Dziś jest:
Piątek, 22 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Pracując od wielu lat w mediach elektronicznych mam bardzo często okazję obserwować rozpacz ludzi, którzy przegrywają walkę z upływem czasu. Tej walki nie widać na ekranie, gdyż odpowiedni retusz i make`up mogą naprawdę wiele, ale dopiero znając ten świat „od zaplecza” wiem, co to znaczy „bunt przeciwko przemijaniu”.
Przez tyle lat byli przekonani, że ich uroda, niezwykły urok emanujący z proporcjonalnej twarzy, piękna sylwetka i sprawność fizyczna są największym skarbem i takim będą już zawsze. Oczywiście jest w przynajmniej pierwszej części tego twierdzenia jakaś prawda, bo profesje wymagające pokazywania się publicznie bezlitośnie eliminują ludzi „starych i brzydkich”. Widzowie w przeróżnych ankietach nie pozostawiają nawet cienia wątpliwości – ludzie, którzy występują w ich „szklanym okienku” muszą być piękni i młodzi. Innych nie chcą oglądać.
To jednak pociąga za sobą pewne konsekwencje, które czasami prowadzą do prawdziwych życiowych katastrof. Upływ czasu sprawia, że jaśniejąca kiedyś takim silnym blaskiem uroda zaczyna wyraźnie przemijać, a wtedy tacy ludzie tracą „grunt pod nogami”. Próbują ratować się operacjami plastycznymi, co prowadzi czasami do prawdziwych tragedii.
Wniosek jest jeden: ludzie nie tylko nie godzą się z naturalnym upływem czasu i przemijaniem, ale także ze zmianami, jakie są naturalną konsekwencją tego, że nasze ciała materialne nie są wieczne. Znani aktorzy, piosenkarki czy inni popularni ze szpalt prasy bulwarowej tzw. „celebrities” za wszelką cenę próbują oszukać siebie i innych, że „nic się nie zmieniło”, że „oni są tacy sami”. Ale tak nie jest. Oni tak naprawdę nie akceptują samych siebie, gdyż tracą coś, co wydawało się im rzeczą najcenniejszą i bez czego ich życie nie ma sensu. Kiedy już nie potrafią tego ukryć, przeżywają ogromne depresje i bardzo często uciekają w alkohol. Widziałem takie ucieczki tyle razy, że nie ma co mówić o przypadku, a raczej regule.
Oto znany aktor, który przez wiele lat był uznawany za symbol doskonałości, do którego wzdychały kobiety na wszystkich kontynentach, gdziekolwiek pojawiły się filmy z jego udziałem. Patrzę na jego pomarszczoną twarz i myślę, że jest w tym wszystkim jakaś wielka tajemnica, jakieś niezwykłe misterium, które dzieje się na naszych oczach... Ktoś chce nam tym obrazem coś pokazać, czegoś nauczyć. Ktoś w tym obrazie przemyca jakąś ważną wiadomość dla każdego z nas... Zacznijmy jednak od postawienia prostego pytania. Skąd bierze się dramat tak wielu osób nie akceptujących upływu czasu?
Oczywiście problemem tych ludzi jest brak duchowości, a raczej wiedzy dotyczącej ludzkiej duszy i ciała. Mimo częstego powtarzania, że „są ludźmi wierzącymi”, tak naprawdę jest to tylko takie nijakie gadanie, które nic nie oznacza. Duchowość pozwala bowiem zrozumieć, że prawdziwą istotą ludzkiej natury jest duch a nie materia. Istotą człowieczeństwa jest owo światło, które jest w każdym z nas i które wprawia w ruch tę niezwykle skomplikowaną biologiczną maszynę, jaką jest ludzkie ciało. Ktoś, kto zrozumiał i zaakceptował tę oczywistą prawdę nie ma żadnych problemów z tym, że przemija jego uroda czy atrakcyjny wygląd. Duchowość pozwala patrzeć na tę sprawę z uśmiechem i refleksyjną zadumą, a nie prowadzić do rozpaczy i upadku...
Po co jest starość? Jaki zamysł miał stwórca wszechświata, który uczynił nas istotami, które doświadczają tego etapu życia? Odpowiedź jest bardzo prosta i bez najmniejszego trudu znajdzie ją każdy, który sięgnie do wielkich i ważnych ksiąg wschodniej filozofii. To szansa dla człowieka. Tak, dokładnie jest tak jak piszę – to szansa!
Oto każdy z nas osiągnie w życiu etap, kiedy będzie mógł odsunąć od siebie te miliony czynności zabierające większość naszego czasu, które mają podkreślić naszą fizyczną atrakcyjność czy ugruntować naszą finansową pozycję, a skupić się na „spojrzeniu w światło, które jest wewnątrz”. Wtedy człowiek może zająć się doskonaleniem siebie i powoli przygotować na przejście przez bramę do kolejnego etapu życia ludzkiej istoty. Dla wielu osób niestety oznacza to wielogodzinne codzienne przesiadywanie w kościołach, co nie przypadkiem jest właśnie domeną ludzi w podeszłym wieku. Ale to nie o taką duchowość chodzi, nie o takie „spojrzenie wewnątrz”.
Czytając relacje o spotkaniach ludzi z obcymi istotami bardzo często zwracałem uwagę, jak zwyczajnie mówią oni o przemijaniu i śmierci ciał materialnych. Bo to są też istoty materialnie śmiertelne – warto o tym pamiętać.
Jak długo żyją? Różnie. Słyszałem o takich, którzy żyją bardzo krótko, gdyż około 1000 ziemskich lat, a inni dożywają nawet wieku stu tysięcy lat. Ale wszyscy prędzej czy później muszą „przejść przez ową bramę życia i śmierci”. Stąd mówią, że wszyscy jesteśmy istotami, które podlegają tym samym prawom ustanowionym przez „Stwórcę Wszechświata”.
Na świecie pojawiła się fala artykułów i publikacji o tym, że idea „globalnego ocieplenia” jest oparta na fałszywych przesłankach i nie ma żadnych dowodów na to, że działalność człowieka wpływa na klimat. Ba, nawet ktoś zaczął udowadniać, że czeka nas nie globalne ocieplenie, ale wręcz przeciwnie – globalne oziębienie. Takim twierdzeniem sprzyja oczywiście upiornie mroźna zima, jaka nawiedziła Polskę w ostatnich dniach. Nie chce wchodzić w szczegóły tej dyskusji, lecz zdumiewa mnie, że są ludzie uznający ludzką „cywilizację spalin i wydobycia surowców naturalnych ile się da i jak się da” za neutralną dla planety, klimatu, wreszcie istot żywych na planecie Ziemia.
Zawsze wtedy myślę sobie, że aby zatrzymać ten proces autodestrukcji naszego świata przez namnażającą się w sposób lawinowy populację ludzką, musiałoby dojść do jakiegoś globalnego, zmieniającego wszystko wydarzenia. Dopiero to mogłoby być początkiem nowej ery w dziejach ludzkości.
To musiałoby być coś, co dotyczyło by wszystkich ludzi na świecie i nagle z powrotem uświadomiło wszystkim o czymś takim, jak nietrwałość świata materii. Wszystkich, a nie tylko mieszkańcom Haiti. Ale to tylko takie przemyślenia na pokładzie Nautilusa, nie wynikające z lektury przepowiedni czy proroctw.
Na koniec mam dobrą informację dla wszystkich często odwiedzających portal FN – pracujemy nad zupełnie nową formą tego, co roboczo można nazwać „panelem po zalogowaniu się na strony”. To będzie coś, czego w polskiej sieci www jeszcze nie było, ale wymaga to jeszcze pracy z naszej strony. To dopiero pozwoli setkom ludzi w Polsce i na świecie w uczestniczeniu w prowadzeniu naszego serwisu. Ważne, że „jesteśmy bliżej, niż dalej”. Jest ciężko, ale nie poddajemy się. :)
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie