Dziś jest:
Sobota, 23 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 8485x | Ocen: 0
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5
BETTY I BARNEY HILL CE III Z UFO – ROCZNICA JEDNEGO Z NAJSŁYNNIEJSZYCH SPOTKAŃ Z OBCYMI ISTOTAMI
W Stanach Zjednoczonych ta historia jest uznana po prostu za prawdziwą. Wielu badaczy UFO uważa ją za najważniejszą historię, która pozwala choć trochę dowiedzieć się więcej, kto przylatuje na Ziemię w tych cudownych pojazdach. Na czym polega niezwykłość tego przypadku? Po ujawnieniu jej szczegółów była wręcz gigantyczna kampania próby „na siłę” wyśmiania i podważenia jej prawdziwości.
Atakowali ją zarówno kaznodzieje protestanccy, jak i wszelkiej maści psycholodzy. Dziś po 50-ciu latach w USA powszechnie uważa się, że te wszelkie próby okazały się bezskuteczne. W sumie napisano i niej kilkanaście książek i nakręcono kilka znakomitych filmów fabularnych i dokumentalnych.
Cała historia miała miejsce w nocy, 19 września 1961 roku. Małżeństwo Hillów wracało do domu z weekendu spędzonego nad wodospadem Niagara. Około godziny 22:30 Betty zauważyła na niebie bardzo jasną gwiazdę. Spostrzegła, że gwiazda ta staje się coraz większa i jaśniejsza, a wcześniej na pewno jej tam nie było. Zaintrygowana tym niezwykłym zjawiskiem powiedziała o tym Barneyowi, który zjechał na pobocze.
Po obejrzeniu gwiazdy przez lornetkę Barney stwierdził, że to pewnie jakiś satelita. Jednak tajemniczy obiekt nie dawał im spokoju i jeszcze kilka razy zatrzymali się, aby dokładniej go oglądnąć. Barney próbował wytłumaczyć pochodzenie obiektu. Jego zdaniem nie mogła to być gwiazda, ponieważ poruszała się nietypowo. Jedynym rozsądnym wytłumaczeniem wydawałby się sztuczny satelita. Jednak po jego nietypowym locie stwierdził, że to musi być po prostu samolot. Około godziny 23:00 dotarli do góry Cannon. Barney postanowił zatrzymać się na pobliskim parkingu, aby jeszcze dokładniej przyjrzeć się tajemniczemu światłu. Nie dawało im ono spokoju. Dostrzegł, że światło zatoczyło łuk i zaczęło podążać w ich stronę.
Kiedy zbliżało się do nich, towarzysząca im jamniczka Delsey skuliła się i zaczęła skamleć. Hillowie spojrzeli na światło przez lornetkę i po kierunku jego lotu odczuli, że są obserwowani. Jednak myśleli, że to tylko samolot zabawia się z nimi. Chcąc go obserwować ruszyli wolno w dalszą drogę. Jednak góra Cannon uniemożliwiła im obserwację. Gdy już ją minęli zauważyli, że światło podąża teraz równolegle do nich. Po dłuższej chwili wpatrywania się Betty odniosła wrażenie, że obiekt ten jest bardzo duży i że wiruje. Gdy spojrzała przez lornetkę zobaczyła 2 rzędy okien. Na jej prośbę Barney kolejny raz zatrzymał samochód. Betty spostrzegła, że z obu stron obiektu wyłaniają się jakby czerwone podpórki. Barney zaczął zbliżać się w kierunku obiektu. Gdy był już całkiem blisko, a nadal nie słyszał żadnego dźwięku postanowił podejść do niego. Gdy był już w odległości 15 metrów od obiektu, UFO zniżyło się. Barney wziął lornetkę i spojrzał na niego. W dwóch rządkach okien zobaczył coś niesamowitego - kilkanaście obcych istot wpatrzonych w niego. Byli jakby w szarych kombinezonach i mieli wielkie oczy. Barney miał dziwne przeczucia, że chcą go porwać. Wystraszony natychmiast pobiegł w kierunku samochodu, kazał Betty wsiąść i ruszył.
Gdy przejechali kilka kilometrów rozległ się jakby dźwięk budzika: bip bip bip... Do tego czasu Betty wpatrywała się w niebo i nie spostrzegła na nim tego dziwnego obiektu. Po chwili rozległ się drugi, taki sam dźwięk. Barney i Betty jakby budzili się ze snu. Siedzieli otępiali w samochodzie. Gdy odzyskali pełną przytomność zauważyli, że znajdują się w pobliżu Ashland, czyli 55 km od Indian Head, tam, gdzie usłyszeli bipanie po raz pierwszy. Spostrzegli, że ich zegarki stoją. Do domu dojechali prawie nad ranem. Po wypakowaniu bagaży postanowili dokładnie przemyśleć to, co przytrafiło się im w drodze od Indiana Head do Ashland. Betty pamiętała jedynie znak drogowy pomiędzy Lincoln i North Woodstock i jakiś święcący obiekt, opadający przed nimi na drogę.
Barney przypomniał sobie, że kiedy zobaczyli święcący obiekt powiedział: "Och nie, nie znowu". Następnego dnia Barney postanowił, żeby nikomu nie mówić o ich zdarzeniu. Jednak Betty postanowiła powiedzieć o tym swojej siostrze Janet, licząc na zrozumienie, ponieważ ona widziała już UFO. Poleciła ona jej sprawdzić samochód za pomocą kompasu. O metodzie tej powiedział Janet znajomy fizyk. Jeżeli igła kompasu zacznie się kręcić, to będzie to wskazywać na napromieniowanie. Betty natychmiast poszła do samochodu. Uważnie obeszła go z kompasem w ręce, ale nie spostrzegła żadnych nienormalnych zachowań. Jednak w pewnym momencie zauważyła kilka dziwnych, okrągłych plam na klapie bagażnika. Zdziwiona przyłożyła do nich kompas i wtedy igła zareagowała - zaczęła kręcić się wokół własnej osi. Betty pokazała to niezwykłe zjawisko Barneyowi.
Zaniepokojona Betty zadzwoniła do bazy w Pease oraz do wielu innych miejsc. Barney jednak nie był chętny do mówienia o ich zdarzeniu innym ludziom. Lecz obaj spotkali się z wieloma ludźmi zajmującymi się sprawami UFO. Za najważniejsze uważali oni wyjaśnienie tajemniczej, dwugodzinnej luki w ich podróży. Major McDonald jako pierwszy zaproponował hipnozę. Długo szukali odpowiedniego specjalisty, lecz w końcu znaleźli doktora Benjamina Simona. 4 stycznia 1964 roku rozpoczęły się seanse hipnotyczne, podczas których ujawniły się przerażające szczegóły podróży Hillów. Oto co zdarzyło się w ciągu 2 godzin wymazanych im z pamięci:
Przejechali kawałek autostradą. Barney przyhamował i skręcił w wąską drogę. Po chwili zobaczyli przed sobą ludzi. Zaczęli oni zbliżać się do samochodu i podzielili się na 2 grupy. Hillowie byli przerażeni. Barney nie mógł uruchomić silnika. Betty chciała uciec, ale ludzie otoczyli samochód z 2 stron. Wyglądali jak ubrani w szare kombinezony, byli dużo niżsi niż ludzie i mieli wielkie oczy.
Nagle Betty i Barney stracili przytomność. Betty obudziła się prowadzona przez dwóch ludzi. Jeden z nich zapytał po angielsku "On nazywa się Barney?". Betty nic nie odpowiedziała. Prowadzący ich "człowiek" powiedział: "Nie bój się. Nie masz powodu, żeby się bać. Nie zamierzamy was skrzywdzić. Chcemy przeprowadzić tylko kilka testów. Kiedy je skończymy, odprowadzimy cię z Barneyem do waszego samochodu. Wkrótce będziecie z powrotem w drodze do domu.". Mówił po angielsku, ale jakby z obcym akcentem.
Wprowadzono ich do pojazdu po pomoście. Betty wprowadzono do jakiegoś pomieszczenia, a Barneya do drugiego. Do pomieszczenia Betty weszło także kilku innych humanoidów. Zaczęto ją badać. Wpierw pobrano próbkę naskórka, później poświecono jej w oczy. Zbadali także gardło, zęby oraz uszy, do których wkładano jakby wacik. Pobrano jej próbki włosów oraz paznokci. Później lekarz - humanoid mówiący po angielsku poinformował ją, że chcą zbadać jej układ nerwowy i że musi położyć się na stole. Badano ją urządzeniem przypominającym pęk igieł.
Gdy przyłożono go do jej kolana jej noga nagle podskoczyła. Później włożono jej do brzucha bardzo długą igłę, czego strasznie się bała. Dowiedziała się, że był to test na płodność. Po tym teście wszystkie istoty wyszły z pomieszczenia, pozostał tylko dowódca. Betty chciała jakiegoś dowodu na ich istnienie i wskazała na dużą książkę. Dowódca kazał jej do niej zajrzeć. Zobaczyła tam dziwne pismo, którego litery miały ostre, bardzo cienkie linie. Dowódca dał jej książkę. Następne zapytała skąd pochodzą. Dowódca zapytał, czy wie cokolwiek o wszechświecie. Powiedziała mu to, co wiedziała. Humanoid podszedł do ściany i wyciągnął trójwymiarową mapę przedstawiającą wszechświat. Były na niej gwiazdy i łączące je różnorakie linie.
Zapytała go, co one oznaczają. Powiedział, że grube linie to szlaki handlowe, cienkie to miejsca, gdzie latają sporadycznie, a przerywane oznaczają trasy wypraw badawczych. Zapytał ją, czy wie, gdzie się znajduje. Odpowiedziała, że nie wie i dowódca zrezygnował z pokazywania jej miejsca, skąd przybywają.
Nagle do pomieszczenia weszło kilku innych ludzi i zaczęli mówić, że Barneyowi wychodzą zęby. Betty wytłumaczyła im, że kiedy ludzie się starzeją, to tracą zęby. Musiała im także wytłumaczyć, co to znaczy starzenie się oraz wiek.
Istoty wraz z dowódcą zdecydowały, że odbiorą jej książkę, a wszystkie te wydarzenie zostaną wymazane z ich pamięci. Pomostem wyprowadzono ich z UFO i zaprowadzono pod samochód. Spojrzeli jeszcze na odlatujący pojazd i wsiedli do samochodu.
25 lutego 1969 roku w wieku czterdziestu sześciu lat zmarł na wylew krwi do mózgu Barney Hill. 17 października 2004 roku zmarła w Betty Hill wieku 85 lat.
Poniżej film z naszego Archiwum Wideo FN.
Jesteśmy świeżo po spotkaniu zespołu projektu OTWARTE NIEBO. Okazją była oczywiście rocznica Bliskiego Spotkania Trzeciego Stopnia Betty i Barney`a Hillów, ale jest także kilka spraw bieżących. Po pierwsze zapoznaliśmy się z raportem o wpływie przelatujących obiektów UFO na urządzenia elektroniczne. Mamy wiele bardzo ciekawych relacji na ten temat, ale warto przy tej okazji przypomnieć jedną z naszego Archiwum FN.
Był 23 kwietnia 2004, godzina 23.30
Artur stał na balkonie, który jest na dziesiątym piętrze wysokiego punktowca na warszawskim Żoliborzu.
Nagle dostrzegł coś, co sprawiło, że zaczął natychmiast wołać swoją żonę krzątającą się w kuchni. Oto w odległości ok. 100 metrów od bloku na wysokości niewiele większej niż budynek przemieszczał się potężny, latający spodek. Był przyciemniony, miał około 15 metrów średnicy. Kiedy zaczął się delikatnie pod kątem unosić, Artur dostrzegł jego „podbrzusze”. Był tam czerwony, ruchomy pierścień. Latający spodek lekkim łukiem zatoczył koło wokół budynku i wzniósł się w chmury.
Artur, człowiek poważny, prywatny przedsiębiorca, po prostu zdębiał. Zaczął dzwonić natychmiast do wszystkich instytucji, od wojska przez policję aż do lotniska Okęcie. Miał ochotę „opowiedzieć o tym co widział całemu światu”. Dobrze znamy ten ciekawy syndrom cechujący bardzo wiarygodnych świadków. Wreszcie po kilku dniach bezowocnych prób zainteresowania sprawą policji czy wojska trafił do... Fundacji Nautilus, a teraz jest już nawet nie naszym znajomym, ale przyjacielem razem ze swoją uroczą rodziną. Historia jakich wiele, choć ma pewien aspekt specjalny.
Otóż Beata, żona Artura, miała możliwość dotarcia do stacji badającej pole magnetyczne nad Warszawą. Jakież było jej zdziwienie, kiedy okazało się, że dokładnie w momencie przelotu latającego spodka na Żoliborzem urządzenia odnotowały silny sygnał magnetyczny. Obserwatorium Geoficzne Ziemi mieszczące się w Grójcu rejestrujące zmiany pola magnetycznego zanotowało anomalię nad Warszawą, która wystąpiła dokładnie w czasie obserwacji obiektu i trwała przez 5 minut.
Dokładnie o tej godzinie! Szansa na przypadek równa się zero. Do dziś nasi przyjaciele przechowują jak relikwię wydruk potwierdzający zakłócenie magnetyczne nad Warszawą, które odnotowano akurat tego lipcowego wieczora nad Żoliborzem około 22.00.
Ta historia jest po prostu tak wiarygodna, jak tylko może być. Tym ludziom nie zależało na rozgłosie, na mitycznych „pieniądzach z mediów” (wierutna bzdura), zależało im tylko na wyjaśnieniu tego, co widzieli. A nie widzieli ptaka, samolotu, helikoptera, lecącej w powietrzu torebki foliowej i tu jeszcze możecie napisać ze stron formatu A4 dziwacznych wyjaśnień. Widzieli latający spodek, przelatujący bardzo blisko bloku. To jest oczywiste, że takie obiekty poruszają się w naszej przestrzeni powietrznej i muszą być czasami fotografowane przez ludzi. Po prostu muszą. Ile z zaprezentowanych zdjęć powyżej przedstawia rzeczywiście obiekty takie, jak widziała rodzina naszych przyjaciół? Nikt na to pytanie nie jest w stanie odpowiedzieć.
23 kwietnia 2004 23.30
Obserwatorium Geoficzne ziemi mieszczące się w Grójcu nagrywające plole magnetyczne Ziemi. Anomalia wystąpiła dokładnie o tej godzinie przez 5 minut
Historia obserwacji Artura była zresztą podobna do obserwacji, która miała miejsce kilka lat temu i która znajduje się w naszym archiwum. Przy tej okazji warto ją „odgrzebać” z Archiwum FN, bo wtedy także był widziany spodek lecący bardzo blisko bloku na warszawskiej Chomiczówce. Także miał kształt spodka i podobne wymiary. Ale tamta obserwacja miała tę przewagę nad obserwacją rodziny Artura, że zostały wykonane... zdjęcia. Tym, którzy być może nie znają tej sprawy (w końcu FN działa już prawie 10 lat i wielu czytelników nie pamięta publikacji sprzed wielu lat), warto przypomnieć tę historię.
Podczas spotkania w Bazie FN przypomniana została także inna historia z 2004 roku.
To był talerz, poruszał się! – przedstawiamy trzy fotografie obiektu UFO, które zachwycają wiarygodnością. Nie ma wątpliwości – obiekt na zdjęciach to klasyczny latający spodek. Zdjęcia zostały wykonane 30 sierpnia 2005 roku z balkonu na 14 piętrze wieżowca na warszawskiej Chomiczówce.
Zdjęcia UFO przysyłane masowo do Fundacji NAUTILUS mają to do siebie, że przytłaczająca większość z nich to niewyraźne ciapki, plamki lub kreseczki. Trudno określić, czy jest to obiekt UFO czy może samolot, a może ptak akurat zmieniający kierunek... Czasami trafiają się diamenty, na których widać kształt obiektu latającego. A czasami dostajemy fotografie, które nagradzamu oklaskami na stojąco! I taką serię zdjęć prezentujemy tym razem – to diament potrójny – trzy zdjęcia niezidentyfikowanego obiektu w kształcie dysku. Z czystym sumieniem typujemy je na faworytów w rankingu najlepszych i najbardziej wiarygodnych zdjęć UFO roku 2005!
Ta historia zaczęła się od maila, który przysłał do nas Pan Jarosław L., który w załączniku przysłał nam trzy fotografie. Codziennie dostajemy dosłownie kilkanaście ciekawych zdjęć, ale tym razem wiedzieliśmy, że sprawa jest wyjątkowa. Na zdjęciach był latający dysk! Oto fragment tego maila:
„ ...Obiekt był bezpośrednio nad wysypiskiem śmieci, ale dużo bliżej. Talerz
poruszał się nie za szybko w stronę obserwującego Łukasza (syna pana Jarosława przyp. Red.) w górze i zniknął z pola widzenia nad naszym 15 piętrowym blokiem.
Zaskoczony syn obserwując zrobił tylko 3 zdjęcia. Przesyłam je bez żadnej obróbki. Po rozjaśnieniu obrazu lub wyświetleniu na telewizorze widać dokładnie szczegóły...”
Zaczęliśmy analizować zdjęcia i szybko okazało się, że nie były one poddane żadnej obróbce graficznej. Oryginalne zdjęcia były bardzo przyciemnione, ale po rozjaśnieniu dojrzeliśmy szczegóły obiektu. Z obiektami UFO jest tak, że tylko niewielka część z nich ma kształt dysku. Zdarzają się kule, walce, cygara itp. Prawda jest jednak taka, że w powszechnej opinii to właśnie „latający dysk” jest symbolem zjawiska, którym od dawna podbija wyobraźnię ludzi. Być może to był powód, dla którego te fotografie spotkały się z naszym entuzjastycznym przyjęciem. Trochę szczegółów - trzy zdjęcia zostały zrobione aparatem cyfrowym Sony DSC-P2 o rozdzielczości 2 mln pikseli z obiektywem Sony. Zdjęcia są w rozdzielczości 640x480.
Zdjęcia wykonał Łukasz (15 lat) z 14 piętra (ul.Kwitnąca na warszawskiej Chomiczówce)z balkonu skierowanego na północno-zachodnią stronę. Obiekt widział „gołym okiem” i zaskoczony zdążył zrobić tylko trzy zdjęcia. Natychmiast skontaktowaliśmy się z Panem Jarosławem prosząc o więcej szczegółów, tłumacząc to „wyjątkowością tych zdjęć”. Oto, co powiedział p. Jarosław:
„Często od kilku lat robimy fotki nieba i zachodzącego słońca. Po lewej z balkonu mamy widok na lotnisko Bemowo i bardzo często można zaobserwować różne latające obiekty np. helikoptery, samoloty, szybowce, motolotnie itd. Wieczorem - wszystko co w powietrzu - jest zawsze oświetlone. Często widzimy poruszające się światła, ale zawsze okazuje się, że jest to np. po prostu helikopter. Tym razem było inaczej. Na zdjęciach widać obiekt nieoświetlony - o tej porze to niemożliwe dla maszyn z lotniska. Obiekt widać bezpośrednio nad wysypiskiem śmieci, ale dużo bliżej. Talerz poruszał się nie za szybko w stronę obserwującego Łukasza w górze i zniknął z pola widzenia nad naszym 15 piętrowym blokiem.
Zaskoczony syn obserwując zrobił tylko 3 zdjęcia. Przesyłam je bez żadnej obróbki. Po rozjaśnieniu obrazu lub wyświetleniu na telewizorze widać dokładnie szczegóły.”
Już w niedzielę 22 września 2019 o 21.00 rozpocznie się nasz LIVECHAT FN – tym razem bez jednego tematu dominującego, ale będziemy mówić o sprawach bieżących. Gwarantujemy, że temat UFO pojawi się obowiązkowo.
Na koniec polecamy odwiedzenie naszego działu „zdjęcie dnia”, bo zamieściliśmy tam kilka ciekawych materiałów dosłownie z ostatnich dni, które zostały nadesłane przez czytelników serwisu.
Komentarze: 0
Wyświetleń: 8485x | Ocen: 0
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie