Dziś jest:
Piątek, 29 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 8750x | Ocen: 0
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5
TAJEMNICA OBJAWIEŃ MARYJNYCH – GIETRZWAŁD POD OLSZTYNEM
27 czerwca 1877 r. koło Gietrzwałdu pod Olsztynem 13-letniej Justynie Szafryńskej i 12-letniej Barbarze Samulowskiej miała się ukazać Matka Boska. Według relacji dziewczynek przemówiła do nich po polsku, w gwarze warmińskiej. Gietrzwałd to jedno z 12 miejsc objawień maryjnych na świecie, a jedyne w Polsce, które Stolica Apostolska uznała za autentyczne. W rocznicę tych wydarzeń warto przypomnieć, co się wtedy stało.
Objawienia Maryjne to jedna z najbardziej fascynujących spraw z tematyki zjawisk niewyjaśnionych w naszym kraju. Z punktu widzenia takiej organizacji jak Fundacja Nautilus zajmującej się np. UFO część opisów spotkań ludzi z „przenajświętszą panienką” (sformułowanie często pojawiające się w opisach kościelnych dotyczących objawień) przypomina wręcz żywcem opisy Bliskich Spotkań Trzeciego Stopnia z UFO.
I tak nagle kilka wybranych osób zaczyna widzieć jasną, promieniującą postać, której nie dostrzegają inni. Bardzo często są to dzieci (tak było w Gietrzwałdzie), ale nie jest to regułą. Postać migocze blaskiem, czasami jest trochę rozmyta, czasami pojawia się jakaś mgła, znika, pojawia się ponownie i przemawia. Oczywiście robi to w miejscowym języku, czym natychmiast wzbudza ogromny podziw i entuzjazm miejscowych, że nie po żadnej łacinie, egipsku czy w dialekcie galilejskim aramejskim (podobno to był język używany przez Jezusa i jego bliskich), ale na przykład po polsku, a nawet - jak w przypadku Gietrzwałdu – w gwarze warmińskiej.
Treści wypowiadane przez - jakby nie patrzeć – ducha matki najsłynniejszego człowieka wszechczasów na naszej planecie rozczarowują ogólnością i jednak trochę banalnością. I zawsze są prawie takie same.
Nie ma tam żadnych szczegółów, a trochę mgliste wezwania do „wzmożonej modlitwy do syna”, bo jeśli nie, to „coś tam”. Czasami jest prawdziwy horror – straszenie piekłem, ogniem piekielnym i długą męką, jeśli nie spełni się warunków (na przykład niekończącego odmawiania różańca). Potem nagle przeważnie z zaskoczenia następuje koniec przekazu, w miejscu pojawienia się „jaśniejącej postaci” powstaje sanktuarium (przeważnie kapliczka, ale nierzadko kościół) i tak mamy kolejne objawienie maryjne.
Tym razem proponujemy na chwilę zatrzymać się przy objawieniu, które miało miejsce 27 czerwca 1877 r. w Gietrzwałdzie. Po pierwsze dlatego, że właśnie minęła rocznica tego wydarzenia, a po drugie to jedyne polskie objawienie, które… oficjalnie uznał Watykan! Dlaczego akurat to zostało uznane, a na przykład licheńskie już nie? Wiele ciekawych pytań można postawić w tej sprawie. Ale po kolei – co tam się stało?
27 czerwca 1877 r. - Objawienie w Gietrzwałdzie.
Koło Gietrzwałdu pod Olsztynem 13-letniej Justynie Szafryńskej i 12-letniej Barbarze Samulowskiej miała się ukazać Matka Boska. Według relacji dziewczynek przemówiła do nich po polsku, w gwarze warmińskiej. Sprawa szybko stała się głośna. Do wsi zaczęli przybywać liczni pielgrzymi. Był to okres polityki kulturkampfu i tuż po ogłoszeniu tzw. ustaw majowych, na mocy których księża byli mianowani przez władze państwowe. Władze pruskie uznały więc zgromadzenia w Gietrzwałdzie za demonstrację polskości, kapłanów i pielgrzymów zamykano i prześladowano. Objawienia trwały do 16 września. Gietrzwałd to jedno z 12 miejsc objawień maryjnych na świecie, a jedyne w Polsce, które Stolica Apostolska uznała za autentyczne.
Dokładny opis tamtych wydarzeń znajdziemy na przykład tutaj:
http://sanktuariummaryjne.pl/page/24/historia
Zainteresowani mogą sobie kliknąć w powyższy link, więc nie ma sensu całości przedrukowywać tutaj. Wystarczy, że zaprezentujemy kilka ciekawych fragmentów z punktu widzenia naszego okrętu Nautilus.
[…] Matka Boża objawiła się pierwszy raz Justynie, kiedy powracała z matką z egzaminu przed przystąpieniem do I Komunii świętej. Następnego dnia "Jasną Panią" w postaci siedzącej na tronie z Dzieciątkiem Jezus pośród Aniołów nad klonem przed kościołem w czasie odmawiania różańca zobaczyła też Barbara Samulowska. Na zapytanie dziewczynek: Kto Ty Jesteś? Odpowiedziała: "Jestem Najświętsza Panna Maryja Niepokalanie Poczęta!" Na pytanie: Czego żądasz Matko Boża? Padła odpowiedź: "Życzę sobie, abyście codziennie odmawiali różaniec!". […]
PIJAKÓW SZUKASZ TU DAREMNIE!
[…] Zastrzeżenia budziły również wizje zaświatów. Dnia 16 września 1879 r. Wieczorkówna zeznawała, że św. Józef pokazał jej niebo, gdzie „obok Jezusa, Maryi, aniołów i apostołów oraz innych świętych widziała także zmarłego papieża Piusa IX, jak się za nas modli". Tego samego dnia św. Józef pokazał jej czyściec, ogień był różnokolorowy, dołem czerwony, górą białawy. Widziała w nim różne znajome osoby, jak „cierpiały i wołały ratunku, głos był jęczący". Kiedy indziej modliła się za swojego zmarłego ojca i miała słyszeć słowa: „Twoja modlitwa jemu nic nie pomoże". Podobnie zeznawała Bilitewska: „widziała czyściec i dusze w dole ciemnym i w górze jaśniejszej". [...] „Znany zmarły kapłan został skazany na 14 lat, inny ma jeszcze 12 lat pokuty". Rozglądała się za znajomymi i usłyszała głos św. Józefa: „pijaków szukasz tu daremnie". Ale „widziała swojego męża, który prosił o Mszę św. i inne jeszcze znane jej osoby".
BRAK REZULTATÓW? W SPRAWĘ ANGAŻUJE SIĘ ŚW. JÓZEF
[…] Biskup Filip Krementz od jakiegoś czasu podzielał zastrzeżenia Innych co do objawień św. Józefa, tym bardziej, że miały się odbywać nocą między 23 a 24 godziną. Dlatego 7 maja 1878 r. polecił ks. Weichslowi, „aby nie przykładał żadnej wagi do dalszych objawień i aby obydwom osobom zakazał nocnego nabożeństwa do św. Józefa". Oczywiście proboszcz dostosował się do tego zarządzenia. […]
[…] Wizjonerki nie były z tego zadowolone i starały się wywrzeć presję na proboszcza i biskupa i oświadczyły, że 2 sierpnia 1878 r. Maryja Panna wyraziła życzenie, „aby ks. Biskup i Ojciec św. zatwierdzili Jej objawienia na tym miejscu. W tym celu już wcześniej posłała tu św. Józefa". Dnia 15 sierpnia Matka Boska miała być smutna i żaliła się, że ks. Biskup „aż dotąd nie chciał uwierzyć w tutejsze objawienia". We wrześniu tego samego roku powiedziała, że wizje św. Józefa mają na celu „utwierdzenie biskupa miejscowego i Ojca św. w przekonaniu o prawdziwości tutejszych objawień i zatwierdzenie przez nich tych objawień". […]
FIGURA MA BYĆ STOJĄCA I… TYLKO PŁÓTNO
Następnego dnia, 29 czerwca, w uroczystość św. Piotra i Pawła nastąpiło takie samo objawienie i trwało tak samo długo.
30 czerwca - Matka Boska objawiła się sama, siedząca na tronie i odtąd w tej postaci codziennie będzie się ukazywać wieczorem podczas odmawiania różańca. Tego dnia po raz pierwszy miała wizję Barbara Samulowska. Na polecenie proboszcza Szafryńska zapytała Najświętszą Pannę: „Czego żądasz Matko Boża?" i otrzymała odpowiedź: „Życzę sobie, abyście codziennie odmawiali różaniec".
1 lipca - Szafryńska z własnej inicjatywy zapytała: „Kto Ty jesteś?" i usłyszała w odpowiedzi: „Jestem Najświętsza Panna Maryja Niepokalanie Poczęta". Tego dnia Samulowska nie miała wizji, co bardzo przeżywała i „płacząc poszła do domu i udała się na spoczynek". Ale w nocy objawiła się jej Najświętsza Panna i Barbara Ją zapytała: „Kto Ty jesteś?" i odpowiedź brzmiała: „Maryja Niepokalane Poczęcie". Odtąd Szafryńska i Samulowska mają codzienne objawienia w czasie nabożeństwa różańcowego wieczorem. Wizje rozpoczynały się zwykle przy odmawianiu drugiej tajemnicy różańca, a kończyły się w czasie czwartej tajemnicy lub na początku piątej tajemnicy.
2 lipca - objawienie było podobne do dnia poprzedniego i poza nim nic szczególnego.
3 lipca - dzieci zapytały Niepokalaną Dziewicę, jak długo będzie trwało objawienie i usłyszały odpowiedź: „Będę tu przychodzić jeszcze dwa miesiące". Następnie miały słyszeć słowa: „Stanie się cud - później chorzy zostaną uzdrowieni". Wtedy dzieci zapytały, co chorzy mają czynić, aby byli uzdrowieni? Matka Boża odpowiedziała: „Powinni modlić się na różańcu". Tego dnia proboszcz zarządził, aby obydwie dziewczęta odmawiały różaniec w innym miejscu, tak żeby siebie nie widziały i nie mogły się ze sobą porozumiewać. Podobnie po objawieniu czyniły zeznania oddzielnie, ze sobą się nie spotykając.
5 lipca - zawieszono płótno na klonie, aby chorzy mogli się go dotykać, jak jest zwyczajem w miejscach świętych. Dzieci prosiły o pobłogosławienie płótna i usłyszały: „Płótno powinno leżeć na ziemi".
6 lipca - dzieci zapytały, czego Maryja Panna żąda jeszcze oprócz modlitwy; odebrały odpowiedź: „Powinien tu być postawiony krzyż murowany z figurą Niepokalanego Poczęcia, a u jej stóp powinno być położone płótno dla uzdrowienia chorych".
9 lipca - na pytanie, czy ma być postawiona kaplica, czy krzyż, nastąpiła odpowiedź: „To wszystko jedno, kaplica czy krzyż". Na pytanie zaś, jaka ma być figura, stojąca czy siedząca, była odpowiedź: „Figura ma być stojąca"
10-17 lipca - objawienie pozostawało zawsze to samo bez szczególniejszego wydarzenia.
18 lipca - pokazało się pismo w języku polskim, ale tak szybko zniknęło, że dzieci nie mogły je odczytać. Na pytanie co ono miało oznaczać, usłyszały: „Ono nic nie znaczy".
19 lipca - Madonna była smutna i szybko zniknęła.
21 lipca - Matka Boska nadal smutna i „pełna łez", objawienie trwało tylko przez drugą tajemnicę różańca.
22 lipca - dzieci zapytały, czy Ojciec św. doczeka się jeszcze triumfu i otrzymały odpowiedź: „Nie ma żadnego poszanowania dla Mnie, ludzie nawet nie klękają i jeśli nie nastąpi poprawa, nie przyjdę więcej". Na pytanie, czy może różaniec jest nie dobrze odmawiany, usłyszały: „Bardzo dobrze". Celem zapewnienia odpowiedniego porządku i nastroju religijnego, po porozumieniu się z parafianami i pielgrzymami, proboszcz postanowił, że odtąd dzieci będą przewodzić w modlitwie różańcowej i ustawiać się będą najbliżej klonu, a wszyscy inni podzieleni według stanów będą zajmować wyznaczone im rejony na placu kościelnym. To zarządzenie okazało się skuteczne i pomogło do powstania atmosfery modlitewnej.
23 lipca - dzieci zapytały, czy Ojciec św. doczeka się jeszcze triumfu Kościoła i w odpowiedzi usłyszały: „Doczeka się go".
24 lipca - pytały dzieci, czy chorzy mogą używać wody i czy ludzie w czasie objawienia mogą trzymać wodę dla poświęcenia, otrzymały odpowiedź na obydwa pytania: „Mogą". Następnego dnia pytały jeszcze dzieci, czy pod krzyżem ma być płótno i woda, a Maryja Panna miała powiedzieć: „Tylko płótno".
Ostatnie zdanie „tylko płótno” budzi zdumienie, a wręcz rozbawienie, że postać z niebios mająca władzę równą prawie starożytnym bogom z mitów greckich angażuje się w tak drobne sprawy, jak to, co ma być ułożone na podłodze - płótno i woda czy samo płótno… ale takich ciekawych elementów polskich objawień maryjnych jest więcej i nie dotyczy to tylko Gietrzwałdu. Oczywiście można sobie zadać w tej sprawie ważne pytanie: czy rzeczywiście uwagę o płótnie powiedziała matka Chrystusa, czy może ktoś chcący sprawić takie wrażenie na dzieciach, a może dzieci to wszystko sobie po prostu wymyśliły?
Ta ostatnia hipoteza oczywiście jest najprostsza, ale jest kilka historii związanych z objawieniami maryjnymi z terenu Polski, które mamy w Archiwum FN i które sprawiają, że możemy tego typu wydarzenia połączyć z jakimś eksperymentem wykonanym przez np. UFO. Tylko jeden przykład – nieżyjący od dwóch lat (22 lipca miną dwa lata od jego śmierci) Marek Rymuszko przekazał nam sprawę pewnego zgłoszenia do Nieznanego Świata. Napisał do NŚ sędziwy mężczyzna, który tuż po wojnie jako 7-letni chłopiec zobaczył „jasną panią unoszącą się nad krzakami”. O wszystkim opowiedział rodzicom, ci księdzu i tak w miejscu niezwykłej manifestacji powstała ogromna świątynia. Do tej pory pielgrzymują tam wierni prosząc o cuda w różnych sprawach, uzdrowienia i tak dalej.
Dlaczego sprawca całego zamieszania zamiast do kurii biskupiej napisał list do ezoterycznego pisma „Nieznany Świat”? Na prośbę Ś.P. Marka Rymuszko skontaktowaliśmy się z tym 85-latkiem. Okazało się, że tuż po widzeniu „jasnej pani” zauważył, że na nodze ma ślad, a pod skórą jest jakiś mały przedmiot, wyraźnie wyczuwalny palcami. To coś pojawiło się w czasie objawienia, gdyż pamięta, jak tego samego dnia wieczorem już to zauważył. Czy najświętsza Panienka jako pamiątkę umieściła mu coś w nodze, co zresztą potrafiło się przemieszczać – cytat – „jakby miało własny napęd”? Trudno w to uwierzyć. Ten pan poprosił FN, aby pomóc zorganizować mu operację u chirurga, aby wreszcie ten prezent wydobyć i zobaczyć przed śmiercią, co to u licha było…
Jeśli myślicie, że to jest jedyna taka historia, to się mylicie. W Polsce bardzo trudno jest rozmawiać o objawieniach maryjnych, bo niektórzy ludzie reagują nerwowo, a czasem wręcz agresywnie i histerycznie. Szkoda, bo temat jest naprawdę mocny.
Poniżej materiał z dawnych lat o pomniku UFO pod Koninem, gdzie w miejscu manifestacji UFO była kapliczka.
Józef Lebiedziński (l. 73) dość dokładnie pamięta ten dzień. Był 29 kwietnia 1984 roku, godzina około 19.00. Pogoda była wspaniała, bardzo podobna do tej, która była podczas naszego pobytu na miejscu. Tego dnia pan Józef postanowił odwiedzić sąsiada, z którym chciał porozmawiać o pewnej inwestycji związanej z prowadzonym przez siebie gospodarstwem. Kiedy wracał po spotkaniu nagle dostrzegł coś, co było najdziwniejszym widokiem w jego życiu. Pod gałęzią drzewa na wysokości około 4 metrów wisiała kula, która miała coś w rodzaju „czarnej źrenicy". Jej widok był tak osobliwy, że nawet dzisiaj jej opis przychodzi świadkowi z ogromnym trudem. Mimo, że się żarzyła czerwonym blaskiem, to wyraźnie miała „szare tło i czarną źrenicę". Kula stała zupełnie nieruchomo w powietrzu, nie wydawała nawet najmniejszego dźwięku. Z marszu do kosza możemy wrzucić wszelkie teorie o „piorunach kulistych", gdyż... nawet nie ma o czym mówić. Mamy kilkadziesiąt wiarygodnych relacji o spotkaniach z tego typu zjawiskiem meteorologicznym, ale to było coś zupełnie innego. Widok tego obiektu nie tyko zaintrygował świadka, ale także go zaniepokoił. Owo „czerwone żarzanie się" mogło bowiem oznaczać, że ów dziwaczny obiekt może być źródłem zapłonu i cała historia zakończy się jakimś dramatycznym pożarem. Oczywiście brzmi to dość nieracjonalnie, ale trudno się dziwić, że widok takiego „żarzącego się oka ze źrenicą" zupełnie zdezorientował świadka. Dziwny obiekt pozostawał nieruchomy, ale po chwili -- kiedy pan Józef Lebiedziński zrobił kilka kroków w kierunku domu -- przesunął się nad środek drogi, przy czym cały czas pozostawał nieruchomy. To pozwoliło wykluczyć świadkowi obserwacji, że ma do czynienia z jakimś złudzeniem.
Komentarze: 0
Wyświetleń: 8750x | Ocen: 0
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie