Dziś jest:
Piątek, 22 listopada 2024

Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... 
/Albert Einstein/


#17 grudnia 2023 KILKA PORAD DLA TYCH, KTÓRZY NIE CHCĄ 'ODPAŚĆ OD ŚCIANY'.

 Miałem zabawne spotkanie z moim wiernym słuchaczem sprzed lat. Wtedy młodym chłopakiem, a dziś poważnym panem z rodziną, dziećmi i siwiejącymi skroniami. Dopiero patrząc na niego zobaczyłem dyskretny urok upływu czasu, który dotyczy przecież każdego z nas. Zadał mi ciekawe pytanie... Panie Robercie, jak można utrzymać pasję przez tyle lat? Przecież reszta pasjonatów panu podobnych dawno odpadła od ściany!




Faktycznie jest to dla wielu osób zagadka. ;) Zajmuję się badaniem zjawisk niewyjaśnionych (w tym słynnym UFO) już kilkadziesiąt lat. Pierwsze wycinki z gazet o pojawieniu nad Polską Niezidentyfikowanych Obiektów Latających robiłem jeszcze w latach 70-tych, kiedy większość obecnych czytelników serwisu FN (a raczej serwisów, bo przecież są jeszcze emilcin.com i messing.org.pl) nie było nawet na świecie. Mój słuchacz powiedział coś takiego:
- Wie pan panie Robercie, wszyscy kiedyś czytali Danikena, wszyscy interesowali się UFO, ale potem im to jakoś przechodzi, rzucają to w kąt niczym piłkę do nogi, w którą już grać nie wypada, a i nie ma z kim... Zajmują się zwykłymi, banalnymi sprawami, które wypełniają w całości ich w sumie banalne życie. Potem w określonym wieku chorują, potem w określonym wieku umierają i nic z tego wszystkiego nie zostaje, tylko jakiś szary pył, który też znika. A pan tyle lat to ciągnie i mam wrażenie, że z roku na rok z większą pasją i zaangażowaniem... gdzie jest tajemnica? Skąd ma pan tyle energii, żeby prowadzić FN na taką skalę tyle lat? Jakie ma pan rady dla tych, którzy chcą coś prowadzić dłużej niż 2-3 lata?

Rozbawiły mnie te słowa, ale jednocześnie skłoniły do zadumy. Faktycznie ma rację, bo jak sięgnę pamięcią do - na przykład - lat 90-tych, to wszyscy ludzie zajmujący się wtedy tą tematyką co ja dzisiaj dawno rzucili to w diabły, choć w tamtych latach wszem i wobec zapewniali czasami w wyjątkowo bezczelny sposób, że to „oni są prawdziwymi badaczami”, a nie ten dziennikarz z Warszawy... Dziwiłem się trochę, bo ci panowie naprawdę niczego nie badali poza moją osobą, ale z rozbawieniem postanowiłem zaczekać, co będzie z upływem lat. No i zgodnie z moimi podejrzewaniami cały legion „prawdziwych badaczy” nagle dał wielkiego nura w nicość, szarą magmę rozmycia się w wannie wypełnionej zapomnieniem,  z upływem lat wręcz na wyścigi porzucali swoją rzekomą wielką pasję „poszukiwania nieznanego” zajmując się przede wszystkim zarabianiem pieniędzy. Kiedyś spotkałem takiego „prawdziwego badacza” na imprezie, którą prowadziłem za naprawdę solidne pieniądze (czasami mi się to zdarza). Wśród gości zauważyłem tego „prawdziwego badacza”, który tak bardzo kiedyś gardłował o tym, jak to on i jego kilku kolegów naprawdę zajmują się UFO, a nie tak jak niektórzy (oczywiście mieli na myśli moją osobę) dla „pieniędzy i sławy”. Piszę to w cudzysłowie, bo jest to jedno z najbardziej nikczemnych kłamstw, bo pieniądze zarabiam gdzie indziej, a moje nazwisko zawsze starannie ukrywam, więc... ale powróćmy do mojego spotkania z „prawdziwym badaczem”.. Byliśmy na ty, ale zauważyłem z rozbawieniem, że ja mu mówiłem na ty, a on do mnie per „panie Robercie”. Ale nie protestowałem. Tak wyglądała nasza krótka rozmowa.

- Witaj! Miło cię widzieć... nadal zajmujesz się UFO?
- UFO? Nie panie Robercie... to już dawno nie, bo... tego.... czasu nie mam i w ogóle.
- Jak to nie masz czasu? Na taką historię? Mialem wrażenie, że jak prowadziliście ten portal, to jest to poważna sprawa, a ty mi mówisz takie rzeczy... I nawet nie śledzisz tego, co się dzieje w tej sprawie?
- No ja... tego... wiem, że pan prowadzi ten serwis... ale ja to teraz muszę wie pan, mam własną działalność, kłopoty z pieniędzmi... wie pan, jak to jest. A koledzy też mnie do wiatru wystawili, bo przestali pisać do serwisu i wszystko zdechło. Tak że od ponad 20 lat to ja już się tym nie zajmuję i nawet nie wiem, co się dzieje, bo nie śledzę... Mam tyle pracy, że nawet telewizji nie włączam... wie pan, jak to jest....

Oczywiście że wiem, jak to jest. Tyle tylko, że jak pamiętam wypowiedzi tego byłego już „prawdziwego badacza” i jego przezabawnych kolegów, to wydawało się, że moje audycje i potem fundacja to „śmiech na sali” wobec tego, co oni zrobią, bo ja nieprawdziwy, a oni prawdziwi, więc dopiero pokażą, dopiero zakasują tego całego Nautilusa. ;) Lata minęły, ich już dawno nie ma, a okręt Nautilus ma się nie tylko znakomicie, ale nawet według mojej własnej i może z przyczyn oczywistych subiektywnej oceny, ale moja pasja z każdym rokiem wzrasta, a także radość z zajmowania się ostatnią, największą tajemnicą świata, czyli np. faktem odwiedzania Ziemi przez obce cywilizacje. Nie wyobrażam sobie, jak można swoje życie wypełnić szarym wapnem banalnych spraw wobec tej wielkiej tajemnicy, jaką jest ludzkie życie, istnienie Boga, duszy, obcych i tak dalej.

Mój czytelnik z dawnych lat zadał mi pytanie, gdzie tkwi tajemnica tego, że na przykład serwisy o zjawiskach niewyjaśnionych prowadzę od prawie 30 lat, skoro cała reszta tych pożal się Boże pasjonatów od siedmiu boleści po kilku latach miała dość swojej „wielkiej pasji”  i szybko wszyscy poznikali w niebycie lub co najwyżej pozamieniali swoją aktywność się w blogi, co - umówmy się - nie jest tym samym, co prowadzenie serwisu z prawdziwego zdarzenia.

Po tej rozmowie długo nad tym myślałem i w tym odcinku „Dziennika Pokładowego” dam kilka bardzo osobistych rad. Po pierwsze musi to być prawdziwe w 100 procentach. Moja pasja i chęć poznania prawdy jest najwyższej próby niczym sztabka złota w kopalni złota w RPA, która zawiera najwięcej szlachetnego kruszcu. ;) To nie jest „chwilowy kaprysik”, to nie jest kolejny „pomysł na zabicie nudy”, ale rzeczywista radość z tego, że zajmuję się najciekawszą historią na świecie i dzięki temu - wybaczcie, ale tak uważam - mam jedno z najciekawszych, najbardziej cudownych żyć na tej planecie. Każdego dnia dziękuję Bogu za to życie i za to, że tam mnie hojnie obdarował dając przeróżne, czasami rzadko spotykane talenty, dzięki czemu mogą prowadzić swoją przygodę, a jednocześnie mam za co kupić bułkę i masło, żeby żyć.

Po drugie takie działanie musi sprawiać radość i nie można tego robić dla pieniędzy. Aby była jasność - ja nie mam nic przeciwko zarabianiu pieniędzy (tym bardziej bardzo przyzwoitych), ale tęgo typu motywacja jest na krótką metę, bo o wiele większe pieniądze można zarobić gdzie indziej, a do badania zjawisk niewyjaśnionych można tylko dopłacać.

Po trzecie przy prowadzeniu serwisu trzeba porzucić mrzonki o tym, że w ten sposób się zmieni świat i trzeba się ścigać w zmienianiu świata z innymi. Kiedy osiąga się moment, kiedy w ma się w nosie liczbę odsłon, jakiś użytkowników czy kliknięć wtedy opanowuje człowieka cudowna błogość. Robię to tylko dlatego, że sprawia mi to przyjemność, robię to dla siebie... To nie jest egoizm, a przynajmniej nie tylko. To konieczność, aby tego typu przygoda trwała dłużej niż te wszystkie gówniarskie zabawy w „prawdziwych badaczy” podszyte zawiścią, kompleksami i wszystkim tym, co w człowieku małe. Bo to zdechnie błyskawicznie, co zresztą pokazuje dobitnie rzeczywistość.

Po czwarte do wszystkich chcących prowadzić podobną działalność radzę bardzo ostrożnie zakładać, że spotkacie innych, którzy są do was podobni i będą gotowi niczym prawdziwa załoga okrętu Nautilus z powieści Juliusza Verne’a prowadzić okręt razem z wami z takim samym zapałem i energią, jak wy sami... Szybko spotkacie się z dwoma postawami, które są tak nieuchronne jak to, że po dniu następuje noc. Postawy te nazwałem „się znudzi” i „się obrazi”, z tym że może każde z tych zjawisk występować oddzielnie, ale także może być ich kombinacja. Znudzenie się powoduje także inne zjawisko, czyli człowiek zaczyna szukać jakiś wyższych usprawiedliwień dla siebie, że to nie tylko własne lenistwo, ale za tym stoi coś więcej, na przykład „przejrzenie na oczy”, co natychmiast objawia się postawą „się obrazi”. Piszę o tym prostym mechanizmie psychologicznym, ale o tę sprawę rozbiły się dziesiątki serwisów tematycznych, które znikały w tempie zanikających kółek na wodzie po wrzuceniu do wody kamyczka... Stąd moja rada - zawsze liczcie tylko na siebie i ustawiajcie całą maszynerię tak, aby całość nie zależała od tego czy tamtego, po jego nonszalanckie i czasami bez słowa wyjaśnienia „rzucenie całej pasji w kąt” nie wpłynęło w najmniejszy sposób na to, jak funkcjonuje całość. Czy jest to trudne? Bardzo. Czy możliwe? 30 lat mojego życia i tego, jak dziś wygląda i funkcjonuje FN jest tego najlepszym dowodem, że jak najbardziej.

/poniżej moje zdjęcie z dawnych lat, kiedy to... nosiłem brodę, kiedy to jeszcze nie było modne!/




Na koniec jeszcze jedna uwaga, a w sumie także bardzo osobista rada oparta o wieloletnie doświadczenie pracy z ludźmi. Jeśli coś ma trwać dłużej niż szczeniackie kilka lat, to oprócz najczystszej prawdy w całej przygodzie musi być tam właśnie ogromną radość dla osoby, która to robi. Jeśli tego nie będzie, to zdechnie to błyskawicznie. Dlatego radzę wszystkim przymierzający się do prowadzenia gazet/serwisów/blogów/biuletynów i czego tam sobie tylko życzycie, aby albo w ogóle nie umożliwiać komentowania tego co robicie, albo prowadzić bardzo zdecydowaną selekcję. W ogóle nie przejmujcie się fałszywym zawodzeniem, jaka to „cenzura” bo ich opluskwiających każdy wasz tekst komentarzy nie zamieszczacie, a wszyscy inni rzekomo to robią, co jest o tyle wyrafinowaną bzdurą, że "ci wszyscy inni" to jakieś zapomniane forum czy martwy od lat serwis... Nie dajcie się wciągnąć w takie zakłamane kocopały - pisze to człowiek, który od 30 lat prowadzi okręt Nautilus, więc musi znać wiele tajemnic, których nie znali ci, których inicjatywy w sieci przestały szybko istnieć! ;)


To ma sprawiać radość przede wszystkim wam i jeśli sprawicie w ten czy inny sposób, że będziecie własny serwis otwierać z obrzydzeniem, bo ten czy inny coś tam znowu napisał, po lekturze czego zaczyna was mdlić, to... wasza przygoda w prowadzenie serwisu szybko się zakończy. Trochę się rozpisałem, ale nie ukrywam, że właśnie przy okazji tego wpisu w Dzienniku Pokładowym testuję nowy sposób pisania tekstów w nowym „technologicznym wynalazku ludzkości”, co sprawia mi ogromną radość. Efekt? Mogę pisać i pisać wręcz w nieskończoność. I tak to dokładnie działa - radość z czynienia jakiejkolwiek czynności jest wręcz rakietowym paliwem dla każdego projektu.

/poniżej witryna okrętu Nautilus z połowy lat 90-tych... takie były początki przygody w sieci!/


 

...i pamiętna ramówka Radia Zet z okrętem flagowym o godzinie 11.10 ;)





Mialem pisać o koronawirusie, ale to spotkanie z moim słuchaczem z dawnych lat nastroiło mnie tak bardzo nostalgicznie, że wyszło trochę inaczej. Obiecuję, że następny wpis w Dzienniku Pokładowym będzie już o tym, co się teraz dzieje na świecie. Już wcześniej delikatnie sygnalizowałem, że jestem obecną sytuacją coraz bardziej zachwycony. Nie mam cienia wątpliwości, że nawet za 100 tysięcy lat w podręcznikach szkolnych będzie odnotowana „pandemia koronawirusa z 2020” jako znaczące wydarzenie, które wpłynęło na losy całej planety. Nie wiem, czy będzie tam wspomniana tzw. Druga Wojna Światowa, ale... koronawirus? O tym będzie na pewno. Rodzi się bowiem po raz pierwszy coś, co obce cywilizacje nazywają „świadomością planetarną”. Wczoraj byłem na krótkim spacerze. Widziałem ludzi nonszalancko łamiących reguły, które mają powstrzymać pandemię koronawirusa. Jakże inaczej wygląda to w Chinach, które sobie z tą zarazą wyraźnie poradziły, ale jednak podejście do przestrzegania zasad jest zupełnie inne niż w Polsce, gdzie „ma się to w nosie, skoro jest fajnie i Słońce świeci”. Jak to się wszystko potoczy dalej? Ależ jestem ciekaw... ;)

I już zupełnie na koniec. Fascynuje mnie pytanie, jak będzie wyglądał świat po tym, kiedy przyjdzie nam zapłacić rachunek za ostatnie tygodnie, czyli masowo zaczną padać firmy pozostawiając na lodzie bez środków do życia dosłownie tysiące, jeśli nie miliony ludzi. Oni na razie jeszcze nie są świadomi, że nowy świat już ich tak nie potrzebuje jak ten stary...




Co się z tymi ludźmi stanie? Gdzie znajdą zatrudnienie? Skąd wezmą pieniądze na opłatę rat kredytów, a także na życie po prostu? Cały czas uważam, że ta sprawa o wiele bardziej wywróci do góry nogami nasz świat niż sam przebieg pandemii koronawirusa.

Podczas moich studiów na Uniwersytecie Warszawskim miałem ogromną przyjemność uczestniczyć jako student w wykładach profesora Marcina Króla, filozofa i socjologa, którego diagnozy dotyczące przyszłości wielokrotnie naprawdę okazywały się niezwykle trafne. Jego przemyślenia o świecie zmienionym przez koronawirusa są zgodne z tym, co ja także myślę. Warto pamiętać, że te zmiany się nawet jeszcze nie zaczęły, że wszystko dopiero przed nami, ale na końcu mojego wpisu w Dzienniku Pokładowym zamieszczam fragment wywiadu z prof. Marcinem Królem „Koniec świata luksusu”.  Naprawdę czytając ten wywiad miałem wrażenie, że mój cudowny wykładowca dotknął istoty rzeczy tego, co się kryje obecnie za wielką zmianą świata.

Baza FN, 2 maja 2020

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

ONI WRACAJĄ W SNACH I DAJĄ ZNAKI... polecamy przeczytanie tekstu w dziale XXI PIĘTRO w serwisie FN .... ....

UFO24

więcej na: emilcin.com

Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...

Dziennik Pokładowy

Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...

czytaj dalej

FILM FN

EMILCIN - materiał archiwalny

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.