Dziś jest:
Piątek, 22 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zewsząd słyszę krzyk - człowiek musi być młody! Musi młodo wyglądać, musi zachowywać się tak, jak zachowują się ludzie młodzi – bardzo często nieodpowiedzialnie, trochę po wariacku, a nawet z szaleństwem typowym dla młodego wieku.
Wszystkie gazety i portale internetowe pokazują nam młodość jako największy atut zmuszając ludzi do zabójczych diet lub morderczego dla organizmu biegania na granicy wytrzymałości ludzkiego serca. „Wygląda znacznie młodziej niż wskazuje na to wiek!” – atakuje tytuł jednego z artykułów w znanym portalu. Taki tekst gwarantuje, że liczba odsłon ma zapewniony rekord dnia. Ludzie bowiem za wszelką cenę sami chcą wyglądać młodo, więc każdy wyglądający młodziej niż wskazuje na to jego wiek jest uznawany za bohatera, wzór do naśladowania, niedościgniony ideał, do którego należy dążyć.
Obserwuję publikacje w sieci znanej dziennikarki. Ma dzieci, sześć krzyżyków na karku, a na każdy zdjęciu zamieszczonym na swoim profilu na facebooku wygląda jak zwariowana nastolatka. Oczywiście cały czas na drakońskiej diecie, kolorowe stroje, pozy przypominające wygibasy nastolatek na przerwie szkolnej. Wiem, że specjalnie wybiera takie zdjęcia, na których wygląda młodo. To wszystko lęk przed starzeniem się, ogromny wewnętrzny krzyk rozpaczy przed tym, że znika młodzieńcza atrakcyjność fizyczna, nieodpowiedzialność, beztroska. Oczywiście w tym wszystkim jest fałsz i kłamstwo, gdyż człowiek staje się starszy z każdym dniem. A jeśli ktoś buduje życie na kłamstwie, nigdy nie będzie szczęśliwym!
A przecież to wszystko jest nieprzypadkowe, nasze starzenie się jest genialnym wręcz procesem, który jest w jakimś celu. Nikt nie zadaje sobie pytania, po co nam ten dar starzenia się został dany? Dlaczego z wiekiem wyglądamy coraz mniej atrakcyjnie, coraz bardziej pokrywamy się szarością, czego najlepszym przykładem jest siwienie włosów na głowie…
Nie mam cienia wątpliwości, że człowiek starzeje się po to, żeby łatwiej mu było odnaleźć owo światło w sobie, o którym piszemy od tylu lat w serwisie FN. I aby łatwiej nam się było pozbyć tego nieszczęsnego "walczenia z upływającym czasem". Wraz z wiekiem mija nasza atrakcyjność, zmienia nam się sylwetka, zmieniają się rysy twarzy. Można udawać na milion sposobów, że „nasz czas się nie ima”, lecz prawda jest taka, że z każdym dniem… W każdym razie to daje człowiekowi szansę na to, aby oderwał się zachwycony od patrzenia w lustro i przestał tak bardzo pielęgnować swoją urodę, ale by zaczął sięgać w głąb siebie, odnalazł prawdziwy cel życia, zaczął interesować się duchowością. To ona stanowi najważniejszą część ludzkiego życia, to rozwój duchowy jest celem i drogą.
Po to właśnie została wymyślona przez stwórcę wszechświata dojrzałość zwana przez ludzi starością, aby nauczyć się odróżniać rzeczy nieistotne od tych najważniejszych i aby łatwiej było porzucać wiele czynności, które wykonujemy w życiu tylko po to, aby pielęgnować urodę. Czy ludzkość kiedyś pojmie, że zajmowanie się przez większość życia kultywowaniem swojej fizyczności i za wszelką cenę utrzymywaniem ulatującej młodości jest zwykłym marnotrawieniem bezcennego czasu? Oczywiście, że kiedyś nastąpi ten moment. Muszą jednak jeszcze minąć tysiące lat, kiedy wreszcie porzucimy ten fałsz i zakłamanie, jakim jest odrzucanie prawdziwej, duchowej natury istoty ludzkiej.
Ostatnio w „Dzienniku Pokładowym” wspominam, że bardzo lubię niektóre teksty poetyckie, w którym autorom udało się w sposób cudowny przemycić jakąś myśl, która jest genialnie trafna i jednocześnie zgodna z tym, co uważam za najważniejsze. Na koniec tego krótkiego wpisu polecę wszystkim trochę zapomniany tekst piosenki śpiewanej przez osobę, którą znam osobiście, czyli Marylę Rodowicz. Chodzi mi o fenomenalny wręcz utwór z 1974 roku „Gdzie to siódme morze”, do którego słowa napisał w jakimś przebłysku światła anioła z górnych partii nieba Jerzy Kleyny.
Ludzkie życie porównał on do kolejnych mórz, które wraz z każdą dziesiątką przeżytych lat człowiek przebywa. Od szóstego morza przychodzi niepokój, a na brzegu siódmego przemożny strach. Czy jest coś dalej? Czy za tym bezkresnym horyzontem wyznaczanym przez wodę owego „siódmego morza” jest cokolwiek, na czym możemy postawić stopę? Tekst ten jest jeszcze bardziej poruszający kiedy wiemy, że jego autor nie przebył owego „siódmego morza” – zmarł 4 listopada 1999 roku w Warszawie w wieku 72 lat. Zawsze słuchając tej pięknej piosenki zastanawiam się, czy pan Jerzy odchodząc wiedział, że za siódmym morzem są następne „morza, oceany i nieskończone lądy”? Czy znał prawdę o tym, że jesteśmy istota nieśmiertelnymi, dla których przepłynięcie kolejnych mórz jest tylko drobnym epizodem w wielkiej wędrówce i przygodzie, jaką jest ludzkie życie?
Myślę, że jeśli kiedyś po coś założyliśmy Fundację Nautilus, to właśnie po to, aby ludziom z niepokojem stojących na brzegu „siódmego, ósmego, a nawet dziewiątego morza” dać spokój i pewność, a także nadzieję. Choć ta ostatnia dla mnie jest nie nadzieją, a raczej czymś oczywistym… No tak, ale łatwo jest mi to mówić, gdyż stoję za sterami potężnego okrętu o nazwie Nautilus. To on dał mi tę pewność i spokój, a także delikatny uśmiech na twarzy, kiedy patrząc w lustro widzę upływający czas. Kiedy bowiem zna się cel i zasady życia, wtedy ten wielki "zegarmistrz światła" staje się naszym sprzymierzeńcem, a nie wrogiem.
A na pokładzie Nautilusa niech zabrzmi ta piękna ballada śpiewana przez Marylę Rodowicz…
https://www.youtube.com/watch?v=JzGjkFHxXLU
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie