Dziś jest:
Niedziela, 24 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Kiedy byłem dzieckiem nie lubiłem 1-szego listopada, gdyż przerażały mnie cmentarze i tak zwane ‘odwiedzanie bliskich’. Upiorne zdjęcia zmarłych ludzi spoglądające na nas z pomników przekonywały mnie, że moje życie także kiedyś zakończy się w ten sposób, a sam na końcu mojej drogi wyląduję w takim przerażającym, zimnym miejscu. Dziś po wielu latach podróży okrętem Nautilus patrzę na to inaczej, a cmentarz wydaje mi się miejscem zadziwiającym, a nawet w pewien sposób pogodnym.
Długo się zbierałem, aby napisać tych kilka słów w Dzienniku Pokładowym. Ostatnie tygodnie, a nawet miesiące w moim życiu to okres wielkich zmian, które znacząco wpłyną na mój los. Nie miałem głowy ani do serwisu FN, ani odpowiadania na korespondencję czy prowadzenia projektów. Zmiany oznaczają zawsze coś pozytywnego, bo sama zmiana w sobie jest rzeczą pożądaną, gdyż nasze życie jest przecież wielkim ciągiem zmian. Budzą one jednak w każdym z nas niepokój, gdyż kiedy coś się kończy obawiamy się, że zawsze po tym może być gorzej, co bardzo się nam nie podoba, gdyż nasz egoizm szuka wygody i komfortu. Ale zmiany są nieuchronne i trzeba je przyjmować z uśmiechem i akceptacją, gdyż są samą istotą naszego życia. One są życiem.
Piszę może trochę zagadkowo, ale nie chcę zdradzać zbyt wiele z mojego prywatnego życia. Jestem w końcu Kapitanem Nemo (tłum. z łac. - „Nikt”) z okrętu Nautilus, postacią z natury rzeczy trochę tajemniczą i nieodgadnioną, wokół której musi być trochę aura tajemnicy i niedopowiedzenia. Nie jest przypadkiem, że nie prowadzę żadnych kont społecznościowych, a informacje o mnie w sieci są skąpe i przeważnie od lat nieaktualne, co w żaden sposób mi nie przeszkadza… ale dość o tym.
Najważniejsze, że będę starał się delikatnie wracać na pokład okrętu Nautilus, choć zajmie mi to pewnie wiele tygodni. Ale ten wpis w „Dzienniku Pokładowym” niech będzie takim pierwszym krokiem. Piszę te słowa 1-go listopada, kiedy Polacy odwiedzają cmentarze, gdzie – jak zwykło się mówić – leżą nasi bliscy. Jest to sformułowanie z gruntu fałszywe, gdyż ci ludzie których znaliśmy są zupełnie gdzie indziej, a w tej upiornej zimnej ziemi znajdują się jedynie szczątki ich ciał materialnych, które przez krótką chwilę służyły im jako mniej lub bardziej wygodne narzędzia używane przez duszę, aby móc przeżywać swoją przygodę w świecie materii. Kiedyś jeden z moich mistrzów duchowych porównał tę sytuację do używania samochodu na jednym z etapów długiej podróży. Kiedy ten się kończy wysiadamy z samochodu, bo nie jest nam już potrzebny, gdyż na przykład wsiadamy na statek, aby przepłynąć morze. Samochód był tylko narzędziem, efektownym i na pewnym etapie podróży bardzo potrzebnym, ale to nie samochód jest nami… My wysiedliśmy z niego i udaliśmy się w dalszą drogę. Chodząc po cmentarzu i słuchając rozmów ludzi co chwilę słyszę „teraz idziemy odwiedzić babcię”… „a teraz ciocię Halinę”” – zupełnie tak, jakby ci ludzie byli właśnie pod tym przerażającym kamieniem, na którym jest napisana data śmierci.
Zdarza mi się czasami, że zapisuję sobie w swoich notatkach jakieś zasłyszane zdanie, które ktoś napisał lub powiedział a które z jakiś powodów uznałem za ważne i ciekawe, warto zanotowania. Kilka dni temu zapisałem sobie coś takiego, co przeczytałem w jednym z komentarzy pod tekstem o 1-szym listopada:
Obchodzę 1 XI szerokim łukiem.
Nie lubię udawanego smutku, pamięci tylko w tym dniu, plastikowych kwiatów i zniczy, wiązanek na pokaz rodzinie, rewii mody, zagarniania połaci na marmurowe bunkry. Pielęgnuję bliskich nieobecnych w sercu i wolałabym bio-urny z nasionkiem drzewa
Zastanowiły mnie te słowa i w sumie się z ich autorką zgadzam, choć dodałbym tutaj małe zastrzeżenie. Jeśli ma się odpowiednią wiedzę o życiu po śmierci, reinkarnacji i nieśmiertelnej ludzkiej duszy, to wizyta na cmentarzu 1-go listopada może być nawet doświadczeniem ciekawym, żeby nie rzec budującym. Te tysiące światełek pochodzących z płomieni świec pokazują bowiem niezwykłą prawdę o naszym świecie. Bo one kiedyś zgasną gdyż wypali się paliwo lampek, ale mimo wszystko pojawią się ponownie, gdyż za rok ludzie zapalą je znowu. Płomień jest bowiem nieśmiertelny podobnie jak my – to że znika z naszych oczu nie oznacza, że nie pojawi się znowu. Nic się nie kończy, a ten przerażający nas tak bardzo koniec jest tylko początkiem zmiany. A zmian nie należy się bać, a jedynie przyjmować je jako coś naturalnego, nieuchronnego, ale bardzo dla nas pożądanego i pozytywnego.
Na koniec tego wpisu pomyślałem sobie, że zaprezentuję wszystkim czytelnikom „Dziennika Pokładowego” unikalny materiał wideo, który jest… powiedzmy… „dźwiękowym listem/wiadomością” do mojego serdecznego przyjaciela Krzysztofa Jackowskiego, z którym od blisko 30 lat prowadzę rozmowę o życiu i śmierci. 22 lipca 2019 roku przeszedł po tęczowym moście do krainy światła red. naczelny miesięcznika Nieznany Świat Marek Rymuszko, który na mojej mapie ziemskiej wędrówki jako „kapitana okrętu Nautilus” był ważnym punktem, bardzo znaczącą postacią w wielkiej podróży w poszukiwaniu odpowiedzi na pytania nurtujące od lat całą naszą trójkę, do którego zawsze mogłem zadzwonić, wymienić się uwagami, podyskutować. Zresztą – bardzo podobnie postrzegał Marka Krzysztof Jackowski. Wydarzyła mi się ostatnio osobliwa historia, którą postanowiłem opisać jasnowidzowi z Człuchowa w ten oryginalny, multimedialny sposób. Pomyślałem, że ten materiał właśnie 1-go listopada może być interesujący także dla czytelników odwiedzających pokład okrętu Nautilus, którzy od lat śledzą moje rozmowy z jasnowidzem z Człuchowa.
I już zupełnie na koniec mam propozycję dla tych wszystkich czytających te słowa, którzy odwiedzą w tym niezwykłym dniu najsłynniejszy i moim zdaniem najpiękniejszy cmentarz w Polsce (jeśli cmentarz może być w ogóle piękny), czyli Stare Powązki w Warszawie. Tam znajdźcie kwaterę nr 327, która jest blisko bramy nr 6 od ulicy Jana Ostronoga, a prawie „tuż obok” wejścia otwieranego tylko w okolicy Dnia Wszystkich Świętych u zbiegu ul. Ostronoga i Wawrzyszewskiej. Wśród grobów kwatery 327 znajdźcie także ten, na którym jest tabliczka „Marek Rymuszko – żył l. 71”
Zapalcie proszę na tym grobie małe światełko, bo ten człowiek zrobił w swoim życiu naprawdę bardzo wiele, abyśmy zbliżyli się do poznania prawdy o nas i naszej wielkiej przygodzie zwanej ludzkim życiem. Zasłużył sobie, abyśmy o nim w tym niezwykłym dniu pamiętali.
Baza FN, 1-szy listopada 2021
/szczegółowa lokalizacja grobu Marka Rymuszko na warszawskich Starych Powązkach/
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie