Dziś jest:
Czwartek, 28 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 23297x | Ocen: 2
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Historia znaleziska z roku 2008. Kolejna teoria związana z Meteorytem Tunguskim.
Dziadek Potuchlewicza który był z wykształcenia fizykiem jądrowym, uczestniczył w 1961 roku w poufnej ekspedycji, która miała odnaleźć w rejonie Podkamiennej Tunguskiej fragmenty metalowych przedmiotów. Przedmioty te zostały zabrane przez wojskowych, ale ich niewielką część przywłaszczył sobie wspomniany fizyk. Po przetopieniu odnalezionych fragmentów, zrobił sobie z nich kubek i do samej śmierci (w wieku 102 lat) pił tylko z niego. Inna wersja zakłada, że kubek nie został wykonany z fragmentów lecz był znaleziony w trakcie wyprawy. Przed śmiercią kubek został powierzony Igorowi Potuchlewiczowi, który przywiózł go do Moskwy i pokazał badaczom z rosyjskiej grupy Kosmopoisk.
Tajemniczy kubek posiada niespotykaną cechę. To jemu ponoć zawdzięczał swoją długowieczność fizyk. Nalewana do kubka woda nabiera specyficznych własności. Dzięki nim możliwy był szybki powrót do zdrowia po wypadku samochodowym córki obecnego właściciela kubka. Jego znajomi również są gotowi przysiąc, że poprawa ich stanu zdrowia to zasługa „cudownego kubka”.
Wróćmy jednak do Podkamiennej Tunguskiej. Już na samym początku pojawiło się pytanie – cóż to za tajemnicza wyprawa, która poszukiwała i znalazła fragmenty obiektu tunguskiego? Do tej pory o tej ekspedycji nikt niczego nie słyszał. Nie ma żadnych zapisów i dokumentów na jej temat. Wątpliwości budzi samo uczestnictwo fizyka jądrowego w wyprawie o charakterze geologicznym. Być może został włączony do ekipy z uwagi na teorię Kazancewa, który wiązał katastrofę tunguską z 1908 roku z wybuchem jądrowym pozaziemskiego statku kosmicznego
Członkowie Kosmopoisku oddali kubek do analizy w jednym z laboratoriów Rosyjskiej Akademii Nauk. Okazało się, że kubek nie jest wykonany z metalu, ale… z prawie czystego krzemu z niewielką domieszką niklu, wapnia, żelaza, osmu, neodymu, selenu, bromu, fosforu oraz kobaltu.
Jego przybliżone wymiary to 12 x 7 x 5 cm, kolor stalowo-czarny. Materiał został mylnie rozpoznany jako metal gdyż posiadał metaliczny blask. Analiza składu chemicznego została wykonana z wykorzystaniem mikroanalizatora rentgenowskiego. Nie ma najmniejszej wątpliwości, że badany przedmiot nie jest naturalnym wytworem przyrody.
Wątpliwości nasunęły się co do sposobu wykonania kubka. Konserwator zabytków metalowych z Muzeum w Krasnodarsku uznał, że kubek został wykonany drogą odlewu bez wykorzystania tokarki. Innego zdania były osoby znające technikę obróbki metodą toczenia. Uznali oni, że możliwe jest wykonanie takiego kubka na prymitywnej tokarce.
Ale jaki związek mógł mieć czysty krzem z katastrofą tunguską?
Dalsze dochodzenie przeprowadzone przez Kosmopoisk dowiodło, że prawdopodobnie fizyk uczestniczył w poszukiwaniach miejsc występowania krzemu, który jest niezbędnym składnikiem używanym w technice kosmonautycznej. Lata sześćdziesiąte XX wieku to początki kosmonautyki. Powstawały nowe prototypy statków kosmicznych, których zadaniem było osiąganie jak największych odległości. Takim statkom były potrzebne niezależne źródła energii – baterie słoneczne. A do budowy baterii słonecznych niezbędny jest krzem.
Wyprawa odnalazła i przywiozła z Syberii krzem, który później mógł został wykorzystany w przemyśle kosmicznym. Wygląda na to, że tajemnicza ekspedycja rzeczywiście poszukiwała materiałów związanych ze statkami kosmicznymi, ale nie obcymi, lecz jak najbardziej ziemskimi i do tego będących dopiero w początkowej fazie swego istnienia.
Tak oto wygląda kolejna z licznych hipotez próbujących uchylić rąbka tajemnicy Meteorytu Tunguskiego. Pojawiła się w setną rocznicę tego wyjątkowego zdarzenia, ale przetrwała nie dłużej niż miesiąc, podobnie jak większość tego typu rewelacji.
Historia z „cudownym kubkiem” zainteresowała nas nie tyle w związku z wydarzeniami z 1908 roku, ale z powodu informacji o roli krzemu we współczesnym przemyśle kosmicznym (wykorzystywanego na przykład przy budowie paneli słonecznych).
Jak nasi Czytelnicy zapewne pamiętają, jedną z najlepiej udokumentowanych historii badanych przez Fundację jest sprawa tak zwanego kamienia z Gołąbek. Zdarzenie miało miejsce w 1998 r., a świadkiem była starsza kobieta, która dokładnie zrelacjonowała to, co udało jej się zobaczyć. Na miejscu, gdzie miał wylądować obiekt UFO odnaleziono tajemnicze zielonkawe kamienie, z których zachował się jeden. Jego fragmenty zostały przesłane do USA, gdzie poddano je analizie. W jej wyniku ustalono, że „kamień” zawierał pierwiastki Si (krzemu), O (tlenu), Al (aluminium), Mg (magnezu), Ca (wapnia), K (potasu) oraz znikome ilości Fe (żelaza) oraz Ti (tytanu). Spektrum podczerwone fragmentów "kamienia" wykazywało szerokie pasma absorpcyjne typowe dla amorficznej substancji podobnej do szkła. Częstotliwości pasm (pomiędzy 1050-900 cm oraz pomiędzy 550-400 cm) wskazują zdecydowanie na czynnik absorpcji Si-O. Spektrum przyrównać można do spektrum lawy, będącej skałą, która uległa stopieniu [http://nautilus1.home.pl/archiwum/kamien.html].
Może warto się ponownie zastanowić nad znaleziskiem z Gołąbek? Jeśli historia z lądującym na polu UFO jest prawdziwa, może to dowodzić, że krzem (jeden z najczęściej występujących pierwiastków na Ziemi i w Kosmosie) jest powszechnie stosowany w urządzeniach latających.
Komentarze: 0
Wyświetleń: 23297x | Ocen: 2
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie