Dziś jest:
Poniedziałek, 25 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Przez wiele lat uważałem go za człowieka szalonego, którego wizje „obcych i ich pobytu na Ziemi” są na granicy choroby umysłu. Nigdy go nie poznałem, choć starałem się być na bieżąco z tym, co mówił. Ostatni materiał oparty o jego pracę dotyczącą energii wszechświata wprawił mnie w zdumienie i nie mogę odpędzić od siebie nieznośną myśl: a jeśli prof. Jan Pająk naprawdę trafił na ślad Boga?
Już samo jego imię i nazwisko „Jan Pająk” przypomina postać z jakiegoś filmu Science-Fiction. Pamiętam w 1998 roku, kiedy tworzyłem pierwsze scenariusze programu „Nie do Wiary” w telewizji TVN i w ogóle koncepcję Strefy 11. Podczas spotkania z producentami wspomniałem, że gdzieś w Nowej Zelandii za siedmioma górami i siedmioma morzami mieszka nasz rodak, doktor (później już profesor) Jan Pająk, który opracował koncepcję magnokraftu czyli napędu latających spodków. Koledzy byli zachwyceni i nawet chcieli go zaprosić do Polski jako gościa specjalnego.
Była to postać tajemnicza i zagadkowa. Polski inżynier, pracownik naukowy, który przez wiele lat pracował przy powstawaniu pierwszych polskich komputerów w zakładach ELWRO. Potem w 1982 wyjechał do Nowej Zelandii i dopiero tam zaczął tworzyć swoje niesłychane teorie. Dotarły one do Polski na dobre wraz z nadejściem ery internetu i natychmiast Jan Pająk stał się obiektem żartów i kpin. Jego niektóre wypowiedzi były rzeczywiście zabawne, kiedy ze śmiertelną powagą mówił o tym, jak radzi sobie na co dzień z „penetracją otoczenia przez ufiastych”. Spuśćmy na to zasłonę milczenia…
Faktem jest, że jest to człowiek nieprawdopodobnie pracowity i jego legendarne monografie (o kolejnych numerach) to efekt tytanicznej pracy, kilkusetstronicowe epistoły pełne wyliczeń i skomplikowanych schematów, wykraczające poza wszystko, co ja znam jeśli chodzi o zajmowanie się zjawiskami niewyjaśnionymi.
W monografii wyjaśniał mechanizm tzw. pędników grawitacyjnych, które wytwarzają bardzo silne pole grawitacyjne i dzięki temu pojazdy mogą unosić się w powietrzu. Jak to się stało, że nagle narysował schemat latającego spodka i jego napędu? Ciekawe, że sam twierdzi, że kolejność była inna niż mogłoby się to wydawać. Co to znaczy? Że najpierw opracował zasady magnokraftu, a dopiero potem dowiedział się o tym, jak zachowują się i wyglądają UFO i doszedł do wniosku, że one muszą mieć napęd, który on opracował. I to było powodem, że zainteresował się tematem Niezidentyfikowanych Obiektów Latających.
Ale to był zaledwie początek tego, w jakim kierunku „pożeglował” prof. Pająk w kolejnych latach. Na skutek swoich rozważań związanych z czymś, co nazwał koncepcją bipolarnej grawitacji, zaczął tworzyć praktycznie „teorię wszystkiego”, którą nazwał – moim zdaniem mało szczęśliwie – totalizmem. Miała to być filozofia zakładająca prawa, na których jest oparty wszechświat i do których to praw on doszedł na skutek rozważań związanych z grawitacją.
I tu poczułem do niego sympatię, gdyż dokładnie taka filozofia jest mi od zawsze najbliższa. Na czym ona polega? To proste: nie ma żadnej wiary, a jedynie wiedza, do której można dojść tylko przez osobiste doświadczenie. Nie można wierzyć w coś, co po prostu istnieje, jak na przykład wszechogarniającą i inteligentną energię, która posiada osobowość i jest wszystkim, a którą ludzie określający się jako „wierzący” nazywają Bogiem. Dlaczego nie można wierzyć? Bo ona po prostu istnieje. W tym sensie religia nie ma sensu, a jej miejsce powinna zająć nauka o duszy na takiej samej zasadzie jak fizyka czy chemia. I czymś takim miał być właśnie totalizm profesora Pająka.
Nie mam aż tak wielkiej biegłości w fizyce teoretycznej, aby móc dokonać właściwej oceny tego, co stworzył Jan Pająk. Nie
rozumiem, jaką drogą podążał jego umysł, kiedy ustalał kolejne zasady swojej filozofii, którą ostatnio w jednym z wywiadów w 2016 roku nazwał „najbardziej moralną filozofią, jaka istnieje w dzisiejszym świecie”. Obejrzałem ten materiał i przyznam, że kilka razy wbiło mnie w ziemię. Ja także mam własną drogę dochodzenia do tego, jak zbudowany jest ten świat i także miałem okazję dokonać kilku wstrząsających odkryć, a jednym z najważniejszych jest nie bez dwóch zdań istnienie absolutnie inteligentnej i absolutnie opartej o miłość do żywych istot Kreacji czyli Boga, o którym mówią wielkie światowe religie. Gdyby ktoś mi powiedział kiedyś, że dzisiaj będę pisał takie słowa, to pewnie pomyślał bym, że taka osoba zwariowała… A jednak dziś uważam to za moje największe odkrycie, przy którym istnienie UFO, duchów czy nawet wędrówki dusz jest „mało istotnym dodatkiem”.
Z nieskrywanym zdumieniem wysłuchałem słów profesora Pająka, że on kiedyś był człowiekiem niewierzącym w Boga i inteligentną energię wszechrzeczy, aż nagle w pewnym momencie doszedł do tego na skutek kolejnych kroków w poznawaniu grawitacji. Tak fenomenalna sprawa zaczęła mu prawie wynikać z matematycznych wzorów… i dodajmy – absolutnie prawdziwa sprawa.
Kolejna rzecz, która mnie poruszyła w rozważaniach Jana Pająka, to tzw. moralność, którą powinien kierować się człowiek i
która jest kluczem do tego, co można nazwać „sensem życia”, a o czym lepiej lub gorzej delikatnie sugerują wielkie światowe religie. Nie wiem, czy sam na to wpadł czy po prostu skądś to przejął, ale nie mam wątpliwości – trafił tutaj w dziesiątkę! To właśnie postępowanie moralne sprawia, że robimy coś zgodnie z tym, jak został stworzony wszechświat. Bo to, że wszystko wokół zostało stworzone nie ulega wątpliwości ani dla profesora Pająka, ani dla mnie. Podobnie zresztą mówią obce cywilizacje, które odwiedzają naszą planetę. Nie chcę zbyt daleko wchodzić w rozważania na ten temat, gdyż wiele rzeczy trudno nawet wyjaśnić, jeśli ktoś nie miał osobistych doświadczeń z tzw. energią źródła, które znacznie ułatwiają drogę do poznania praw, na których został oparty wszechświat. Nie potrafię także powiedzieć, czy nasz rodak mieszkający po drugiej stronie globu w Nowej Zelandii jest geniuszem, czy szaleńcem (jedno podobno nie wyklucza drugiego).
Piszę jednak ten odcinek „Dziennika Pokładowego” w Bazie Fundacji Nautilus w piękny, majowy weekend i myślę sobie, jak bardzo czasami współczesny świat odrzuca wszystkich ludzi, którzy odbiegają od powszechnie wydeptanej ścieżki życia. Sam jestem trochę takim człowiekiem i może choćby z tego powodu czuję do profesora Jana Pająka sympatię wybaczając mu niektóre poglądy, które w zamierzchłych latach budziły mój stanowczy sprzeciw (i dzisiaj pewnie budziłyby także).
Jedno jest pewne – w sprawie energii źródła, świata równoległego złożonego z energii duchowej, a także energii zawartej w każdym punkcie przestrzeni, w atomach, jądrach gwiazd i ziarnkach piasku czy nawet próżni, w sprawie tej energii doszedł do punktu, w którym ja także w pewien sposób się znalazłem. Czy ma rację i jego wyliczenia i wzory są prawdziwe? Nie wiem, ale wnioski w temacie „Bóg” ma trafne - i to bardzo...
/w sieci jest bardzo dużo materiałów z prof. Pająkiem, ale ja dla Państwa wybrałem dwa, i proponuję obejrzeć je dokładnie w tej kolejności/
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie