Dziś jest:
Piątek, 22 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Tłum ludzi jest ukryty w domu i leży przywarty do podłogi. Każdy pocisk z moździerza z gigantycznym hukiem rozrywający się obok budynku sprawia, że ludzie próbują zakrywać dłońmi głowę. Kilka godzin wcześniej podczas bombardowania wioski z granatnika przez armię ukraińską jedna z kobiet została rozerwana na kawałki. Jej szczątki tymczasowo zostały pochowane za domem, gdy ż cmentarz jest w tej chwili pod ostrzałem snajperów.
Kolejna scena. Ulica w Doniecku, wszystko przykrywa lekki dym, niczym w scenach z filmu o Powstaniu Warszawskim. Spalone samochody, obtłuczone pociskami, całkowicie zniszczone witryny sklepów. Ulicą idzie tłum ludzi, część ma karabiny i pistolety, a niektórzy – co najbardziej dziwne - mają podniesione ręce, ale nie do góry, tylko jakby trochę na boki. To ma stanowić zachętę dla niewidocznych żołnierzy do strzelania, gdyż kilku mężczyznom udzielił się wojenny wymykający się wszelkim racjonalnym ocenom wirus szaleństwa, o którym pisał m. in. Melchior Wańkowicz w książce o Monte Casino. Dopiero po chwili możemy dostrzec, że przykryte pyłem na ulicach leżą ludzkie zwłoki. Operator kamery nachyla się nad jednym z leżących na ulicy ciał i robi zbliżenie – to mężczyzna bez głowy, którą urwał mu szrapnel od pocisku przeciwpancernego, który został wystrzelony podczas ostatniej walki. Nikt z idących nie reaguje na zabitych, ale z jakiegoś niezrozumiałego powodu idą dalej. Wtedy pada seria z karabinu maszynowego. Ten z uniesionymi rękami, co szedł na przodzie tej grupy, pada martwy. Seria kosi także przypadkową kobietę, która pada na ziemię i natychmiast wokół niej powstaje kałuża czerwonej, tętniczej krwi. Operator kamery nie wiedzieć czemu kieruje obiektyw kamery na martwego młodego chłopaka, który podczas strzelaniny dostał kulę idealnie w środek głowy. Widać dziurę w jego czaszce, ale… nikt nie ma czasu, aby zabrać go z ulicy.
Kilku przebranych w wojskowe uniformy mężczyzn chodzi po ulicy i okolicznym parku, podchodzą do leżących ciał, każdym delikatnie potrząsają i zadają pytanie: bracie, żyjesz? Jeśli ktoś wykazuje oznaki życia, wtedy ma szansę dostać się do samochodu, którym ranni są odwożeni do zaimprowizowanego szpitala. Jest to jednak bardzo niebezpieczna eskapada, gdyż fragmentami droga jest pod ostrzałem snajperów. Nagle rozlegają się krzyki i wszyscy padają na ziemię. Ułamek sekundy później powietrze rozrywa potężna eksplozja – rozpoczął się ostrzał z moździerzy prowadzony przez regularną ukraińską armię, która w ten sposób próbuje rozbić opór tzw. separatystów. W centrum miasta bronią oni zaciekle barykady ustawionej w poprzek ulicy kilkadziesiąt metrów dalej. Jeden z mężczyzn protestuje i prosi, żeby nie nazywać ich separatystami, ale powstańcami. Jego słowa zagłuszają strzały z karabinów maszynowych – rozpoczęła się kolejna wymiana ognia.
Te wszystkie sceny można bez problemu zobaczyć na filmach nakręconych amatorskimi kamerami, które Ukraińcy zamieszczają w serwisie youtube. Linki do nich wyskakują po wstukaniu w wyszukiwarkę serwisu hasła „Ukraina wojna”. Niektóre filmy są tak drastyczne, że trzeba potwierdzić, że ma się 18 lat, czego wymaga regulamin youtube. Oglądałem z kwadratowymi oczami te filmy w nocy i kiedy zobaczyłem, jak czołg pociskiem artyleryjskim rozbija w pył pojedynczy samochód stojący na drodze zrozumiałem, że za naszymi granicami toczy się regularna wojna. Nie żaden „regionalny konflikt”, nie żadna „operacja przeciwko separatystom”, ale wojna przypominająca swoją zaciekłością raczej walki w czasie Bitwy Stalingradzkiej. I nie ma znaczenia, że tutaj jedni Ukraińcy walczą z drugimi Ukraińcami – jest to wojna straszliwa, okrutna i bezwzględna, której nie powstrzyma w tej chwili żaden plan pokojowy wymyślony przez hojnie opłacanych z unijnego budżetu urzędników w garniturach. Wojna ma swoje prawa i jedno z nich mówi – nie ma takiej siły, która pozwoli ją kontrolować przez kogokolwiek. To żywioł, który zniszczy wszystko i wszystkich, którzy tylko znajdą się w jej pobliżu.
Oglądając te niewyobrażalne wręcz sceny walk na ulicach Doniecka na ekranie mojego komputera uświadomiłem sobie jedno: Krzysztof Jackowski miał rację! Zapowiadał wojnę i oto wojna wybuchła. Kiedy piszę te słowa sam z trudnością mogę w nie uwierzyć, ale trzeba jasno ocenić fakty – tuż za naszymi granicami toczy się wojna, w którą po katastrofie malezyjskiego samolotu angażuje się (na razie emocjonalnie) coraz więcej państw.Jeśli ktoś jeszcze dwa lata temu powiedziałby mi, że za 24 miesiące w kraju sąsiadującym z Polską konwój transporterów wojskowych będzie musiał unikać ostrzału z moździerzy, a ogniska z karabinami maszynowymi zostaną kilka minut po przejeździe konwoju ostrzelane przez samoloty myśliwskie pociskami „powietrze-ziemia” – po prostu odesłał bym takiego człowieka do lekarza na leczenie farmakologiczne. Ale teraz sypię głowę popiołem – jasnowidz miał nie żadne 99% racji, ale pełne 100 %. Mamy wojnę, jakiej świat nie widział chyba od czasu walk w Jugosławii.
Krzysztof Jackowski – jak zresztą każdy człowiek znany w mediach w tym piszący te słowa – ma całą armię tzw. „hejterów”, czyli ludzi nienawidzących go z założenia i opluwających w najbardziej wulgarny sposób przy każdej nadarzającej się okazji. Kiedy jasnowidz powtarzał tyle razy w ciągu ostatnich trzech lat, że czuje zbliżającą się „wojnę”, która wybuchnie „tuż obok Polski”, wtedy „hejterzy” opluwali go z pogardą pisząc „gdzie ta twoja wojna żałosny pajacu? Mówi o tej wojnie, a jej nie ma i nie ma! To gadanie o zbliżającej się wojnie to jego największa kompromitacja!” – triumfowali w komentarzach. Ciekaw jestem, czy teraz w obliczu tych scen z Ukrainy ci ludzie mają na tyle odwagi, żeby przyznać Jackowskiemu rację.
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie