Wt, 30 sie 2005 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Czy można obiektywem aparatu fotograficznego uchwycić zdarzenia z przeszłości? Przedstawiamy doświadczenia rosyjskiego geofizyka, których rezultaty są co najmniej zastanawiające
Już od ponad piętnastu lat nad zagadnieniem pojawiania się zagadkowych postaci na zdjęciach pracuje rosyjski badacz Henryk Siłanow. Historia zaczęła się na terenie Nowohoperskiej strefy anomalnej we wschodniej części rejonu Woroneskiego. Lotnicy przelatujący nad tą strefą masowo zgłaszali występowanie dziwnych zjawisk. Samolotom bardzo często towarzyszyły nieznane obiekty latające, które zachowywały się w niepokojący sposób – potrafiły lecieć dokładnie po trajektorii lotu samolotu, powtarzając jego wszystkie manewry. Przeszkadzały też podczas podchodzenia do lądowania. Piloci zwrócili się o pomoc do Henryka Siłanowa - geofizyka, mającego ogromne doświadczenie w dziedzinie fotografii technicznej. Od tamtej pory, co roku Siłanow przyjeżdżał w tamten rejon i starał się rozwiązać zagadkę tajemniczych wydarzeń.
Przede wszystkim ustalił, że pod terytorium przebiega uskok geologiczny, który być może przyciąga niezidentyfikowane obiekty. Teoria ta jest zbieżna z ustaleniami badaczy angielskich, którzy również zwrócili uwagę na związek pomiędzy występowaniem uskoków geologicznych a masowym pojawianiem się świetlistych kul, a także zjaw i duchów.
Praca badawcza polegała między innymi na wykonywaniu zdjęć. Na fotografiach pojawiały się przedmioty, których nie było w momencie robienia zdjęć. Co dziwniejsze, zdarzało się także, że ogromny, charakterystyczny obiekt znajdujący się na celowniku aparatu… na zdjęciu w ogóle się nie pojawiał. Te efekty sprowokowały geofizyka do podjęcia prób niekonwencjonalnego wykorzystania sprzętu. W tym celu postanowił rozszerzyć możliwości aparatu o rejestrację pasma ultrafioletowego.
Pierwsze zdjęcia z zainstalowaną nową optyką zostały wykonane w obozie badaczy. Jedna z uczestniczek wyprawy schyliła się do namiotu i zaczęła go rozkładać i zwijać w rulon. Siłanow przygotował aparat, nastawił ostrość, ale nie zdążył zrobić zdjęcia. Nacisnął spust migawki w momencie gdy dziewczyna skończyła swoją pracę i odeszła. Jakie było zdziwienie badacza, gdy na wywołanym zdjęciu… uchwycony został moment składania namiotu.
Innym razem, w kadrze pojawiła się postać żołnierza w hełmie i z karabinem przewieszonym przez ramię. Na podstawie tejże fotografii historycy zidentyfikowali żołnierza jako Czecha. Na terenach podworoneskich, w czasie II wojny światowej stacjonował korpus czechosłowacki organizowany przez Ludwika Swobodę. Siłanow i pomagający mu studenci dokładnie co pół godziny robili zdjęcia tego miejsca. Fantom żołnierza był widoczny ponad trzy godziny.
Później wykonano kolejne niewyjaśnione zdjęcie: wiejski drewniany stół, składane krzesła, wypoczywający ludzie. Wszystko zamoczone „po pas” w wodzie. A tak naprawdę, Siłanow robił zdjęcie brzegu rzeki. Żadnych turystów w tym momencie tam nie było. Jednakże kilka lat wcześniej brzeg rzeki znajdował się nieco bliżej, a w miejscu obecnego nurtu była plaża, na której tradycyjnie wypoczywali moskwiczanie.
W trakcie swych wieloletnich badań Siłanow doszedł do wniosku, że efekty pojawiają się ze zwiększoną mocą w momencie wzmożonej aktywności Słońca.
Jeśli będziemy w stanie zapanować i kierować czynnikiem czasu przy wykonywaniu fotografii – otworzą się przed nami nowe, fantastyczne perspektywy.
Wt, 30 sie 2005 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.