Czw, 20 paź 2005 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Śmierci bliskich kończących życie towarzyszą niezwykłe manifestacje w ich rodzinnych domach. Nawet, jeśli umierają tysiące kilometrów od domu!
Nazywamy to zjawisko zwiastunami śmierci. Właśnie dotarła do nas kolejna relacja pokazująca te zjawisko, którą postanowiliśmy zaprezentować.
„8 października 2005 roku rano odbyłem niezwykłą rozmowę z moją koleżanką. Rozmowa dotyczyła śmierci, a wszystko dotyczyło tego, jak długo będą żyły nasze babcie. Pisze o tym, gdyż w kontekście dalszych wydarzeń ta rozmowa nabrała dla mnie niezwykłego znaczenia. Tego dnia późnym popołudniem odbyłem prawie taką samą rozmowę z moim kolegą, choć temat ten wydawał mi się zupełnie obcy… Wróciłem do domu. Była 19.30, kiedy nagle samoczynnie zgasło światło, ale budziki elektroniczne nie wyłączyły się, choć… powinny! Godzinę później zadzwonił wujek ze złą wiadomością. Dokładnie o tej godzinie umarła moja babcia.”
Są ludzie, którzy bezbłędnie przeczuwają zbliżającą się śmierć. Warto spojrzeć na niezwykły rytuał, który znany jest w tybetańskim buddyzmie. Opiszę tu jeden z rytuałów szkoły Dzogczen - to jest szkoła wywodząca się z najstarszej tradycji Bon, czyli religii przedbuddyjskiej.
Zrealizowani mistrzowie (jest ich naprawdę bardzo mało) czując zbliżającą się śmierć manifestują się w momencie śmierci w postaci tęczy. Wygląda to tak, że wiadomość obiega Tybet, na miejsce podąża mnóstwo pielgrzymów, gdyż udział w takim wydarzeniu to dla każdego olbrzymie błogosławieństwo. Na środku jakiejś sporej polany - na oczach wszystkich przybyłych - dla mistrza rozstawia się namiot, do którego w odpowiednim czasie wchodzi sam mistrz. Następnie namiot zamyka się i zakłada na niego pieczęcie.
Mistrz pozostaje w namiocie tak długo, jak to konieczne, aby zamanifestować się w postaci "tęczowego ciała". Czasami trwa to 4 dni, czasami tydzień. Wszyscy obecni orientują się, że mistrz umarł po tym, że na niebie bez względu na pogodę, pojawia się tęcza w kształcie koła! Tęcza ta utrzymuje się przez długi czas.
W momencie pojawienia się tęczy na niebie, namiot zostaje na oczach wszystkich otwarty, w namiocie pozostaje po mistrzu: szata lub ubranie (jeśli mistrz był joginem świeckim, a nie mnichem), paznokcie i włosy. Ciało w momencie śmierci przemienia się w opisaną powyżej tęczę.
To, co opisałem, jest tylko jedną z praktyk, jednej z wielu szkół, jakie istnieją (a właściwie istniały) w Tybecie. Wielu mistrzów na szczęście zdołało wyjechać z Tybetu i rezydują na Zachodzie, prowadząc ośrodki. Mistrz z tradycji Dzogczen, czyli z tej której praktykę opisałem, mieszka we Włoszech, chodzi normalnie ubrany, odwiedził parę lat temu Polskę.
Niektóre z tych "dziwnych" praktyk i dziwnych zjawisk opisała Alexandra David-Neel w książce MISTYCY i CUDOTWÓRCY TYBETU. Była jedną z pierwszych ludzi z Zachodu, którzy zostali wpuszczeni do Tybetu. Właściwie Tybet do dziś pozostaje zamknięty, choć właściwie kultura została zniszczona.
/dziękujemy za pomoc Piotrowi Trochimczukowi i Mariuszowi Zieleniowi/
Czw, 20 paź 2005 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.