Dziś jest:
Sobota, 21 grudnia 2024
Twierdzenie, że Ziemia to jedyny zaludniony świat w nieskończonej przestrzeni jest równie absurdalne jak przekonanie, iż na całym polu prosa wyrośnie tylko jedno ziarenko.
/Metrodor, filozof grecki z IV wieku p.n.e./
Życie mnie nauczyło, że mocnych słów trzeba używać ostrożnie i z umiarem (bo potem, jak sytuacja ulegnie wzmocnieniu, zaczyna brakować odpowiednich słów...), ale naprawdę trudno nie nazwać obecnej sytuacji ze słynnym dronami w USA określeniem "korytarz szpitala psychiatrycznego". Ja czegoś takiego jak żyję nie widziałem i nie mam wątpliwości, że hasło "drony nad USA" przejdzie do historii naszej zabawnej planety.
Piszę te słowa w piątek 20 grudnia i zauważyłem, że od kilkudziesięciu godzin ten temat spadł z czołówek serwisów informacyjnych i portali społecznościowych. Podejrzewam, że powód jest prozaiczny - w ciągu ostatnich 3-4 nocy liczba obserwacji "tajemniczych dronów" albo się drastycznie zmniejszyła, albo wręcz spadła do zera. W mediach społecznościowych wciąż królują filmy z tymi obiektami, ale niestety nagrane kilka dni wcześniej.
Co wiemy na pewno? Władze stanów New Jersey i Nowego Jorku wprowadziły zakaz używania dronów w bezpośrednim pobliżu 22 strategicznych obiektów, w tym baz wojskowych, elektrowni czy lotnisk. Zakazy w stanie New Jersey obowiązują do 17 stycznia za wyjątkiem ulubionego pola golfowego Donalda Trumpa - tam zakaz ma obowiązywać do 31 stycznia, czyli także przez kilka tygodni po jego zaprzysiężeniu na stanowisko prezydenta.
Piloci wojskowi mają od kilkudziesięciu godzin prawo w każdej chwili zestrzelić każdy poruszający się w powietrzu niezidentyfikowany obiekt latający, który pojawi się nad strefą z zakazem lotów dronów. W mediach pojawiają się najważniejsi ludzie w amerykańskich siłach powietrznych, ale... po ich minach i udzielanych bezradnych wypowiedziach widać wyraźnie, że za ch...rę nie wiedzą, jak to wszystko wyjaśnić. Bezradność dotyczy także prezydenta Joe Bidena.
- „Uważnie się temu przyglądamy, ale jak dotąd nie mamy poczucia, że drony te stanowią jakieś zagrożenie” – powiedział w środę prezydent USA.
Problemów z "dronami" jest kilka - a co jeden, to ciekawszy. Przykład? Tajemnicze drony potrafiły wykonywać nieprawdopodobne ewolucje na niebie i to nawet przez 6.5 godziny, ale przede wszystkim także bardzo często zatrzymywały się (!) w jednym punkcie. Nikt nie jest w stanie wyjaśnić, jaka technologia pozwala na taki numer. Owszem, armia ma drony potrafiące latać nawet dwa tygodnie non-stop, ale tylko dlatego, że mają one... skrzydła i przypominają małe samoloty. Typowe drony z wirnikami po bokach zawisając w powietrzu zżerają energię z akumulatorów w tempie przypominającym bieg mistrza olimpijskiego w sprincie na 60 metrów. Jak to możliwe, że to cholerstwo o wielkości małego samochodu potrafiło wisieć nad przedmieściem New Jersey przez kilka godzin (!) całkowicie nieruchomo w jednym miejscu?!
Ale jest jeszcze ciekawsza sprawa, o której wspomniał w wywiadzie w sieci były agent CIA Lue Elizondo. To ten gość, który ujawnił informacje i filmy ze słynnym UFO w kształcie Tic-Taca. Jego informatorzy ze służb i armii amerykańskiej przekazali mu wstrząsające informacje o tym, jak dziesięć "tajemniczych dronów" urządziło prawdziwe pokazy lotnicze pośrodku Atlantyku nad okrętem US NAVY, którego zadaniem było monitorowanie wybrzeża USA. Loe Elizondo opisywał, że jego informatorzy zapewniali, że dowództwo okrętu wpadło w panikę i przez dłuższą chwilę nikt nie wiedział, co robić i czy zacząć do tych drani strzelać.
- "Mamy możliwość zestrzelenia tych dronów czy nie? O co z tym wszystkim chodzi?! Przecież oficjalne stanowisko Białego Domu jest takie, że nie chcemy tego robić, bo nie chcemy narażać społeczeństwa, prawda? Tłumaczą to tak, że jeśli zestrzelimy takiego drona, to on spadając może uderzyć w czyjś dom. A jednak są przypadki z udziałem Straży Przybrzeżnej USA, gdzie mieliśmy do czynienia z nawet dziesięcioma takimi obiektami dosłownie śledzącymi okręt Straży Przybrzeżnej USA i to się wszystko działo na środku oceanu. Dlaczego tam nie można było ich zestrzelić? Przecież to nie ma sensu. Cały czas powtarzają, że wszystkie te drony są zwykłe i legalne, więc ich nie ma powodu zestrzeliwać. Ale po chwili dodają, że nie wiedzą, skąd pochodzą te drony, kto je posiada, skąd nadleciały i dokąd zmierzają, co mogą nam zrobić, a przecież one śmigają nad wrażliwymi instalacjami wojskowymi! Całkowity absurd!" - powiedział Loe Elizondo.
W tej całej historii najbardziej mnie bawi to, że komentujący te wydarzenia eksperci w amerykańskich kanałach informacyjnych wymyślają najbardziej dziwaczne hipotezy demaskujące te drony jako coś zwykłego i banalnego (moja ulubiona zakłada istnienie "amerykańskich trepów geniuszy-Einsteinów" robiących swoje zabawki w pieczarze pod Pentagonem przypominającej tę z filmu "Batman"). Każda nawet najbardziej idiotyczna hipoteza jest dobra, aby tylko broń boże nie powiedzieć, że te obiekty wyraźnie dysponują pozaziemską technologią, która na naszej planecie jest na razie znana tylko z filmów Marvela o super bohaterach.
Za chwilę jadę na pocztę główną, aby odebrać kolejną porcję korespondencji i lokalizator GPS, który zamówiłem na wyprawę do Wielkiej Piramidy w Gizie. Po powrocie do domu wreszcie postaram się zmontować i opublikować rozmowę (a raczej wypowiedź) Mariusza Piotrowskiego o Sai Babie. Niestety moje pytania i wypowiedzi się nie nagrały, ale i tak zapewniam, że będzie ciekawie. Ten temat jest tak ze 100 tysięcy razy ważniejszy niż sprawa pokazów tajemniczych dronów nad USA. Myślicie, że postać Sai Baby nie ma nic wspólnego z UFO? Otóż bardzo się mylicie - ta historia z tym dziwacznym człowiekiem i jego energią moim zdaniem jest kluczem do zrozumienia, kto tu do nas przylatuje i jakimi możliwościami dysponuje.
I nie chodzi mi tutaj o technologię, ale siłę ich umysłów. A przy okazji - czy wiecie, że my także mieliśmy takiego polskiego Sai Babę w wersji "mini", czyli żyda z Góry Kalwarii Wolfa Messinga? Facet robił wiele identycznych numerów jak Sai Baba i to na oczach tysięcy świadków podczas specjalnych pokazów w teatrach, a także bez najmniejszego problemu demonstrował swoje "super-moce" wobec swoich bliskich i przyjaciół praktycznie na zawołanie. W głowie to się nie mieści, że w Polsce tak mało ludzi o tym fenomenalnym człowieku słyszało. Ale o tym może innym razem.
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
DRONY NAD USA
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie