[...] jednej nocy mój tato przyśnił się zarówno mnie jak i fachowcom i powiedział co myśli o nie wywiązywaniu się z podjętych zobowiązań.

Przedstawię się nazywam się [...] i urodziłam się w roku 1957. Zawsze czułam , że jestem inna niż moje koleżanki i koledzy - byłam obserwatorem, a nie uczestnikiem otaczającej mnie rzeczywistości. Nie to żeby działy się wokół mnie jakieś spektakularne lądowania UFO, ale zdarzało mi się słyszeć w mojej głowie głos, który przekazywał mi różne informacje. Pamiętam byłam wtedy w szkole podstawowej byliśmy z klasą w naszym brzeskim amfiteatrze w którym poza nami nie było nikogo, koledzy się rozbiegli , a ja usiadłam na ławce i miałam pierwszy przekaz który zapamiętałam. Głos informował mnie o istocie Boga i mówił, że religie są jedynie po to aby dostosować wyobrażenie Boga do możliwości pojmowania ludzi zamieszkujących dany obszar i wszelkie doktrynalne wojny religijne są bez sensu. Religia w czasach mojej młodości nie była takim zjawiskiem jak teraz, można było uczestniczyć w jej obrządkach ale nie było to dobrze widziane u osób będących na tzw. „stanowiskach”. Powiem szczerze, że wtedy miałam wrażenie większej swobody religijnej niż teraz.
Lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte były czasem mojej młodości, oprócz powszechnie znanych wydarzeń politycznych zaczynały pojawiać się nieśmiało informacje natury ezoterycznej ale dopiero w latach dziewięćdziesiątych ten nurt stał się bardziej wyrazisty. Dużą zasługę, że o zjawiskach UFO zaczęło się mówić głośno miało czasopismo „Nieznany Świat” Marka Rymuszko i audycja |”Nautilus Radia ZET”. Dla mnie zawsze było jasne, że obok tej twardej rzeczywistości istnieje coś co wymyka się naszemu ziemskiemu postrzeganiu, ale zgłębianie zjawiska odkładałam na później. Dopiero rok 1996 przyniósł zmiany w moim życiu. Byłam w ciąży z mężczyzną o którym wiedziałam, że nie zwiąże się ze mną i było to dla mnie to jasne od początku naszej znajomości. Ale wiedziałam też, że to właśnie on ma być ojcem mojego dziecka. Nie, wiem co się nasuwa „kolejna harpia która wykorzystała nieświadomego chłopa i porzuciła gdy wykonał zadanie” spotykaliśmy się ze dwa lata i wiedział o dziecku od początku. Niestety nie znalazł w sobie tyle odwagi cywilnej by spotkać się córką, a szkoda bo wiele stracił. Ale wracając do naszych „baranów” wiedziałam, że muszę zorganizować miejsce dla siebie i swojego dziecka na kolejne lata.
Mieszkałam wtedy w Opolu w wynajętym mieszkaniu i miałam do wyboru albo odkupić od właścicielki to mieszkanie, albo przeprowadzić się do rodziców. Obie opcje miały poważne wady. Wykup mieszkania wiązał się z koniecznością zaciągnięcia kredytu i wiedziałam, że będę musiała znaleźć opiekunkę do dziecka i to w zasadzie od jego pierwszych dni życia. Pracowałam jako samodzielna księgowa i powrót w „blasku chwały” po 16 tygodniach urlopu macierzyńskiego był nierealny, gdyż właściciele firmy musieliby z przyczyn oczywistych zatrudnić kogoś na moje miejsce. Ja z kolei wiedziałam, że muszę utrzymać siebie i dziecko i utrata pracy w tym momencie to szaleństwo.
Druga opcja czyli przeprowadzka do rodziców też nie była dobrym rozwiązaniem, gdyż mój tato był wtedy mocno schorowany i mimo że bardzo czekał na wnuczkę to myślę, że zamieszkanie z nią w dwupokojowym mieszkaniu byłoby co najmniej trudne. Decyzja była zatem niezwykle trudna. Jednak na dwa miesiące przed porodem mój tato odszedł i decyzja podjęła się właściwie sama. Piszę o tym dlatego, że chcę naświetlić okoliczności, gdyż od tamtej pory zaczęło się przyspieszenie w moim życiu.
Mój tato zaplanował remont mieszkania na maj remont mieszkania, ale po jego śmierci fachowcy zaczęli się wymigiwać. Mama nie mogła się doprosić, żeby zabrali się za remont, aż pewnego dnia wszyscy karnie stawili się w naszym mieszkaniu i sprawnie bez ociągania podjęli prace. Zdziwiłyśmy się, gdyż już właściwie nie było nadziei że prace się w ogóle się rozpoczną nie mówiąc już o ich zakończeniu przed moim porodem. Po pewnym czasie wyjaśniło się co było przyczyną nagłej gotowości panów remontowców, okazało się że jednej nocy mój tato przyśnił się zarówno mnie jak i fachowcom i powiedział co myśli o nie wywiązywaniu się z podjętych zobowiązań.
W tym czasie przez wiele nocy śnił mi się sen, wsiadam do windy która jeździ nie tylko w pionie ale też w poziomie i po wyjściu szukam drzwi do mieszkania i wiem, że będę w nim jedynie sublokatorem. Z perspektywy lat wiem - był to sen proroczy, gdyż mimo że formalnie jestem właścicielką tego mieszkania to nadal wszelkie zmiany i remonty poprzedzają utarczki z moją mamą. Po roku od przeprowadzki z dzieckiem do mamy jest rok 97 zaczyna się powódź, intuicja podpowiada mi że jeżeli chcę dotrzeć bezpiecznie z pracy do domu(pracuję w Opolu, mieszkam w Brzegu) muszę wcześniej wyjechać.
Po drodze przejeżdżam przez most w Skorogoszczy, który jest jeszcze przejezdny ale już pojawia się na nim woda. Z telewizji dowiaduję się, że w godzinach popołudniowych i w nocy fala powodziowa zalała Opole i zbliża się do Brzegu. Emocje są wielkie nie mam kontaktu z firmą bo telefony nie działają, dojechać się nie da bo drogi zalane. Wiem, że dzielnica Zaodrze gdzie pracuję jest zalana do tego moja mama, osoba bardzo apodyktyczna i jednocześnie bojaźliwa z tendencją do wymyślania jak najgorszych scenariuszy i dziecko wyczuwające negatywne emocje mamy i babci. Dlatego też aby się wyciszyć wychodzę z domu i idę na spacer nad Odrę żeby zobaczyć stan wody. Brzeg z powodu przerwania wału nie został zalany, fala powodziowa zalała wioski a w Brzegu pod wodą znalazły się tylko uliczki przylegające bezpośredni do rzeki. W trakcie tego spaceru widzę ogłoszenie z którego wynika że ktoś prowadzi gabinet w którym przyjmuje bioterapeuta, można poddać się zabiegowi świecowaniu uszu i esencjo terapii. Postanawiam sprawdzić czy jest to coś dla mnie i od tego momentu wchodzę coraz głębiej w świat który dla wielu ludzi jest co najmniej dziwny, a dla z każdym dniem staje się coraz bardziej racjonalny.
W nawiązaniu do Pana audycji o potwierdzaniu wiedzy, która do nas dochodzi i słuszności tego co robimy opowiem o wydarzeniu, które mnie spotkało. W gabinecie o którym wcześniej pisałam organizowano kursy Reiki zapisałam się na jeden z nich, otrzymałam inicjację i ogarnęły mnie wątpliwości zdałam sobie bowiem sprawę że mogę ingerować w energię innych ludzi i mogę im niechcący wyrządzić krzywdę ( wie Pan taka nadgorliwość neofity „ ja cię uzdrowię”) i wtedy na krótką chwilę zalało mnie bardzo jasne światło dające mi przekonanie, że jestem prowadzona. Później jeszcze nie raz na moje wątpliwości otrzymywałam potwierdzenie, że informacje które pojawiają się telepatycznie w mojej głowie są prawdziwe i nie są objawem choroby psychicznej. Jako księgowa jestem osobą dość pragmatyczną i opowiastki typu aniołki, motylki, kwiatki i za przeproszeniem „sranie tęczą” traktuję bardziej jako egzaltację, ale wiem że to co jesteśmy w stanie zaobserwować za pomocą naszych pięciu zmysłów jest bardzo niewielką częścią naszej rzeczywistości.
Kończę moje przydługie wynurzenia bo wiem, że jest Pan w tak zwanym niedoczasie, ale gdyby moja historia przydałaby się Panu jestem otwarta na kontakt telefoniczny
Pozdrawiam i życzę powodzenia
[...]