Pon, 26 gru 2005 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Potrzebni świadkowie! - pojawił się nowy element historii,
która wydaje się zupełnie fantastyczna. Może pomogą
nam internauci
Wielotysięczna rzesza czytelników serwisu www.nautilus.org.pl daje nadzieję, że być może uda się wyjaśnić kilka zagadek z przeszłości. Ta sprawa na pewno do takich się zalicza.
Nie ukrywamy, że wśród wszystkich dziwacznych historii związanych z UFO należy się jej miejsce medalowe. W sumie można nawet uznać, że jest bzdurą, ale… skoro wiemy, że na ziemi lądują statki z obcymi załogami na pokładzie, to dlaczego nie mogło się zdarzyć coś takiego?
Ta sprawa interesuje nas od bardzo dawna i ma jak najbardziej dynamiczny rozwój.
Ale zacznijmy od początku, czyli jak zwykle od maila. Dotarł on do nas 6 marca 2003 roku i natychmiast nas zaciekawił.
Witam Fundację!
Około 1990 roku pracowałem w ZPC Ursus. Moim przełożonym był inż K.S. Osoba o dużym sceptycyzmie i bardzo dbająca o swój prestiż. Wiedząc o moim zainteresowaniu zagadnieniami UFO opisał mi zdarzenie dotyczące jego syna:
Podczas pobytu na kolonii letniej (nie pamiętam miejsca ani daty) syn K.S. oraz duża grupa osób (kolonistów i wychowawców) podczas jedzenia obiadu na stołówce szkolnej dostrzegła lądujący "Latający talerz". Wybiegli na zewnątrz budynku.
W tym czasie kilku załogantów opuściło pojazd. Syn K.S. obawiając się, że nikt mu nie uwierzy w tę sytuację postanowił złapać Ufonautę. Podbiegł do jednego z nich i objął go ramionami (po prostu złapał tak jak łapie się kolegę). W tym momencie został porażony prawdopodobnie prądem elektrycznym, co spowodowało odrętwienie. Ufonauta wymknął się z jego objęć i oddalił się do pojazdu.
Potwierdzeniem tego zdarzenia były blizny na przedramionach i klatce piersiowej syna K.S.
Ponieważ nie zetknąłem się z publikacją na ten temat a jednocześnie nie sądzę aby K.S.podawał informację nie pewną przekazuję informację do Nautilusa.
Inż S. z tego co wiem jest mieszkańcem Warszawy, lat około 55. Przez kilkanaście lat pracował w ZPC Ursus - w latach 1980-90 kierował Działem Sterowania Jakością.
Potem założył firmę zajmującą się wdrażaniem systemów jakości wg ISO 9000.
Z poważaniem
C.P.
Od redakcji:
Szukaliśmy inżyniera S. i ustaliliśmy, że taka osoba pracowała na tym wydziale w Ursusie. Niestety, nie jesteśmy w stanie ustalić miejsca zamieszkania inżyniera. I to prośba do Was internauci – czy ktoś z Was wie, gdzie przebywa inżynier S.? Wracamy do tej sprawy nie bez powodu. Otóż mamy wreszcie kolejny wątek dotyczący tego wydarzenia! Zanim przedstawimy go w naszym serwisie, musimy pojechać na miejsce. I tu znowu apel – jeżeli ktokolwiek z Was wie lub słyszał relację o zdarzeniu z „latającym spodkiem” na kolonii – prosimy o pilny kontakt
Fundacja NAUTILUS
Skr. 221, 00-950 Warszawa
Telefon: +48 601384804
Mail: nautilus@nautilus.org.pl
Uwaga!
Informacja z ostatniej chwili - powyższe poszukiwania dały efekt - już mamy kontakt do inżyniera S.! /usuneliśmy jego imię i nazwisko z tekstu/ Szczegóły wkrótce w naszym serwisie!
Pon, 26 gru 2005 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.