Dziś jest:
Niedziela, 24 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Historia występu tzw. „badaczy UFO” w nieistniejącym od wielu lat programie „Rozmowy w Toku” pokazuje wiele aspektów czegoś, z czym spotykam się od wielu lat, co mnie zaskoczyło i wprawiło w bezgraniczne zdumienie. Z upływem lat przekonuję się, że jest to niestety typowo rodzima przypadłość oparta na wszystkich ciemnych demonach polskiej duszy: zawiści, zazdrości, kompleksach.
Ostatnio miałem ciekawą sytuację, którą postanowiłem opisać wszystkim w „Dzienniku Pokładowym”, gdyż ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak to wygląda od środka. Ale po kolei. Moja koleżanka przysłała mi e-mail, w którym jeden z czytelników serwisu FN w sposób stanowczy radził Fundacji Nautilus (w tym także rzecz jasna mnie), aby przestać opowiadać farmazony o prawdziwości historii spotkania z UFO Lecha Chacińskiego z 2003 roku, bo sprawa „została dawno wyjaśniona” w programie Ewy Drzyzgi „Rozmowy w Toku”, który co prawda nie istnieje od wielu lat, ale – jak sugerował życzliwy znawca UFO – „można go sobie ściągnąć skądś i obejrzeć”. Tam ufolodzy (!) wszystko wyjaśnili, oszusta zdemaskowali i wypunktowali, rozjechali jak walcem, ośmieszyli, wręcz po jego bajkach nie zostało nic… miazga i pusty śmiech.
Była tam dobra rada, aby zanim w ogóle ktokolwiek z nas dotknie historii Lecha Chacińskiego powinien obowiązkowo obejrzeć ten odcinek „Rozmów w Toku”, bo wtedy odejdzie ochota na zajmowanie się bredniami cwanego oszusta. Zaoszczędzi się czas i energię – po prostu.
Bidula wypisując te idiotyczne farmazony nie wiedział, jakie były kulisy tego programu, a także wielu innych podobnych, gdzie jakaś historia została zdemaskowana przez – cudzysłów nieprzypadkowy i wielce znaczący – „absolutnych znafców" (pisanych przez "f"), wybitnych ekspertów. Postanowiłem opisać kulisy tego programu, gdyż dokładnie je pamiętam i tylko można smutno się uśmiechnąć, jak bardzo ludzie nie mają pojęcia o tym, jak wygląda często temat „UFO w mediach”.
Od czego zacząć tę opowieść? Może od tego, że praktycznie minimum raz w miesiącu miałem przez wiele lat propozycje występów w któreś polskiej telewizji o UFO. Wiem dobrze, że dla dziennikarzy Fundacja Nautilus jest bardzo często jedynym wiarygodnym źródłem informacji o niewyjaśnionych zjawiskach. To jedyna w Polsce organizacja pozarządowa zajmująca się takimi tematami, która składa sprawozdania corocznie do ministerstwa nauki, która prowadzi bardzo popularne serwisy bez reklam (!), a także pełną księgowość związaną z działalnością fundacji. To nie jest „trzech kolesi, co to się poznali w sieci i założyli darmową witrynę albo bloga”, bo takich są legiony i… nawet szkoda im poświęcać czasu. FN to także moja osoba, a to dla mediów i producentów programów daje gwarancję, że na wizji wystąpi ktoś, kto zagwarantuje oglądalność. I dlatego dzwonili i zresztą wciąż dzwonią, a ja konsekwentnie odmawiam, gdyż z takich występów jest tylko więcej szkody, niż pożytku.
I tak dokładnie było z programem „Rozmowy w Toku”. Na moją komórkę zadzwoniła osoba, która była producentką programu odpowiedzialną za dobór gości, a jednocześnie moją dobrą znajomą. Poprosiła o namiary do 2-3 osób, które albo widziały UFO, albo coś ciekawego przeżyły. No i oczywiście prośba, abym w programie wystąpił jako ekspert. W tej ostatniej sprawie grzecznie odmówiłem tłumacząc, że z racji wykonywanego przeze mnie zawodu prezentowanie się w telewizji jako „facet od UFO” może być dla mnie bardzo niebezpieczne ze względu na to, jak fatalnie postrzegane jest to zjawisko. Bujdy, fantasmagorie, brednie nawiedzeńców i wariatów – przytłaczająca większość tak mniej więcej myśli o temacie obcych cywilizacji, które odwiedzają Ziemię, choć ta sprawa jest dla mnie oczywista, prawdziwa w 100 procentach, zupełnie będąca poza sporem. Ale jest, jak jest.
Moja koleżanka namawiała mnie jeszcze chwilę, ale kiedy zobaczyła, że nic nie wskóra, poprosiła o jakieś propozycje nazwisk. I tak szybko w e-mailu zaproponowałem jej m.in. Lecha Chacińskiego ze Szczecinka, ale także dwóch moich kolegów, którzy o tej historii akurat wiedzą niewiele, ale o UFO wypowiadają się całkiem rozsądnie i na pewno będą pasowali do programu. Jeden to znany pisarz, drugi dziennikarz piszący teksty o zjawiskach niewyjaśnionych. Myślałem, że na tym sprawa się zakończy, ale srogo się myliłem.
Trzy dni później moja koleżanka z redakcji „Rozmów w Toku” odezwała się ponownie. Podziękowała za namiary do Lecha Chacińskiego, który okazał się miłym człowiekiem i zgodził się wystąpić w programie. Gorzej z tzw. „ekspertami od UFO”, bo ci dwaj zaproponowani przeze mnie nie mogą. Jeden jest za granicą, a drugi nie chce występować, bo „coś tam”. Ale ona już sobie poradziła i w sieci znalazła dwóch zawodników, którzy chcą wystąpić w programie i zajmują się UFO aż miło. I tu podała mi dwa nazwiska wyjątkowo zakłamanych i zakompleksionych buców, którzy od lat spode łba patrzą na moją osobę i FN, co jest głównym motywem przewodnim ich tak zwanych „badań ufologicznych”. Od lat opluwali wszystko, co pojawiło się w serwisie FN „z marszu” i stało się jasne, że parszywe dranie oplują także historię Lecha Chacińskiego bez względu na to, co by pan Lech nie powiedział. Zadzwoniłem do mojej koleżanki i powiedziałem jej, że zrobi w ten sposób ogromną krzywdę temu człowiekowi, a mnie także stawia w trudnej sytuacji.
- Słuchaj.. czy wiesz, co to są za eksperci, których znalazł ci twój najlepszy przyjaciel „wujek google”? Jeden to bandzior i oszust, który miał proces za pobicie, znany jest z tego, że sam fabrykuje zdjęcia UFO i je potem publikuje, jest agresywny, bezgranicznie głupi, ale przede wszystkim od lat zwierzęco nienawidzi mnie i tego, jak bardzo znana i popularna jest FN w odróżnieniu od jego bełkotliwego, przez nikogo nieczytanego, nudnego jak flaki z olejem bloga… Ten nikczemny człowiek negował wszystkie najprawdziwsze przypadki z UFO, które miałem okazję badać i robił to tylko dlatego, że to do mnie one trafiły. Uwierz mi, że tak dokładnie było! Zawiść, zazdrość, małość, nikczemność –najbardziej paskudne polskie cechy w tym jednym człowieku zgromadziły się niczym kumulacja w lotto. Gość z powodów estetycznych i tego, jakie wulgaryzmy od lat mi wysyła nie powinien być zapraszany do programów, gdzie są ludzie, których ja poleciłem… Ten drugi to... opluje go tak samo gorąco jak pierwszy. Żaden z nich nie zna historii Chacińskiego, nie badał jej na miejscu, nie wie, że są inni świadkowie, którzy widzieli startujący obiekt UFO i uwiarygadniają w stopniu absolutnym tę historię. Zlituj się, nie rób takiego draństwa Chacińskiemu, bo na to nie zasługuje… ja w ciemno wiem, co te dwa zawistne matoły powiedzą i jest mi już wstyd przed Lechem Chacińskim… - mówiłem mojej koleżance, producentce programu.
Usłyszałem odpowiedź.
- Może i tak jest, ale ja nie mam czasu szukać innych osób, bo mamy nagranie za trzy dni. Zaproponowałam ci występ, a ty odmówiłeś, więc nie miej pretensji.
Oczywiście trudno nie było przyznać jej racji. Program został nagrany i niestety miałem rację w stu procentach. Wygadywali idiotyzmy, jak to „nic się w relacji Chacińskiego nie zgadza”, że raz powiedział tak, a raz siak i że „fałsz”, że „oszustwo”, że taki jeden i drugi cymbał to „dostrzegł od razu” i tak dalej i tak dalej. Szkoda nawet pisać o tym, bo naprawdę nie ma sensu. Potem tylko zadzwoniłem do Lecha Chacińskiego i go przeprosiłem, że wpakowałem go na taką minę. Pan Lech nie bardzo rozumiał, jak mogło w ogóle dojść do tego, że opluwali go w tak nikczemny i zakłamany sposób ludzie, którzy przecież zajmują się UFO.
- Ale dlaczego Panie Robercie oni mówili takie bzdury? Ja myślałem, że jak ktoś zajmuje się UFO to będzie życzliwy dla takich ludzi jak ja, którzy narażają się na osąd innych i mimo wszystko mówią publicznie o tyn, co przeżyli, a oni takie bzdury o mnie gadali... a przecież nawet mogli zapytać moją żonę, to by im powiedziała, co mówiłem od razu po tym incydencie z UFO w 2003, jak byłem poruszony, a oni… i jakie bzdury mówili… jakie idiotyzmy… nie wiem panie Robercie, ale ja już się więcej nie zgodzę wystąpić w telewizji, bo potem mam kłopoty… - mówił mi przez telefon Lech Chaciński.
I co mu miałem powiedzieć? Że takie zawistne bęcwały chwaliły by jego historię, gdyby on zgłosił się z nią do nich, a nie zajęła by się nią znienawidzona FN? Czy miałem mu wyjaśniać, że ten sam mechanizm opluwania „na granicy paranoi” najprawdziwszych z prawdziwych historii spotkań z UFO przez jakiś zawistnych „internetowych samozwańczych ekspertów od UFO” został zastosowany w opluwaniu tak prawdziwych historii zaprezentowanych przez FN jak Zdany , spotkanie z UFO na Bałtyku w 1983, a nawet Emilcin po tym, jak postawiliśmy tam pomnik w 2005?! Nie miało to sensu. Dziś jeden z tych - pożal się Boże - samozwańczych ekspertów od spotkania Chacińskiego z UFO nie żyje, a drugi przez wiele lat wygadywał parszywe, bezwstydne kłamstwa o najprawdziwszej z prawdziwych historii spotkania z UFO w Zdanach. Niechęć do mojej osoby była silniejsza niż zachowanie choć minimum przyzwoitości.
Kiedyś już pisałem w „Dzienniku Pokładowym” o metodzie negowania prawdziwych historii na tzw. „niezgadzające się szczegóły”. W sposób parszywy, wykorzystujący naturalne słabości ludzkiej pamięci, a jednak skuteczny w stosunku do osób, do których taka zakłamana narracja trafia jak najbardziej. Poniżej link do tego odcinka „Dziennika Pokładowego”.
Serwis FN po zmianach oskryptowania przeprowadzonych w lipcu chodzi jak złoto, co na pewno wszyscy nasi stali czytelnicy zauważyli, a jeśli nie, to proszę mi wierzyć – nigdy nie był tak szybki i precyzyjny. Ale to początek zmian, które nas czekają na jesieni. Okręt Nautilus niedługo będzie obchodził 25-lecie obecności na „morzu www” i warto, aby w nową erę wszedł lekko zmieniony, ale będą to tylko zmiany na lepsze. Przy okazji tego zbliżającego się 25-ciolecia uświadomiłem sobie, że z każdym rokiem moja fascynacja tą tematyką wzrasta i nadziwić się nie mogę, że najciekawsze tematy na Ziemi (cel życia, reinkarnacja, przybywanie na naszą planetę „obcych istot”) przez ludzi co najwyżej jest komentowana wzruszeniem ramion. Takie historie… tak ważne tematy dotyczące odpowiedzi na najważniejsze pytania, jakie kiedykolwiek mógł postawić sobie człowiek, a tymczasem zainteresowanie tak zwanego „szerokiego suwerena polskiego” jest w okolicach zera absolutnego… nieprawdopodobny jest ten nasz ziemski świat XXI wieku. Kiedy się patrzy na niego z pokładu okrętu Nautilus – wręcz obezwładnia i zachwyca tym, jak bardzo jest zabawny.
Baza FN, 7 sierpnia 2021
/poniżej grafika - kapitan Nemo z ukrycia obserwuje życie wielkiego miasta, XX TYSIĘCY MIL PODMORSKIEJ ŻEGLUGI/
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie