Dziś jest:
Piątek, 22 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Byliśmy w Krakowie i Nowej Hucie, gdzie miałem wykład o... mniejsza z tym. Przy okazji odwiedziliśmy Wawel i oczywiście tzw. Groby Królewskie. Jedna rzecz zwróciła moją uwagę, która oczywiście byłaby wyśmiana przez 99 procent ludzi odwiedzających to miejsce. Dlaczego wyśmiana?! Już wyjaśniam.
Zawsze powtarzam na każdym kroku, że ze wszystkich rzeczy związanych ze zjawiskami niewyjaśnionymi najważniejsza jest wiedza dotycząca ludzkiej duszy. Bez tego nie zrobimy jako ludzkość kroku do przodu, nie pokonamy także tej przeklętej choroby nacjonalizmu, która leży u podstaw obecnego konfliktu Rosji z Ukrainą.
Istnieje bowiem reinkarnacja. Nie ma żadnej „wiary w reinkarnację”, nie ma żadnej „kolejnej teorii, która jest jedynie jedną z wielu”, ale jest po prostu wiedza. Reinkarnacja istnieje na takiej samej zasadzie, jak prawo ciążenia. Nie ma sensu mówić o tym, że się w nie „nie wierzy”, bo upuszczenie kilkukilogramowego imadła na stopę takiego „niewierzącego” szybko go wyleczy z jego sceptycyzmu. Reinkarnacja jest, po prostu jest. Miałem okazję przekonać się o tym tyle razy, tyle razy mogłem wręcz dotknąć tej wielkiej tajemnicy ludzkiego życia i śmierci, że traktuję ją jako oczywistość. Gdyby ludzie rzucający butelkami z benzyną w stronę milicji z Berkutu wiedzieli o tym, że w szeregach stojących tam ludzi jest być może ich nieżyjący dziadek, to… ręka by im zadrżała. Oczywiście dotyczy to także drugiej strony.
Świat postrzegany jest przez ludzi niczym poszatkowane na narodowe zagony pole. Tu „jest Francja”, tu „jest Rosja”. Ta ma jakieś „interesy”, tamta ma inne. Jakaś gra, walka o teren i konieczne odgradzanie zaporami i granicami naszego zagonu od innych. Tymczasem dla duszy nie istnieją żadne podziały, żadne granice. Przez całe swoje życie zajmowałeś się prześladowaniem jakiejś grupy ludzi, na przykład Żydów czy Cyganów? Masz bardzo duże szanse, że wielki „zegarmistrz światła” w kolejnej Twojej przygodzie na Ziemi da Ci poznać smak tego, co to znaczy urodzić się właśnie w tej grupie. Sam doświadczysz tego, co to znaczy być „po drugiej stronie barykady”. Oczywiście nie możesz mieć nawet cienia wiedzy o tym, że kiedyś byłeś prześladującym tych, do których dzisiaj należysz i za których jesteś gotowy poświęcić obecne życie.
Tego typu mechanizm rodzi jednak konsekwencje, gdyż każda wielka wojna, rewolucja czy fala gigantycznego cierpienia przelewająca się przez naszą planetę musi wywołać falę inkarnacji, w których ludzie uczestniczący w zbrodniach muszą ową złą karmę wypalić, muszą zrozumieć, co to znaczy cierpienie, ból, łzy itp. To po tysiąckroć gorsze niż kara więzienia, gdyż i ból większy, a także lekcja bardziej przejmująca. Cały czas twierdzę, że ludzkość nie upora się z ową prawdziwą plagą nowotworów (zwłaszcza w Polsce), dopóki nie uwolni się z tej pułapki, w jaką wpędziła się propagując albo idiotyczny ateizm, albo równie wariacki pogląd „jedno życie – jedna szansa”. Zwłaszcza patrząc na małe dzieci umierające na raka propagowanie tej wersji „życia po śmierci” przejmuje taką grozą, że w zasadzie słów brakuje, aby ją opisać.
Nie lubię cmentarzy. Jeśli tylko mogę, to ich unikam. Zawsze wprawia mnie w osłupienie zdanie, które słyszę od ludzi, którzy idą „odwiedzić dziadka lub ciocię”. W niektórych częściach świata to wariactwo wynikające z braku wiedzy duchowej doprowadziło do tego, że na groby przynosi się jedzenie i wódkę, aby zmarli „sobie trochę podjedli”, a w ekstremalnych wypadkach (niektóre części Filipin) wręcz w rok po pogrzebie wykopuje się rozpadające ludzkie truchła, ubiera w zwykłe stroje i świętuje się „ich powrót”. Potem z braku lepszego pomysłu zakopuje się ich z powrotem do grobów. Całe to szaleństwo wynika z uwielbienia materii, owej wielkiej oszustki, którą ludzie wschodu słusznie nazywają „Mają”, czyli mistrzynią ułudy. Skoro wierzymy tylko w to, co możemy „dotknąć i zobaczyć”, więc zmarła babcia jest tam, gdzie można ją właśnie odczuć fizycznie dotykając kamień nagrobny w cmentarnej alejce. Cmentarze jedynie pogłębiają ludzką niewiedzę o ludzkiej duszy stanowiącej podstawę naszego świata – jestem o tym przekonany.
Ale powiem nawet coś więcej. Nie mam wątpliwości, że wiele osób pochylając się nad grobem zmarłej wiele lat temu cioci lub pradziadka nie ma świadomości, że pochyla się… nad własnym grobem! Tak, to nie jest żaden żart. Zajmując się na poważnie tematem reinkarnacji od ponad dwudziestu lat zacząłem dostrzegać pewne prawidłowości związane z tym, jak potem inkarnuje się ludzka dusza. Bardzo często powroty zdarzają się w tej samej rodzinie albo w grupie ludzi, którzy uczestniczyli wspólnie w przeżywaniu jakiejś historii. A więc w dwa lata po śmierci dziadka rodzi się jego wnuczek, który nagle mówi w wieku dwóch lat zdumionym i trochę przerażonym rodzicom, że on mieszkał „tam, w tym domku” i miał na imię tak i tak. Miałem okazję badać taką właśnie historię, kiedy syn moich znajomych miał nawet takie samo dziwaczne znamię, jak jego dawno zmarły dziadek. Co więcej, powiedział, że „zginął w lesie od niedobrej świnki”. I wtedy pod jego rodzicami ugięły się nogi, gdyż dziadek został w lesie śmiertelnie zaatakowany przez wściekłego dzika… To prawdziwa historia.
Na samym początku tego wpisu w dzienniku wspomniałem o wizycie na Wawelu. Leży tam wielu mniej lub bardziej wybitnych Polaków, ale w przynajmniej jednym przypadku ten sam człowiek został pochowany podwójnie. W odległości około 40 metrów od siebie znajduje się krypta, w której został pochowany generał Władysław Sikorski (ur. 20 maja 1881 w Tuszowie Narodowym, zm. 4 lipca 1943 na Gibraltarze), a kilka pomieszczeń dalej jest sarkofag z byłym prezydentem Lechem Kaczyńskim (ur. 18 czerwca 1949 w Warszawie, zm. 10 kwietnia 2010 w Smoleńsku). To, że ten ostatni trafił na Wawel (mimo rozpętania przez ten fakt największego sporu w historii Polski) nie było w najmniejszym stopniu przypadkiem.
Absolutnie jestem pewien, że to jest „ten sam człowiek”, którego dusza inkarnowała się ponownie. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak bardzo losy obu tych postaci są do siebie podobne. Proszę mi wierzyć – prawie identyczna śmierć w katastrofie lotniczej jest tylko wierzchołkiem góry lodowej…
Podobnie mogę założyć się o każde pieniądze, że inny wybitny polski polityk i wielki antagonista Lecha Kaczyńskiego czyli Lech Wałęsa to nikt inny, jak Józef Piłsudski.
Kiedy dowiedziałem się, że Marszałek przez obóz narodowy przez całe życie był oskarżany o to, że był w młodości „agentem niemieckim lub japońskim” nawet przez chwilę mnie nie zdziwiło. Z moich badań nad reinkarnacją wynika bowiem, że ludzkie dusze inkarnując się ponownie w jakimś wielkim celu (odzyskanie niepodległości, dokończenie zaczętego dzieła) przechodzą bardzo podobne koleje losu. Ba, są nawet do siebie bardzo podobni, mają podobne upodobania, a nawet ubierają się także podobnie. Kiedyś może uda mi się napisać o tej sprawie dłuższy tekst i wtedy zobaczycie, jak bardzo jest to fascynujący temat, gdyż pozwala naprawdę wiele rzeczy zrozumieć i wyzbyć się negatywnych emocji. Dotyczy to nie tylko historii ludzkości, ale także powszedniego życia.
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie