Dziś jest:
Piątek, 22 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Pamiętacie taką sieć telefonii komórkowej IDEA? Kiedyś ta firma zaprosiła do Polski słynnego iluzjonistę Davida Copperfielda, który zorganizował pokaz swoich możliwości w Warszawie. Dzięki temu miałem dość unikalną okazję nie tylko osobiście poznać tego człowieka i porozmawiać o jego „numerach” podczas spotkania z kilkoma wybranymi polskimi dziennikarzami, ale także potem w pierwszym rzędzie obserwować jego show.
Copperfield okazał się bardzo miłym człowiekiem, który wcale nie ukrywał, że do zrobienia swoich „sztuczek” potrzebuje kilku tirów sprzętu. Sam pokaz był imponujący, z setkami pomocników, superwytrzymałymi nylonowymi żyłkami (potrzebnymi do wszelkich lotów nad sceną magika), wreszcie potężnymi projektorami, które poprzez odpowiednie oświetlenie dawały wrażenie „znikania lub pojawiania się ludzi”. Na koniec Copperfield zrobił swój „koronny numer”, czyli doprowadził do zniknięcia kilkunastu osób na scenie. Najpierw rozrzucił papierowe kule po publiczności, a potem zebrał w ten sposób losową wybraną grupę widzów i usadził w specjalnej metalowej klatce, która stała pośrodku sceny. Potem ową klatkę osłonił przenikającym cienie płótnem, aby w końcu płótno odsłonić i oczywiście ku bezgranicznemu zdziwieniu widzów… klatka okazała się pusta. Tak się składa, że ową kulę złapał bardzo znany polski rysownik satyryk, a mój wieloletni przyjaciel.
Zapytany potem, co pamięta z tego wydarzenia odpowiedział, że poproszono wszystkich, aby zamknąć oczy. Potem poczuł delikatny ruch przesuwanej klatki i usłyszał świst jakiegoś silnika, a potem byli już w pomieszczeniu pod sceną. Każdy uczestnik owego tricku został poproszony o zachowanie tajemnicy, a na koniec dostał fotografię z podpisem samego mistrza. Wszystko było proste, jasne, choć rzeczywiście niezwykle efektowne i zrobione przez Copperfielda trochę „od niechcenia” z prawdziwym mistrzostwem (w końcu dzięki temu zarobił ponad miliard dolarów). Ale ze Stevenem Frayne`em czyli słynnym Dynamo jest trochę inna sytuacja. A może powiedzmy raczej - zupełnie inna.
Kim jest ów Brytyjczyk? Urodził się 17 grudnia 1982 w bardzo ubogiej dzielnicy w Bradford w Wielkiej Brytanii. Od urodzenia zmagał się z potworną i nieuleczalną chorobą jelit (Leśniowskiego-Crohna), która sprawiła, że jedzenie sprawiało mu ogromny ból. Ubocznym skutkiem tej choroby i ogólnego niedożywienia było to, że od dziecka jest bardzo drobnej postury (waży ok. 50 kilogramów). W szkole z tego powodu był ciągłym obiektem ataków ze strony rówieśników, którzy zabawiali się w dość okrutny sposób – wsadzali go do kosza na śmiecie i zrzucali z pagórka. Z pomocą przyszedł mu jego dziadek, który od dzieciństwa zajmował się magią. Nauczył swojego wnuka pewnej sztuczki polegającej na tym, aby nagle stać się „nieskończenie ciężkim” dla wszystkich innych ludzi, aby żaden z rosłych osiłków nie był w stanie podnieść go do góry nawet o milimetr (ten numer Frayne zrobił kilka razy także podczas swoich programów „Więcej niż magia”, emitowanych w telewizji Discovery). Sposób ten okazał się bardzo skuteczny i rówieśnicy ośmieszeni owym pokazem szybko dali mu spokój. Steven Frayne jednak na tym nie poprzestał i zaczął trenować pod okiem dziadka rozwijając swoją „siłę”.
Po pewnym czasie był w stanie przesuwać przedmioty, a także czytać „ludzkie myśli”, co wywoływało obłędne zdziwienie połączone z przerażeniem u testowanych w ten sposób przez niego ludzi. On jednak zauważył, że można iść „krok dalej”. Na ulicach Bradford zaczął robić tak zwane „sztuczki karciane”, które narobiły mu ogromnego rozgłosu w całej Wielkiej Brytanii dzięki serwisowi youtube. Na czym polegały owe „sztuczki”? Głównie na tym, że bezbłędnie odgadywał kartę, którą z talii wyciągnie przypadkowo poznana na ulicy osoba, ale także zanim ona dotknęła talii kart mówił, jaką kartę „pomyślał sobie” taki człowiek, a to wywoływało u uczestnika „karcianej sztuczki” już nawet nie zdziwienie, ale nawet często „chęć ucieczki”. Dlaczego? No bo przecież nie można „czytać ludzkich myśli”! Ale Steven Frayne ciągle robił postępy i ciągle rozwijał swoje umiejętności.
Z czasem doszedł do czegoś, co prezentuje w swoim programie ‘Więcej niż Magia”. Piszę wyraźnie „czegoś”, bo trudno jest zdefiniować to, co w tej chwili robi ten człowiek. Na świecie (podobnie jak w Polsce) jest grupa zidiociałych demaskatorów demaskujących wszystko i wszystkich. Z założenia. Natychmiast. Z buta. Bo tak i już! Śledzę od czasu do czasu ich próby i muszę przyznać, że z przypadkiem Stevena Frayne`a mają ogromny kłopot.
Są bowiem takie momenty jego „ulicznych pokazów”, których nie sposób wytłumaczyć „iluzją i ukrytymi linkami”. I nie chodzi wcale o to, że Freyne jest w stanie bez problemu myślą przesuwać po stole przedmioty lub – o zgrozo – doprowadzać do ich przenikania przez blat stołu. Najbardziej szokujące chwile są wtedy, kiedy patrząc się w oczy dowolnie spotkanego i przypadkowego człowieka na ulicy zaczyna „czytać jego myśli”. A tu już żadna technika, pięć ciężarówek sprzętu, ukryte liny i zapadnie – to wszystko w tej konkretnej sprawie jest bezużyteczne.
Oczywiście zawsze można zaśpiewać starą piosenkę „wszyscy podstawieni, wszyscy są oszustami”, ale oglądając bezgraniczne zdziwienie tych ludzi widać, że tutaj przekroczona jest jakaś granicą „udawanki-oszukanki”, jakaś granica aktorstwa niedostępna dla zwykłych ludzi, którzy nie mają do czynienia ze szkołą aktorską… Od jakiegoś czasu jestem w kontakcie z Dynamo, bo taki pseudonim sceniczny przybrał sobie Steven Frayne. Jego przypadek zainteresował mnie dlatego, że dosłownie identyczne „sztuczki magiczne” wykonywał na scenie 80 lat temu polski żyd, Wolf Messing.
On także przesuwał przedmioty na stole przy okrzykach przerażonych widzów, czytał bez problemu w ludzkich głowach, a także „robił się nagle nieskończenie ciężki”, że nikt nie był go w stanie unieść nawet o milimetr, choćby próbował to zrobić oddział sztangistów olimpijczyków.
Jeden z członków ekipy Discovery realizującej program z udziałem Dynamo występował ostatnio w jednym z angielskich Talk-Shows. Opowiadał rzeczy szokujące. Otóż jego zdaniem Steven Frayne nie ma żadnych pomocników, nie zauważył u niego żadnych „sprytnych urządzeń”, podwójnych kieszeni lub innych „magicznych eksponatów”. Co więcej – praktycznie w ogóle nie przygotowuje się do swoich występów ulicznych, które są jedną wielką improwizacją. Był świadkiem rzeczy, które zrobiły wstrząsające wrażenie nie tylko na przypadkowych ludziach zatrzymanych przez Freyna na ulicy, ale także na samej ekipie telewizyjnej…
W tym „Dzienniku Kapitana” sygnalizuję jedynie ten temat, który przez wiele osób natychmiast, z marszu i z rozdzielnika zostanie postawiony na jednej półce z Davidem Copperfieldem. Ale możecie Państwo popełnić ogromny błąd, gdyż w przynajmniej jednej sprawie jest coś więcej niż owa wyświechtana iluzja… o tej sprawie będzie na nowym portalu, który FN uruchomi niebawem. Dotyczył on będzie tylko jednego projektu prowadzonego przez Fundacją Nautilus – projektu „Messing”.
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie