Dziś jest:
Wtorek, 10 grudnia 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Każdy dzień pandemii koronawirusa przekonuje mnie, że jest to największy dar dla ludzkości. Świat już nigdy nie będzie taki sam, choć te zmiany na razie są ledwo dostrzegalne. Ale właśnie rozpoczął się proces przebudzenia ludzkości z paskudnego, egoistycznego i szkodliwego snu. Myślicie, że za chwilę wszystko powróci do tego, jak było? No cóż… Radzę wszystkim - obserwujcie spokojnie to, co się będzie działo na świecie. To trochę jak w kinie. Widowisko dopiero się zaczęło!
Od samego początku byłem pewien, że pandemia koronawirusa jest czymś więcej niż kolejną chorobą zakaźną jak EBOLA czy HIV – idzie z innego poziomu, z zupełnie „innej bajki”. Jest z nią związana jakaś zagadkowa moc, której siły jeszcze nie poznaliśmy, ale która bez wątpienia ma karmiczny wpływ na losy świata. Wielokrotnie się zastanawiałem, co mogłoby powstrzymać ludzką bestię spragnioną większego samochodu, większej ilości domów, jeszcze bardziej wypasionych wakacji oczywiście „All Inclusive” w najbardziej egzotycznych miejscach, z których potem można publikować zdjęcia w portalach społecznościowych, co ma oczywiście przekonywać wszystkich wokół, jak to taka osoba jest szczęśliwa i nikt nawet się nie zbliży do jej szczęścia na rajskiej wyspie, bo do tego trzeba wydać fortunę na tak drogą wycieczkę… Wszystko podszyte jest najbardziej paskudnym egoizmem, choć oczywiście pozornym celem publikacji takich zdjęć jest chęć „podzielenia się swoim szczęściem z innymi”. Ale to wszystko jest fałsz.
Przekonujemy się łatwo o tym wtedy, kiedy dowiadujemy się o takiej rzekomo bardzo szczęśliwej osobie chwalącej się w mediach społecznościowych nowym drogim domem, samochodem, podróżami w najbardziej egzotyczne zakątki świata, że tak naprawdę ma depresję i jest od lat na silnych lekach psychotropowych. Wiele osób wręcz ma kłopot z uwierzeniem w to, że tak znana i bogata osoba ma jakiekolwiek stany depresyjne, skoro ze zdjęć publikowanych od lat w portalach społecznościowych wręcz tryska fontanną szczęścia i radości, a tu… taka niespodzianka.
Tymczasem jest to zwykły brak duchowości. Tylko droga rozwoju duchowego może zapewnić prawdziwe szczęście, które nie trzeba w żaden sposób wspomagać publikowanymi zdjęciami, które mają przekonać cały świat (choć głównie nas samych), jak bardzo jesteśmy szczęśliwi.
Pandemia koronawirusa powiedziała tym wszystkim ludziom „Sprawdzam!”. I choć oni już myślą, że za chwilę to wszystko się skończy i będzie możliwy powrót do tego bezlitosnego dla planety i hedonistycznego stylu życia, który prowadzili wcześniej, to czeka ich duże zaskoczenie. I z pewnością bardzo przykre, gdyż powrotu do tego co było nie będzie.
Z rozbawieniem śledzę informacje o pewnym wyjątkowo pazernym geszefciarzu, który pracując na państwowej posadzie okazał się – ku bezgranicznemu zdumieniu innych pracujących na państwowych posadach ludzi - kolekcjonerem domów, mieszkań, apartamentów, wręcz pałaców. Ludzie, którzy zajmują się jego niewyobrażalną i podejrzaną karierą opowiadali mi, że zgubiła go właśnie chciwość i pazerność, wręcz psychiatryczna chęć posiadania. Gdyby nie ta jego cecha z dolnych pięter ludzkiej natury, to nikt by się nie dowiedział o jego magnackiej fortunie uzyskanej z państwowych posad. Ale ten szemrany geszefciarz chciał więcej i więcej. Mój znajomy w rozmowie ze mną nawet głośno się zastanawiał, po co temu cwaniakowi tyle apartamentów, skoro mieszkać może tylko w jednym, góra we dwóch, a przecież z rozliczenia podatkowego za ub. rok wynika, że tych wszystkich domów i mieszkań nie wynajmował (poza jednym dla kogoś z rodziny), a tylko chciał mieć więcej, więcej, więcej… Znajomy zasugerował, że jest to jakaś odmiana choroby psychicznej. Moim zdaniem ta historia pokazuje chorobę, która jest związana z całkowicie fałszywą wiarą w układ „jedno życie – potem śmierć – potem wieczna laba w raju”, lub - co nawet bardziej prawdopodobne – z fałszywym afiszowaniem się swoją rzekomo wielką religijnością, choć tak naprawdę brakiem wiary w ten cały cyrk „z nieśmiertelną duszą”. Żyje się raz. Żyje się po to, żeby się nachapać. Wycisnąć z życia tyle, ile się da. Pięć domów? Kupujemy szósty. Co? Za dużo?! No to jak się nie podoba, to jeszcze dokupimy pięć. Niech kłuje w oczy frajerów, ile ja mam, a ile oni nie mają… Więcej, więcej, więcej!
Ostatnio porządkuję moje archiwum i zdumiewa mnie ilość zdjęć, filmów, relacji, spisanych opowieści, które nigdy nie ujrzały światła dziennego, a które umieszczałem w katalogach w nadziei, że kiedyś przyjdzie ich czas. Przykładem jest historia związana z Wylatowem, która dla mnie rozpoczęła się w roku 1999 i trwała trzy niezwykłe lata. Zgłosili się do mnie producenci filmowi, aby zrealizować film fabularny (nie żaden kolejny n-ty dokument „o kręgach zbożowych”, ale zwykłą fabułę na duże ekrany kin!) poświęcony temu, co wydarzyło się w Wylatowie w latach 1999-2001. Pomysł jest kuszący, bo to jest rzeczywiście filmowa historia. Muszę jednak ostrożnie składać deklaracje, bo już teraz jestem całkowicie pochłonięty przez dwie produkcje filmowe. Kiedy je skończę i postawię końcową kropkę na ostatniej kartce, wtedy zastanowię się, co dalej.
Ale dzięki przeglądaniu archiwum znajduję zabawne rzeczy. Chcecie przykład? Proszę bardzo… film z 2002 roku, kiedy nosiłem brodę i po raz pierwszy w historii wynająłem dom przy polach, gdzie powstawały kręgi zbożowe. Nie mogę powstrzymać śmiechu, kiedy oglądam te sceny,. Gdybym dziś mógł temu młodziakowi z brodą (którym wtedy byłem) powiedzieć to i owo, to na pewno wiele spraw potoczyłoby się inaczej. Choć z drugiej strony… może właśnie tak miało być? Mój przyjaciel Krzysztof Jackowski tłumaczył mi ostatnio, że wszystkie główne wydarzenia na naszej ścieżce życia są już dawno ustalone. Zaczynamy grę, ale ścieżka już jest, po której przyjdzie nam iść. Oczywiście w ramach tego marszu po ścieżce możemy to i owo zrobić, ale kierunek i poszczególne przystanki są już na niej ustalone przez stwórcę tej gry zwanej życiem. Kto wie… może ma rację?
Baza FN, 22 marca 2021
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie