaturach. Tutaj naprawdę nauka jest bezradna, a ludziom sceptycznie nastawionym do tego, co „widzą ich oczy” pozostawało zawsze szukanie ukrytych rurek doprowadzających ciepłe powietrze do medytującego mnicha itp.
Warto tutaj przypomnieć historię Dharma Sangha (wcześniej Palden Dorje, a urodzony jako Ram Bahadur Bomjan), który medytował nieruchomy w Nepalu pod drzewem przez wiele miesięcy. Jego przypadek opisywaliśmy w serwisie FN, a o słynnym "Budda Boy" powstał nawet dokument zrealizowany przez kanał Discovery Channel. Film mamy w naszym archiwum.
Komentarze: 0
Wyświetleń: 12104x | Ocen: 1
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 1/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie