Dziś jest:
Sobota, 14 grudnia 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Oglądam z zainteresowaniem, ale i trudno skrywanym rozbawieniem wideo-blog Krzysztofa Jackowskiego. Mój serdeczny wieloletni przyjaciel ma okazję wreszcie posmakować tego, czego chcą ludzie interesujący się szeroko pojmowaną tematyką zjawisk niewyjaśnionych, czyli czego przede wszystkim sobie życzy upiorny, „ezoteryczny suweren”. To on zamienia media (nie tylko ezoteryczne) w ciągłą pogoń za dogadzaniem jego próżności, skołtunionym paranojom, a także – nie ukrywajmy – głupocie.
Jasnowidz z Człuchowa jest obdarzony nie tylko gigantycznym talentem do jasnowidzenia, ale także fantastycznym głosem i darem oratorstwa, czyli sztuki ciekawego mówienia o dowolnej rzeczy. Tego akurat nauczyć się nie sposób, gdyż ten dar dostaje się od Boga wraz z pojawieniem się na świecie. Trudno się więc dziwić, że jego wideo-blogi ogląda się przyjemnie niezależnie od tego, o czym mówi. Oczywiście męczą mnie jego wywody oparte nie tyle o wizje, co fascynacje polityczne, które akurat są pogrążone w mrocznym nacjonalizmie i jakiś cudacznych, pełnych paranoicznego postrzegania świata postaciach z polskiego horroru. Wielokrotnie mu sugerowałem, żeby nie zamieniał swoich pogadanek w program „7 dni świat” według wydumanych paranoi tego czy innego nawiedzeńca, gdzie na kilometr czuć, do jakich poglądów czuje mięte, bo w ten sposób jedynie odstrasza takie osoby jak ja, którzy tych ludzi od lat uważają za… mniejsza z tym. W każdym razie ani to nie ma nic wspólnego z jasnowidzeniem, ani tym bardziej z realiami współczesnego świata.
Uwielbiam, kiedy zaczyna mówić o swoich przeróżnych historiach z życia jasnowidza, a już absolutnie zaczynam głośno klaskać wtedy, kiedy mówi o reinkarnacji, Bogu, sensie cierpienia, życia, przemijania. Wtedy jest fantastyczny, wielki. Ale nie tego chcą ludzie!
Na jego stronie w serwisie youtube można na bieżąco śledzić wpisy na blogu od jego subskrybentów, czyli ludzi, którzy go oglądają. Lektura tych wpisów jest tak przygnębiająca, że nawet radziłem mu, żeby w ogóle wyłączył tę opcję w ustawieniach. Oczywiście, że dzięki nim zarabia gigantyczne jak na polskie ezoteryczne realia pieniądze (wiem ile, ale nie napiszę, bo i tak w to nikt nie uwierzy), ale lepiej nie wiedzieć, jaki ten „suweren ezoteryczny” jest. Używam słowa „suweren”, bo akurat ono od kilku lat kojarzy mi się z czymś paskudnym, wręcz zawstydzającym.
Jaki jest ten suweren? Przede wszystkim „chce wizji” i tylko tego. Jeśli w swoim wideo-blogu Jackowski zaczyna mówić o rzeczach wielkich i ważnych, blog dosłownie zalewają natychmiast komentarze, że „nudno”, że „żenada”, że „nie po tu wchodził/wchodziła” i że „ma dość tych głupot”. Ma być wizja, wizja, wizja! Najlepiej o tym, co będzie z bitcoiem, bo na tym da się zarobić. Także wizja dotycząca przyszłości da się jakoś przekuć na takie czy siakie ruchy finansowe, ale także jest dobrym paliwem do towarzyskiego zabłyśnięcia, że Jackowski coś tam przewidział, ale się nie sprawdziło albo wręcz odwrotnie – sprawdziło. I tak w kółko Macieju – panie Jackowski, przestań pan opowiadać nikogo nie interesujące farmazony, tylko dawaj pan wizję… wizję!
I efekt jest tego taki, że ten biedny Krzysztof Jackowski musi (czy ma na to ochotę, czy też nie) co kilka dni robić kolejny odcinek bloga, gdyż dzięki reklamom zamieszczanym na youtube co miesiąc z Irlandii (tam jest siedziba google) dostaje przekaz na konto w wysokości, która normalnego człowieka przyprawiłaby o zawrót głowy. Ale jednocześnie musi także schlebiać gustom „subskrybującego suwerena” i oczywiście robić wizje, wizje, wizje, bo tylko to go interesuje i tylko tego on chce.
A w ogóle to tam powinny być tzw. konkrety, czyli daty wydarzeń, nazwiska, konkretne takie czy śmakie informacje, które suweren weźmie i na nich chociażby zarobi, a jak ma mówić o „duszy czy bogu”, to niech spada… Ta pułapka w którą chcąc nie chcąc wpadł jasnowidz z Człuchowa okazała się jeszcze bardziej wielowymiarowa w przypadku fanatycznych wyznawców spiskowych wizji świata stanowiących przytłaczającą większość suwerena, którzy nagle o mały włos nie porzucili „jasnowidza z Człuchowa” za jego zakażenie się koronawirusem do czego przyznał się jedynie półgębkiem i ledwo tyci-tyci, ale o kulisach tej przezabawnej i smutnej jednocześnie historii napiszę innym razem. ;)
Od lat uważam polskie cmentarze za najbardziej upiorną rzecz ze wszystkich, jakie znam. Te przerażające zdjęcia zmarłych osób na marmurowych płytach, jakieś gigantyczne pomniki, przezabawne w swojej sztucznej patetyczności „komentarze o zmarłym czy zmarłej” – to wszystko sprawia, że cmentarze są największym dowodem na to, że Polska jest krajem ludzi deklarujących się oczywiście jako wierzący, ale w rzeczywistości w przytłaczającej większości są całkowicie niewierzący, gdyż „babcia leży tam w alejce po prawej”, a nie jest w jakimś innym świecie. Rodzice wchodząc na cmentarz z pełną powagą mówią dzieciom, że teraz trzeba iść odwiedzić babcię, ciocię, wujka czy dziadka, bo oni sobie tam leżą i trzeba od czasu do czasu ich odwiedzać.
Ten ludowo-religijny kult zakopanego ciała jako „miejsca wiecznego spoczynku” wbija się dziecku do głowy tezę, że najpierw się żyje, potem umiera i wreszcie w dole pod pomnikiem z marmuru jest się niczym w kolejnej kwaterze. Co więcej – tam się wreszcie odpoczywa po trudach życia. Trudno się dziwić, że dzieci te potem w żaden sposób nie interesują się duchowością czy sprawę tego, co się dzieje z duszą człowieka po śmierci czy nawet szerzej człowiekiem po śmierci.
Rzeczywistość wokół daje bowiem jasną odpowiedź – potem się po prostu leży tu i tu, a rodzina czasami odwiedza. Zapali lampkę, przyniesie chryzantemę i postawi na płycie. I po zawodach.
Wiem, że kiedyś na ziemi kremacja zwłok stanie się czymś oczywistym, znikną te wszystkie koszmarki z płyt marmurowych wraz z miejscami na donice, dzięki którym kwitnie cmentarny biznes. Ludzie będą wiedzieli, że babcia wcale nie jest zakopana, lecz kontynuuje podróż dalej jako cudowne, boskie i nieśmiertelne światło. Ale to zajmie jeszcze co najmniej kilkaset lat, a do tej pory cmentarze będą zabierały kolejne hektary ziemi.
Na razie trzeba się liczyć z tym, że od czasu do czasu dochodzi do takich sytuacji rodem z horrorów klasy B, kiedy głowa babci nagle… zresztą – specjalnie na potrzeby tego wpisu w Dzienniku Pokładowym prezentuję zeskanowane screeny z tekstu gazetowego, który z rozbawieniem, ale i lekką zadumą umieściłem w moim prywatnym archiwum. Będą tę historię prezentował podczas moich wykładów o duchowości, aby przekonywać ludzi, że czas zmienić nasze zwyczaje dotyczące śmierci.
Baza FN, 6 grudnia 2020
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie