Dziś jest:
Niedziela, 24 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Mam wrażenie, że większość ludzi nie zdaje sobie sprawę z tego, co się stało na świecie w związku z koronawirusem. Cały czas czytam, że ‘to zwykła grypa, z tym że mniej groźna’, a w ogóle to ‘jest to burza w szklance wody’, wszystko minie, a o tym całym wirusie z Wuhan szybko zapomnimy. Moim zdaniem jest dokładnie odwrotnie – koronawirus zmieni świat, jaki znamy.
Nie chcę wchodzić w szczegóły tej choroby i pisać, jak to powoduje postępujący proces zwłóknienia płuc nawet u osób, które mają przebieg choroby bezobjawowy, a skutki tego ci ludzie odczują dopiero za pół roku. Nie będę także powtarzał tych już dzisiaj powszechnie znanych informacji, że ta z piekła rodem zaraza utrzymuje się bez problemu na zwykłych przedmiotach do 5 dni, a na plastikowych nawet do ośmiu (!) dni, albo że osoba zarażona koronawirusem zostawia go w powietrzu, w którym ta zaraza skutecznie infekuje inne osoby przez co najmniej 30 minut. Nie mam zamiaru pisać również o tym, że zachorowanie na wirusa bynajmniej nie uodparnia na tę chorobę, gdyż osoby, które go przeszły i wyzdrowiały zapadają na nią ponownie (niektórzy nawet po raz trzeci, jak ze zdumieniem zauważono w Chinach), a także że koronawirus ma tę zadziwiającą cechę, że u części osób zakażenie przebiega bezobjawowo, wirus jest w ich organizmach w stanie uśpienia, a oni nieświadomie rozsiewają go infekując wszystkich wokół. To wszystko są już powszechnie znane sprawy i nie to jest moim zdaniem najbardziej interesujące.
Taką sprawą nie jest także szczepionka. Kilka dni temu spotkałem na korytarzu mojej firmy profesora Włodzimierza Guta – najbardziej znanego w Polsce wirusologa i doradcę Głównego Inspektora Sanitarnego. Kiedy zapytałem go o to, dlaczego jeszcze nie ma szczepionki odpowiedział:
- Pan chyba żartuje? Zrobienie szczepionki to minimum 2-3 lata, a tu jest dramat, bo myszki laboratoryjne nie chcą zachorować na koronawirusa. Musimy na ludziach… bo jak inaczej?
Na potwierdzenie jego słów wieczorem przeczytałem wiadomość z Wysp Brytyjskich, jak to szukają chętnych do kontrolowanego zarażenia się koronawirusem za ciężkie pieniądze, gdyż jest to konieczne do pracy jakiegoś labolatorium. To wszystko jest ważne, ale najciekawsze dla mnie są konsekwencje dla światowej gospodarki, a także dla świata wokół nas. Bo moim zdaniem on się diametralnie zmieni.
Ludzie przestali latać samolotami. Drobiazg? Nie bardzo, gdyż linie lotnicze na całym świecie to biznes „na pograniczu ciągłej utraty płynności”. Samoloty nie latają? To znaczy, że przewoźnik natychmiast jest na krawędzi bankructwa. Nie ma pieniędzy na serwis samolotów, które szybko bez konserwacji zamienią się w złom. Już tylko konsekwencje tego drobnego aspektu koronawirusa mogą być arcyciekawe, gdyż zawali się cała światowa turystyka oparta o transport lotniczy. Zmienią się także zwyczaje ludzkie. Do niedawna lot samolotem to była przygoda, fajne widoki przez okno, a nawet posiłek serwowany przez uśmiechniętą stewardesę. Od kilku tygodni lot samolotem to śmiertelna ruletka. Każdy z pasażerów wokół mimo tego, że nie kaszle i nie gorączkuje, ale może rozsiewać koronawirusa. Chińczycy właśnie ogłosili, że metr odległości od osoby zarażonej to zdecydowanie zbyt mało, aby ustrzec się przed zakażeniem. W samolocie jest jeden system wentylacji i klimatyzacji, który oznacza, że jedna osoba chora może zarazić wszystkich pozostałych pasażerów. Myślicie, że jeśli pandemia koronawirusa zostanie zdławiona (jeśli w ogóle tak się stanie), to po pewnym czasie ludzie zapomną o zagrożeniu i znowu będą tłumy na lotniskach jak kiedyś? Obawiam się, że tak nie będzie.
Koronawirus na zawsze wkoduje w ludzką psychikę strach przed dużymi skupiskami ludzi. Potężny cios już otrzymał tzw. sport wyczynowy, gdyż w miarą rozwoju epidemii i śmierci coraz większej liczby osób będzie coraz mniej chętnych do wspólnego skandowania na trybunach z tysiącami ludzi, wśród których mogą być nieświadomi nosiciele Covid-19. Właśnie odwołano rzecz praktycznie nieodwoływalną, czyli Grand Prix w Formule 1 w Australii. To są takie straty finansowe, że na prostym kalkulatorze może zabraknąć zer na wyświetlaczu, a jednak to zrobiono. Dlaczego? Powodem jest strach.
Branża turystyczna właśnie na naszych oczach przestaje istnieć. Podobnie branża eventowa organizująca wyjazdy zbiorowe w sprawach biznesowych. Ktoś powie: no i co z tego? Wielkie mi mecyje… kilka osób straci pracę i po sprawie. No niezupełnie, bo to nie jest kilka osób, ale prawie 340 tysięcy osób, które za chwilę nie będą miały z czego żyć i będą musiały zrobić rzecz, której nigdy nie robiły, czyli zwrócić się o zasiłek dla bezrobotnych. To oznacza nagły skok bezrobocia w Polsce i znaczące pogorszenie się wpływów do budżetu. Polska gospodarka jest oparta na rzeczy najgorszej z możliwych, czyli na konsumpcji. I tak na przykład sprzedaż nowych samochodów spadła o 90 procent, gdyż ludzie odkładają zakup nowego auta na bardziej spokojny czas. No tak, ale jak nie kupują, to nie ma wpływów z podatku do budżetu… Kolejne kostki domina przewracają się i tym samym przewracają następne i następne. Ludzie piszący idiotyczne komentarze typu „po co znowu o tym koronawirusie?! To jest już nudne, a w ogóle, to zwykła grypa jest bardziej niebezpieczna niż wirus z Chin” itp. itd. - po prostu ci ludzie nie dostrzegają ukrytego na pierwszy rzut oka wymiaru tej pandemii. Ukrytego za liczbą zarażonych, wyleczonych i wreszcie zgonów.
Ja oglądam świat wokół i nie mogę uwierzyć w to, jak bardzo zmieni się rzeczywistość, jaką znamy do tej pory. Wirus ma w tej chwili znaczenie drugorzędne dla dramatu, w jaki wpadła ludzkość. Nawet jeśli szybko pojawi się na niego lekarstwo, szczepionka czy cokolwiek innego, to doszło do wielkiej zmiany na Ziemi, która dla większości ludzi jest niezauważalna i są oni przekonani, że wszystko wróci do tego, jak było kiedyś… ale tak nie będzie.
I już zupełnie na koniec - bardzo śmieszą mnie reklamy emitowane w telewizji, które były oczywiście nagrywane w czasach „przed wirusem”. W nich całe tłumy spragnionych kolejnej radości z konsumpcji planują "fantastyczne podróże", chcą się zaciekle "dobrze bawić za wszelką cenę"...
W reklamach uśmiechnięci beztrosko ludzie, pozbawieni trosk i kłopotów, a to pląsają w tłumie na koncercie, a to razem ze sztucznie i fałszywie uśmiechniętą grupą znajomych czy rodziną poruszają się beztrosko w miejscach, które dzisiaj są uważane za skrajnie niebezpieczne z punktu widzenia potencjalnego zarażenia. O tym dopiero wiemy my – ludzie ery „po pojawieniu się koronawirusa z Wuhan”. A tamci z reklam jeszcze o tym po prostu nie wiedzieli.
Baza FN, 13 marca 2020
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie