Wt, 11 paź 2005 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Świat kończy się za 7 lat - ostrzega tekst, który ukazał się na portalu interia.pl
Nasi czytelnicy zasygnalizowali nam tekst, który ukazał się na stronach portalu interna.pl, który postanowiliśmy przedrukować. Kiedy kilka lat temu po raz pierwszy zaczęliśmy głośno mówić o roku 2012 i teorii Patryka Geryla nikt nie przypuszczał, że ta sprawa tak mocno zafunkcjonuje w zbiorowej świadomości... ale może warto zapoznać się ze wspomnianym tekstem - oto i on.
/interia.pl 11 października 2005/
Trzęsienie ziemi w Azji - tysiące zabitych. Huragany w Ameryce - setki ofiar. Czy to już koniec świata? Nie, mamy jeszcze 7 lat.
U schyłku XX wieku pojawił się w związku z okrągłą datą roku 2000 prawdziwy wysyp przeróżnych przepowiedni na temat apokalipsy, która miała nastąpić rzekomo wraz z zakończeniem dwudziestego stulecia. Licytowano się datami, kiedy to Ziemia ma niby ulec zagładzie, ale żadna się nie sprawdziła.
Końca świata nie było, jednak wiek XXI zaczął się od serii katastrof,które pochłonęły życie tysięcy ludzi, by wspomnieć tylko o tych największych, takich jak rozpoczęta atakiem na WTC w Nowym Jorku seria zamachów terrorystycznych, ubiegłoroczne śmiercionośne tsunami w Azji czy huragany regularnie nękające Amerykę. To wszystko sprawia, że
apokaliptyczne wizje trafiają na podatny grunt. Wystarczy spojrzeć na komentarze internautów do ostatnich doniesień na temat katastrofalnego trzęsienia ziemi w Azji, które pochłonęło życie kilkudziesięciu tysięcy ludzi. "Koniec świata się zbliża, to jakiś znak na pewno do ludzi... Początek końca świata. Nie czujecie tego?" - pisze "kika". "I jak tu nie wierzyć w przepowiednie (te biblijne)? Nasz koniec zbliża się nieubłaganie - 'Nawracajcie się i wierzcie w ewangelię'" - wtóruje
"Janek".
Według znawców tematu, koniec świata, najczęściej zapowiadany na rok 2012, może mieć dwie przyczyny - starcie cywilizacji albo naturalne zmiany geologiczne i klimatyczne.
Trzecia wojna światowa, czyli dżihad
Pesymiści twierdzą, że apokalipsę spowodują sami ludzie i że będzie ona efektem wojny cywilizacji, a konkretnie konfliktu wojowniczego świata islamu z upadającą cywilizacją europejską. Widomym znakiem początku tej wojny ma być 11 września 2001 roku.
Prof. Jerzy Prokopiuk, religioznawca i gnostyk, twórca i redaktor naczelny miesięcznika "Gnosis", już 24 września 2001 roku w artykule "III wojna światowa. Właśnie się rozpoczęła?" pisał, że atak na Nowy Jork jest oznaką, że ta wojna już trwa. I że nie jest to wojna zwyczajna, ale dżihad, święta wojna, która zakończy się apokalipsą na życzenie ludzi.
Oczywiście profesor powołuje się przy tym na wiele przepowiedni, które tego mają dowodzić. Przede wszystkim nadejście mającej trwać 27 lat III wojny światowej przewidział największy z wróżbitów - Nostradamus. W swych Centuriach wieszczy on właśnie starcie między światem zachodnim a światem islamu, mówi o inwazji Arabów na Europę oraz wygnaniu papieża z Rzymu. Znawcy tematu doszukują się u Nostradamusa nawet opisu ataku na Nowy Jork.
Ten, kto się pociesza, że Nostradamusowi nie można wierzyć, bo jego proroctwa są na tyle wieloznaczne, że właściwie można z nich wyczytać wszystko, co się chce, usłyszy jednak kolejne argumenty. Naszą epokę jako czas III wojny światowej i wielkich katastrof geologicznych wieszczą także tzw. piramidolodzy (badający symbolikę wpisaną ponoć w
kształt egipskich piramid), a także liczne objawienia maryjne, szczególnie zaś słynne proroctwo Malachiasza, zgodnie z którym po Janie Pawle II na Stolicy Piotrowej zasiądzie jeszcze tylko dwóch papieży.
Profesor Prokopiuk wymienia też wielkiego amerykańskiego wizjonera, Edgara Cayce'a, zwanego "śpiącym prorokiem", który również przewidywał na początek XXI wieku nie tylko wojnę światową, lecz szereg będących skutkiem użycia broni jądrowej katastrof geologicznych, takich jak zatopienie zachodnich i wschodnich stanów USA, Europy Południowej, części Chin i Japonii. Polskę katastrofy te mają ominąć.
Świat kończy się 21 grudnia 2012
Datę końca świata większość znawców tematu wyznacza na rok 2012, a ściślej rzecz biorąc - na 21 grudnia roku 2012, na godzinę 11:11 GMT, kiedy nastąpi przesilenie zimowe. Skąd ta data? Otóż kalendarz Majów podaje właśnie tę dzień jako ostatni dzień historii, co posłużyło wielu wizjonerom jako punkt wyjścia do budowania teorii o mającej wtedy nastąpić apokalipsie.
Szczególnie datę tę rozpowszechniła w swoim czasie książka "Proroctwo Oriona 2012", której autorami są panowie Patrick Geryl i Gino Ratinckx. Autorzy twierdzą, że właśnie 21 grudnia 2012 roku ma nastąpić tzw. przebiegunowanie Ziemi, czyli - innymi słowy - nasza planeta ma się na chwilę zatrzymać, a potem zacząć obracać w przeciwnym kierunku, czemu towarzyszyć będą liczne katastrofy naturalne - powodzie, trzęsienia ziemi, huragany itd., które spowodują śmierć większości ludzi.
Nie będzie to jednak oznaczać zupełnej zagłady planety, ale raczej koniec naszej cywilizacji. Co więcej, nie będzie to pierwsza taka apokalipsa. Według Geryla, Ratincksa i naprawdę niemałej rzeszy ich zwolenników takie przebiegunowanie zdarza się cyklicznie co ok. 11,5 tys. lat. Poprzednie miało miejsce w roku 9792 p.n.e., a katastrofę, jaka mu towarzyszyła, Biblia opisuje jako wielki potop. Proroctwa mówią zaś, że w roku 2012 Wenus, Mars, Orion i inne gwiazdy znajdą się w takiej samej pozycji szyfrowej jak w roku 9792 p.n.e.
Nowa arka Noego
Dobra wiadomość płynąca z teorii o cykliczności ziemskich "apokalips" jest taka, że koniec świata ma oznaczać nie totalną zagładę ludzkości, ale raczej zagładę świata, jaki znamy. Tak jak kiedyś na arce Noego, nieliczni przeżyją "koniec świata" i dadzą początek nowej epoce. Najbardziej bezpiecznym miejscem ma być zaś Afryka. Tak więc rok 2012 w bardziej zdroworozsądkowej interpretacji ma być po prostu końcem pewnego rozdziału w historii ludzkości.
Prof. Prokopiuk pisze w przywoływanym tu już artykule o początku III wojny światowej, że amerykańska psycholog Helen Wambach przeprowadziła w latach 70. ubiegłego wieku badania psychologiczne, w których toku wprowadzała setki ludzi w stan głębokiej hipnozy i kazała im przenosić się w przyszłość - w lata 2010, 2020 i 2030. Zgodnie z relacjami
badanych, po III wojnie światowej i katastrofach geologicznych zostanie na Ziemi zaledwie 20 proc. obecnej ludności. Ci ludzie przyszłości będą wiedli trzy "style" życia: jedni żyć będą w wielkich miastach, drudzy będą zamieszkiwać rejony wysokogórskie i nadwodne, a trzeci - penetrować kosmos. W każdym razie ludzkość przetrwa.
Poza granicami rozumu
Oczywiście wszystkie te proroctwa i wizje mają równie zaciekłych zwolenników, jak i krytyków, którzy nie widzą powodów, by nadinterpretować fakt, że od czasu do czasu zdarzają się na Ziemi kataklizmy. "'Koniec świata się zbliża' czy ludzie nie chodzą do szkoły? A czy szanowni państwo słyszeli o geologii, od dawna wiadomo, że płyta indyjska wsuwa się pod płytę azjatycką, w taki sposób powstały Himalaje i proces ten trwa nadal, na całym świecie płyty tektoniczne są w ciągłym ruchu?" - pyta retorycznie "Tomek" na forum dyskusyjnym pod artykułem o ostatnim trzęsieniu ziemi w Azji.
Nie można się jednak dziwić, że apokaliptyczne wizje znajdują zwolenników. Przecież - jak to miało miejsce w miniony weekend w Pakistanie i Indiach - śmierć w jednej chwili kilkudziesięciu tysięcy Bogu ducha winnych ludzi trudno sobie wytłumaczyć. "Jeśli odczuwamy ból i żal jak ginie kilku ludzi, to co można powiedzieć o tylu tysiącach? Po prostu to przechodzi granice pojmowania" - pisze na naszym forum "Observator". A popularność proroctw o bliskim końcu świata jest niewątpliwie wyrazem tej bezradności naszego rozumu wobec ogromu i bezsensu tych ludzkich tragedii.
Wt, 11 paź 2005 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.