Dziś jest:
Piątek, 22 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
„Światło potrzebuje cienia” – to piękne i mądre zdanie powinno być mottem dla ludzi, którzy chcą osiągnąć spokój i harmonię. Jeśli ktoś tak bardzo „lubi Słońce” i zechce w przypływie szaleństwa przebywać non-stop w działaniu silnego światła słonecznego, to nie tylko jego skóra zestarzeje się w błyskawicznym tempie, ale także może taki eksperyment zakończyć się ciężką chorobą lub też nawet śmiercią.
Z tego pozornie banalnego przykładu płynie bardzo mądra lekcja dla nas, że należy czerpać radość i przyjemność z umiaru, także z tego, że jest wokół nas zmienność, że raz jesteśmy smagani promieniami słonecznymi, a raz przebywamy w cieniu. To samo dotyczy praktycznie każdej dziedziny naszego życia i przykład ten może odnosić się do takich spraw jak jedzenie, posiadanie rzeczy materialnych czy nawet sprawy związane z ludzką seksualnością. Coś, co sprawia przyjemność naszym instynktom niekoniecznie jest dobre dla nas, jako pełnej istoty ludzkiej – złożonej z ciała i duszy. Przykładem braku wiedzy w owym "szukaniu równowagi w życiu" są Indianie w dżungli amazońskiej, którzy obdarowani cukierkami zjadają je do końca niezależnie od tego, ile owych cukierków dostali. Dlaczego? Bo cukierki są słodkie, a oni chcę podtrzymać owo miłe uczucie słodkości w ustach tak długo, jak się tylko da. Potem chorują lub umierają.
Jedzenie cukierków w ogromnych ilościach kończy się tragicznie, o czym my dobrze wiemy dając naszym dzieciom rzeczy słodkie bardzo ostrożnie i rzadko. Robimy tak nie dlatego, że chcemy pozbawić je przyjemności, ale dlatego, aby nauczyć je umiaru i sztuki czerpania radości z tego, że na coś się czeka. Taka potrzeba harmonii i umiaru w dawkowaniu „radości dla zmysłów” jest w każdym z nas i należy przez całe życie ją rozwijać i pielęgnować. Tymczasem ludzkość zmierza w zupełnie odwrotnym kierunku.
Ostatnio jedna rzecz wprawia mnie w niesłychane osłupienie i zdziwienie. Co mam na myśli? Powszechne szaleństwo wokół gotowania. Zwróciła na to uwagę moja mama, która nie mogła zrozumieć, jak mogą ludzie tyle swojego życia marnować na przygotowanie potraw. Przykładem prawdziwego szaleństwa – i to słowo jest jak najbardziej na miejscu – jest program „Masterchef junior”, kiedy do przygotowywania wykwintnych potraw wręcz zmusza się 7-mio letnie dzieci. Piszę „zmusza się”, bo nie wierzę, że siedmioletnie dziecko ma radość z uderzania tłuczkiem przez 10 minut w płat wołowego mięsa…
Kultura masowa skierowana do tzw. popularnego widza przekroczyła wszelkie granice zidiocenia w propagowaniu owej złudnej gonitwy za pozornym szczęściem i za wszelką cenę sprawianiu przyjemności zmysłom i najniższym instynktom, a trzeba przyznać, że dzieje się to na wyraźne życzenie tego widza, który właśnie takie rzeczy chce oglądać.
Proszę nie zrozumieć mnie źle – ja także lubię zjeść jakąś smaczną potrawę, ale nie robię z tego wielkiej celebry, sensu życia czy na miłość Boską jakiegoś celu, dla którego żyję. Pożywienie jest dla mnie jedynie paliwem, abym mógł iść przez życie i doskonalić się. Dbam o to, aby jedzenie było zdrowe i jem to, co mój organizm potrzebuje. Ani więcej, ani mniej. Nie poświęcam na to nawet chwili dłużej niż potrzeba, gdyż są o milion razy ważniejsze i ciekawsze rzeczy, niż jakiś unikalny smak w podniebieniu wyczuwalny po zmieleniu w odpowiednich proporcjach tego czy tamtego.
Małe dzieci poprzebierane w stroje kucharzy to objaw choroby naszego świata, choroby o wiele szerszej, a jednym z jej przejawów jest także poświęcanie ogromnej ilości czasu na sztuczne pobudzanie własnych emocji przez to, co „wymyślili inni”. Te wszystkie filmy, seriale, programy i tak dalej mają jeden cel – wyzwolić w ludzkiej istocie sztucznie pobudzone emocje. A tymczasem to stan nienaturalny, który – wiem o tym – jest złem naszego świata.
Ów „kult sprawiania sobie przyjemności poprzez jedzenie za wszelką cenę i uczynienie z tego celu naszego życia” jest jedną z wielu chorób toczących nasz świat. Jeszcze gorzej jest z ludzką seksualnością, ale o tym napiszę innym razem.
Na koniec muszę się przyznać, że jestem naprawdę szczerze poruszony książką, którą właśnie dostałem ze Stanów Zjednoczonych o słynnym Bliskim Spotkaniu III Stopnia (lub II-go, bo w końcu nie było widać żadnych istot) w lesie Rendlesham.
Mój kolega – jeden ze współautorów tej książki – bardzo słusznie postawił tezę, że jeśli ktoś po zapoznaniu się z materiałami dotyczącymi wydarzeń w lesie Renldlesham nadal kwestionuje zjawisko UFO jako obecność na Ziemi obcych cywilizacji, to taki człowiek jest albo obłudnym kłamcą, albo skończonym głupcem, albo kwalifikuje się natychmiast na leczenie psychiatryczne…
Niedługo napiszę więcej o tym, dlaczego od trzech lat zbieram wszelkie możliwe materiały o przypadku z Rendlesham. Jeśli mam rację, to… być może uda nam się postawić znacznie wyżej poprzeczkę w badaniu zjawiska UFO i obecności tego fenomenu w naszej rzeczywistości.
AKTA RENDLESHAM - odcinek z serii dokumentalnej "Doświadczyć Niezwykłego" from FundacjaNautilus on Vimeo.
Incydent, który miał miejsce w 1980 roku w brytyjskiej Bazie Wojskowej w Woodbridge jest jednym z najważniejszych wydarzeń w historii badania zjawiska UFO, a wobec informacji które przedstawimy za chwilę staje się nawet czymś więcej. Po wielu latach jeden z głównych świadków będący wówczas sierżantem Jim Penniston (pracował w służbach zabezpieczenia, był także pilotem) zdecydował się powiedzieć o czymś, czego wówczas doświadczył. Sprawa jest związana z niezwykłym przekazem, który otrzymał dotykając zagadkowy obiekt w kształcie piramidy. Najpierw jednak ustalmy najważniejsze fakty w sprawie tego incydentu.
Wszystko wydarzyło się w bazie RAF-u „Woodbridge” położonej na terenie lasu Rendlesham w hrabstwie Suffolk. Wydarzenia miały miejsce w ciągu trzech kolejnych nocy 25-28 grudnia 1980 roku. Nad Bazą pojawiały się obiekty UFO, a także doszło do zadziwiającego Bliskiego Spotkania III Stopnia, w którym uczestniczyli żołnierze.Najciekawsze wydarzenie miało miejsce około 3.00 nad ranem w dniu 26 grudnia 1980, kiedy to w środku lasu został zauważony obiekt UFO w kształcie zbliżonym do piramidy (obiekt miał skomplikowaną budowę, którą dokładnie opisują świadkowie w materiale wideo zamieszczonym pod koniec tekstu).
Dostrzegli go żołnierze z patrolu w pobliżu wschodniej bramy bazy. Początkowo myśleli, że to są jakieś konwencjonalne samoloty, ale po wejściu do lasu zobaczyli obiekt w kształcie piramidy, który mienił się światłami i delikatnie unosił w powietrzu. Otaczała go kolorowa mgła. Jeden z żołnierzy podszedł do obiektu i go dotknął. Jak później relacjonował, obiekt miał metaliczną powierzchnię i emitował ciepło. Elementy obiektu tworzyły coś na kształt piramidy, która miała około 1.5 metra wysokości. Po chwili uniósł się w powietrze i w otoczeniu kilku innych obiektów UFO przemieszczał się tuż nad lasem.
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie