Dziś jest:
Piątek, 22 listopada 2024

Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... 
/Albert Einstein/


#17 grudnia 2023 'KINDER NIESPODZIANKA', 'COVIDOWY TRAWNIK' I TAJEMNICA ETAPU 'KOLEJKI NA BOMBACH' – wpis w Dzienniku Pokładowym

Koronawirus kryje w sobie wiele tajemnic i ukrytych przed nawet najlepszymi laboratoriami na świecie niespodzianek, które właśnie wywracają znany nam świat do góry nogami. Proces wielkiej przemiany zaczął się śmiesznie, wręcz zabawnie – ot, jakiś śmieszny wirus z Chin, co to zabija tylko starców, a resztę traktuje „bezobjawowo”. Ale to nie jest takie proste.




Ten wpis do Dziennika Pokładowego zacznę nietypowo od wspomnienia sprzed ponad 20 lat. Mam kolegę, który podobnie jak ja od samego początku lat 90-tych jako reporter newsowy zajmował się przez wiele lat polityką. Co się kryje za tym niewinnym sformułowaniem „zajmował się polityką”? Po pierwsze z bliska (z odległości metra i bliżej) miał okazję przyjrzeć się całej plejadzie polskich czołowych tzw. działaczy ze wszystkich ugrupowań, którzy dla większości ludzi są jedynie postaciami ze szklanego ekranu czy zdjęć zamieszczanych na pierwszych stronach gazet. Tego typu doświadczenie naprawdę pozwala szybko zorientować się, którzy zawodnicy w tym wyścigu są ludźmi przyzwoitymi, a którzy goniącymi za władzą bezwzględnymi łachudrami. Który z polityków (tak bardzo rozpoznawalnych w kraju) jest człowiekiem zdrowym na umyśle, a kto niebezpiecznym paranoikiem. Ludzie głosujący w 99 procentach nie posiadają możliwości takiego doświadczenia i – to też własna obserwacja - bardzo często z tej wspomnianej przeze mnie dwójki wybierają paranoika, bo on jest wyraźny i według nich ma charyzmę i „wreszcie zrobi porządek”.

I tak kraj oddają wyborcy w ręce człowiekowi, któremu ja bym nie powierzył nawet cieciowania na osiedlowym parkingu, bo nawiedzona miernota nigdy uczciwie nie pracował na chleb i jest całkowicie oderwany od rzeczywistości, o czym wiem, bo go miałem okazję poznać. Mściwy zawistnik, kłamca i paranoik i jego prywatna sekta dla niepoznaki zwana „partią polityczną” bardzo często wygrywa z ludźmi po prostu przyzwoitymi – ta smutna lekcja z uczestniczenia w polskiej polityce na pierwszej linii frontu w latach 1990-2000 na zawsze wyleczyła mnie z emocjonowania się polityką. Od tamtego czasu obserwuję polskie wydarzenia niczym widz przedstawienie w teatrze i tylko śmieję się z tego co widzę, a innych kolegów z podobnym jak ja „doświadczeniem poznania realiów z bliska” rzeczywistość doprowadza do szału i zupełnie niepotrzebnych emocji.

Niestety mój kolega nie potrafił w tamtych czasach nabrać dystansu. Cały czas ostrzegał, że za chwilę do władzy w naszym kraju dojdą wszystkie najgorsze barwy polskiej duszy: zawiść, mściwość, paranoja, szaleństwo, kompleksy i psychiatryczna wręcz chęć zemsty na nieistniejących wrogach, a także utrzymania władzy za wszelką cenę nawet poprzez nieodpowiedzialne rozdawanie publicznych pieniędzy za poparcie w sondażach i stworzenia trwałego podziału wśród wyborców przez obudzenie starych polskich demonów znanych jeszcze z czasów Sanacji. Kolega uważał, że takie szkodliwe społecznie działania dadzą w naszym kraju niestety władzę i zagwarantują niekończącą się zemstę, bez której niektórzy nie potrafią żyć. Dzikie węże kłębiące się w głowie tego czy innego rozpełzną się po całym kraju i zmienią dużą część naszych rodaków, przenicują na jego modłę i nikczemnych ludzi wokół jakiegoś zawistnika, a tragiczne w skutkach zmiany w umysłach Polaków trzeba będzie odkręcać pokoleniami. Zgadzałem się z nim oczywiście, ale jeszcze w latach 90-tych powiedziałem mu tak:

- Daj sobie spokój, wyluzuj… Ludzie i tak nie widzą tego o czym my znający z bliska tę nawiedzoną niedojdę dobrze wiemy, więc niczego nie zmienisz. Co najwyżej będziesz miał niepotrzebny stres – co ma być to będzie, nie ma sensu udawać, że jest inaczej niż jest. Przestań o tym mówić, zajmij się jakimś hobby… o, na przykład jak jeden ze znajomych także z naszej branży zacznij fotografować ptaki!

Mój kolega zamyślił się, w pierwszej chwili nawet przyznał mi rację, ale potem powiedział coś, co bardzo zapamiętałem.

- Czyli co… lecimy jednym samolotem na wysokości 12 tysięcy metrów, po pokładzie lata wariat z siekierą i próbuje uderzeniami otworzyć okno „bo mu duszno”, ja chcę coś zrobić i nakłonić ludzi do powstrzymania wariata, a ty mi mówisz: przestań ciągle gadać o tym świrze! Owszem – biega, ma siekierę, jak wywali okno to spowoduje dekompresję i wszyscy zginiemy, ale po co o tym ciągle mówić? Już to powiedziałeś i wystarczy. To już jest nudne, już to wszystko było mówione. Zamiast powtarzać powszechnie znane tezy o potrzebie zorganizowania wspólnej akcji z pozostałymi pasażerami aby „powstrzymać świra” przed aktem całkowitej destrukcji, to my mamy na pokładzie mówić o urodzie stewardes czy kolorze wykładziny kabiny pasażerskiej? Tego oczekujesz?!

Z uśmiechem, a wręcz z rozbawieniem wspominam tamtą moją rozmowę z mocno załamanym sytuacją w Polsce kolegą sprzed wielu, wielu lat nie zdradzając ani o kogo chodzi, ani o jakie ugrupowania polityczne, bo nie ma to najmniejszego znaczenia. Jego odpowiedź z tym samolotem i wariatem biegającym z siekierą wydała mi się ciekawa i dość trafnie opisująca dzisiejszą rzeczywistość związaną z pandemią koronawirusa.

Na naszej planecie mamy największe wydarzenie w historii od setek jak nie od tysięcy lat, które trwale zmieni ludzkość, przeorze świat który znamy praktycznie wywracając go do góry nogami, całkowicie zmieni zwyczaje miliardów ludzi na Ziemi i w ogóle wszystko, a tymczasem z bezgranicznym zdumieniem czytam na portalach informacyjnych komentarze rzekomo znudzonych tym tematem na zasadzie „po co pisać o koronawirusie, po co o nim mówić?”. Udawajmy, że w ogóle tego problemu nie ma, bo ja już mam dość mówienia o tej całej historii, no nudzi mnie to i tyle… zajmijcie się innymi tematami! ;) W takich momentach zawsze przypominają mi się słowa mojego kolegi o „samolocie z biegającym na pokładzie wariatem z siekierą” i ten przywołany przez niego obraz uważam za bardzo trafny i dobrze oddający obecną sytuację.

Jest 14 października 2020 roku, kiedy piszę te słowa w Bazie Fundacji Nautilus i z tygodnia na tydzień coraz bardziej jestem zachwycony tym, co się dzieje wokół. Zawsze wiedziałem, że będzie moment w dziejach ludzkości, kiedy będzie musiała być powstrzymana drapieżnicza eksploracja Ziemi przez bezwzględnych i pazernych ludzi, którym „lata” przyszłość planety, dramat przyszłych pokoleń, lament i skowyt zabijanych zwierząt i inne rzeczy uważane przez nich za mało istotne drobiazgi. Oni żyją przecież tylko raz (ta fałszywa teza determinuje ich postępowanie), chcą jak najwięcej (przedmiotów, samochodów, ziemi, zabawy, także dzieci itp.) i nic ich miało nie powstrzymać. Jakiś „wirusik z Chin”, którego w ogóle nie widać? Wolne żarty! Ot, zwykła grypka, a nawet i to nie. Wywijając jak maczugą jakimiś statystykami przekonywali, że nawet „nie warto o niej mówić”, bo to sezonowa „pokaszliwanka” i tyle. Jak grypa, z tym że mniej groźna. Leżą trupy na ulicach? Nie leżą. Umiera zaledwie jeden na stu? Jak najbardziej. Więc po co w ogóle się zajmować tym tematem? Żyjmy pełną piersią, pracujmy, kupujmy, latajmy na wakacje, drzyjmy łacha z naiwnych Chińczyków, którzy cały czas powtarzają, że zarazę powstrzymali powszechnym przestrzeganiem obowiązku noszenia maseczek. Co, jakiś Chińczyk będzie nam mówił, co mamy robić? O niedoczekanie… nas Polaków pouczać? Zabierać nam wolność?! Nigdy. ;)

Na pewno znacie to państwo bardzo dobrze. I tymi głosami też jestem zachwycony, bo one także są częścią tego niebywałego widowiska czy wręcz światowego pełzającego Armagedonu, który rozgrywa się na naszych oczach. Przyznam się, że byłem prawie pewien, że nie dojdzie do tego za mojego życia. Oczywiście spodziewałem się, że coś się wydarzy, ale nie myślałem, że stanie się to tak szybko, że jeszcze zdążę przynajmniej zobaczyć początek tego długiego procesu. Bo muszę tu poczynić drobne zastrzeżenie, że moim zdaniem zmiany na naszej planecie nie będą na zasadzie „Bum! I z dnia na dzień już wszystko jest inaczej”, ale będzie to proces wieloletni, który będzie trwał na przykład 20-30 lat. Dopiero po takim czasie będzie można ocenić pierwsze wymierne skutki tego, co dzieje się w tej chwili na Ziemi. A dzieją się rzeczy, których ludzkie oczy nie widziały, a uszy nie słyszały.
O koronawirusie mógłbym bardzo długo pisać w tym wpisie do  „Dziennika Pokładowego”, ale czasu brakuje i muszę wracać do moich tysiąca spraw, które prowadzę zarówno w FN, jak i w innych dziedzinach życia. Szkoda, bo chętnie bym napisał na ten temat nawet kilkusetstronicową książkę, gdyż dla mnie nie istnieje żaden innych ciekawszy w tej chwili temat. Zarówno UFO, jak i choćby reinkarnacja są przeze mnie na tyle dobrze poznane, że pewne rzeczy traktuję jako pewnik i uważam za rzeczy oczywiste, sprawdzone i wręcz mierzalne. Tymczasem z koronawirusem można mnożyć kolejne pytania bez odpowiedzi. Mimo tysięcy publikacji naukowych na ten temat widać wyraźnie, że z tą malutką drobinką niewidoczną dla ludzkiego oka ludzkość sobie nie radzi.


Ma 100 procent racji moja koleżanka Beata Pawlikowska, która powiedziała, że gdyby matka Ziemia ratując się przed samozagładą spowodowaną działalnością naszego gatunku przyciągnęła siłami duchowymi np. uderzenie asteroidy, to ludzie rzucili by na walkę ze skutkami uderzenia wszelkie potężne maszyny jakie są na naszej planecie, gigantyczne koparki i dźwigi, aby powstrzymać przelewające się przez kontynenty masy wody. Tymczasem Gaja (tak obce istoty przybywające do nas w pojazdach UFO nazywają istotę duchową, którą jest Ziemia) postanowiła wysłać ludzkości jako zapłatę za jej niszczenie mikro-organizm, z którym cała ta pozornie imponująca technologia ludzi jest całkowicie bezradna. Chiny poradziły sobie z rozprzestrzenianiem się pandemii jedynie dzięki bezwzględnemu respektowaniu obostrzeń i nakazów, a także dzięki absolutnie powszechnemu chodzeniu w tych tak bardzo znienawidzonych przez świrów spiskowych maseczkach. W Europie, a tym bardziej w Polsce „taki numer nie przejdzie”… Co to oznacza? Proponuję usiąść wygodnie na widowni i obserwować, co się będzie działo na scenie tego gigantycznego teatru, w którym grana jest sztuka „Koniec Niszczenia Ziemi” według scenariusza napisanego przez najpotężniejszą istotę duchową w naszym Układzie Słonecznym, czyli Gaję. A co takiego będzie się działo?

Ludzie myślą tak: zaraza? Jaka zaraza? Gdyby na ulicach leżały trupy rząd za rzędem, to wtedy byśmy mogli mówić o zarazie. A tu taka niby grypka śmieszna zabawka… gorączka, kaszelek, a najczęściej nic, więc nawet nie warte to, aby o tym pisać. Ale lekarze wskazują, że owa „chińska grypka” ma w sobie ukrytych kilka elementów niczym słynna zabawka „Kinder Niespodzianka”, których ani w wyśmiewanej grypce, ani w zapaleniu płuc nie uświadczysz. Koronawirus jest nie tylko mega-zaraźliwy, nie tylko doprowadza do zapalenia żył (objaw zupełnie nieznany w grypie), ale przede wszystkim potrafi być bardzo często bezobjawowy.
„No i świetnie!” – natychmiast nam odpowiedzą zwolennicy bagatelizowania koronawirusa – „Nie ma objawów, nie ma problemu. Idźmy do pracy, na wesela, do kościoła i hipermarketu i nie róbmy sztucznego problemu z czegoś, czego nie widać”.

Ale tutaj właśnie jest kolejna „Kinder Niespodzianka”, gdyż brak objawów doprowadza do powstania super-roznosicieli, którzy natychmiast sprawiają, że rozprzestrzenianie się zarazy obejmuje gigantyczne masy ludzi. I wtedy zaczyna się całkowicie blokować każdy szpital czy przychodnia, gdyż jest punkt graniczny, po przekroczeniu którego nikt nie jest w stanie zatrzymać lawiny. Koronawirus rzeczywiście nie zabija tak jak to znamy na filmach z Holywood i czego ludzie oczekiwaliby od „prawdziwej zarazy”, ale robi to w o wiele bardziej przebiegły sposób, można powiedzieć „wchodzi schodami od zaplecza” i dosłownie wszystko niszczy do poziomu betonu.

Wytłumaczę ten specyficzny mechanizm tak, jak zrobił to mój kolega lekarz, który miał okazję być we włoskiej Lombardii razem z grupą polskich medyków w czasach największego spustoszenia tego regionu Włoch przez koronawirusa. Powiedział mi tak:
- Liczba nowych zakażonych? Zmarłych? To na nikim nie będzie robiło wrażenia. Kolejne nawet najwyższe liczby czy rekordy będą przyjmowane przez ludzi może nie obojętnie, ale spokojnie. Poruszą ich dopiero „kolejki na bombach”, a potem „covidowe trawniki”.

Zapytałem, czym jest ów „covidowy trawnik” czy ta cała kolejka? Mój kolega wyjaśnił mi, że są dwa etapy równania z ziemią sieci szpitali przez koronawirusa, które zapowiadają zbliżającą się katastrofę.  Pierwszy, to „kolejka na bombach”, czyli sznur karetek z pacjentami zarażonymi koronawirusem z włączonymi światłami (czyli właśnie jak mówi się w slangu kierowców samochodów uprzywilejowanych„na bombach”), które czekają przed szpitalami, gdyż są kłopoty z przyjęciem takiej liczby pacjentów.
Ale prawdziwa groza jest wtedy, kiedy przychodzi etap „covidowego trawnika”. W Lombardii karetki musiały zostawiać pacjentów na trawnikach przed szpitalami i jechać po następnych, gdyż w szpitalu zaczynało brakować łóżek. We Włoszech jest cieplej niż w Polsce, więc wariant „covidowego trawnika” nie wchodzi w grę. Jednak etap pierwszy już mamy i to w kilku wersjach.

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

ONI WRACAJĄ W SNACH I DAJĄ ZNAKI... polecamy przeczytanie tekstu w dziale XXI PIĘTRO w serwisie FN .... ....

UFO24

więcej na: emilcin.com

Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...

Dziennik Pokładowy

Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...

czytaj dalej

FILM FN

EMILCIN - materiał archiwalny

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.